Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:770.73 km (w terenie 46.70 km; 6.06%)
Czas w ruchu:37:14
Średnia prędkość:20.70 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:13019 m
Suma kalorii:2692 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:85.64 km i 4h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
57.56 km 0.50 km teren
02:22 h 24.32 km/h:
Maks. pr.:59.22 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1049 m
Kalorie: 1868 kcal

Szybkie Trzy Lipki.

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 2

Co tu się będę rozpisywał :). Po prostu trasa odtwórcza mająca na celu zrobienie sobie zdjęcia na Trzech Lipkach w team'owym stroju ;) ( wszyscy z bbRiderZ mają to ja bym nie miał?? :D ) i rozruszaniu kości :D. Powiem tylko tyle, że codzienna jazda dobrze na mnie wpływa - nie potrzebuję parunastu kilometrów aby się "rozruszać" .


Wszyscy mają zdjęcie - mam i ja :).



Dane wyjazdu:
16.24 km 15.90 km teren
01:14 h 13.17 km/h:
Maks. pr.:40.77 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1013 m
Kalorie: kcal

The Fog ;)

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 3

No i znowu pogoda pokrzyżowała mi plany :/. Pierwotnie miałem z ekipą bbRiderZ zrobić szosową traskę na Kocierz ale warunki zewnętrzne nas odpowiednio zdemotywowały. Jednakże po południu nie wytrzymałem i musiałem coś pokręcić :). Padło na krótki ale za to intensywny, terenowy trip a mianowicie na uphill na Złotą Górkę. Trasę to już robiłem nieraz ale chciałem zobaczyć jak mi pójdzie po dotychczasowych asfaltach. Tragedii nie było ale w zeszłym roku było lepiej. Jaki z tego wniosek?? Trza ostro trenować :).




Czym wyżej się jechało tym większa była mgła.



Po wjechaniu już na pasmo towarzyszyła mi mgła i to miejscami dość mocna - widoczność jakieś 20 metrów. Oczywiście w niczym mi to nie przeszkadzało :). Chwilę przed szczytem zaważyłem ciekawą drogę - spojrzałem na mapę, prześledziłem ową nowość i postanowiłem wjechać nią ponownie na Złotą Górkę. Jednak jak się później okazało droga o której myślałem była inną niż na mapie stąd też ostro pobłądziłem ( musiałem się przedzierać przez las bo nagle ścieżka się skończyła ). Podczas ostrego wypychu spotkała mnie mała niespodzianka. A jaka?? patrz niżej :).





Co jak co ale takich jegomości się nie spodziewałem :). Widać, że salamandry jeszcze można spotkać w Beskidzie Małym :). Po ostrym wypychu czekał na mnie genialny zjazd. Ma się rozumieć, że nie robiłem wtedy zdjęć bo żal było się zatrzymywać :).



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
63.74 km 29.00 km teren
04:10 h 15.30 km/h:
Maks. pr.:55.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1863 m
Kalorie: kcal

Pierwsza spalenizna czyli terenowo po Beskidzie Małym ;)

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · dodano: 26.04.2013 | Komentarze 2

Z lekkim poślizgiem ale jest :)

Już dawno chciało mi się porządnego terenu stąd też na "początek terenowych wyryp" wybrałem moją klasykę gatunku a mianowicie uphill na Magurkę Wilkowicką :). Jako że miało być terenowo, wyznaczałem tak trasę, żeby asfaltu było jak najmniej ( przynajmniej w jedną stronę ). Stąd też pierwszy raz w życiu od domu do Bukowca dojechałem terenem :). Wstyd się przyznać ale ową drogę znalazłem na mapie a przecież mieszkam tak blisko, że teoretycznie powinienem ją znać ;). A co do samego odcinka - bardzo przyjemny. Co prawda spodziewałem się typowo leśnej drogi a tam prawie że asfalt :D .


Nowo poznana droga :). Zapewne będę nią teraz namiętnie śmigał :).



