Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Beskid Mały

Dystans całkowity:4206.00 km (w terenie 1376.75 km; 32.73%)
Czas w ruchu:287:17
Średnia prędkość:14.64 km/h
Maksymalna prędkość:76.70 km/h
Suma podjazdów:100948 m
Suma kalorii:64576 kcal
Liczba aktywności:78
Średnio na aktywność:53.92 km i 3h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.00 km 28.00 km teren
02:29 h 11.68 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1169 m
Kalorie: 1272 kcal

W końcu teren :) :)

Niedziela, 27 marca 2016 · dodano: 14.04.2016 | Komentarze 2

Dość tego pitolenia po asfaltach... Jakbym se chciał szosować to bym se szosę kupił :P. Mam górala, mieszkam w genialnym rejonie Polski więc trza po górach kręcić :].
Tak też zrobiłem ;). Po pierwszym świątecznym obżarstwie trza było 4 litery i coś pokręcić. A że pogoda dopisywała i byłem w moim ulubionym Beskidzie Małym więc nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności :). Z racji, że nie nie była za młoda godzina - 15-ta z hakiem - ruszyłem na mojego killera pod Trzonką. No cóż... siła była ale kondycha już nie :/. Tak więc uphill na 4 razy... kiepściutko... Na przęłeczy zrobiłem sobie krótki odpoczynek by ponapawać się widoczkami, w szczególności Góry Matki. Tam też wpadł mi do głowy pomysł by odwiedzić Przełęcz Isepnicką. Chciałem na nią wjechać od Wielkiej Puszczy - kiedyś już tą drogą jechałem ale w przeciwną stronę. Jednak po zjechaniu z pasma zaintrygował mnie drogowskaz do mogiły partyzantów. Stwierdziłem, że tam mnie jeszcze nie widziano i wypadało by w końcu zobaczyć to miejsce a znając życie i tak gdzieś stamtąd dojadę jakąś droga do Przełęczy. No i cóż... ani nie znalazłem mogiły ani do nie dotarłem do głównego celu... Z deczka pobłądziłem ;). Ale jadąc cały czas za drogą liczyłem, że gdzieś dojadę do czerwonego szlaku z Żaru na Kocierz. Suma sumaru dojechałem ale musiałem troszkę pobutować i poprzedzierać się przez...zalegający, stary śnieg ;) 





A to ci niespodzianka... :D




Na czerwonym ;)


Niestety dzień zbliżał się ku końcowi więc trza było troszkę przycisnąć mocniej na spd'y by zdążyć przed zmrokiem.  Hehe oczywiście na największej kamerdolni na szlaku musiał dodatkowo zalegać mokry śnieg czyli jak wiadomo lekko nie było ;). Na Kocierzu ( czytaj przełęcz ) wbiłem się na zielony szlak, gdzie czekał na mnie elegancki zjazd na Przełęcz Targanicką ( Beskidek ). Jakoś nie chciało mi się wracać asfaltami więc dalej kontynuowałem tripa zielonym szlakiem. Miałem zjeżdżać tą samą drogą jednak coś mnie drgnęło by zrobić jeszcze troszkę metrów pionie i wbić się na żółty szlak w stronę Złotej Górki. Jednak do niej nie dojechałem lecz skręciłem na dobrze mi znaną drogę, nota bene całkiem ładną pod względem widokowym, w stronę Czartaka. Oj strasznie lubię ten odcinek, w jedną jak i drugą stronę, ale tym razem krew mnie zalewała patrząc na stan w jakim ją zostawili tzw. leśnicy-szabrownicy. Będę wulgarny - wybaczcie - ale rozkurwili do masakrycznie. Nie dość, że droga zryta na amen to jeszcze nie posprzątana - totalny burdel. Po tym jakże niemiłym  widoku musiałem się uspokoić, kręcąc po roczyńsko-czanieckich ścieżkach leśnych ;).



Zachodowo. Przełęcz Isepnicka widziana z Jarosówki.


