Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:300.85 km (w terenie 10.50 km; 3.49%)
Czas w ruchu:15:23
Średnia prędkość:19.56 km/h
Maksymalna prędkość:63.90 km/h
Suma podjazdów:4194 m
Suma kalorii:2270 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:60.17 km i 3h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
135.00 km 5.50 km teren
06:33 h 20.61 km/h:
Maks. pr.:63.90 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1780 m
Kalorie: kcal

Przegibkowy Salmopol z zameczkową Kubalonką ;)

Poniedziałek, 18 lutego 2013 · dodano: 19.02.2013 | Komentarze 11

Hehe w końcu jakiś dłuższy dystans :). Miało być jakieś kręcenie przez weekend ale alko(hol) jakoś dziwnym trafem udaremnił pierwotne postanowienie :D. Zatem padło na poniedziałek. W sumie nawet lepiej bo zliczyłem jeszcze Spotkanie Podróżników w bielskiej Grawitacji. A tym razem ( w sumie jak zawsze :) )warto było wpaść bo temat prezentacji brzmiał "Spitsbergen okiem żeglarza". Oczywiście dzień wcześniej umówiłem się z właścicielką za przechowanie roweru bo jak co tydzień w lokalu full ludzi a strach zostawiać rower na zewnątrz. A sama prezentacja?? Bardzo ale to bardzo ciekawa!!! Jak praca pozwoli to za tydzień znowu nawiedzę Grawitację i będę wysłuchiwał prezentacji , tym razem na temat norweskich fiordów i gór.
Ale przejdźmy to samej trasy...Powiem tak: zbytnio odkrywcza nie była :D, ba rzekłbym taki beskidzki standard :) a mianowicie trzy przełęcze: Przegibek, Salmopol i Kubalonka. W planie miałem jeszcze uphill na Równice ale oczywiście rano mi trochę zeszło ( poranna prasówka i takie tam ) i wyruszyłem godzinę później niż sobie to wcześniej zaplanowałem :/. I właśnie tej godziny mi później zabrakło by wjechać na Równicę :(. Szkoda bo było by to niezłe wyzwanie i dodatkowe metry w pionie. Zauważyłem ostatnimi czasy, że jakoś na początku każdej wycieczki trudno mi się rozkręcić, jakoś noga kiepsko podaje...Tak było i tym razem. Dopiero po wjechaniu na Przegibek nogi zaczęły działać tak jak należy. Oczywiście podczas pierwszego uphill'u nie omieszkałem zmierzyć czas - odcinek od domu na Przegibek pokonałem w 1:02 czyli całkiem podobnie jak ostatnio więc nie ma źle ale fanie byłoby zejść do 50 minut. Hhehe marzenia :D. I tak w zasadzie dalej kręciło mi się już całkiem fajnie, gdyby znowu nie odezwał się ból kręgosłupa. A już tak dawno mnie nie bolał... Ale trza być twardym a nie miętkim :) stąd też olałem to a dokładnie go ;). Podczas krótkiego postoju pod Golgotą w Szczyrku jakiś jegomość uznał mnie za kolarza zawodowca i ciężko zapraszał na lipcowy maraton "Pętla Beskidzka". Kurczę aż tak zawodowo wyglądam??? :D. W trakcie podjazdu pod Salmopol też widocznie robiłem niezłą sensację bo chyba co z drugiego samochodu ludzie zwalniali i patrzyli na mnie jak na jakiegoś dziwolonga a nie którzy nawet sympatycznie machali. Czy to jest aż tak anormalne jeździć w zimie na rowerze?? Nieeeee :). W ogóle to był bardzo dziwny trip bo gdzie bym się nie zatrzymał tam zawsze ktoś ze mną rozmawiał na temat mojej wycieczki...A to już jest anormalne :D.

