Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2013

Dystans całkowity:289.38 km (w terenie 13.80 km; 4.77%)
Czas w ruchu:16:44
Średnia prędkość:17.29 km/h
Maksymalna prędkość:56.10 km/h
Suma podjazdów:3684 m
Suma kalorii:1663 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:72.35 km i 4h 11m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Antywpis ;). Trekking na Pilsko.

Niedziela, 27 stycznia 2013 · dodano: 28.01.2013 | Komentarze 8

No cóż, skoro spora grupa BS-owców wrzuca na swoje bikelogi niekoniecznie rowerowe relacje z tripów, postanowiłem nie być gorszy i też coś takiego nierowerowego zamieścić :). Co prawda mija się to z założeniami bikestats ale co tam ;).

A zatem to będzie mój pierwszy taki wpis stąd też nazwałem go ANTYWPIS :).

Jako, że ostatnio trochę pokręciłem przyszła pora na małą zmianę aktywności fizycznej a mianowicie na trekking. Zasadniczo ta dziedzina aktywności jest mi tylko znana w zimie i traktuję ją jako substytut kolarstwa.
Przyznam się, że jak już jakikolwiek treking to tylko w jakieś wyższe góry stąd też padło na Pilsko. Hehe myślałem jeszcze o Babiej Górze ale z racji, że to mój pierwszy w tym roku trekking, postanowiłem zaliczyć coś "niższego" i może łatwiejszego. Było to w mojej historii drugie, zimowe wejście na ową górę i oczywiście po raz kolejny szczyt przywitał mnie mega mgłą i "pysznym", porywistym wiatrem. Ale może od początku...
Na rowerze lubię jeździć sam, za to piesze wędrówki uznaję tylko w towarzystwie i to najlepiej jak największym. Próby skołowania kompanów ( nota bene pomysł trekkingu narodził się dość spontanicznie bo w piątek a w niedzielę miało być zdobywanie szczytu ) okazały się lekkim niepowodzeniem. Ostatecznie wyruszyłem na eksplorację Pilska z jednym znajomym. Co prawda była jeszcze szansa na ekipę z Częstochowy ( skowronek też ruszał w Beskidy ),jednak oni wybrali troszkę niższe partie a mianowicie Skrzyczne. No cóż...jest jednak szansa na wspólny wypad na Babią :). Plan ataku Pilska był taki: start w Korbielowie, następnie trekking niebieskim, czarnym i zielonym szlakiem na Halę Miziową a później podejście na sam szczyt albo żółtym, albo czarnym szlakiem. Ostatecznie wybraliśmy czarny ze względu na warunki atmosferyczne - mgła. Powrót do auta zrobiliśmy żółtym szlakiem z Hali Miziowej do Korbielowa.


Góra Matka towarzyszyła nam przez dłuższy czas w drodze na Pilsko.


Hala Malarka.


Hala Uszczewne a w tle nasz cel - Pilsko.


Góra Matka (Babia Góra) cd.



Jak widać na fotkach do Hali Miziowej warunki na trasie były wyśmienite - przetarta ścieżka i piękne słoneczko :). Niestety później nadciągnęły chmury i mglisko. Zrobiło się trochę nieprzyjemnie - zaczął wiać silny, zimny wiatr i tak przez całą drogę na sam szczyt.


"Zdjęcie rodzinne" ;).






na szczycie Pilska za przyjemnie nie było :).


Powrót do samochodu żółtym szlakiem.

Podczas zejścia ze szczytu zeszliśmy ze szlaku. Powód??? Okropne mglisko i silny wiatr, który zasypywał ślady. Żeby było ciekawiej za nami poszli inni wędrowcy i później razem szukaliśmy powrotu na szlak. Dzięki bogu obyło się bez GOPR-u :D.
Na Hali Miziowej zrobiliśmy sobie krótką przerwę na uzupełnienie kalorii i dalej ruszyliśmy żółtym szlakiem w stronę auta.

Podsumowując: zrobiliśmy prawie 13 kilometrów (12,9 km.) w totalnie zmiennych warunkach, czas mieliśmy totalnie rekreacyjny - bez żadnej napinki. Zabawa przednia i co najważniejsze w końcu popracowały trochę inne mięśnie :).