 


Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
52.60 km 0.00 km teren
02:04 h 25.45 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:921 m
Kalorie: 1533 kcal

After Boss

Czwartek, 24 marca 2016 · dodano: 30.03.2016 | Komentarze 0

Po blisko miesięcznej przerwie spowodowanej gojącym się szlifem i... chorobą w końcu dosiadłem po robocie Białego :). Nie liczyło się gdzie, ile ale że w końcu kręcę. Z braku laku wybrałem klasykę klasyki a mianowicie Przegibek i kółeczko wokół Czupla i Magurki czyli Czernichów -> Zarzecze -> Łodygowice. Oczywiście zatoki do końca mi się nie wyleczyły więc na uphillu dławiłem się własnymi wydzielinami... :/. Podobnie jak poprzednim razem, na zjazdach trzymała mnie blokada ale na prostych i hopkach power był :). Ku zdziwieniu, wydawało mi się, że wcale nie zapinkalałem, średnia na całym odcinku wyszła mi prawie 26 km/h  więc tragedii nie było. Po powrocie nawet obiadu nie chciało mi się robić - rower nakarmił mnie podwójnie ;). Od tego tripu postanowiłem przynajmniej raz w tygodniu robić sobie taki trening choć jak wyjdzie to w realu to czas pokaże ;)


Nie ma fot więc jest miuzik. Tym razem singiel z nadchodzącej płyty Tides From Nebula :)








Dane wyjazdu:
28.60 km 0.00 km teren
01:23 h 20.67 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:466 m
Kalorie: 858 kcal

Koło komina - próba kolanowa ;)

Sobota, 27 lutego 2016 · dodano: 02.03.2016 | Komentarze 0

Weekend planowałem spędzić u rodziców - raz że czasami trza się pojawić a dwa że akurat szykowała się impreza u kumpla ( okrągła 30-ka ) ;).  Rower zabrałem ze sobą tak pro forma. Po ostatnich boleściach kolanowych postanowiłem troszkę odpuścić by nie przeciążać kończyny. Jednak nie wytrzymałem - po obiedzie dosiadłem bike'a i ruszyłem przed siebie. Plan był prosty by popedałować po okolicy ale bez większych górek, miało być lajtowo. Tak więc ruszyłem klasykiem do Targanic by tam przez Sułkowice dokręcić do Bolęciny. Tak zaintrygowały mnie pewnie zabudowania między Rzykami a Zagornikiem. Ziurnąłem na mapę i pomknąłem. Okazało się, że jest to fajna opcja ( skrót ) do Zagórnika. Po primo widokowa a po secundo fajna podjazdowa. Z Zagórnika udałem się w stronę Inwałdu przecinając zielony szlak na Lesko. Później już czerwoną rowerówką do Andrychowa- kurcze w końcu zrobili tam elegancki asfalcik :). I tak oto idealnie dotleniony, poszedłem na... imprezkę ;)

P.S. Kolano nie bolało :) Huuurrrraaaa :)










Dane wyjazdu:
38.00 km 13.00 km teren
03:04 h 12.39 km/h:
Maks. pr.:51.80 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:825 m
Kalorie: 1310 kcal

Inauguracja Bikesezonu 2016 - LESKO

Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 03.02.2016 | Komentarze 1

Wiem... rok 2015 mam spalony mimo, że keciłem i to całkiem ciekawie. Zaległości się niestety powiększały i ciężko było już wrócić do poprzedniej formy pisania :/. W tym roku postaram się pisać w miarę na bieżąco :). A zaległości z ubiegłych "lat" wrzucać ale już tylko w formie liczb.

