Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:169.79 km (w terenie 2.00 km; 1.18%)
Czas w ruchu:09:00
Średnia prędkość:18.87 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:2410 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:84.89 km i 4h 30m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
84.59 km 2.00 km teren
05:00 h 16.92 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1550 m
Kalorie: kcal

Podjazdy asfaltowe Beskidu Małego - próba nieudana.

Środa, 28 marca 2012 · dodano: 04.04.2012 | Komentarze 2

...Jak zawsze poślizg z wpisem - tym razem tygodniowy :/

No cóż jak sam tytuł mówi - nieudana, a dlaczego o tym niżej.

Pomysł na trasę zrodził mi się kiedyś pewnego ciemnego wieczora :D. Stwierdziłem, że trzeba sobie w życiu stawiać jakieś cele i wyzwania, nie koniecznie takie, które się lubi. W ten zatem sposób postanowiłem "zrobić" prawie wszystkie ostre podjazdy asfaltowe w Beskidzie Małym. A dlaczego asfaltowe??? Powód prozaiczny i jakże prostacki - nie chciało mi się myć roweru z błota, który zapewne zalegał na szlakach czyli ogólnie mówiąc LENISTWO. Prawdą jest też, że nie lubię asfaltowych podjazdów z powodu bólu kręgosłupa, ale trza być twardym i walczyć z przeciwnościami losu i swoimi słabostkami.
Pomysłem też zaraziłem Kubę (k4r3la), który z chęcią się zgodził i przy okazji poinformował innych bikerów. Termin trasy przewidywany był na 1 kwietnia lecz ja postanowiłem się wcześniej sprawdzić czy podołam mojemu szatańskiemu pomysłowi i wyruszyłem w 28-go marca. Dzięki bogu mi pogoda dopisała lecz wspólnemu tripowi już nie. Szkoda...

Na Przegibek wyjechałem bez większego wysiłku, pamiętając przy okazji, że przede mną jeszcze jest trochę "ciekawych" podjazdów. Głupio się trochę czułem jak dwójka bikerów na kolarkach mnie dublowała ale cóż z tym - ja musiałem oszczędzać siły. Maksymalną prędkość jaką udało mi się uzyskać przy zjeździe z przełęczy to 65 km/h.

Kolejny podjazd - Góra Żar. Tu tez bez większych problemów. Jedynie co to się przypomniał kręgosłup i mała niespodzianka pod samym szczytem - mżawka. Zaskoczenie tym faktem było o tyle duże, że żadne prognozy na ten dzień nie przewidywały ani kropelki deszczu. Hmn...Prędkość max. - 72 km/h.









Przyszedł i czas na Hrobaczą Łąkę. Tu już poczułem zmęczenie ale i tak jestem z siebie dumny bo na początkowym, najostrzejszym, asfaltowym odcinku zrobiłem tylko jeden odpoczynek. Nota bene w tamtym roku robiłem je trzykrotnie. Po wjechaniu w część leśną, nieutwardzoną zaczął mi dawać coraz bardziej w du..ę kręgosłup. Na szczycie kolejna niespodzianka - spore płaty śniegu :) i... ból kolana. Coś mi te kolano ostatnio szwankuje i chyba trzeba będzie się wybrać do jakiegoś lekarza :(. Boleści nie przyćmiły jednak kolejnego fajnego zjazdu - tu V-max - 62 km/h.





W drodze do Porąbki rozruszałem trochę kolano i było nawet całkiem całkiem. Niestety postój na uzupełnienie zapasów kalorycznych był gwoździem do trumny. Kolano zrobiło sobie lekki odpoczynek i nie chciało się później "rozruszać". W połowie drogi na Przełęcz Targanicką podjąłem decyzję o zawróceniu. Niestety kolano odmawiało mi posłuszeństwa, ból był nieziemski, a według planu było jeszcze przede mną ponad 40 kilometrów ( Kocierz i powrót przez Kocierz Moszczanicki, Łodygowice). Decyzja trudna ale słuszna. Zjechałem do Porąbki, przyjąłem 4 painkillery i ruszyłem w stronę Bielska. Tabletki zaczęły działać dopiero gdzieś w centrum Kóz...
No cóż następnym razem zrobię tą trasę :)

A co męczyłem w trasie?? Wiele ale w szczególności kawałki mojej kapeli:

Human Fossil - Love in Space.

/

Dane wyjazdu:
85.20 km 0.00 km teren
04:00 h 21.30 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:860 m
Kalorie: kcal

W odwiedziny u Babci.

Czwartek, 15 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 0

Urlop się kończył więc chociaż jeden trip trzeba było zaliczyć. W góry jeszcze nie ruszam bo tona błota i śniegu zalega na szlakach więc...standardowo asfalt.
Pomysł na trasę był prosty i można by rzec odtwórczy, bez żadnych udziwnień.
Docelowym miejscem był Rychwałdek. Po ostatnich wydarzeniach stwierdziłem, że miło będzie odwiedzić Babcie i pomóc jej trochę w pracach przydomowych.
Zatem ruszyłem...
Pierwszy podjazd - Przegibek. I tu niespodzianka - ból kręgosłupa. Co było grane, nie mam pojęcia. Dzięki bogu po przejechaniu paru kilometrów ból ustał. Uff..
Standardowo przy zjeździe do Międzybrodzia Bialskiego próbowałem pobić rekord prędkości - standardowo się nie udało :D.


Gdzieś w drodze na Przegibek.


A na Żarze ludzie jeszcze szusują na nartach.

Chwila dla fotografa na zaporze w Tresnej i dalej ruszyłem w stronę punktu docelowego.




Jak widać Jezioro Żywieckie jeszcze pokryte cienkim lodem.



W Rychwałdzie zjechałem trochę z drogi w celu zapalenia znicza na grobie Dziadka (r.i.p.) i zacząłem drugi dość mocny podjazd tego dnia pod Rychwałdek.


W tle miejsce docelowe.

U Babci jak to u Babci :) - jak zawsze zostałem zmuszony do zjedzenia ogromnej ilości jedzenia. Ale z Babcią nie ma dyskusji wiec jak mus to mus :).
Podczas studiowania dalszej drogi i wchłaniania obiadu podjąłem decyzję o skróceniu trasy. Pierwotnie myślałem o uderzeniu na Jeleśnię, Sopotnię Małą by przedostać się w okolice Przybędzy, Radziechowów ale obawiałem się, że mogę nie podołać czasowo i będę zmuszony jechać po ciemku. No cóż trochę się u Babci zasiedziałem :).
Drogę do Żywca pokonałem w niezłym tempie - nie schodziłem poniżej 30 km/h. Niestety się to później odbiło. Tak to jest jak mózg mówi szybko, a mięśnie nie dają rady. W końcu jest jeszcze kalendarzowa zima i kondycja nie jest jeszcze za dobra.
Żeby nie jechać główną drogą z Żywca do Bielska skręciłem na Lipową. Spodziewałem się tam pięknych widoków na Beskid Żywiecki - niestety chmury zasłoniły góry i była kupa.


No niestety widoków nie było.

Do Bielska dojeżdżam z silnym bólem ścięgna/mięśnia (gdzieś koło kolana).