No niestety od Bukowca do prawie Żarnówki jechałem już asfaltem. Tam też wbiłem się na zielony w stronę Gaików. Przyznam się bez bicia, że lubię ten szlak przez Nowy Świat. Przy dobrej widoczności można zobaczyć Tatry a poza tym bardzo przyjemnie się kręci :). Oczywiście na pierwszym mocniejszym podjeździe zderzyłem się z rzeczywistością i uświadomiłem sobie po raz któryś, że kondycha na asfalcie a kondycha w terenie to dwie różne bajki. No cóż na terenowych podjazdach jestem jeszcze kiepściutki.. i to bardzo :/. Trza będzie się ostro wziąć do roboty!!


W drodze na Nowy Świat - jakkolwiek to brzmi ;)



Po dojechaniu do Gaików miałem lekki dylemat jak wjechać na Magurkę. Opcje były dwie: narciarskim albo zjechać czerwonym do Straconki i ponownie czerwonym wjechać na Magurkę. Wybrałem drugą opcję :). Powód prosty jak budowa cepa :) - czego się nie zrobi dla dobrego zjazdu w terenowych warunkach. Poza tym jest to fajny techniczny zjazd, na końcu którego jest ciekawy singielek :). Aaaa zapomniałbym - wróciłem się trochę w stronę Hrobaczej szlakiem, gdyż łudziłem się, że może odnajdę zgubioną mp3-ke ;). No owym singielku zaliczyłem drzewo...ale dzięki bogu nie rosnące tyko leżące - nie wyrobiłem się na jednym zakręcie :D. Oczywiście słowo "zaliczyłem" jest lekko przekoloryzowane ponieważ w zasadzie bardzo lekko w nie uderzyłem :).




Widok na stolicę Podbeskidzia z okolic Gaików.






Czerwony z Gaików do Starconki.


j.w.

Zjazd był genialny :). Dobrze, że wybrałem tę opcje bo fan był przedni :). W Straconce przyszła pora na uzupełnienie płynów i już tym razem ruszyłem w stronę Magurki, ponownie czerwonym szlakiem. Jest to drugi łagodniejszy sposób wjechania na ową górę. Oj przyznam się, że na tym odcinku to mi dopiekło!! Po prostu lało się ze jak z prysznica. Dwa razy się zatrzymałem i przemyłem sobie twarz gdyż byłą cała z soli. Hehe poczułem wtedy już lato :D.


Miła niespodzianka na szlaku :).


I znowu panorama na Bielsko :).



Na Magurce wyjątkowo się nie zatrzymywałem tylko pomknąłem na mój ulubiony szlak w okolicy a mianowicie na czarny do Łodygowic. Po prostu uwielbiam tę trasę - jest tam po prostu wszystko co powinno być na idealnym dowhillu. Tym razem nie robiłem zdjęć, gdyż delektowałem się zjazdem :) (zdjęcia z tego odcinka zamieściłem już kiedyś na blogu ). Ale żeby nie było tak kolorowo to oczywiście musieli mnie wkur..ć leśnicy, którzy w najlepszym odcinku urządzili sobie wycinkę i zostawili pościnane drzewa na szlaku. Tam, gdzie można pięknie mknąć singielkiem, trzeba było zeskoczyć z bik'a i omijać ścięte drzewa. Wrrr...



W Łodygowicach znowu troszkę asfaltu - odcinek dojazdowy do czerwonego szlaku na Przysłop. Tej trasy ( czerwony szlak ) jeszcze nie robiłem stąd też padł pomysł na zrobienie lekkiego rekonesansu :). Odcinek dość urozmaicony pod względem nawierzchni - początkowo szuter, później betonowe płyty by ostatecznie wbić się na leśną, kamienistą a nawet skalistą drogę. Słowo "skalista" należy rozumieć poprzez drogę biegnącą po płaskich skałach ;). Na Przysłopie odbiłem na żółty szlak na zaporę. Ten odcinek już znałem ale mimo wszystko przez przypadek zjechałem z trasy i wyjechałem za zaporą. Oczywiście nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - poćwiczyłem sobie strome, kamieniste zjazdy :). W palnie miałem jeszcze trochę terenowego pedałowania ale niestety troszkę mi zeszło a czas mnie gonił - o 17-tej byłem umówiony ze Szwagrem na "roboty ziemne" ;) - stąd też do domu dojechałem już asfaltem.

