Info
Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń8 - 0
- 2024, Grudzień15 - 0
- 2024, Listopad14 - 0
- 2024, Październik15 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień28 - 0
- 2024, Lipiec19 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj21 - 0
- 2024, Kwiecień17 - 0
- 2024, Marzec17 - 0
- 2024, Luty12 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień13 - 0
- 2023, Listopad9 - 0
- 2023, Październik16 - 0
- 2023, Wrzesień10 - 0
- 2023, Sierpień15 - 0
- 2023, Lipiec16 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj18 - 0
- 2023, Kwiecień13 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty13 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień10 - 0
- 2022, Listopad6 - 0
- 2022, Październik15 - 0
- 2022, Wrzesień9 - 0
- 2022, Sierpień21 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień23 - 0
- 2022, Marzec31 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 0
- 2021, Grudzień15 - 0
- 2021, Listopad4 - 0
- 2021, Październik28 - 0
- 2021, Wrzesień18 - 0
- 2021, Sierpień22 - 0
- 2021, Lipiec30 - 0
- 2021, Czerwiec24 - 0
- 2021, Maj23 - 0
- 2021, Kwiecień25 - 0
- 2021, Marzec26 - 0
- 2021, Luty16 - 0
- 2021, Styczeń8 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad6 - 0
- 2020, Październik23 - 0
- 2020, Wrzesień22 - 0
- 2020, Sierpień20 - 0
- 2020, Lipiec42 - 0
- 2020, Czerwiec25 - 0
- 2020, Maj19 - 0
- 2020, Kwiecień41 - 0
- 2020, Marzec25 - 0
- 2020, Luty16 - 0
- 2020, Styczeń24 - 0
- 2019, Grudzień17 - 0
- 2019, Listopad18 - 0
- 2019, Październik23 - 0
- 2019, Wrzesień16 - 0
- 2019, Sierpień6 - 0
- 2019, Lipiec5 - 0
- 2016, Marzec2 - 2
- 2016, Luty5 - 8
- 2016, Styczeń2 - 6
- 2014, Listopad4 - 10
- 2014, Październik5 - 14
- 2014, Wrzesień5 - 5
- 2014, Sierpień13 - 28
- 2014, Lipiec9 - 15
- 2014, Czerwiec13 - 34
- 2014, Maj13 - 29
- 2014, Kwiecień6 - 10
- 2014, Marzec9 - 19
- 2014, Luty8 - 15
- 2014, Styczeń7 - 24
- 2013, Grudzień8 - 16
- 2013, Listopad3 - 8
- 2013, Październik11 - 26
- 2013, Wrzesień7 - 10
- 2013, Sierpień9 - 18
- 2013, Lipiec8 - 26
- 2013, Czerwiec9 - 31
- 2013, Maj8 - 22
- 2013, Kwiecień9 - 41
- 2013, Marzec7 - 26
- 2013, Luty5 - 31
- 2013, Styczeń5 - 51
- 2012, Grudzień5 - 20
- 2012, Listopad7 - 20
- 2012, Październik6 - 31
- 2012, Wrzesień5 - 29
- 2012, Sierpień7 - 31
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec5 - 12
- 2012, Maj4 - 13
- 2012, Kwiecień2 - 6
- 2012, Marzec2 - 2
- 2012, Luty2 - 8
- 2011, Grudzień4 - 8
- 2011, Listopad1 - 3
- 2011, Sierpień2 - 9
- 2011, Czerwiec2 - 4
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 1
- 2011, Marzec1 - 2
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Beskid Mały
Dystans całkowity: | 4206.00 km (w terenie 1376.75 km; 32.73%) |
Czas w ruchu: | 287:17 |
Średnia prędkość: | 14.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.70 km/h |
Suma podjazdów: | 100948 m |
Suma kalorii: | 64576 kcal |
Liczba aktywności: | 78 |
Średnio na aktywność: | 53.92 km i 3h 40m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
45.80 km
12.00 km teren
03:06 h
14.77 km/h:
Maks. pr.:57.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1204 m
Kalorie: 1906 kcal
"Ostatki" rowerowe w Beskidzie Małym. Podsumowanie sezonu 2012.
Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · dodano: 31.12.2012 | Komentarze 5
Poślizg z wpisem to już u mnie niemalże tradycja , zeszłoroczna przynajmniej :D. W tym roku postaram się uzupełniać bloga troszkę szybciej ;). To jak narzazie tyle z postanowień noworocznych ;).Ale przejdźmy do rzeczy…
Z racji, że do zrobienia 4K pozostało raptem 9 kilometrów, postanowiłem jednak jakoś zakończyć rok bardziej z pompą a niżeli wykręcić jakiś krótki, mało ambitny trip. Tak sobie siedziałem w domu dzień przed sylwestrem i rozmyślałem nad jakąś trasą i wpadł mi do głowy pomysł uphill’u na Hrobaczą Łąkę. Co najlepsze dokładnie w tym momencie napisał do mnie k4r3l z dokładnie taką samą propozycją. Hehe pomyślałem sobie, że byłoby to genialne podsumowanie roku 2012. Oczywiście przytaknąłem i umówiliśmy się z Kubą na 11-stą. Drogę do zapory spędziliśmy na pogaduszkach, podsumowaniach i planach na przyszły rok. Część właściwą uphill’u jednak pokonaliśmy osobno. Każdy z nas założył słuchawki i przy wtórze muzyki pomknęliśmy do góry. Hehe płyta koncertowa Pantery Official Live była chyba za wolna w porównaniu z Kuby Acid Drinkers - Verses Of Steel., gdyż szybko zostałem w tyle :D. Nie no tak naprawdę to Kuba jest szybszy :) a poza tym na uphill’ach się źle dyskutuje, szczególnie jeszcze na takim ;).
Na szczycie.
k4r3l podczas zjazdu z ostatnich metrów zielonego.