Golgota w Szczyrku. Reakcja narciarzy na bikera- Bezcenna :) © jakubiszon


W drodze na Przełęcz Salmopolską. © jakubiszon


Jezioro Czerniańskie zimową porą. © jakubiszon


Początek podjazdu pod Zameczek Prezydencki w Wiśle © jakubiszon


"Rezydencja Prezydenta RP" w Wiśle - tym razem zimową porą :) © jakubiszon


W zasadzie przez te wszystkie kilometry towarzyszył mi suchy asfalt ( no może poza dwoma wyjątkami) ale to co zobaczyłem, ba po czym szło mi jechać, od Przełęczy Szarcula na Kubalonkę, z deczka mnie zdziwiło. Najlepsze jest to, że do samej przełęczy ( od strony Wisły ) asfalt elegancki a od niej do Kubalonki masakra - ślisko jak cholera (patrz niżej).

Warunki drogowe się z deczka pogorszyły ( prawie na Kubalonce ) ;) © jakubiszon


Na Kubalonce postanowiłem zrobić sobie przerwę i zjeść obiad. Wiedziałem już wtedy, że nie zdążę wyjechać na Równicę - był kwadrans przed 15-stą a ja byłem umówiony ze szwagrem na 17-stą. Szkoda bo właśnie na Równicy zaplanowany miałem obiad- nieśmiertelne flaczki :D (podane przez baardzo miłą blondynkę );). Na domiar złego licznik mi szlag trafił...więc trzeba było zapisywać czas poszczególnych odcinków.

Biały Rumak grzeje się koło kominka w knajpce na Kubalonce. © jakubiszon


A to już Kubalonka. W prawo i do domu :) © jakubiszon


Ale żeby poprawić sobie humor postanowiłem się pościgać z samochodami podczas zjazdu z Kubalonki- udało mi się wyprzedzić dwa, w tym jeden na zakręcie :). Nie ma to jak lekki zastrzyk adrenaliny. Standardowo w Wiśle zjechałem na ścieżkę/szlak rowerowy i nim prawie dotarłem do Jasienicy by odwiedzić szwagra i poczekać na Spotkanie Podróżników.

Chyba to Wisła albo już Ustroń ;) © jakubiszon


Kawka u Szwagra :) © jakubiszon


Podczas powrotu z Bielska postanowiłem odwiedzić stare śmieci i znajomych z poprzedniej pracy. Z deczka się zagadaliśmy w domu byłem...przed północą :). To się nazywa trip!!! :)

No to może - w sumie dawno już nie było - troszkę muzyki?? Tym razem coś z jajem :).



A na koniec ustawowa mapka.



Dane wyjazdu:
22.00 km 1.50 km teren
01:02 h 21.29 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:187 m
Kalorie: 476 kcal

Rower mą miłością :)

Czwartek, 14 lutego 2013 · dodano: 14.02.2013 | Komentarze 2

Hehe dzisiaj walentynki więc postanowiłem swoją miłość gdzieś zabrać :D. Planowałem dłuższą wycieczkę (całodniową) lecz pogoda pokrzyżowała nam plany - do 14-stej padała paskudna mżawka :/. Już myślałem, że dzień zakochanych spędzimy w domu lecz w ostatniej chwili zdecydowałem się na krótką, romantyczną wycieczkę po Małopolsce. Przyodziałem się w kulturalne czarne leginsy i ruszyliśmy na "podbój Małopolski". Plan ambitny nie był ale liczyły się wspólne chwile ;). Podczas przejazdu przez Andrychów spotkaliśmy...hehe no kogo moglibyśmy spotkać w tym mieście...ba wiadomo - k4r3l'a. Ja to mam szczęście :D - prawie wracał z pracy. Dalej to już była spokojna, romantyczna jazda po obrzeżach Wieprza i Bulowic. Z racji, że jakoś wyjątkowo zaszczypało mi w palce u stóp postanowiłem skrócić trasę. Dziwne trochę bo przy niższych temperaturach jakoś mi w paluchy nie szczypało...:/.