Mapka trekkingu na Pilsko. © jakubiszon
Kategoria Antywpis


Dane wyjazdu:
136.10 km 1.00 km teren
07:56 h 17.16 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1540 m
Kalorie: kcal

Zimowa Pętla Beskidzka :)

Czwartek, 24 stycznia 2013 · dodano: 24.01.2013 | Komentarze 30

Nowy rok - nowe wyzwania!!! Nigdy wcześniej nie sądziłem, że wpadnę na taki szatański pomysł, by w styczniu wykręcić Pętlę Beskidzką. Ale cóż, nadmiar wolnego czasu skłania to przemyśleń nad nowymi, rowerowymi wyzwaniami :). I tak oto w niedzielę na wielkim kacu wymyśliłem owy trip. Do realizacji, jakże abstrakcyjnego tripu, potrzebowałem idealnych warunków atmosferycznych i drogowych, stąd też codziennie śledziłem prognozy pogody i dowiadywałem się o stanie nawierzchni w Koniakowie. Padło na środę (dziś). Spodziewałem się, że w okolicy Trójwsi może być nieciekawie (we wtorek dostałem info, że drogi są tam białe) stąd też wyruszyłem, jak dla mnie wcześnie ;) bo o 8 rano. Początkowo jechało się całkiem całkiem, raz biało raz płytkie błoto pośniegowe. Nota bene od samego rana świeciło słońce co jeszcze bardziej poprawiało mi humor :).


Na Zaporze w Tresnej lekka mgiełka :).

Myślałem, żeby do Węgierskiej Górki dostać się bocznymi drogami z Żywca jednak po dotychczasowych drogowych doświadczeniach porzuciłem ten pomysł (za długo by mi zeszło). W Węgierskiej Górce za rzeką Sołą skręciłem w prawo i boczną drogą dojechałem do Milówki (fajny odcinek bo cały biały :) ). Co prawda chciałem nią dojechać aż do dwu-pasu łączącego Milówkę ( a może Kamesznicę) ze Zwardoniem lecz przeszkodził mi głęboki śnieg zalegający na drodze - droga była odśnieżona do ostatniego budynku na trasie.




W końcu normalny widok - brak mgły ;).

Prawdziwa mordęga zaczęła się po wjechaniu do Szarego. Stan nawierzchni był, delikatne mówiąc, kiepski. Grząski, miejscami rozjeżdżony śnieg znacząca utrudniał jazdę i pochłaniał mnóstwo energii. Zastanawiał mnie jeden odcinek, a mianowicie ostatni, ostry podjazd z Szarego na główną drogę w stronę Koniakowa. Dzięki bogu nie było tak źle :) - śnieg był dobrze ubity, no może tylko na odcinku 3 metrów był rozjeżdżony, stąd też dałem radę wyjechać :).


Takie zimowe podjazdy to ja lubię :).

Od momentu wjechania do Lalików aż gdzieś do połowy podjazdu na Kubalonkę towarzyszyła mi woda lub breja na drodze stąd też prędkość była żenująco niska. Widać, że panowie drogowcy nie żałowali soli. Na szczęście do Ochodzitej była to duża zaleta bo mogłem się napawać pięknymi widokami :). Pod Ochodzita, w Karczmie zrobiłem sobie przerwę na obiad.


Dla takich widoków warto zapieprzać w 4-ro-stopniwowym mrozie.


I jest i Barania Góra ( pierwsza od lewej ).


Taras widokowy obok Karczmy Ochodzita.




Karczma a w tle Ochodzita.

Panorama z Karczmy Ochodzita © jakubiszon


Pełen kalorii wolnym tempem ruszyłem na Kubalonkę. A wolnym dlatego, żeby się nie przemoczyć bo trochę kilometrów jeszcze miałem przed sobą :). Pierwotnie miałem jeszcze zaliczyć szczyt Ochodzitej ale się strasznie zachmurzyło i widoczność był zerowa. Już myślałem, że pożegnałem się z badziewną nawierzchnią a tu znowu niespodzianka - powtórka z rozrywki na odcinku Kubalonka - Ustroń. Dzięki bogu w uzdrowisku zjechałem z asfaltu i wbiłem się na szlak rowerowy. Nie powiem łatwo nie było - jechało się może po 30-sto-centymetrowej, ubitej ścieżce. Hehe taka namiastka terenu :D. Później to już tylko asfalt choć nie w czystej postaci lecz wzbogacony o błotko pośniegowe tudzież śnieg.