Co ciekawe jak na sylwestra to pogoda dopisywała nam przednia. Na odsłoniętych odcinkach podjazdu czułem się jakby co najmniej był wrzesień a nie 31-szy grudnia- w słońcu było pewnie z 12 stopni, jak nie lepiej. Na szczyt Hobaczej dotarłem parę minut po k4r3l’u – no cóż chyba sobie już trochę odpuściłem na koniec sezonu 2012 :D. Krótka sesja foto, troszkę dłuższa pogawędka z sympatycznym małżeństwem i ruszyliśmy w część terenową czerwonym szlakiem w stronę Gaików. Dawno już nie jechałem tą trasą stąd też już jej tak dobrze nie pamiętałem choć ta jedna wyrypa utkwiła mi w pamięci ;). Jak to przystało na troszkę większą wysokość nad poziomem morza dało się zauważyć śladowe kupki śniegu i „troszkę” lodu na trasie, które w żaden sposób nie utrudniały jazdy lecz nadawały lekkiej pikanterii :). Z czerwonego skręciliśmy na zielony szlak w stronę Nowego Światu. Podczas zjazdu, jeszcze nawet na czerwonym, moje hamulce wygrywały istne arie operowe :D. Po prostu jeden wielki pisk!!! Mój serwisant co prawda uprzedzał mnie o tym ale nie sądziłem, że hample będą wydawać z siebie takie donośne „okrzyki”. Na Nowym Świecie oczywistością była krótka sesja fotograficzna, tym razem lekko zachmurzonych i zamglonych Tatr. Po zjeździe do Międzybrodzia zaczął się już stricte asfaltowy trip. Kuba zdecydował w Porąbce, że jednak pojedzie przez Wielką Puszczę a ja z racji, że mi się nie chciało samemu wracać do domu, towarzyszyłem mu aż do Brzezinki. Trip jak najbardziej udany, genialna trasa, towarzystwo i co najważniejsze piękne podsumowanie sezonu 2012. Dzięki Kuba!!!!!!
A tutaj dokładne statystyki z ostatniego już tripu 2012 roku i oczywiście mapka z Bikemap :).
A co do samego PODSUMOWANIA SEZONU 2012 to powiem tak: plany były ambitne bo celem było:
- wjechanie na wszystkie najwyższe szczyty pasm Beskidów;
- okrążenie również wszystkich pasm Beskidów;
- uphill na Babią Górę;
- wykręcenie dużo większej liczby kilometrów niż w poprzednim roku.
No cóż wyszło jak wyszło :/ - dwa pierwsze cele zrealizowałem szczątkowo ale dwa kolejne zaliczyłem.
W trakcie roku oczywiście narodziły się w mojej głowie nowe plany, miedzy innymi:
- wykręciłem pierwsze w moim życiu 200 kilometrów w ciągu jednego dnia;
- zaliczyłem trzy kraje w przeciągu jednego dnia bez żadnych dojazdówek autem. Poza tym poznałem nowe tereny; nowych Bilerów z którymi bardzo miło mi się jeździło; wjechałem pierwszy raz na Pilsko – mam nadzieję, że nie ostatni :); testowałem organizm w skrajnych warunkach i w ten sposób wyjechałem na Równicę przy temperaturze minus 16 st.C., 16 razy przekroczyłem dystans dzienny stu kilometrów ; hehe udało mi się wygrać koszulkę i nogawki w konkursie VITESSE – może to nie jest osiągniecie ale radość dało wielką ;); dołączyłem do bielskiej grupy rowerowej bbRiderZ.
Reasumując to był piękny rok :) i mam nadzieję, że obecny będzie równie ciekawy i zaowocuje w nowe doświadczenia i znajomości czego Wam jak i sobie życzę :).
Na koniec troszkę muzyki ;)
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
50.40 km
16.00 km teren
03:22 h
14.97 km/h:
Maks. pr.:54.50 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1142 m
Kalorie: 2033 kcal
Rower:Author Solution
W zastępstwie...
Środa, 19 grudnia 2012 · dodano: 19.12.2012 | Komentarze 5
Po dłuższej przerwie spowodowanej chorobą w końcu zasiadłem na Białego...WRÓĆ!!!!!... na Starego Rumaka. Biały zaniemógł :/. Dzień przed tripem postanowiłem sobie przygotować Białego. Pucowałem, smarowałem, można by rzec, że nawet dopieszczałem :D ( bez podtekstów :p ). Ostatnia kontrola hamulców...i zonk!!! Klamka tylnego hamulca się "zapadła" :/. Diagnoza - hampel się zapowietrzył!! I co tu teraz zrobić??? Trip stał pod wielkim znakiem zapytania bo przecież jak tu jeździć w terenie tylko z jednym hamulcem?? Z racji, że już kiedyś miałem przygotowanego do sezonu starego Authora, postanowiłem go wykorzystać. No cóż patrząc "osprzętowo" na te rowery to Stary Rumak był daleko za murzynami. A wracając do samej trasy...Plan był taki: dojazd do Międzybrodzia-Bialskiego, później ruszyć na Nowy Świat i dalej już terenem na Magurkę Wilkowicką, zjazd czarnym do Łodygowic i dalej już asfaltem na Kocierz i do domu. Plan planem a rzeczywistość rzeczywistością :). Nie udało mi się zrobić Kocierza i czarny szlak trochę skróciłem. Ale od początku... Do Międzybrodzia dojechałem bez większego wysiłku. Przyznam się bez bicia nawet nie wiem z jaką prędkością jechałem gdyż nie chciało mi się przekładać licznika z Białego, ale powiem tak: komfort jazdy był gorszy. Już tłumaczę... Po primo: Stary ma mniejszą ramę ( o cal ); Po secundo: geometria tej ramy jest z deczka inna' Po tertio: inny ogumienie. Co do samych opon to osobiście nie polecam opon Continental Explorer. Na śniegu i na suchych nawierzchniach sobie radzi całkiem całkiem ale na mokrych, w błocie porażka na całej linii. Po wjechaniu w teren kląłem strasznie, czułem się tak jakbym jechał na oponach stricte szosowych. Znowu odszedłem od samej trasy :). Podjazd niebieskim szlakiem pod Nowy Świat zaliczam do jednych z ostrzejszych w Beskidzie Małym, co prawda nie jest długi ale daje nieźle w kość. Czym dalej jechałem tym pojawiało się coraz więcej śniegu by na Magurce grubośc śniegu wynosiła już ok. 10 centymetrów.