Gdzieś w okolicach Wieprza... © jakubiszon


Jako, że to był krótki (mega krótki) trip zarejestrowałem trasę w STRAVIE.
Ale żeby tradycji stało się za dość, mapka z bikemap musi być :)



Dane wyjazdu:
58.85 km 0.00 km teren
02:39 h 22.21 km/h:
Maks. pr.:55.10 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: 1122 kcal

"Szybki" Przegibek ze szklaneczką Ballantine's w tle :)

Wtorek, 12 lutego 2013 · dodano: 12.02.2013 | Komentarze 5

Oj życzę każdemu, żeby tydzień zaczynał się tak znakomicie jak mnie :). Po pierwsze w końcu dostałem robotę po prawie 3-miesięcznym siedzeniu w domu; po drugie w końcu przyszły nasze team'owe stroje "bbriderZ". Po prostu prze genialny początek tygodnia- same dobre wiadomości :). Tak a propos pracy, to żeby było ciekawie to będę się bawił z rowerami - czyż to nie piękne?? :). Z racji, że czekałem przez ostatnie dwa dni na odpowiedź od przyszłego pracodawcy i na podanie daty rozpoczęcia pracy odpuściłem sobie rower. Nota bene po weekendowych ostatkach na Potrójnej byłem z deczka "zmęczony" (promilowo i fizycznie) ;). Jednak dzisiaj po 16-tej postanowiłem coś pokręcić :). Wymyśliłem sobie, że sprawdzę ile zajmie mi dojazd do mojej przyszłej pracy, a że najlepiej jest do niej dostać się przez Przegibek, zatem pomknąłem na białym rumaku w stronę siedziby firmy. Hehe co prawda szybciej byłoby dojechać głównymi drogami przez Bujaków, Kozy ale zważywszy na ruch jaki panuje na tym odcinku wybrałem dłuższą i cięższa trasę.

W drodze na Przegibek © jakubiszon


W drodze na Przegibek part 2 ;) © jakubiszon


A to już drugi powód mojego dzisiejszego zadowolenia - teamowe stroje bbRiderZ :] © jakubiszon


Dotarcie na Przegibek zajęło mi godzinę - czy to dobry czas to nie wiem, zobaczę jak będę dojeżdżał do roboty :). A pod sam budynek firmy - 1:17 - nie ma źle :). A że już byłem w Bielsku to postanowiłem uczcić te wspaniałe wiadomości szklaneczką Ballantine's ( żeby nie było, że całą :) tylko klasyczną 50-tką ).

tego trunku chyba nie muszę przedstawiać :). A co tam - zrobiłem sobie dzisiaj małą przyjemność ;). © jakubiszon


Do domu postanowiłem wracać bocznymi drogami - tak dla urozmaicenia :D. Hehe żeby było ciekawie to na ostatnich 500 metrów przed domem zaliczyłem małą glebę ( pierwszą w tym roku...chyba ). No cóż na nierównej, oblodzonej nawierzchni to chyba nie sztuka :D.



Dane wyjazdu:
23.00 km 2.00 km teren
01:43 h 13.40 km/h:
Maks. pr.:32.60 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:447 m
Kalorie: 672 kcal

Nocna Puszcza.

