Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:160.43 km (w terenie 49.00 km; 30.54%)
Czas w ruchu:11:03
Średnia prędkość:14.52 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:590 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:80.22 km i 5h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
56.43 km 47.00 km teren
06:03 h 9.33 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Czerwony Korzeń ..czyli Rycerka -> Zwardoń

Środa, 24 sierpnia 2011 · dodano: 26.08.2011 | Komentarze 7

Spontaniczny wypad w tereny do tej pory całkowicie nieznane, choć położone całkiem niedaleko od domu. Przyznam się się szczerze zazwyczaj staram się przestudiować trasę, którą mam robić, szczególnie jeśli autorem nie jestem ja, ale tym razem było inaczej. Spojrzałem raptem chwilę na mapę i ruszyliśmy razem z Ludwikonem. Wiadomą rzeczą było, że do Rycerki dojedziemy pociągiem z Bielska, gdyż rowerami mogło by nam zabraknąć dnia. Nie mam pojęcia jak Konrad obliczył trasę na max. 6 godzin. W realu, z postojami, wyszło 9 h. Lekka pomyłka :D. Przyznam się dawno nie jeździłem pociągami ale cena biletu za jedną osobę z rowerem mnie trochę rozwaliła - prawie 17 zł za odcinek 42 km. Dzięki Bogu moje wieczne studiowanie się na coś przydaję i zapłaciłem dużo mniej :).
Początek wyprawy przywitał nas niezłym podjazdem pod Hutyrów i w zasadzie do Mładej Hory zmagaliśmy się w makabrycznym upale z górkami. Pot lał się strugami, ledwo człowiek widział na oczy. Przy schronisku PTTK Chyz u Bacy pojawił się pomysł wydłużenia trasy i zamiast jechać dalej czerwonym szlakiem można było odbić niebieskim szlakiem na Przełęcz Kotarz, a później zielonym na Mała Rycerzową, ale ostatecznie ten wariant przepadł. Po przejechaniu może 500 m żałowaliśmy tego.. Na Jaworzynkę w większości trzeba było rower prowadzić, choć ponoć był to szklak rowerowy :D.


Gdzieś w drodze na Jaworzynkę




Widok z Rycerzowej Małej


Bacówka PTTK Na Rycerzowej


W drodze na Rycerzową Wielką

W zasadzie od Rycerzowej Małej aż do Zwardonia, z małymi wyjątkami, jechało się po ścieżkach lub wąskich dróżkach. Mnogość singiel track'ów, genialnych zjazdów itp. na tym odcinku mnie pozytywnie zaskoczyła. Szczerze mówiąc jeszcze tak genialnej trasy nie jechałem. Jedynym, no można by to było nazwać, minusem był ogrom korzeni na trasie. Nie mam nic do nich, nawet je lubię, gdyż można potrenować techniczną jazdę, ale w tym wypadku było ich za dużo. Trzeba było strasznie uważać na zjazdach, żeby nie wyrżnąć orła, a co jest z tym związane prędkość automatycznie była mniejsza. Ale co tam prędkość, liczy się frajda z jazdy, a na nią narzekać nie można było. Było super :).


Ładowanie baterii na Przełęczy Przegibek - żeby nie było nie tej w Beskidzie Małym :D

Gdzieś od połowy odcinka między Przełęczą Przegibek a Wielką Raczą zaczęła się moja osobista walka z upałem. Organizm mi wysiadał - bardzo płytki oddech, ogólne zmęczenie powodowały, że tempo jazdy drastycznie spadło. Niewielki nawet podjazd sprawiał mi problem, gdzie musiałem zsiadać z roweru i robić krótki odpoczynek. Na podjeździe pod Wielką Raczę naglę, nie wiadomo skąd dostałem zastrzyk energii :). Może dlatego, że to był nasz najwyższy szczyt tego dnia :).