Dolina rzeki Soły we mgle.
Czupel.
ostatnie metry przed Magurką.
Ostatni może kilometr przed szczytem Magurki jechałem już w zasadzie w śniegu. Nie powiem, że wszędzie się dało wyjechać. Dało się tylko tam gdzie były jakieś większe koleiny. Na szczyci przywitała mnie gigantyczna mgła. Widoczność była może na 50 metrów. Szkoda bo myślałem, że doświadczę efektu chmur/mgły pod sobą.
Schronisko na Magurce Wilkowickiej.
Skromna mgiełka ;).
Żeby nie było tak pięknie musiałem zaliczyć małą glebę ;). A udało mi się tego dokonać podczas zjazdu czarnym szlakiem w stronę Łodygowic. Co najlepsze przyczyną była...gałąź przykryta śniegiem :D. Pozbierałem się i ruszyłem dalej w dół lecz zmieniłem ostatecznie trasę. Nie dojechałem do końca czarnego lecz odbiłem w lewo, w całkiem mi nieznana drogę. Mniej więcej domyślałem się, gdzie
ona biegnie. Nota bene bardzo przyjemny odcinek- większość w dól i to elegancką leśną drogą. Nie powiem ale strasznie zmoczył/wybrudził mnie ten kawałek - wyglądałem po nim jak jedna wielka kupa błota :D. Po zjechaniu do Czernichowa zauważyłem, że zgubiłem bidon ( to już drugi w tym sezonie ) i co najlepsze - koszyk na bidon :D. Musiała mi się podczas zjazdu odkręcić śrubka mocująca :D. Przemoczony i zmarznięty ruszyłem asfaltami do domu.
TUTAJ DOKŁADNE STATYSTYKI Z TRIPU (STRAVA).
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
45.03 km
17.07 km teren
03:10 h
14.22 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1332 m
Kalorie: 2081 kcal
Pamiętaj cholero nie śmigaj w bukowinie jesienią ;)
Środa, 28 listopada 2012 · dodano: 29.11.2012 | Komentarze 6
Hehehe ale mi wyszło powiedzenie :D.Przyszedł czas w końcu na obiecane MTB :). Ostatnio nabijałem kilometry na asfaltach ale trzeba było jednak zrobić coś dla siebie i uderzyć w teren :). Z racji, że miałem jeszcze trochę nieprzejechanych szlaków w Beskidzie Małym, a szczególnie w zachodniej jego części, postanowiłem wykorzystać chyba już ostatnie w tym roku piękne dni i przetestować jeszcze raz aplikację STRAVA. Wracając do owych szlaków miałem na myśli czerwony z Hrobaczej Łąki do Porąbki i Niebieski z Porąbki do Kóz. Gdzieś kiedyś przeczytałem, że owy czerwony najlepiej robić właśnie z Hrobaczej a nie na odwrót i była w tym racja, gdyż zapewne połowę drogi z Porąbki musiałbym nieść rower. Powodem tego była spora stromizna i makabrycznie zniszczona droga przez leśników.
Ale wracając do samej trasy...
Standardowo na Hrobaczą wyjechałem asfaltem - co jak co ale lubię ten podjazd :), daje w dupę ale i tak jest fajny.... Chyba nie zabrzmiało to za dobrze :D :D :D. Podczas uphill'u towarzyszyło mi dość mocne słońce, czego efektem był fajny motyw, a mianowicie w dolinie Soły i nie tylko tworzyła się mgła.
Andrychowska część Beskidu Małego.
Chyba pierwszy raz na Hrobaczej Łące nie spotkałem żywej duszy - był to efekt chyba dość wczesnej pory (po 10). I przyszedł czas na czerwony szlak :). Powiem tak: odcinek bardzo miły, choć jak wcześniej powiedziałem strasznie zniszczony. Szkoda bo gdyby nie ten szkopuł, to bardzo fanie by się zjeżdżało. No to teraz niebieski szlak :). Hmnn.... Powiem tak: trasa genialna ale nie w jesieni :). Już tłumaczę... Sam początek: genialny trawersowanie zboczem Zasolnicy, ale że jest to rezerwat bukowiny ,ilość liści na trasie masakrycznie duża . Utrudniało to strasznie podjazd. Ja po parudziesięciu metrach spasowałem kląc jak szewc. Jako że jest to rezerwat, parę razy musiałem się ładnie nagimnastykować, żeby przeprawić się przez połamane drzewa. Dalej już jechało się szeroką leśną drogą. Początkowo z deczka zniszczoną przez leśników ale później było już bardzo miło :).
Widok ze szczytu Hrobaczej Łąki.
Początek uphill'u pod Zasolnicę.
Liście... :)
Hmnn...Pięknie!!!
Beskidzkie "gołoborza" ;).
Krótko mówiąc: niebieski szlak mnie pozytywnie zaskoczył, ale trasa do robienie ewidentnie nie w jesieni, szczególnie pierwszy odcinek pod Zasolnicę. Po zjechaniu ze szlaku w Kozach przyszła pora na niebieski szlak rowerowy. Heheh widoczny no on był ale tylko na mapie, bo w terenie ani śladu. Więc trzeba było ostro śledzić mapę. Dzięki bogu po wjechaniu na ulicę Gajową w Kozach teren znałem już bardzo dobrze więc na chwilę odłożyłem mapę na bok. Te tereny znałem jeszcze z dzieciństwa, gdyż pierwsze 12 lat mieszkałem w Bujakowie. Co prawda trochę się pozmieniało od tego czasu, ale dałem radę :). Żeby nie było tak słodko i uroczo to oczywiście przed Wołkiem zjechałem trochę za wcześnie z drogi i nie odwiedziłem ruin zamku. Co tam :) - jeszcze nie raz się tam wybiorę. Z okolic Wołku do domu dotarłem już asfaltem.