Czwartek, 7 lutego 2013 · dodano: 07.02.2013 | Komentarze 5

Spadł śnieg więc trzeba było dosiąść białego rumaka :). Hehe poza tym wypadałoby spalić dzisiejsze pączki, choć dużo ich nie zjadłem, bo zaledwie 4 :). Jakoś zazwyczaj nie mam parcia na owe słodkości w ten dzień...Dziwne :D. W takcie dnia byłem trochę zajęty więc trasę zaplanowałem na wieczór i to był szczał w dziesiątkę - cisza, spokój i ja :). No niestety moje oświetlenie jeszcze nie jest odpowiednio zmodyfikowane, stąd trasa musiała być stosunkowo krótka by ""prądu" starczyło :D. Zatem padło na Wielką Puszczę. Patrząc co dzieję się za oknem wybrałem trasę jak najbardziej omijającą główne drogi. Jakoś nie uśmiechało mi się pedałować w błocie pośniegowym tudzież ciapie :). A skoro trzeba było omijać, to zaliczyłem troszkę terenu :) - hehe w zasadzie to czystego asfaltu nie było więc można by stwierdzić, że wszystko prawie było terenem :D. Nie ma to ja sobie poćwiczyć technikę jazdy.

Symbolicznie włączona jedna lampka. © jakubiszon


W drodze na Bukowiec. © jakubiszon


test nowej drogi :) © jakubiszon


Przez cały okres jazdy w "cywilizacji" (czytaj teren zamieszkały/zabudowany) używałem tylko jednej lampki. A dlaczego?? A dlatego, że przy drodze były lampy więc nie było potrzeby świecenia na 100%. Dopiero jak wjechałem w las zapuściłem pełną moc - oj dawało czadu nieźle :). Hehe jakie musiało być zdziwienie kierowców widzących bikera wieczorem w szczerym lesie :).

100% mocy (oświetlenia) ;) © jakubiszon


Wyjazd z lasu do...Puszczy :D. © jakubiszon


Cywilizacja - Wielka Puszcza. © jakubiszon


Antyportret :). Oczywiście znowu zaparowany... © jakubiszon


Przełęcz Targanicka © jakubiszon


Nie powiem, że przez Puszczę jechało się lekko - non stop przednie koło wpadało w poślizg i trzeba było nieźle uważać żeby nie wyglebić. Miałem pewne obawy co do samego podjazdu na Przełęcz Targanicką. Każdy kto tam jechał to wie, że ten podjazd do najłagodniejszych nie należy. Co prawda jest krótki ale dość stromy. A dodając do tego śliską nawierzchnie robi się ciekawie :). Jakimś dziwnym sposobem udało mi się wyjechać hehe. Ale co tu narzekać na śliską drogę...To co było do tej pory to pikuś. Zjazd z Przełęczy do Targanic to był dopiero hardcore!!! Po przekroczeniu granicy województwa jakby się czas cofnął. Tam to chyba o czymś takim jak pług to nie słyszeli. Na drodze zalegała 15-sto centymetrowa warstwa śniegu, jeden ślad po oponach samochodu a pod tym wszystkim lód. Tętno podczas zjazdu musiałem mieć mega wysokie. W pewnym momencie wpadłem w poślizg i jakim cudem się nie wyrżnąłem, to do tej pory tego nie rozumiem :) - sunąłem jakieś 30 metrów po największej stromiźnie zjazdu. Po prostu cud :D.

Baaardzo ślizki odcinek... © jakubiszon


Z Targanic moją standardową drogą wróciłem do domu. Oczywiście nie obyło się bez przygód - średnio co 2 kilometry musiał przyczepić się jakiś kundel. Nie dość, że człek musiał uważać jak jedzie to jeszcze musiał odganiać się od walniętych kundli. A teraz najlepsze...Jadę sobie jadę i naglę słyszę jakieś potężne, niskie szczeknięcie - oglądam się dookoła - nic. Pewnie w ogródku czyimś pies. No nic jadę dalej... Obracam się w prawo i co widzę??? Dużego Haskiego!!! Oj cieplutko mi się zrobiło. Dzięki bogu był on młody i chyba się chciał bawić bo ogonem wywijał na boki :). Odprowadził mnie kawałek i się wrócił. Hehe głupi ma zawsze szczęście :).

Statystki ze STRAVY.