P.S. Zapomniałbym. Oto skutki pięknej pogody :) :



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
183.00 km 1.00 km teren
08:40 h 21.12 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3318 m
Kalorie: kcal

Częstochowskie Krowiarki :)

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 5

Hehe miało być trekkingowo a wyszło rowerowo :). Ale od początku... Od dłuższego czasu ze Skowronkiem umawialiśmy się się na wspólny trekking gdzieś po Beskidach ale za każdym razem coś stało na przeszkodzie, jak nie pogoda to coś innego... Jednak udało nam się ustalić dogodny termin na wspólny wypad i padł pomysł trekkingu na wschód słońca na Babią Górę :). Prognozy początkowo były obiecujące jednak czym bliżej wyznaczonego terminu tym pogoda się pogarszała... Zaplanowaliśmy wyjście na sobotę jednak pogoda na tyle się spaprała, że nie było szans na jakiekolwiek słońce. A jak tu iść na wschód, skoro w ogóle ma go nie być :/. Zatem padł pomysł wspólnego kręcenia w okolicach Zawoi a ewentualny trekking przenieśliśmy na niedzielę :) ( relacja ze wschodu już niedługo w zakładce ANTYWPIS ). Pomysł na tripa wyglądał następująco : Zawoja - Przełęcz Przysłop - Sucha Beskidzka - Maków Podhalański - Bystra - Krowiarki. Hehe przyznam się bez bicia, że nie do końca przeanalizowałem ową trasę i w miałem troszkę inny zarys :D. Umówiliśmy się, że Skowronek z Rafałem będą wyjeżdżać o 10-tej z Zawoi i spotkamy się w Stryszawie. Ja oczywiście stwierdziłem, że nie ma sensu dojeżdżać autem do owego miejsca spotkania więc postanowiłem dojechać...Rowerem :). Do Stryszawy dojechałem podobnie jak podczas ostatniego tripu czyli przez Kocierz, Las. Jakieś 2 kilometry przed miejscem spotkania dostałem info, że Skowronek ma lekkie problemy techniczne i będą mieli lekki poślizg czasowy. A że ja miałem bardzo dobry czas to postanowiłem wyjechać przed nich i tym sposobem przez Przełęcz Przysłop dotarłem do Zawoi :).


W drodze na Przełęcz Przysłop.

Przyznam się - wydawało mi się, że podjazd będzie ostry. Okazał się, że całkiem lajtowy :). Sprawnie sobie z nim poradziłem. W Zawoi czekali już na mnie częstochowscy bikerzy :) więc ruszyliśmy według ustalonego planu czyli z powrotem na Przysłop :). W Suchej Beskidzkiej zrobiliśmy sobie krótką przerwę na "oględziny" Zamku Suskiego i pokręciliśmy w stronę Bystrej. Kręciło się wyśmienicie :). Początkowo po stosunkowo płaskim terenie ( śr. prędkość w granicach 30 km/h.) by w okolicach Sidziny zacząć porządny uphill. Tempo, jak to określił Rafał, było...turystyczne :). Ładna mi ta częstochowska turystyka :D :D.


Zamek Suski.







