Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Tour de...

Dystans całkowity:212.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:08:26
Średnia prędkość:25.23 km/h
Maksymalna prędkość:70.13 km/h
Suma podjazdów:2326 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:212.75 km i 8h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
212.75 km 0.00 km teren
08:26 h 25.23 km/h:
Maks. pr.:70.13 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2326 m
Kalorie: kcal

Tour de Babia - Koszarawa Edition 2014

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 7

Teraz to już przegiąłem na maxa - wrzucam wpisa nie zachowując chronologii...A wszystko to przez chłopaków...bo strasznie prosili :D.

W końcu przyszła pora na wspólny trip z ekipą rybnicko-jaworznicko-andrychowską :). Co prawda już jeden taki w tym roku był ale niedosyt pozostał. Tym razem na życzenie Gustava, któremu brakowało jednej gminy - Koszarawy - do zaliczenia całego województwa śląskiego. Pomysł tego tripu narodził się już wcześniej ale jakoś ciężko było się zebrać całej, albo chociaż części , ekipy Tour de Babia - Zakopane Ediotion 2013. W końcu się udało. Ba powiem więcej - to był mega spontan ponieważ decyzja zapadła w piątek a w niedzielę już kręciliśmy :). Skład był zdecydowanie okrojony w porównaniu z zeszłorocznym tripem tj. zgłosili się K4r3l, Funio i oczywiście prowodyr - Gustav. Zgadaliśmy się w Żywcu na godzinę 9. Z racji, że aktualnie stacjonuję w Bielsku umówiłem się z Gustavem - Rybnickim Terminatorem ;) -  na 8 pod Hotelem Magura w B-B. Jednak coś mu google źle pokazały i wylądował na granicy stolicy Podbeskidzia i Wilkowic. Żeby było śmieszniej to mi się też zdeka popieprzyło i zamiast jechać na spotkanie Żywiecką jechałem...Bystrzańską czyli drogą równoległą :D :D . Oj to są skutki abstynenckiej soboty :D :D. W końcu się udało spotkać i ruszyliśmy na spotkanie z K4r3lem, gdyż Funio postanowił pokrzyżować nam nieco plany i jechać na Krowiarki...Do Żywca kręciło się fajnie, średni ruch i cudnie wyglądająca mgła u podnóża Beskidu Małego. W Żywcu uzupełniliśmy zapasy w Kauflandzie i ruszyliśmy w stronę naszego celu a mianowicie ostatniej niezaliczonej gminy Gustava - Koszarawy. Tempo - hmnn spokojne...w końcu dawno się nie widzieliśmy więc było o czym gadać :). W Koszarawie szybki telefon do Funia w celu zlokalizowania jego osoby i już nieco szybszym tempem pokręciliśmy w stronę Stryszawy, gdzie miało nastąpić spotkanie.




Jest i ON - Rybnicki Terminator :)



Poranek w Żywcu.



Park maszynowy pod Kaufem ;)


Cel osiągnięty ale czy na pewno ten???


Kupa śmiechu i mnóstwo pozytywnych złośliwości czyli oficjalne powitanie Funia :D. Po tych jakże miłych chwilach ruszyliśmy na pierwszy konkretniejszy podjazd a mianowicie na Przełęcz Przysłop. Poszła gładko choć po tak długiej przerwie bez bike'a troszkę się zasapałem :D :D. Zjazd...hmnnn w moim przypadku nie może być inny a niżeli ile fabryka dała :). Po wjechaniu do Zawoi powoli
zaczęliśmy odczuwać mało motywujący "wmordęwind". Przed Krowiarkami trza było uzupełnić jeszcze zapasy bo bóg wie jakie będziemy mieć dalsze plany... :D ;D. Oj ta Pani sklepikarka....ajjjj...;). Chyba się będę tam częściej zaopatrywał :D. Przyznam się, że jeszcze nigdy nie podjeżdżałem na Krowiarki od strony Zawoi - zawsze, czyli już paru krotnie, od strony Zubrzycy. Jako że był to mój debiut nie mogło się obyć bez przygód...Dzięki bogu nie moich - Funiowi szczeliła szprycha..hmnnn dziwne bo na totalnie gładkim odcinku :/. A na Krowiarkach?? Ścisk niesamowity, ludzi jak mrówek. Udało nam się znaleźć wolną ławkę i przyszła pora na...konsumpcje świeżo co zakupionych oscypków u już jakże popularnej i lubianej Złotowłosej Oscypiarki :). Oj jak te dziewce gadało gwarą...Ajjjj ;). Po spożyciu przyszła pora na wyznaczenie dalszej trasy. W zasadzie były 3 opcje: wracać tą samą drogą ale to był z góry spalony pomysł; zjechać z Krowiarek i atakować Przełęcz Zubrzycką ale trza by było śmigać mega ruchliwą drogą do Makowa; trzecia - ostatnia - wracać przez Słowację. Szybka kalkulacja czasu i padło na najbardziej zwariowaną, czyli ostatnia :).