Zatem... Powracam :)

Inauguracja sezonu zawsze była w moim wykonaniu huczna - w zeszłym było terenowe Skrzyczne ( będzie minimalistyczny wpis ) ale tym razem było skromnie :/. Na pierwszy, noworoczny trip wymyśliłem sobie nieśmiertelny Leskowiec, górkę do której mam ogromny sentyment :). Tak akurat się złożyło, że w tym samym czasie szli na niego moi znajomi ( k4r3l, The Waldek, Paweł, Ksenia, Janek i Andrzej ) czyli nazwijmy to miejscowi plus reprezentacja bikerów z Cieszyna. Oczywiście chciałem sobie urozmaicić trasę i zamiast wjeżdżać serduszkowym wybrałem wariant zaproponowany przez k4r3la. Powiem tak: trasa kompletnie nie przetarta ale do pewnej wysokości dało się jechać a co najważniejsze sprawiało to ogromną frajdę - puszek robi robotę. Później już coś poknociłem z pierwotnym planem i zaczęło butowanie w śniegu momentami do pół piszczela :). Po wjechaniu na szlak ( czerwony z Potrójnej ) miało być lepiej.... Miało... Niestety wydeptana ścieżka było gorsza niż 20sto centymetrowy puch . Spotkaliśmy się dopiero w schronisku lecz wspólna posiadówa nie trwała za długo - piechurzy musieli się już zwijać by dotrzeć przed zmrokiem a mieli jeszcze w planach Grote Komonieckiego. Ja natomiast wbiłem się na serduszkowy i napawałem się genialnym zjazdem w puchu :). Jak na inaugurację to skromnie ale za to w doborowym towarzystwie i w prze genialnych warunkach.






Leskowiec


Foto by Ksenia aparat ;)


Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
38.85 km 25.00 km teren
03:50 h 10.13 km/h:
Maks. pr.:44.94 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1241 m
Kalorie: 959 kcal

Trzonka, Puszcza, Żar czyli w poszukiwaniu nowych ścieżek.

Poniedziałek, 10 listopada 2014 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 1

Kolejny dzień długiego weekendu nie mógł być zmarnowany. Zgadliśmy się z K4r3lem na objazd okolicznych górek w poszukiwaniu nowych ścieżek. Na dzień dobry chciałem Kubie pokazać taki krótki singielek w mojej okolicy. Szkoda tylko, że był taki krótki :/. Później pokręciliśmy na Trzonkę ale nie na przełęcz tylko szczyt - hehe mało kto w sumie tam bywa a warto bo widoczek całkiem sympatyczny. Z racji, że miała być eksploracja to pokręciliśmy słabo oznaczoną drogą w stronę Wielkiej Puszczy. Zjazd może mało intrygujący ale poznaliśmy fajną polankę z jakimiś ruinami starych zabudowań gospodarczych. Widać było, że kiedyś na i pod Trzonka ostro się uprawiało ziemię a świadczyły o tym murki i stosy kamieni.  Ostatecznie zjechaliśmy na dół szerokimi, choć urokliwymi drogami zwózkowymi.



Wju ze szczytu Trzonki.


Pozostałości po dawnym "rolnictwie górskim" ;)








Ciśniem, ciśniem w dół ;)






Jako że straciliśmy wysokość trza było się znowu piąć do góry ;). Wybrałem tym razem drogę zwózkową, prowadząca na mikro pasemko między Wielką Puszczą a Kozubnikiem. Hehe oczywiście ostatnim razem zjeżdżałem tą trasą i trochę mi się pomyliło na jednym skrzyżowaniu co zaowocowało lekkim wypychem i powrotem. Suma sumarum wjechaliśmy na pasemko skąd na Żar prowadził już K4r3l. By skrócić troszkę trasę z deka butowaliśmy ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zahaczyliśmy o stary czerwony szlak z Żaru na Kiczerę. Kurcze gdyby tylko tam ktoś posprzątał to byłby genialny singielek :). My zaś objechaliśmy zbiornik i wiura niebieskim do Kozubnika. Hehe oczywiście byłem tak pewien szlaku, że...w pewnym momencie go zgubiłem :D. No cóż...bywa :D. Podobnie jak w przypadku czerwonego szlaku - nic ino posprzątać i mamy genialny, agrafkowy singiel... A na koniec...asfalty z lekką nutką "finezji" przez Czaniec ;)  





A przed nami Kiczera...