Turystyczne tempo sprzyjało oczywiście rozmaitym rozmowom na wszelakie tematy :). Takie coś to lubię :). Jest bike, jest ekipa, jest wesoło :).
Trudy podjazdu idealnie zrekompensował fantastyczny zjazd do Zubrzycy. Udało mi się wykręcić 70 km/h. Możliwości były znacznie większe ale akurat, gdzieś w owych okolicach mieliśmy odbijać w prawo na szosę w kierunku Krowiarek. A co do samego uphillu na Krowiarki to ponownie spodziewałem się niezłej wyrypa a okazało się całkiem inaczej :).


Góra Matka.




Krowiarki :)

Zjeżdżając z Przełęczy chciałem pokusić się o pobicie rekordu prędkości ale zalegający kurz i piasek na drodze w momencie mnie powstrzymał :/. W okolicach wyciągu na Mosorny Groń pożegnałem się z Darią i Rafałem i już samotnie kręciłem w kierunku domu.

DRODZY PRZYJACIELE DZIĘKI WIELKIE ZA GENIALNĄ WYCIECZKĘ I BARDZO MIŁO SPĘDZONY CZAS. MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE COŚ WSPÓLNIE POKRĘCIMY ALE MOZĘ DLA ODMIANY TO JA PRZYJADĘ NA JURĘ :).

A tak a propo mojego powrotu to postanowiłem wracać tą samą drogą co przyjechałem czyli przez P. Przysłop, Las, Ślemień, Kocierz. Przyczyną takiej decyzji była już późna pora i brak oświetlenia a to była najszybsza trasa. Podjazd na Kocierz zaliczę do najwolniejszych w mojej historii... Zmęczenie dawało o sobie już mocno znać. W Targanicach miałem już konkretny kryzys - musiałem odpocząć chwilę, gdyż kompletnie nie miałem już siły. Krótka pauza postawiła mnie jeszcze chwilę na nogi i w zupełnych ciemnościach dotarłem jakoś do domu :). Co najlepsze w domu byłem o 20:30 a o 1:20 wstawałem już by jechać na wschód słońca :).

Tym o to sposobem zrobiłem 2x Kocierz, 3x Przełęcz Przysłop i raz Krowiarki :).

Reasumując: bardzo fajna wycieczka w doborowym towarzystwie, pierwszy konkretny dystans w tym roku i pierwsze 3K przewyższeń :). Oby takich tripów jak najwięcej ;).



Dane wyjazdu:
94.97 km 0.00 km teren
03:56 h 24.14 km/h:
Maks. pr.:63.40 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1255 m
Kalorie: kcal

Szosowa Sucha :)

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 5

Kolejny wolny, piękny dzień :). A jakoś wyjątkowo nie chciałem go całego wykorzystać na kręcenie. Postanowiłem pojeździć po południu a rano sobie poleniuchować :). Stąd też na bike'a siadłem dopiero o 15. W planie było pojechanie do Suchej Beskidzkiej, gdyż dawno mnie tam nie widzieli a poza tym chciałem ponapawać się widokiem Babiej Góry :). Tym razem do Suchej pojechałem inaczej niż zazwyczaj a mianowicie wpierw wjechać na Kocierz a później przez Las dotrzeć do miasteczka ( czyli odwrotni niż zazwyczaj ).


Pilsko widziane z Przełęczy Kocierskiej.


Pilsko.

Po drodze do Suchej minąłem dwóch szosowców - widać, że nikt nie chce marnować takiego pięknego dnia :). A przyznam się, że kręciło mi się dzisiaj wyśmienicie :). Co prawda na uphillu kocierskim poczułem kolano ale tak w ogóle to noga podawała jak ta lala. Coś mi się wydaję, że będę musiał odwiedzić Panią Aptekarkę bo kolano pomału daje o sobie znać a przede mną Tour De Babia - Zakopane Edition :).


Babia się w końcu pokazała :)


Babia Góra.


Babia i Pilsko.