Gdzieś w Zawoi .


Pasmo Policy nieco zachmurzone...


Hehe miał być spontan...mnie nie wyszło :D



I to był strzał w 10-kę!!! Zaraz po wyjechaniu z lasu ukazały nam się Tatry. Widok tak piękny, że zrezygnowaliśmy ze zjazdu na rzecz fotek :). W zasadzie Taterki towarzyszyły nam aż do Bobrova na Słowacji ( ok. 25 km.). Jednak tak kolorowo do końca nie było bo w momencie ukazania się najwyższych gór Polski, zaczęło pioruńsko wiać i to cały czas w twarz. Oj sporo się przez to sił straciło ale przynajmniej nie poszło to na marne a w nogi ;). Dopiero gdzieś w okolicach Zubrohlava poczuliśmy wiatr w plecy co zaowocowało niezłą średnią. Morale wzrosły i nóżka od razu lepiej podawała :). W Glinnem zrobiliśmy sobie ostatnią wspólną przerwę na uzupełnienie kalorii. Jak zawsze kupa śmiechu i ostrych żarcików, hehe nie koniecznie skierowanych do nas samych - biednej kobiecinie sprzedającej miody się zdeczka dostało ;). Za Glinnym w stronę Żywca też się nie oszczędzaliśmy - średnia grubo ponad 35 km/h.




Pierwszy "wiuu" na Taterki :)






Ci co byli wówczas na Babiczce za piknych widoków nie mieli...




Ultrakolarz czyli Rybnicki Terminator Gustav :)


Piękna prostka...szkoda, że pod wiatr...


Tatry, łowiecki czyli jest piknie ;)


Ostatni popas...



W Żywcu przyszedł czas pożegnań - Funio z K4r3lem pokręcili na Tresną a ja z Gustavem do Bielska. Strasznie żałowałem, że nie zabrałem ze sobą przedniej lampki bo można było śmiało jechać wspólnie do Międzybrodzia, gdzie odbilibyśmy z Sebą na Przegibek.
Jednak kto się spodziewał takiej trasy...:D .Planowałem nie jechać główną droga, gdyż spodziewałem się dużego ruchu. Ruchu nie było, był gigantyczny korek, który nam jak najbardziej sprzyjał - samochody stały a my jechaliśmy :). W Bielsku Gustav zakupił ostatnie jedzenie, ja skoczyłem na mieszkanie po lampkę i ruszyliśmy w stronę Jaworza - hehe chciałem dokręcić do 2-stu a przy okazji kawałek odprowadzić Sebę :). Oj nóżka mi wtedy słabo podawała, brak było paliwa albo jak to nazywa Gustav "wyngla" :D. W Jaworzu się pożegnaliśmy a ja żeby nie wracać tą samą drogą pojechałem przez Jaworze Nałęże i centrum . Hehe zawsze to coś innego i parę metrów w pionie :D. Jak tradycja nakazywała trza było jeszcze zaliczyć bielską promenadę i stary rynek, gdzie nie omieszkałem wszamać kebaba, gdyż cały dzień byłem na suchym prowiancie :).

I tak oto tym sposobem miał być wspólny, krótki wypad członków TdB - ZE a wyszło Tour de Babia :).
Mega spontan - mega fun - mega ekipa - mega trip. Dzięki chłopaki za super spędzony czas i ...te skromne 200 kilometrów. Do następnego!!!! :)


Route 2 833 571 - powered by www.bikemap.net