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
53.87 km 17.00 km teren
03:29 h 15.47 km/h:
Maks. pr.:55.85 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1137 m
Kalorie: kcal

MTB Funio czyli ewenement w Beskidzie Małym ;)

Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 09.07.2015 | Komentarze 2

Tego nie mogłem sobie odpuścić!!!! Esesman od K4r3l'a: " Funio przyjeżdża na góralu by coś pośmigać w terenie"!!! Szok, szok i jeszcze raz szok :D. Mimo, że byłem lekko sobotni, postanowiłem uczestniczyć w tym jakże WIELKIM wydarzeniu :). Gdy przyjechałem do Kuby, Tomek już był i podziwiał jego nowe cacko  - szosę :). Też se polookałem, bo jeszcze na żywca tego szosowego potwora nie widziałem. Plan na mtb był prosty - nieśmiertelny Leskowiec - bo trza pokazać jaworznickiemu szosonowi tą kultową górkę :). Jednak postanowiliśmy wpierw zaliczyć równie magiczne miejsce, a mianowicie Potrójną. Tym razem uphill na owy szczyt, nową, przeze mnie jeszcze nieznaną trasa czyli szutrówą od Rzyk Praciaków ( stoku ) . Nota bene bardzo fajny, momentami dość sztywny podjazd. Byłem mile zaskoczony tą wersją :). Klimacik dookoła był przedni a do tego towarzystwo Funia gwarantowało przednią zabawę z dużą ilością gromkiego śmiechu :).  Na górze oczywiście chwila dla fotografa i wióra czerwonym na Lesko. Ja jeszcze na chwilę odłączyłem się od chlopaków bo w Chatce na Potójnej stacjonowali moi znajomi z imprezy "Ludzie Gór dla Człowieka Gór" więc nie wypadało się choć przywitać i zamienić parę słów. Hehe później trza było gonić chłopków... Oj kręciło się wybornie. Tomek całkiem, całkiem radził sobie z beskidzkimi szlakami jak na szosona przystało. Na szczycie Leskowca zrobiliśmy sobie krótką przerwę na podziwianie widoczków a przy schronisku był już stricte popas ze złocistym napojem w tle ;). Zjazd całym czarnym odpuściliśmy Tomkowi i wybraliśmy szlak serduszkowy. Końcówka to już stricte szosa. Jeszcze po drodze zahaczyliśmy myjkę by z grubsza wyczyścić rumaki. "Smutne" pożegnanie z Funiem i trzeba było wracać na chacjendę.        



Ekipa na Potrójnej ;)


Potrójna z deka innej perspektywy ;)


:)


Funio w Rezerwacie Madohora.


Kultowy Lesko.


Antychrysty pod krzyżem ;)


Klimacik był.



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
38.25 km 7.00 km teren
01:52 h 20.49 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:806 m
Kalorie: 894 kcal

Pożegnalne LESKO...

Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 2

Przyszła pora pora na pożegnanie się z Białym Rumakiem na przeszło 3 tygodnie...Był to smutny okres - wizja braku roweru, braku kręcenia przez tak długi czas nie napawała optymizmem a wręcz doprowadzała do depresji ;). A dlaczego taka długo rozłąka?? Trza było jechać na saksy coś dorobić a poza tym odwiedzić stare rewiry i przypomnieć sobie smak szwabskiego wina :). Z racji, że czasu za dużo nie miałem, wybrałem nieśmiertelny Leskowiec. Wiem, wiem już byłem tam milion tysiąc razy ale cóż poradzę, że lubię tam jeździć :D. By troszkę urozmaicić, wpierw pokręciłem na Brzezinkę by później przez Bolęcinę dotrzeć do Rzyk.. Z Jagódek fajnym uphilem prawie że na sam szczyt. Tam miałem przyjemność, wraz ze starszym piechurem, podziwiać zachód słońca. Klimacik był pierwsza klasa :). No niestety trza było się już zbierać z powrotem. Zjazd klasycznie - do schroniska szlakiem, singielkiem do papieskiego  a następnie czarnym do Jagódek.   Później to już stricte męczenie asfaltów. 






Leskowiec - widok na północ.