Wielka Racza 1236 m.n.p.m









No niestety upał nie wpływa na dobra widoczność. Szkoda bo widoki Z Wielkiej Raczy byłyby lepsze choć i tak nie były najgorsze ;). CUDOWNE miejsce :). Zjazd z góry - cud miód i orzeszki :).

Do Zwardonia dojeżdżamy z małym opóźnieniem - kapeć ;). No niestety,gdybyśmy byli ciut wcześniej to załapalibyśmy się na wcześniejszy pociąg. Następny mamy za niecałą godzinę więc wolny czas przeznaczamy na spóźniony obiad (godz. 19) i ...piwko. To tak w nagrodę ;).

Podsumowując: Genialna trasa, mnóstwo singiel track'ów, technicznych zjazdów i przepiękne widoki na Beskid Żywiecki, Małą Fatrę, Tatry, Beskid Śląski.

Trasa: Czerwony szlak z Rycerki do Zwardonia.

POLECAM!!!!!!
Kategoria Beskid Żywiecki


Dane wyjazdu:
104.00 km 2.00 km teren
05:00 h 20.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:590 m
Kalorie: kcal

Cieszyńska setka

Piątek, 19 sierpnia 2011 · dodano: 24.02.2012 | Komentarze 2

hmn... W końcu po paru miesiącach nadrabiam zaległości z wpisami. Oczywiście wszystkich danych z tripów nie pamiętam więc z góry przepraszam. Tym razem na pierwszy ogień pójdzie wypad do Cieszyna.
Tak sobie ( z tego co pamiętam :))siedziałem na mieszkaniu i rozmyślałem, gdzie by tu pojechać....Hmn... I na co wpadłem?? Może mało ambitnie....ale nigdy nie byłem na rowerze w Cieszynie. Z tego co pamiętam to może byłem tam 2 razy w życiu i to jeszcze wtedy jak chodziłem do liceum. Popatrzyłem z grubsza na mapę, przygotowałem rower i ruszyłem w stronę celu. Założenie miałem takie, aby jechać głównymi drogami (oczywiście nie 2-pasem), żeby było jak najszybciej bo wieczorem byłem ugadany na piwko ze szwagrem i kumplem więc nie mogłem się zbytnio zmęczyć :). W Jaworzu myślałem, że już zawrócę ponieważ miałem problem z korbą. Jak się okazało dwie zębatki mi się poluzowały. Dziwne... :/. Dokręciłem i ruszyłem dalej.


Rynek w Skoczowie.



Nie powiem, stara droga na Cieszyn do płaskich nie należy :D. Dały mi trochę w kość te "góreczki" , ale był plus tej trasy - znikomy ruch.




Widok na Beskid Śląsko-Morawski.

Heheh nie ma jak wjechać do miasta nie znając w zasadzie jego planu :D. No nic trzeba było skorzystać z mapy w google'ach :D.
Wybiła pora obiadowa więc trzeba było coś zjeść... Ale jakby to wyglądało, żeby być "za granicą" i nic nie zjeść lokalnego :). Znalazłem skromną knajpkę po stronie czeskiej i zamówiłem. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co, ale że w nazwie były knedliki więc musiało być dobre :). Nota bene za 60 koron czeskich zjadłem dwudaniowy obiad z "kompocikiem" więc można by rzec, że się opłacało :).
Oczywiście nie mogło zabraknąć czeskiego piwka :).


:)


Rynek po polskiej części Cieszyna.



Z Cieszyna miałem pierwotnie wracać tą samą drogą, ale ja tego nie lubię więc zmieniłem plany i ruszyłem w stronę Ustronia przez Bażanowice i Goleszów. Pokręciłem się trochę po uzdrowisku i ruszyłem w stronę mieszkania. Po drodze spotkałem uprzejmego staruszka, który mi pokazał ciekawą ścieżkę (szlak rowerowy) do Skoczowa. Od tej pory zawsze o nią zahaczam, jak jadę w stronę Ustronia.
...Tak w sumie przy okazji zaważyłem, że niewiele brakuję mi do setki więc jeszcze trochę poplątałem się po Bielsku :).