Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:188.60 km (w terenie 9.00 km; 4.77%)
Czas w ruchu:10:30
Średnia prędkość:17.96 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma podjazdów:1260 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:94.30 km i 5h 15m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
112.00 km 6.00 km teren
05:30 h 20.36 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

Mokre Jastrzębie - Zdrój

Wtorek, 28 lutego 2012 · dodano: 28.02.2012 | Komentarze 4

powiem tak: jestem tak wyje...ny, że mój proces twórczy, tudzież odtwórczy jest znikomy. Dokładną relacje, fotki wrzucę na dniach....
Narazie tylko mapka :).

"Lekki" poślizg...
Pewnego wieczoru wpadłem na pomysł, żeby nadrobić zaległości i uzupełnić wpisy na BS. Przez przypadek kolega Kuba (k4r3l) zrozumiał, że robię setki w lutym, a to przecież był trip z zeszłego roku, z sierpnia :). Ale nie powiem...Wszedł mi na ambicje - długo się nie zastanawiałem, spojrzałem do grafiku i padło na wtorek za parę dni.
Dzień wcześniej sprawdziłem prognozę pogody - nie była obiecująca: od 13 śnieg, a od 16 deszcz i temperatura ok. 0 st.C. Ale co tam, poruszona ambicja robi swoje :).
Główny cel - Jastrzębie-Zdrój i może jak się uda Karviná w Czechach.
Jak to zazwyczaj bywa przy ustalaniu dokładnej trasy brałem pod uwagę boczne drogi czyli jak najdalej od ruchu.
No i ruszyłem - wpierw w stronę Strumienia.


Gdzieś za Mazańcowicami.

W pewnym momencie, gdzieś przed Landkiem (tudzież Landekiem - nie wiem dokładnie jak się to odmienia, ale to jest wersja jednej z mieszkanek tej miejscowości), zgłupiałem - dojechałem do skrzyżowania, którego nie było na mapie. Hmnn... I co tu zrobić????? Zastosowałem taktykę ze starych gier RPG - idź/jedź w PRAWO :). No i udało się :).
Nota bene gdzieś koło 11 zaczęło już sypać czyli coś się już prognozy nie sprawdziły...Wiało grozą :).


Rynek w Strumieniu.

Żeby było mało....





...ta urokliwa droga przerodziła się w dwu-pas :/ , a dokładnie skończyła się na nim... Oj coś źle wybrałem tę trasę...
No niestety z parę kilometrów trzeba było popedałować w tych "jakże komfortowych" warunkach :D. ...W zasadzie tak do samego Jastrzębia-Zdroju...

Nota bene drogę z Pawłowic do Jastrzębia wspominam najgorzej - makabryczny ruch i paskudna breja na drodze - rower miałem brązowy.


A to już główny cel wycieczki.


Park zdrojowy w J-Z.

A co do samego Jastrzębia - no cóż nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Może dlatego, że ostatnie kilometry mnie poirytowały, miałem buty przemoczone (czego strasznie nie lubię), zjadłem tam najgorszą pizze w swoim życiu ( omijajcie Cafe Dor Pizzeria ).

Po minięciu granic miasteczka podjąłem decyzje, że nie ruszę na Karwine. Powód - jakże prozaiczny - brak czasu i lekkie wychłodzenie organizmu.

W Zaborzu znowu problem z mapą...Ale dzięki pomocy mieszkanki zmieniam trochę plany i wbijam się na....szlak rowerowy ( szczerze mówiąc całkiem przyjemny ).





Żeby nie jeździć tymi samymi drogami w Landku/eku zamiast jechać na Bronów odbiłem na Rudzicę, żeby docelowo przez Jasienicę dojechać do Bielska.
Oj nie powiem ten podjazd pod Rudzicę daj mi w d..pę szczególnie, że już miałem wykręcone ok. 100 kilometrów.
Na sam koniec eskapady podjechałem na herbatkę z prądem (wiśniówką) do Grawitacji ;).

A co do muzyki...Męczyłem płyty Katatonii.





Dane wyjazdu:
76.60 km 3.00 km teren
05:00 h 15.32 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:810 m
Kalorie: kcal

Mroźny wypad na Równicę.

Czwartek, 2 lutego 2012 · dodano: 06.02.2012 | Komentarze 4

...Nowy Rok - nowe wyzwania :). Tym razem nie ilość przejechanych kilometrów, nie maksymalna prędkość, ale temperatura otoczenia. Chciałem sprawdzić czy możliwa jest jazda przy dość niskiej temperaturze (-16st.C.) i jak sobie organizm radzi w takich warunkach. Na wstępie powiem, że typowo zimowych ciuchów nie mam, no może poza, zakupionymi przed wyjazdem, ochraniaczami na buty :). Ubrałem się na przysłowiową "cebulkę" i ruszyłem w teren. Planowałem start ok. godz. 10, ale brak słońca i temperatura -18 st. trochę mnie zniechęciły więc postanowiłem chwilę poczekać :). Wybiła 11:30, temperatura podniosła się o 2 stopnie więc siadłem na białego rumaka :) i pognałem w stronę Ustronia by docelowo wyjechać na Równicę.


Tu napój w bidonie da się jeszcze pić. Nota Bene jeszcze pół godziny temu był bardzo ciepły.


Najbardziej śliski odcinek - przydałyby się opony z kolcami..


Zamarznięta Wisła. Napój zamarzł - 45 min. od nalania.

Po zrobieniu tego zdjęcia sprzęt foto zaniemógł - baterie nie dawały rady przy takim mrozie. Dopiero po odtajaniu i grzaniu zaczęły działać.
W Ustroniu zrobiłem sobie przerwę na małe co nieco, ogrzanie się i ruszyłem na Równicę oczywiście asfaltem.... Aaaaa zapomniałbym...pozdrowienia dla BIKERA, który mnie mijał przed Ustroniem :). Miał chłop moc w nogach i krzepę nieziemską bo ja już czułem zmęczenie walcząc z zimnem, a on śmignął obok mnie jakby na zewnątrz było dobre 20 st....


"Małe co nieco" w Ustroniu :)

Wyjazd na Równicę...Hmnn...Walka z samym sobą. Prawdą jest, że nie lubię długich, asfaltowych podjazdów, ale trzeba było podjąć wyzwanie. Walka trwała zdecydowanie za długo, ale w końcu wyjechałem, niekoniecznie na sam czubek góry, bo tylko do schroniska. Tam usłyszałem złe wieści, że szlak jest nie przetarty i nawet nie mam po co ruszać na szczyt bo śniegu po kolana :(.








Piękna karczma pod szczytem Równicy


Widoki nie rozpieszczały :(



Szczerze mówiąc nie chciało mi się wierzyć gospodarzowi schroniska w tak głęboki śnieg, ale czas gonił i obawiałem się, że gdybym jednak podjął wyzwanie to przedzierałbym się przez las po ciemku więc zdecydowałem się zawrócić i jechać na mieszkanie po części tą samą drogą. Pisząc "po części tą samą" miałem na myśli jakieś 40%, bo starałem się jak mogłem wybierać tak trasę, by się nie dublowała.
Wróciłem przemarznięty, wycieńczony ale było warto :). Sprawdziłem siebie w ekstremalnych warunkach (jak przyjechałem było już -20 st.) i już wiem, że nie ma złej pogody dla bikera (no może deszcz) ;).

A na koniec trochę muzyki, która mi towarzyszyła podczas trasy :