Zachodzik :).



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
51.00 km 17.00 km teren
02:48 h 18.21 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1308 m
Kalorie: 1165 kcal

Poweselny rozjazd ;)

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 12.03.2015 | Komentarze 1

W weekend w zasadzie miałem nie jeździć. Powód prosty - wesele kumpla z kapeli :). Było pewne, że po całej nocy spędzonej na spożyciu i hulaszczych tańcach raczej nie będę w stanie prowadzić ;). Jednak wstałem koło południa i całkiem dobrze się czułem tak więc dosiadłem Białego Rumak i ruszyłem w stronę domu rodzinnego, z myślą że ostało się coś jeszcze z niedzielnego obiadku :D. Wybrałem, ma się rozumieć, wersję terenową - moją ulubioną. Zatem pokreciłem szutrówami, leśnymi autostradami  w kierunku koziańskiego kamieniołomu. Później ,hehe oczywiście singielkiem do niebieskiego szlaku. Cały czas zastanawiałem się jakby tu zjechać z niebieskiego, nie wjeżdżając w rezerwat Buczyny. Przypomniałem sobie, że w pewnym momencie odchodziła pewna droga w lewo. Zatem trza było ją sprawdzić. Haha pamięć jednak bywa zawodna - droga może i była ale czemu zapamiętałem, że była całkiem dobra?? Hmnnn....Nie wiem :D. Popatrzyłem w dół i z deczka zwątpiłem . Jednak chyba parujące procenty, wyłączyły mi racjonalizm. Zacząłem zjeżdżać, lecz z koordynacją były lekkie problemy...W pewnym momencie musiałem się teleportować z bike'a, gdyż zaczęło mnie ściągać na dół. O mały włos nie przypłaciłem tym skręceniem kostki. Uuuu głupi to ma zawsze szczęście :D. Nie wsiadłem już na rower - kolejne 60 metrów  prowadziłem - szkoda było ryzykować, zważywszy że skutki wesela dało się odczuwać.  





Grząsko, stromo, kamieniście czyli ogólnie przerąbane ;)


 

Zjechałem do Porąbki koło szlaku na Wołek. Asfaltami dostałem się na Bukowiec by tam ponownie wbić się na leśną autostradę. W domu czekała na mnie cała familia ( zjechała nawet siostra ze szwagrem i siostrzeńcem ). Hehe obiadek się na szczęście ostał a przy okazji jeszcze sporo łakoci. No niestety wieczorem trza było wracać na Bielsko. Tu już nie kombinowałem - wybrałem najkrótszą trasę. Niestety asfaltami :/.


 

Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
44.00 km 10.00 km teren
03:02 h 14.51 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:750 m
Kalorie: 1050 kcal

