Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Gorce

Dystans całkowity:53.86 km (w terenie 35.00 km; 64.98%)
Czas w ruchu:04:47
Średnia prędkość:11.26 km/h
Maksymalna prędkość:47.96 km/h
Suma podjazdów:1720 m
Suma kalorii:1293 kcal
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:53.86 km i 4h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
53.86 km 35.00 km teren
04:47 h 11.26 km/h:
Maks. pr.:47.96 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1720 m
Kalorie: 1293 kcal

Gorczańskie klimaty :)

Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 08.06.2015 | Komentarze 1

Przyszła pora na chwilową zmianę otoczenia, na nieco inne doznania estetyczne i nowe pasma do kolekcji :). Tym razem padło na Gorce - hehe tam mnie jeszcze nie widziano na bike'u. Poza tym trza kontynuować plan zdobycia najwyższych szczytów Beskidów :). Plan zrodził się spontanicznie, a wiadomo, że spontany są najlepsze. Zgadałem się z chłopakami: K4r3lem i Dzordziem Bajkoni ( pseudonim artystyczny jednego z naszych znajomych, który akurat przebywał na "chorobowym" ;) ) i w niedzielny, chłody poranek ruszyliśmy Cytryną na rozdziewiczenie Gorców.  W zasadzie był to ostatni dzwonek na eksploracje nowych terenów - zima była już tuż tuż.
Za miejsce startu obraliśmy się Rabkę - Zdrój, gdzie zaczynał się czerwony szlak na nasz główny cel, a mianowicie Turbacz. Wizja prawie 16-to kilometrowego podjazdu nas z deczka przerażała ale czego nie robi się dla szczytnego celu :).  Na wstępie zaczęło się wesoło i to bardzo: nasz kumpel przyodział ochraniacze (butów) własnego projektu :D. A były to po prostu grube, frotowe skarpety z wycięto dziurą na bloki :D. Widok powalał na kolana :D :D ( zdj. poniżej ). Mimo, że temperatura początkowo nie było wiele większa niż 0 st.C. kręciło się fajnie - piękne widoczki dodawały powera. Sam szlak czerwony to trudnych nie należy, w zasadzie najmocniejszy podjazd był tylko pod Maciejowąa tak to jechało się się szeroką szutrówą z elementami mikro kamerdolni. W wyższych partiacj pojawiał się już śnieg albo tony błota, które spowalniały jazdę. Pierwszą, dłuższą przerwę zrobiliśmy sobie na Starych Wierchach by uzupełnić baterie.



 Startujemy :)...Dzordzio Bajkonii i jego "ochraniacze" :D


Poranne mgiełki ;)






Foto by Dzordzio Bajkonii


Odkrycie zeszłego roku - wafel z młodzieńczych lat :)


Po popasie trza było dalej zdobywać metry w pionie. Po przejechaniu może kilometra ukazał nam się bajeczny widok - mleko w dolinie a u góry niebieściutkie niebo - po prostu coś pięknego ( zdj. poniżej ). Dla takich widoczków warto ciorać w zimnie i błocie :). Oczywiście komórczany aparat nie oddaje pełni ale zawsze coś widać. Czym wyżej jechaliśmy tym więcej pojawiało się śniegu. W pewnym momencie na szlaku, po prawej stronie pojawił się genialny, kręty singiel ale śliskie podłoże znacząco utrudniało przejechanie go na siodle. Szkoda ale...jest motywacja by powrócić :). W końcu dotarliśmy do Schroniska na Turbaczu, a tam ukazał się na przepiękny wju na Tatry. Z racji, że byliśmy na półmetku tripu, trzeba było wchłonąć jakiś obiad, a że okoliczności przyrodnicze były wspaniałe nie omieszkaliśmy zjeść, oczywiście żurku, na świeżym powietrzu z widokiem na najwyższe góry Polski.




Jest szał ;)   


A w oddali... Babiczka :)




Tak to można spożywać obiad :)




Wju z Długiej Hali rozwalił system całkowicie - cala panorama Tatr :)


Zbioróweczka.


Po popasie spożywczym przyszła pora na estetyczny a mianowicie zjechaliśmy na Długą Halę by tam nacieszyć oczy pełną panoramą Tatr. Widok przepiękny - udało nam się idealnie trafić z pogodą :). Hehe o mały włos ominęlibyśmy główny cel  - szczyt Turbacza. By tam dojechać zaliczyliśmy pierwsze w tym roku śniegowanie. Oj fan był niezły. Krótka sesja foto i trza było wracać. Na powrót wybraliśmy żółty, czarny a następnie zielony szlak na...Stare Wierchy.  Szlaki w zasadzie mało ciekawe ale zawsze się jechało inną trasą. Zielony nas ostro rozgrzał, gdyż podjazdy tam były zacne :). Pucha si e cieszyła. Za schroniskiem wbiliśmy się na żółty szlak, który miał nas doprowadzić do czerwonej rowerówki. Ale jak to Polszy bywa, trasy rowerowe są słabo oznaczone więc...przejechaliśmy skręt. By do końca nie wracać asfaltami, skręciliśmy na niebieski szlak, tym razem pieszy :D. Co jak co ale szlak, przynajmniej widokowo całkiem, całkiem i do tego z dość mocnym podjazdem :). Udało nam się jeszcze załapać na zachód słońca - chyba jeden z piękniejszych w zeszłym roku. Żeby nie było tak kolorowo, słitaśnie itp to mieliśmy jeszcze bliskie spotkanie 3-go stopnia z miejscowym bacą ( nota bene lekko wstawionym ), który chciał nam wpitolić za jazdę po jego miedzy. Suma sumarum obyło się bez szkód ale wyglądało groźnie... :).
Do Rabki wjechaliśmy tuż przed zmrokiem.
Reasumując: genialny trip w doborowym towrzystwie. Mimo że warun był ciężki to widoki rekompensowały niedogodności. Dzięki chłopy za  wspólne kręcenie, za kupę śmiechu i do następnego :)

P.S. Jednak mam mały niedosyt kilometrowy więc jeszcze tam wrócimy :)



Turbacz odhaczony :).














Pora wracać :(
Kategoria Gorce