Dane wyjazdu:
62.00 km 1.50 km teren
03:26 h 18.06 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1080 m
Kalorie: kcal

Żar tropików ;)

Niedziela, 3 lutego 2013 · dodano: 03.02.2013 | Komentarze 8

Długo trzeba było czekać aż waćpan dosiądzie białego rumaka ( 1,5 tygodnia) :). Jakoś ta ostatnia odwilż mnie tak zniechęciła do jazdy, że moja aktywność fizyczna ograniczyła się do lekkiego trekkingu na Pilsko i do jednej próby mojej kapeli. Makabra co ta pogoda potrafi zrobić z człowiekiem :). Ale, ale... w nocy spadł śnieg, temperatura znacząco się obniżyła więc nie omieszkałem wykorzystać tych jakże dogodnych warunków :). Tym razem padło na Żar!! Oj dawno tam mojej skromnej osoby nie widzieli ;). Troszkę obawiałem się się stanu drogi, bo jadąc rano autem było sporo "ciapy" ale co tam - jak się bawić to się bawić :). Kulturalnie zjadłem obiad ( oczywiście z deczka mniejszy niż normalnie bo jakoś nie lubię jeździć obżarty ), przygotowałem bike'a i ruszyłem na Żar (tropików) :). Drogi były całkiem znośne, choć miejscami miałem problemy z trakcją.



Oczywiście jakiś gnój mnie po drodze musiał wybitnie wkur...ć - człowiek sobie kulturalnie pedałuje a tu jakiś pacan nie dość, że przy wyprzedzaniu mnie, lekko zajechał mi drogę to jeszcze ochlapał śnieżną breją. Jakoś inni mogli zachować bezpieczną odległość ale ten debil przejechał koło mnie zaledwie 30 centymetrów. Oczywiście posypały się pod jego kierunkiem niecenzuralne słowa i pokazałem mu magiczny palec, a ten cep nic- nawet nie przeprosił. Miał szczęście, że go nie dogoniłem bo zapewne miałby lekkie straty. Co ciekawe jakoś do tej pory nogi kiepsko podawały, a po całym incydencie dostały niezłego powera :). Po wkroczeniu do Międzybrodzia Żywieckiego zaczęła się drogowa bajka - asfalt był przykryty ubitym śniegiem :). Myślę - lepiej być nie może :). Wiadomo, czym wyżej wyjeżdżałem tym droga była mniej ubita ale i tak jechało się bosko. Na szczycie przywitała mnie...mgła :/.


Z deczka się zaparowałem :).






Na dole jakby zaczęło się rozjaśniać.

Zjazd z Żaru zaliczę do zdecydowanie najwolniejszych - powód prosty - ślisko jak cholera choć udało mi się wyprzedzić 2 auta :). Będąc na dole postanowiłem nie wracać tą samą drogą i...zaliczyć jeszcze Kocierz. Czas miałem dobry, zestaw oświetlenia przy sobie więc dlaczego nie spróbować. Ale przyznam się bez bicia - nie lubię w zimie jeździć koło Jeziora Żywieckiego. A dlaczego??? Bo panowie drogowcy nie żałują tam soli i człowiek po przejechaniu nawet krótkiego odcinka wygląda jakby robił w młynie.




Jezioro Żywieckie.


Zdjęcie zrobione o 16:37 - jak dobrze, że dzień jest coraz dłuższy :).

Podjazd pod Kocierz zacząłem w lekkim zmroku a na szczycie było już ciemno jak w d..e. Co prawda spodziewałem się, że droga będzie tam biała a tu niespodzianka - w zasadzie czarna z lekkimi wyjątkami - tam też widocznie nie żałowali soli :). Podobnie jak w przypadku Żaru, zjazd z Kocierza wybitnie wolny. Tym razem przygotowałem się do nocnej jazdy i zabrałem ze sobą 2 przednie lampki czego efektem była b.dobra widoczność ( przynajmniej jak na ten sprzęt) :).




Tak to można jeździć :) choć i tak muszę ten zestaw troszkę udoskonalić.