Treningowo - grzybowo

Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 05.03.2015 | Komentarze 1

Zakończyłem w końcu dodatkową fuchę w DHL-u więc można było coś po pracy pokręcić :). Szybki obiad i wio na bike'a. Kierunek? Wiadomo - okolice Gaików. A dlaczego? Miałem tam do sprawdzenia jedną drogę :). Suma sumarum okazała się bardzo przyjemna ale dojechałem do rozwidlenia...Znowu dylemat :D. Wybrałem ścieżkę w lewo bo wyglądała kusząco. Początkowo może i była ale urwała się w szczerym lesie. Wracać mi się nie chciało więc postanowiłem trochę pobutować. Miej więcej wiedziałem, gdzie mogę wyjść więc się nie obawiałem się jakiejś tragedii. W pewnym momencie w szprychy wkręcił mi się konkretny patyk. Zaczęło się curwowanie bo nie mogłem go wyciągnąć. W końcu się udało, lekko gnąc szprychy. Już mam patora wyrzucać a tu patrzę...3 maślaczki. I zdenerwowanie opadło a pojawiła się radość - już wiedziałem co będę jadł na śniadanie w sobotę - jajecznicę z maślakami...Mnniammm :). Jeszcze trochę pobutowałem i wyszedłem na czerwonym szlaku z Gaików do Straconki, tuż koło szkółki drzewek. W dół nie zamierzałem zjeżdżać więc pokręciłem w stronę Gaików a później szlakiem w dół na Przegibek. Następnie autostradą w stronę  Magurki lecz na szczyt nie wyjechałem tylko pomknąłem czerwonym szlakiem do Straconki. A tam pech jak cholera - kapeć. Nie chciało mi się szukać dziury więc wyciągnąłem dętkę. Pech polegał na tym, że zapomniałem sobie, po ostatnich szosowych wojażach, zamienić dętki zapasowej z szosowej na terenową.  No jak bym się starał i nie wiem co bym nie robił ale nie było opcji zamontować takiej cieniusienkiej dętki do opony 2.1 cala. Więc trza było łatać. Oczywiście znalazłem 2 dziury z tego jedna dość spora ( rasowy snake ). I znowu problem bo mam tylko 2 łatki....Hehe głupi ma zawsze szczęście - udało się :) ale w dół zjeżdżałem z ręką na sercu by znowu nie przebić. Gdy wjechałem na asfalt, usłyszałem dzwonek fona. Siostra dzwoniła z zaproszeniem na wieczorną kawkę. Miałem dylemat bo z jednej strony pomysł dobry ale z drugie - jak złapie kapcia to trza będzie prowadzić. Zaryzykowałem :). Szybki przejazd do Jasienicy, dobra kawka i trza było wracać na mieszkanie. Zahaczyłem jeszcze o ZWM - wiadomo przy piątku wypadałoby jaki kufel przechylić ;) .












Obręcz w lekko agonalnym stanie ;)


Na Pigalu akurat rozgrywał się  turniej w squasha.

Route 2 917 992 - powered by www.bikemap.net

Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
43.00 km 8.50 km teren
03:00 h 14.33 km/h:
Maks. pr.:54.90 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:844 m
Kalorie: 1005 kcal

Lesko wezwało...

Niedziela, 24 sierpnia 2014 · dodano: 04.03.2015 | Komentarze 0

Przychodzi taka chwila w życiu beskidzkiego bikera, w której to podświadomie pewna zacna górka wzywa. Tym właśnie szczytem  jest LESKOWIEC ;). A że ja mam straszny sentyment do tej góry, stąd też często miewam takie chwile :D. Tak też byłą w tą niedzielę. Przyjechałem do rodziców i...Lesko wezwał. Telefon do K4r3la czy jest chętny...On na toj ak na lato tylko ta nieszczęsna pogoda...Raz deszcz , raz słońce...Jak się nie mylę chyba z 2-3 razy już wyjeżdżaliśmy a tu kupa...W końcu podjęliśmy męską decyzję - raz kozie śmierć :). I co? Udało nam się nie zaliczyć deszczu, ba zrobiła się nawet piękna pogoda :). Na Leskowiec wyjeżdżaliśmy leśną drogą, skręt w prawo, tuż za pętlą autobusową. Lubię ten podjazd: momentami jest walka, jest i singiel i co najważniejsze idzie się zmęczyć ;). Klimacik był przedni, słońce i parujące podłoże - po prostu bajka. 



Kuba naparza pod górę :)






Leskowiec



Ostatecznie wyjechaliśmy na czerwonym szlaku, tuż przed szczytem Leskowca. Na czubku chwila przerwy i ssrru do schroniska na...niedzielne piweczko. Kurcze ależ ten Okocim tam wchodzi...Nie wiem czy to kwestia wysokości, miłej obsługi czy ogólnie klimatu ;). W dół klasycznie: wpierw nieśmiertelnym singlem a później  czarnym do Rzyk. Ja czułem jeszcze niedosyt więc skoczyłem do centrum Andrychowa by później bocznymi drogami dojechać do domu rodzinnego.

Jaki z tego morał? Jak Lesko wzywa to nie ma bata -  trza jechać :D




Niedzielny bronx ;)




Pozycja bojowa ;)


A taki wju na koniec...Czyż nie pięknie??



Kategoria Beskid Mały