Ostatnie chwile z niebieskim szlakiem :).
Troszkę beskidzkiej fauny.
Jako że na wstępnie mówiłem o kolejnym teście aplikacji STRAVA, tu zamieszczam dokładne statystyki z owego "bajeru" :).
Żeby tradycji stało się za dość mapka z bikemap musi być , choć ja się ją porówna ze Stravą widać niezłą różnicę ;).
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
44.47 km
30.20 km teren
04:15 h
10.46 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1220 m
Kalorie: kcal
Lipalistyczny Leskowiec wzbogacony o Grotę Komonieckiego.
Wtorek, 13 listopada 2012 · dodano: 15.11.2012 | Komentarze 4
Hehe kolejny trip z cyklu "męczymy do bólu całą dyskografię". Tym razem poszła pod młotek kapela Lipali z Tomkiem Lipnickim na czele :). Jakoś zaciekawiły mnie ostatnio dwa najnowsze albumy chłopaków, a mianowicie Akustyk Live i 3850, stąd też pomysł na odświeżenie całej dyskografii. A co do samej trasy?? Hmn... Cóż powiedzieć... :) - robiłem już ją nie raz, choć tym razem wzbogaciłem ją o wyjazd na Trzonkę i Grotę Komonieckiego. Ta ostatnia mnie dość mocno nurtowała, gdyż pierwsza próba odnalezienia jej się nie udała, a "obiekt" jak najbardziej godny polecenia.Ale wracając do samego tripu...Wstałem o 8 rano, patrzę za okno - piękna pogoda tylko trochę zimno, całe 2 st. C. No cóż trzeba było trochę poczekać, aż się temperatura podniesie :). Gdy termometr wybił magiczną cyfrę 6-ciu stopni powyżej zera, nie wytrzymałem i dosiadłem białego rumaka :D. Tym razem na Trzonkę jechało mi się zdecydowanie lepiej, gdyż wiatr zdmuchnął z drogi większość liści. Po wjechaniu na Przełęcz Bukowską wbiłem się na zielony szlak na Kocierz. Heheh już nawet nie pamiętam, kiedy wyjeżdżałem tam w tą stronę- z reguły zjeżdżałem :).
Na zielonym szlaku - tam gdzie słońce nie dochodziło, przymrozek trzymał cały czas.
Przełęcz Targanicka.
Jeden z mocniejszych podjazdów w drodze na Kocierz.
Z Kocierza udałem się już standardowo czerwonym szlakiem na Leskowiec. Oczywiście wiadomą rzeczą jest, że wygodniej się jedzie w drugą stronę, ale nie można sobie życia ułatwiać i raz za czas trzeba się troszkę "pomęczyć" :). Co najlepsze chyba już z dobry rok nie jechałem tą trasą (całym czerwonym) bo przeważnie odbijałem na zielony szlak przez Łysinę, tudzież Ścieżków Groń .
Panoram na Potrójną.
Po dojechaniu do Anuli zjechałem ze szlaku w celu odnalezienia "gwiazdy tripu", a mianowicie Groty Komonieckiego. Nota bene miałem sobie dzień wcześniej poczytać jak tam dojechać, ale oczywiście zapomniało mi się więc trzeba było iść na żywioł. Z tego co kiedyś - dawno, dawno temu - czytałem, trzeba było właśnie na Anuli wbić się na jakoś ścieżkę ( w prawo ) i później przy jakiejś kapliczce kręcić w prawo i iść w dół ścieżką. Powiem tak: pierwsza ścieżka była, ale kapliczki już nie :). Dzięki bogu w pewnym momencie pojawiły się drogowskazy i dotarłem bez trudu do groty. A co do samej ścieżki - bardzo fajny, wąski, techniczny odcinek, ale przyjemny tylko w jedną stronę ( w dół), gdyż jest on dość stromy. A sama grota?? Coś pięknego!!! Aż dziw bierze, że natura stworzyła taki genialny twór. Co będę pisał, to trzeba zobaczyć osobiście!!! Dodam jeszcze, że korci mnie tam iść z jakąś odważną ekipą na noc - adrenalina gwarantowana!!! Poniżej namiastka groty :).
I krótki filmik :)
Aaaaa taka mała anegdotka ze zjazdu ścieżką do groty: ni z dupy, ni z pietruchy pojawił się nagle jakiś żółty szlak. Oczywiście pierwszy mój odruch to looknąłem na mapę i co?? I tu niespodzianka :). Na mapie nie ma w ogóle, w tym rejonie, takiego szlaku, a mapę mam z tego roku :D.
Jak fajnie się zjeżdżało tak do dupy się wychodziło - rower na ramie i dawaj do góry. Żeby niespodzianek było mało, to nagle znikła droga, która miałem wrócić na czerwony szlak ( oczywiście mówię o innej drodze niż zjeżdżałem ). No cóż trzeba było iść na przełaj :). Wbiłem się na szlak, gdzieś mniej więcej w miejscu rozwidlenia się czerwonego i zielonego.
Do Leskowca dotarłem lekko ranny :). No bo cóż byłby to za trip gdyby się krew nie polała :D. Z głupoty się poślizgnąłem na kamieniu i "odkleiło" mi się pół paznokcia ;). Opatrzyłem "ranę" i pomknąłem z odstającym od kierownicy kciukiem do schroniska na pyszny żurek.
Jak widać troszkę mroziło :).