W Suchej trzeba było uzupełnić płyny bo lampa byłą niezła. I tu niespodzianka: w sklepie, który nie należy do najtańszych - Żabka - wyhaczyłem Oshee za...1,99 :). To się nazywa promocja!! Z Suchej ruszyłem w stronę Wadowic - stety/niestety już główną drogą. Hehe dzięki bogu jest tam boczny pas więc samochody mi w ogóle nie przeszkadzały :).


Karczma Rzym w Suchej Beskidzkiej.


Zapora w Świnnej Porębie. Ile to już ją budują??? Za długo :).

Żeby ominąć mega ruchliwą drogę z Wadowic do Andrychowa odbiłem na Tomice, Frydrychowice by od strony Wieprza wjechać do miasta. A w samym Andrychowie zrobiłem sobie krótką przerwę na....lodzika włoskiego :). Jakoś nie mogę nigdy sobie tej rzeczy odmówić :D. I tym oto dziwnym sposobem wykręciłem prawie 100 kilometrów :).



Dane wyjazdu:
69.98 km 0.00 km teren
02:47 h 25.14 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:601 m
Kalorie: kcal

Pierwsza krew w tym roku... ;)

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 7

UWAGA WPIS ZAWIERA TREŚCI DRASTYCZNE (18+)!!! ;)

Zaglądając za okno nie mogłem się dzisiaj powstrzymać by siąść na bike'a i coś pokręcić. Tak się akurat składało, że musiałem podholować moją Cytrynę do mechanika ( wydech zaniemógł ) więc nie omieszkałem podjechać po auto rowerem ( samochód zostawiłem w Bielsku ). Do stolicy Podbeskidzia jechałem głównymi drogami, gdyż miałem zamiar odwiedzić mojego znajomego mechanika w celu umówienia wizyty. Jak się okazało owy znajomy już w tym warsztacie nie pracował :/ stąd też musiałem znaleźć jakiś inny. Po drodze kupiłem linkę holowniczą i ruszyłem na poszukiwania jakiegoś warsztatu. Hehe jakie te kieszonki w koszulce są pojemne - w sam raz na linkę :D. W końcu uderzyłem do mechanika, którego poleciła mi znajoma. Cytrynę dostarczyłem z pomocą Szwagra do warsztatu i później ruszyłem w drogę powrotną zahaczając na chwilę o pracownię Siostry. Jako że pogoda była wyśmienita postanowiłem sobie urozmaicić drogę powrotną :). Z racji, że Przegibek mi się już trochę znudził uderzyłem w bardziej płaskie tereny a mianowicie popedałowałem na Janowice, Dankowice.


A na Skrzycznem jeszcze sporo śniegu.


Drewniany kościół w Starej Wsi.



W Starej Wsi zrobiłem sobie przerwę na uzupełnienie baterii. I do tej pory było beż żadnych ekscesów. Podczas zakupów, przez przypadek zahaczyłem o butelkę piwa, która się to rozbiła...Ale bardzo nie fortunnie, gdyż kawałek szkła ranił moją nogę...


Skutki odpryśniętego kawałka szkła.

Z racji, że normalnie nie wożę ze sobą plastrów i nie miałem przy sobie już gotówki trzeba było jakoś zabezpieczyć ranę. Hehe Polak potrafi :). Po raz któryś przydały się gumki recepturki, które profilaktycznie wożę na kierownicy :).


2 gumki + chusteczka higieniczna = genialny opatrunek :)

Ze Starej Wsi ruszyłem w stronę Hecznarowic i Kęt. Opatrunek sprawdził się idealnie - ani razu mi nie spadł :). Od Kęt jechałem już oklepanymi, bocznymi drogami. Po przyjeździe dokładnie zdezynfekowałem ranę i...zrobiłem sobie grilla ;).