No niestety tym razem widoki na Leskowcu mnie nie rozpieszczały.
Fragment szlaku "serduszkowego" - liści było dosłownie do pół koła.
Nie omieszkałem zahaczyć o Groń Jana Pawła II, ale podobnie jak na Leskowcu widoki były kiepściutkie :(. Do Rzyk zjechałem szlakiem "serduszkowym", a później do domu już asfaltem.
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
15.85 km
15.35 km teren
01:32 h
10.34 km/h:
Maks. pr.:41.80 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:582 m
Kalorie: 888 kcal
Szybki niedzielno-kacowy wypad w okoliczne górki
Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 10.11.2012 | Komentarze 2
Jak to ktoś kiedyś pięknie powiedział: Na kaca najlepsza jest uphill'owa praca :). Wziąłem sobie to do serca i po niedzielnym obiedzie ruszyłem w las w celu eliminacji skutków sobotniej imprezki :). Plan był prosty: wjazd na Złotą Gorę ( u mnie w okolicy mówi się "Złota Górka" ), a później się coś dorzuci :). Zatem ruszyłem.W drodze na Trzonke.© jakubiszon
Przełęcz Bukowska - dalej już pedałuję na Złotą Górę© jakubiszon
Widok na Beskid Mały z mojego ulubionego punktu widokowego u podnóża Złotej Góry.© jakubiszon
W lesie jak to w lesie o tej porze roku - mnóstwo liści na drogach/ścieżkach. Momentami człowiek wjeżdżał do połowy koła w "liściastą zaspę", co dość mocno utrudniało podjazdy, gdyż pod ową kopułką prawie zawsze znajdowały się kamerdolce. Na Trzonkę dotarłem bez większych problemów - tylko raz byłem zmuszony podprowadzić rower, ale dzięki bogu tylko kawałek. Z Przełęczy Bukowskiej ruszyłem żółtym szlakiem na Złota Górę, by docelowo udać się na moje ulubione miejsce widokowe u podnóża szczytu.
Fragment zielonego szlaku z Porąbki na Kocierz© jakubiszon
Widok z Trzonki n Kiczerę, Żar, Czupel i Skrzyczne© jakubiszon
Następnie na Porębskim Groniu odbiłem w boczną drogę, w stronę Jarosówki, by wbić się na zielony szlak w stronę Porąbki. Z zielonego odbiłem w prawo by dojechać do genialnej wycinki drzew tuż pod szczytem Bukowskiego Gronia. Niestety widoczność była dość mocno ograniczona. Normalnie rozpościera się tam genialny widok na Śląsk. Z racji, że czas/zmrok mnie trochę gonił postanowiłem wracać do domu. Pierwotnie miała to być prawie identyczna droga, ale postanowiłem sobie ją trochę urozmaicić. Przyznam się bez bicia - mieszkam tu już ponad 15 lat, ale ścieżek leśnych prawie w ogóle nie znam :/. Zaryzykowałem - odbiłem w boczną drogę i nie żałowałem. Co prawda o mały włos nie wyrżnąłbym orła, gdyż wjechałem w pas liści, które okazały się dość głębokim korytem :).
Choć tak mało kilometrów wykręciłem, to i tak poczułem się wyśmienicie - kac został doszczętnie zneutralizowany :).
Widok spod szczytu Bukowskiego Gronia- jak widać widoczność nie była za dobra.© jakubiszon
Ostatni "podjazd" na trasie :D© jakubiszon
Dokładna trasa znajduję się pod tym linkiem. Pierwszy raz korzystałem z aplikacji Strava i jak narazie bardzo mi się podoba. Szkoda tylko, że jakoś nie mogę jej wrzucić na bloga ( jakoś nie chce jej widzieć ) :(.
A tu już przeklejona trasa ze Strawy do Bikemap:
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
25.20 km
3.20 km teren
01:13 h
20.71 km/h:
Maks. pr.:55.90 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal
Urodzinowo ( z holowaniem)
Sobota, 27 października 2012 · dodano: 28.10.2012 | Komentarze 13
Jako, że się miało urodziny to trzeba było sobie zrobić prezenta :). A jaki jest najlepszy?? Wiadomo - trip. Z racji, że nie miałem dużo czasu bo wieczorem przychodzili do mnie znajomi na flaszeczkę ;), padło na Kocierz. Pogoda za oknem co prawda nie była zachęcająca - deszcz i 4 st.C. - ale nie mogłem się powstrzymać :). Zatem dosiadłem białego rumaka i ruszyłem w stronę Przełęczy Kocierskiej. Wyjątkowo łatwo poradziłem sobie z podjazdem. Co mnie martwi to to, że zaczynam patrzeć na czas podjazdu. Na starość się pierdzieli w głowie :D. Nie będę mówił ile mi zajął podjazd, ale pobiłem poprzedni czas o 1,5 minuty ;). Na przełęczy podjąłem decyzje, że będę zjeżdżał terenem, a mianowicie zielonym szlakiem na Przełęcz Targanicką. Powiem tak: to był najwolniejszy zjazd tą trasą w moim życiu. Po primo zacząłem marznąć, a po secundo liście zamaskowały kamienie/gałęzie i strach było się rozpędzać. Żeby było mało to znów jacyś debile zwozili drzewo i z deczka rozwalili drogę. Z przełęczy ruszyłem do Wielkiej Puszczy, tym razem asfaltem. Ten zjazd zdecydował w zasadzie o dalszym pedałowaniu. Podczas jazdy tak przemarzłem, że nie mogłem prawie ruszać palcami u rąk. W sumie co za debil jeździ przy takiej aurze w "krótkich" rękawiczkach - ja :). No może gdyby nie padało to dało by się wytrzymać, ale przemoczone rękawiczki dawały podwójny efekt zimna. W zasadzie było mi zimno tylko w dłonie, ba ja ich prawie w ogóle nie czułem, ale i tak musiałem podjąć trudną decyzję. Gdzieś w połowie drogi przez Bukowiec byłem zmuszony dzwonić po pomoc. Po 15 minutach przyjechał po mnie tata moją ukochaną cytryną i tak się oto zakończyło moje urodzinowe kręcenie :).P.S. Głupota nie zna granic :D.