Niezła ranka ;)

/

Dane wyjazdu:
141.26 km 0.30 km teren
06:27 h 21.90 km/h:
Maks. pr.:64.40 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1884 m
Kalorie: kcal

Wiosenne zgrupowanie bbRiderZ

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 2

Wolny weekend - sprawa prosta!! Trzeba coś popedałować :). A tak się akurat złożyło,że na facebook'owej stronie bbRiderZ padło hasło szosowej trasy na tzw. Goczałki więc nie sposób było ominąć takiego wydarzenia. Pierwotnie był pomysł okrążenia Zbiornika Goczałkowickiego ale jak to zazwyczaj bywa - wyszło inaczej :). Trasę zaproponowałem również k4r3l'owi bo jak wiadomo czym większa grupa tym weselej a poza tym dawno razem nic nie pedałowaliśmy :). Zgadałem się z Kubą na 9-tą ale oczywiście się z deczka spóźniłem i mieliśmy "skromny" poślizg czasowy - z bbRiderZ'ami ustawiliśmy się na 10-tą a na miejscu, tj. na lotnisku w B-B, byliśmy dobre 20 po. Po dojechaniu na miejsce spotkania doznałem lekkiego szoku :) - zobaczyłem niezły peleton bikerów. Oczywiście byli to bbRiderZ'i w skromnej liczbie 10-ciu ludu. No to sobie pomyślałem - będzie niezła jazda :). Z ekipy BS byli to: kondzios230 , dawidn, webit, piaseq no i oczywiście k4r3l . Po kulturalnym przywitaniu ruszyliśmy w stronę Jaworza bocznymi drogami. Po drodze zgubił się gdzieś kondzios230 z siostrą stąd też dalszą podróż kontynuowaliśmy już w dziesiątkę.


Dobre humory towarzyszyły nam przez cały czas.


Zdjęcie dnia :)

Gdzieś w Świętoszówce skręciliśmy w prawo i od tej pory nie wiedziałem kompletnie, gdzie jesteśmy :). Grunt, że chłopaki znali te drogi i wiedzieli jak jechać :). A jechało się bardzo fajnie, co prawdo tempo nie było zbyt ostre, rzekłbym nawet dość rekreacyjne, ale dzięki temu można było sobie spokojnie pogadać i pożartować :). W końcu nie tak często zdarza się jechać w takiej liczbie bikerów. Świadomość orientacyjną ( czyt. przestrzenną ) odzyskałem dopiero w Zabrzegu. Oczywiście nie omieszkaliśmy zahaczyć o zaporę na Zbiorniku Goczałkowickim. Krótka przerwa na "zdjęcie rodzinne" i dalej ruszyliśmy w stronę Bielska.








Niezły peletonik :).


"Zdjęcie rodzinne" ;).






Na "promenadzie" goczałkowickiej :D.



Czym bliżej Bielska tym częściej musieliśmy się zatrzymywać czekając na jednego z naszych - bikerowi siadała kondycha. Ostatecznie, gdzieś w okolicach Ligoty, owy Biker odpadł od Nas ( po telefonicznej rozmowie stwierdził, że do domu dojedzie już sam ). Do Trzech Lipek dojechaliśmy już tylko w ósemkę - najmłodszy z całej ekipy również skapitulował. W Bielsku pożegnaliśmy z k4r3lem bbriderz'ów i ruszyliśmy na Przegibek. Hehe no jakoś się tak złożyło, że było nam mało :D. Ja podczas podjazdu bardzo delikatnie odczuwałem już skutki dotychczasowych kilometrów ( ponad 100-u ) ale jakoś się zmotywowałem muzyką i dzielnie pedałowałem do góry. Na przełęczy przerwa na małe co nieco i ruszyliśmy z Kubą w dół by później wdrapywać się na Przełęcz Targanicką. tam się już znacznie odczuwało zmęczenie - trza było wykorzystać młynki :). Zjazd z Przełęczy dodał nam jednak powera i do Andrychowa śmigaliśmy z prędkością ok 40 km/h. Pożegnałem się z k4r3lem i jeszcze na koniec ruszyłem w stronę Brzezinki. A z tamtąd już bocznymi drogami do domu.

No to na koniec...PODSUMOWANIE :) - Bardzo fajna trasa w doborowym towarzystwie!!! Mam nadzieję, że nie ostatnia :).



Dane wyjazdu:
23.98 km 0.00 km teren
00:58 h 24.81 km/h:
Maks. pr.:55.43 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 824 kcal

Biały Rumak w końcu w rękach Księciunia ;)

Czwartek, 11 kwietnia 2013 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 7

Po wczorajszych perturbacjach z Cytryną w końcu dzisiaj odebrałem Białego Rumaka z serwisu ( Bike Doctor Service ). I co za radość pojawiła się na mojej twarzy :). Wszystko działa jak ta lala - hehe w końcu Biały Rumak dostał całkowicie nowy napęd :) ( całość deore - czyli prawie taki sam jak poprzedni z wyjątkiem korby, która to tym razem jest już 100%-owym deore ). Do tego wymieniłem klocki hamulcowe na półmetaliki więc skuteczność hamowania powinna być zdecydowanie lepsza ( narazie są na dotarciu ). A co do samej trasy?? No cóż - bez szału :D. Zwykła droga prawie z pracy do domu :). Zdjęć nie robiłem bo po pierwsze nie zabrałem aparatu a po drugie rozkoszowałem się jazdą i nowym napędem :).

Ale żeby nie było tylko tekstu to będzie teledysk :)





Dane wyjazdu:
120.00 km 0.00 km teren
06:40 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1616 m
Kalorie: kcal

Podwójna dawka witaminy D

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · dodano: 09.04.2013 | Komentarze 8

To się nazywa mieć szczęście :). Wolny dzień i akurat idealne okienko pogodowe!! Oj takiej pogody trzeba mi było bardzo ( innym chyba też) :). Nie ma jak piękny, słoneczny i ciepły dzień po tygodniach paskudnej niby wiosny ;). Oczywiście nie mogłem inaczej wykorzystać tego wspaniałego dnia jak na porządne pedałowanie. W grę wchodził, ma się rozumieć, całodniowy trip by jak najbardziej nacieszyć się warunkami na zewnątrz :) a wieczorem, z racji że był poniedziałek, oczywiście Spotkanie Podróżników w Grawitacji. Miałem dwa pomysły na trip'a :). Pierwszy - wycieczka śladami, jakże znanego na BS, jaworzańskiego bikera ;); drugi - pośmigać po nieznanych mi jeszcze drogach Żywiecczyzny. Ostatecznie wybrałem drugą opcję ponieważ wyprawa na Śląsk wiązała się ze zrobieniem prawie 200 kilometrów a jakoś nie ma mam do końca zaufania do Starego Rumaka ( Biały się aktualnie serwisował ) a poza tym jadąc na Żywiecczyznę odwiedziłbym Babcię i grób Dziadka.
Zatem ruszyłem... Na początek oczywiście uphill na Kocierz. Noga coś wyjątkowo nie chciała podawać. Zauważyłem ostatnio, że jeśli mam dłuższą przerwę w niejeżdżeniu to potrzebuję min. 15 kilometrów, żeby się rozruszać. Podczas zjazdu z przełęczy "nogi się odblokowały" :). Dalej już mi się elegancko kręciło :). W Rychwałdzie odwiedziłem grób Dziadka i pomknąłem do Babci na krótkie odwiedziny. Babcia jak to Babcia, musiała mnie oczywiście odpowiednio nakarmić :) choć w ogóle nie byłem głodny :).