W drodze na Kocierz.
Deszczowy Kocierz© jakubiszon
Kategoria Beskid Mały, CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
108.10 km
26.00 km teren
06:16 h
17.25 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1910 m
Kalorie: kcal
Non stop pod wiatr (Magurka i Skrzyczne)
Środa, 26 września 2012 · dodano: 01.10.2012 | Komentarze 5
Z racji, że aktualnie posiadam nadmiar wolnego czasu postanowiłem znowu coś popedałować. Wstałem w środę rano, ale jakoś brak siły do jazdy. Nie powiem, ale początek tygodnia miałem dość intensywny - poniedziałek pętla beskidzka, a we wtorek 4 godziny naparzania po garach podczas cotygodniowej próby - stąd też wstałem z dość mocnymi zakwasami i to chyba prawie wszystkich mięśni :). No cóż trzeba być konsekwentny i realizować plany. A plan na środę był taki: zaliczyć Magurkę i Skrzyczne od Ostrego czyli taki jaki już kiedyś miałem (patrz Microo MTB), ale go nie wykonałem w pełni. Nie dość, że człek był cały zakwaszony to na dodatek jeszcze 90% wszystkich asfaltowych partii było pod wiatr. Co ciekawe, w która stronę bym nie jechał to zawsze pod wiatr!! Makabra!!!!Na Przegibek wyjątkowo nie wjechałem asfaltem, ale pokombinowałem trochę z trasą - w Międzybrodziu Bialskim wbiłem się na niebieski szlak na Nowy Świat, jednak nie dojechałem nim do końca, gdyż skręciłem w lewo na ostatnim rozwidleniu i boczną kamienistą drogą wjechałem na zielony szlak gdzieś ok. kilometra dalej jak łączył się z niebieskim . Nota bene podjazd asfaltem niebieskim szlakiem do najlajtowszych nie zaliczę. Dość stromy podjazd dał mi w tyłek na dzień dobry. Wylałem z siebie hektolitry potu :). Żeby nie było mono tematycznie to przed ostatnim ostrzejszym podjazdem zielonego szlaku skręciłem w lewo ( w dół) w leśną drogę i zjechałem na asfalt, gdzieś przed ostatnim zakrętem, przed parkingiem na Przegibku. Na Magurkę standardowo wjechałem szlakiem narciarskim.
Oczywistą sprawą był zjazd do Łodygowic czarnym szlakiem. Różnorodność tej trasy strasznie przypadła mi do gustu. To jest to co tygryski lubią najbardziej. Tym razem zrobiłem trochę więcej zdjęć :) (patrz zdjęcia poniżej).
Widoczek z Magurki.
Oczywiście pierwszej kamienistej część nie fotografowałem ;). W Łodygowicach uzupełniłem bidon i ruszyłem w stronę Lipowej, oczywiście asfaltem :). Kolejny odsłonięty odcinek i kolejna walka z silnymi podmuchami halnego. Po dojechaniu do Lipowej zmuszony byłem sobie zrobić kolejną przerwę, gdyż opadałem z sił. No cóż dzisiaj noga nie podawała tak dobrze jak w poniedziałek. Tempo podczas przejeżdżania przez Ostre miałem żenujące. Siły dopiero odzyskałem, co ciekawe, dopiero podczas pierwszych szutrowych podjazdów pod Skrzyczne. Można by rzec, że siła w nogach rosła proporcjonalnie do wysokości nad poziomem morza :). Dziwne :D. Co do same podjazdu na Skrzyczne od Ostrego to powiem tak: bardzo fajna trasa, dość długa ale za to widokowo przepiękna :). Na Skrzycznym zatrzymałem się raptem na chwilę ponieważ strasznie wiało. Zrobiłem parę fotek, spojrzałem na mapę i ruszyłem w dól wpierw zielonym, a później czerwonym szlakiem do Buczkowic. Oj jak ja lubię tą trasę!!!! Genialna, techniczna, wymagająca trasa z mnogością singiel track'ów, ba to jest jeden wielki singiel :).
W drodze na Skrzyczne.
Widok ze Skrzycznego.
W planie miałem jeszcze podjazd czerwonym z Bystrej na Równię, a później zielonym do Cygańskiego Lasu lecz standardowo źle obliczyłem sobie czas i trzeba było zrezygnować z jakże fajnego podjazdu oraz zjazdu. . Ustawowo na chwilę zahaczyłem o Opium by po chwili szybkim tempem ruszyć w stronę domu przez Hałcnów, Kozy i Kobiernice. I tym oto dziwnym sposobem zrobiłem prawie 250 kilometrów w przeciągu trzech dni :).
Kategoria Beskid Mały, Beskid Śląski
Dane wyjazdu:
60.90 km
31.80 km teren
04:55 h
12.39 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1320 m
Kalorie: kcal
Częstochowska integracja w Beskidzie Małym.
Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 3
.....To się nazywa mieć poślizg z wpisem!!!!!!Zacznę od początku. Pewnego ciemnego wieczoru napisał do mnie na BS MisterDry z prośba o radę w doborze opon na trip w Beskidzie Małym. Podał mi dokładną trasę i prosił o wskazówki. Jako że z natury jestem dobry (śmiech), doradziłem, a przy okazji stwierdziłem, że w sumie też bym się wybrał z chłopakami bo co można robić na...L-4 :D. Moją osobę, w kwestii porad, polecił MisterDry'owi k4r3l. Przyznam się bez bicia - było to dla mnie wielkie wyróżnienie i jakże wielkie uznanie. Dzięki chłopie :). Zatem zgadaliśmy się na 8:30 w niedzielę w Andrychowie, skąd to mieliśmy ruszać zielonym szlakiem na Groń Jana Pawła II-go. Chłopaki z Częstochowy ( Piksel,MisterDry, Outsider ) zjawili się punktualnie i razem z Kubą ruszyliśmy w trasę. Ja i Kuba na tym wypadzie pełniliśmy rolę tzw. przewodników ;). Oczywiście ja się raz pomyliłem i zjechaliśmy z zielonego szlaku na żółty :D. No cóż czasami tak bywa na fajnych zjazdach :D. Do schroniska na Leskowcu dotarliśmy sprawnie, z wyjątkiem jednego podjazdu, a dokładnie wypychu pod Gancarz. Oj dał w du..ę ten odcinek. Z tego co pamiętałem to ta droga wyglądała kiedyś całkiem inaczej, no ale cóż leśnicy/drwale zaadaptowali sobie ją na swój użytek nie przejmując się w ogóle turystami na dwóch kółkach . W schronisku na Leskowcu krótka przerwa na "małe co nieco" i dalej ruszyliśmy czerwonym szlakiem w stronę Łamanej Skały. Nota bene ruch przy schronisku był ogromy. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o źródło Zimna Woda i w planie była jeszcze Grota Komonieckiego, ale tej ostatniej atrakcji przyrodniczej nie udało nam się niestety odnaleźć. Co ciekawe jest to spora atrakcja turystyczna, a PTTK tudzież okoliczne samorządy nie nie zadbały o dobre oznaczenie drogi. Szkoda :(.
Wypych pod Gancarz.
Leskowiec.
Źródło Zimna Woda.
Wspólne foto na Anuli.
Na Anuli odbiliśmy z czerwonego szlaku i zaczęła się najprzyjemniejsza część trasy, a mianowicie zielony szlak na Przełęcz Kocierską. Powiem szczerze jest to chyba najlepszy szlak rowerowy we wschodniej części Beskidu Małego. Wyjątkowo szybko się z nim uwinęliśmy. Może dlatego, że koledzy z Częstochowy trzymali niezłe tempo :). W okolicach Chaty na Gibasów Groniu Outsider złapał kapcia więc zrobiliśmy sobie krótką przerwę na zmianę dętki i zjedzenie czegoś.
Mlada Hora.
Ostatnie wspólne zdjęcie.
Na Łysinie opuścił nas k4r3l, a my dalej ruszyliśmy zielonym szlakiem do Kocierza Rychwałdzkiego. W owej miejscowości podejmujemy decyzję, że na Przełęcz Kocierską podjeżdżamy asfaltem. Zawsze to trochę więcej metrów do przejechania :).
Niestety na przełęczy nie udało nam się nić zjeść (jakieś chore zasady ma tam karczma) i podejmujemy decyzję, że nie jedziemy już na Potrójną, a zjeżdżamy genialnym zielonym szlakiem na Przełęcz Targanicką, a póżniej już asfaltem do Andrychowa, gdzie chłopaki zostawili samochód.
Podsumowując: Wielkie dzięki chłopaki za wspólny trip. Było genialnie!!! Oby to nie był ostatni raz :).
P.S. Nie obyło się bez strat :(. Zgubiłem gdzieś licznik stąd dane takie jak średnia prędkość, czas jazdy są orientacyjne. Dystans jest obliczony za pomocą bikemap.net, a z natury wiem, że są tam spore przekłamania więc trzeba doliczyć ok. 5 kilometrów. Niektórych danych nie posiadam w ogóle. No cóż takie są skutki braku rozwagi :D.
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
64.30 km
17.50 km teren
03:30 h
18.37 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1280 m
Kalorie: kcal
Pierwsza gleba na Bikestats
Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 5
Plan na dzisiaj był prosty: wstać po nocce stosunkowo wcześnie (najlepiej koło 13) i wyruszyć z ludwikonem na Gaiki, by zjechać czerwonym szlakiem do Straconki. Oczywiście to był plan :D. Wyszło jak zawsze - inaczej! Po pierwsze : zamiast iść od razu spać po pracy to jakiś szatan podpowiedział mi, żeby włączyć kompa na chwile. Oczywiście chwila przerodziła się w dłuższą chwilę, gdyż podawałem wskazówki MisterDry'owi co do jego przyszłej trasy w Beskidzie Małym (spałem może 2,5 godziny). P.S. nie mam do nikogo żalu - to była moja decyzja. Po drugie: pech chciał, że zaraz przed wyjściem but mi się z deczka rozpruł i musiałem go pozszywać, a co za tym idzie nie spotkałem się z Ludwikonem, gdyż ten miał dość mocno ograniczony czas. Jak pech to pech :/. Skoro już wiedziałem, że dałem ciała to wybrałem trochę inną drogę dotarcia na Gaiki, a mianowicie zielonym szlakiem z Międzybrodzia Bialskiego przez Nowy Świat.I tu powiem pewną anegdotkę - tak sobie jadę i się rozglądam na boki i co widzę....Tatry Zachodnie!!!! Ukazały mi się one dokładnie pomiędzy Jaworzyną a Rogaczem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom!!! Niestety nie zabrałem ze sobą aparatu tylko komórkę, a wiadomo co aparat to aparat , stąd zdjęcie nie ukazuje w pełni tego co powinno.Gdzieś tam na horyzoncie widać Tatry Zachodnie.
Co do samego zielonego szlaku na Gaiki to powiem tak: bardzo fajnie się pedałowało choć przyznam, że w drugą stronę było by jeszcze przyjemniej :). Niestety na odsłoniętych odcinkach dawała się we znaki temperatura i słońce - lało się ze mnie jak z wiadra :D. Po wjechaniu na czerwony w stronę Straconki namiętnie oczekiwałem singiel track'ów, o których mi mówił Ludwikon. Jakoś jechałem, jechałem i jechałem i nie mogłem ich spotkać :). Dopiero odnalazłem je na ostatnim kilometrze odcinka leśnego. Bardzo fajny fragment,- techniczny, wymagający sporej koncentracji, a co najważniejsze dawał mnóstwo frajdy. Aaa zapomniał bym :) - zgubiłem się raz, ba ..przejechałem sobie zjazd z drogi leśnej na szlak, co zaowocowało zgubieniem bidonu i nadrabianiem paruset metrów :).
Widoczek na Bielsko.
Po zjechaniu ze szlaku oczywistą sprawą było "zatankowanie" w Opium ;) by później atakować Magurkę. Padło na trasę ze Straconki czerwonym szlakiem. Z racji, że było już dużo godzin nie wjeżdżałem na sam szczyt tylko wbiłem się na żółty szlak do Międzybrodzia. Bardzo lubię ten zjazd - początkowo śmiga się po trawiastej dróżce wzdłuż zbocza, by później zaliczyć dwie fajne serpentyny i wbić się na szeroką , stromą, kamienistą drogę. Dwa pierwsze odcinki zaliczyłem bez problemu , a na ostatnim zaliczyłem GLEBĘ!!!!!!!!!!!!! Nie wiem jak się to stało, ale przeleciałem przez kierownice i walnąłem nogą o kamień - zapewne uderzyłem w jakiś większy kamień.. No cóż poczułem się chyba zbyt pewnie na tym odcinku, w końcu już nim kiedyś zjeżdżałem. Popełniłem jeszcze jeden błąd- zapomniałem sobie obniżyć siodełko i pewnie dlatego mnie przeważyło. Dzięki bogu obyło się bez strat - rower był cały tylko troszkę mi się ciuchy wybrudziły i ...wyrosła mi "gula" koło piszczela :). Ten zjazd zapamiętam na długo bo po upadku byłem nawet w małym szoku ;). Dalej to już był stricte asfaltowy odcinek, aż do samego domu.
P.S. Zadziwiło mnie zainteresowanie, moją brudną osobą, kierowcy samochodu, który stał ze mną na skrzyżowaniu w Międzybrodziu. Szacunek dla takich ludzi, którzy widzą, że bikerowi się coś stało i proponują mu pomoc.
Kategoria Beskid Mały
Dane wyjazdu:
88.18 km
9.00 km teren
04:20 h
20.35 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1260 m
Kalorie: kcal
Microo MTB
Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 08.09.2012 | Komentarze 10
Najlepszym sposobem na spalenie weselnych kalorii jet...wiadomo co - ROWER!!!! Zatem siadłem na swojego Białego Rumaka i ruszyłem na micro MTB. Pierwotny plan zakładał asfaltowy uphill na Przegibek, podjazd na Magurkę Wilkowicką szlakiem narciarskim oraz atak na Skrzyczne od Ostrego. Oczywiście jak to w moim przypadku bywa się z deczka się przeliczyłem ze swoimi założeniami :D. Po pierwsze - wyjechałem za późno; po drugie - zapomniałem, że już o 20 jest ciemno jak w dup..e; a po trzecie zmieniłem troszkę swoją trasę w trakcie i straciłem ok. godziny czasu. Można by rzec, że plan wykonałem w 70 %. Zacznę od początku :).Podjazd na Przegibek to już rutyna - bez emocji, bez szarpania się noo i oczywiście bez żadnych czasówek - jeszcze mnie to nie cieszy :D. Z Przegibka udałem się na Magurkę narciarskim szlakiem. Bardzo fajni mi się tam podjeżdża :). Wyjątkowo droga była przejezdna. Pamiętam, że kiedyś momentami droga była tak rozwalona, że trzeba było prowadzić rower. Tym razem wyjechałem bez żadnych problemów. Po drodze oczywiście dorwał mnie deszcz, ale dzięki bogu nie padał zbyt długo i nie zdołało mnie przelać ;). Na Magurce zmiana planów - miałem zjeżdżać asfaltem, ale wyhaczyłem inną trasę, a mianowicie czarny szlak do Łodygowic. Powiem szczerze - to był strzał w dziesiątkę!!!! Trasa GENIALNA!!! Polecam ją każdemu, kto lubi fajne urozmaicone zjazdy. Na tym odcinku było po prostu wszystko: techniczne, kamieniste zjazdy, rynny, wąskie ścieżki i małe singielki. Niestety nie robiłem wtedy zdjęć, gdyż napawałem się zjazdem :) .
Zachmurzony Beskid Mały - widok z Magurki Wilkowickiej© jakubiszon
Fragment czarnego szlaku z Magurki Wilkowickiej do Łodygowic© jakubiszon
Po wjechaniu na asfalt chwila na podjęcie decyzji co dalej. Z racji, że była już 16-ta musiałem zrezygnować z ataku na Skrzyczne. Miałem wyjeżdżać od Ostrego, gdyż jeszcze od tej strony jeszcze nie zdobywałem Skrzycznego, a wiele osób mi polecało tą trasę. Skoro miało być jakieś Mtb to trzeba było na szybkości wymyślić jakiś teren :). Padło na czerwony szlak z Bystrej w stronę Cygańskiego Lasu. Podjazd pod Równie mega ostry, co prawda krótki, ale i tak dał mi w kość.Później super szybki zjazd. Oj tego mi brakowało :). Co kawałek jakiś korzeń, jakiś kamień, na których to można było sobie fajnie poskakać.
Jak tradycja nakazywała trzeba było chlapnąć Brackie w Opium :). Ale że trochę zmarzłem po drodze to ogrzałem się... kielichem Lubelskiej Porzeczkowej ;).
Do domu wróciłem przez Hałcnów, Kobiernice, zahaczając o stare, znajome tereny :).
Soła© jakubiszon
Zameczek w Czańcu.© jakubiszon
Słońce pomału żegna się ze mna.© jakubiszon
Beskid Mały© jakubiszon
Kategoria Beskid Mały, Beskid Śląski