W drodzę na Kocierz. © jakubiszon


Widok na Pilsko z Przełęczy Rychwałdzkiej © jakubiszon


Żeby ominąć ruchliwsze odcinki, postanowiłem pojechać do Pewli Ślemieńskiej i przez Mutne dotrzeć do Jeleśni. Dzięki Bogu mieszkańcy wioski odradzili mi tą drogę, gdyż owy odcinek przez Mutne był całkowicie nieprzejezdny - droga była całkowicie zasypana przez śnieg. Zatem zmuszony byłem jechać klasyczną drogą do Jeleśni. Po drodze minąłem jednego szosowca - szczerze mówiąc byłem w szoku, że kogoś spotkam, w końcu był poniedziałek i do tego środek dnia. Widać, że nie tylko ja chciałem wykorzystać piękną pogodę :). W Jeleśni skręciłem na Sopotnie i od tego momentu zaczęło się poznawanie nowych rejonów :). Przyznam się, że odcinek od Jeleśni do Węgierskiej Górki był widokowo genialny. Przez prawie pół drogi towarzyszył mi widok na ośnieżone Pilsko a później na górę matkę czyli Babią Górę!! Piękne tereny!!! Myślę, że jeszcze nieraz pojadę tą trasą!!

ach te Pilsko... © jakubiszon


Babia widziana z okolic Sopotni Małej © jakubiszon


Panorama na Beskid Żywiecki z okolic Sopotni Małej © jakubiszon


Zjazd do Juszczyny. © jakubiszon


W Juszczynie pożegnałem widoczki na Babią i Pilsko a w zamian dostałem panoramę na Beskid Śląski :). Oj to był piękny odcinek! Cieszyłem się wtedy, że nie pojechałem na Śląsk bo straciłbym tak cudowne widoki na Nasze piękne Beskidy. Dalej w planie miałem odwiedzenie Ciśca, a dokładnie mojego "ukochanego" dłużnika i przypomnienie mu o spłacie długu. Jednak zrezygnowałem z wizytacji bo obawiałem się, że nie zdążę na Spotkanie Podróżników. Jak się później okazało obawy były zbyteczne... A pana dłużnika odwiedzę kiedyś przy weekendzie :). A tak jeszcze a propo tamtych terenów...mam słabość do Węgierskiej Górki :). Po prostu ta miejscowość jest położona w tak malowniczym miejscu, że nie sposób się w niej nie "zadurzyć" :).

W drodzę do Węgierskiej Górki © jakubiszon


Most na Sole w Ciścu. © jakubiszon


Żeby nie było, że to nie moja wycieczka ;) © jakubiszon


Panoramka z Traktu Cesarskiego. © jakubiszon


Soła, Węgierska Górka i Beskid Żywiecki ;) © jakubiszon


Ostatnie spojrzenie na Babią Górę (okolice Przybędzy) © jakubiszon


Z Węgierskiej Górki do Bielska jechałem standardowo przez Przybędzę, Godziszkę i Bystrą. Jak się okazało moje obawy związane ze dotarciem do Grawitacji okazały się niepotrzebne - w Bielsku byłem już o 18-tej. Zatem postanowiłem odwiedzić mojego serwisanta, gdyż wcześniej poinformował mnie, że Biały Rumak jest zrobiony :). Akurat jak do Niego przyjechałem, zmieniał napęd w szosówce Marka Konwy.

Biały Rumak po wymianie napędu i gruntownym serwisie - gotowy na nowe wyzwania © jakubiszon


Oczywiście się trochę zagadaliśmy i do Grawitacji musiałem ostro pedałować :). A jaki był temat prezentacji?? Oj bardzo słoneczny bo...Jamajka :).
Do domu wracałem już głównymi drogami, gdyż o tej porze ( ok. godziny 23.) ruch już jest znikomy.

Oby tak pięknych dni w tym roku było jak najwięcej!!!!!!

P.S. Z braku licznika ( jest w Białym Rumaku ) statystyki są orientacyjne i niepełne.



Dla porównania mapka z NAVIME ( na podstawie pliku gpx z Bikemap). Widać lekką różnicę w przewyższeniach ;).

/Podwójna+dawka+witaminy+D

Przypomniałem sobie o ostatniej płycie Carrion'a ( jeszcze z Kulawikiem ) więc ją "męczyłem" podczas tripu :)