Jako, że i tak musiałem jechać przez Bielsko to nie omieszkałem odwiedzić Opium i przechylić kufel Brackiego. Ja wiem, ja wiem w zimie, lekko zmarznięty pić zimne piwo?? Ale jak tradycja to tradycja :P. Z Bielska do domu dojechałem głównymi drogami - zamierzałem coś urozmaicić ale pora nie była ta i sił już brakowało.



Dane wyjazdu:
21.10 km 7.00 km teren
01:36 h 13.19 km/h:
Maks. pr.:35.80 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:434 m
Kalorie: 720 kcal

Powtórka z rozrywki - Trzonka ;)

Sobota, 19 stycznia 2013 · dodano: 21.01.2013 | Komentarze 1

Co się będę rozpisywał na temat trasy...Przecież w 90% pokrywała się z poprzednią :). Oczywiście te 10 % stanowią nowości, hehe jak można to w ogóle tak nazwać :D. Chciałem sobie tym razem trochę urozmaicić zjazd z Trzonki ale...mi nie wyszło :D. Powód - banalny - nieprzetarte drogi :). Stąd też odcinek 100 metrowy musiałem bike'a prowadzić a i tak nie pojechałem do końca tą trasą co chciałem pierwotnie. Szczerze mówiąc to takich odcinków prowadzonych miałem tym razem więcej (niż ostatnio) gdyż rozjeżdżony, miękki śnieg zdecydowanie utrudniał jazdę pod górę. Tak na podsumowanie to powiem, że jest to fajna, krótka trasa na zimowe warunki, taka na rozruszanie kości ;).

W drodzę na Trzonkę © jakubiszon


Ostatnie zdjęcie z podjazdu. Później padł akumulator w aparacie :( © jakubiszon


P.S. Na trasie słuchałem nowej płyty Riverside - Shrine Of New Generation Slaves i przyznam, że pierwsze wrażenia są mieszane. Płyta zdecydowanie wolniejsza, chyba najwolniejsza z pośród wszystkich, choć jak najbardziej nastrojowa i klimatyczna. Trochę brakuję mi połamanej rytmiki ale w końcu nie można non stop tworzyć tego samego. Zapewne wszystkie walory nowego albumu poznam z czasem - podobnie było z poprzednią płyta ADHD, która na początku średnio mi siadała a teraz jest jedną z ulubionych ;).



Satystyki ze Stravy.

Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
24.40 km 5.80 km teren
01:40 h 14.64 km/h:
Maks. pr.:56.10 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:520 m
Kalorie: 943 kcal

Zimowo terenowo - Trzonka.

Czwartek, 17 stycznia 2013 · dodano: 17.01.2013 | Komentarze 4

Krótko, spontanicznie, mżawkowo i śniegowo - to są słowa opisujące dzisiejsza przejażdżkę :).
Od początku tygodnia planowałem jakiś trip po okolicy jednak za każdym razem mnie pogoda zniechęcała. Jak nie śnieżyca to mgła ale w końcu dzisiaj skusiłem się na krótkie pedałowanie. Pogoda dzisiaj za ciekawa nie była: mgła i marznąca mżawka ale co tam - CYKLOZA dała o sobie znać :D. Postanowiłem wyjechać na Trzonkę (Przełęcz Bukowską) ale od strony Bukowca. Żeby omijać drogi główne na Bukowiec dostałem się totalnie bocznymi drogami a nawet ścieżkami między domami. Jakoś jazda w śniegowej breji nie należy do najmilszych :). Po zjechaniu z głównej drogi prowadzącej przez Bukowiec zaczął niezły podjazd. W zasadzie nie jest on bardzo stromy ale rozjeżdżony śnieg na drodze powodował lekkie utrudnienia ;). Po wjechaniu w las zaczęła się prawdziwa bajka - biała, dobrze przyczepna droga na sam "szczyt" przełęczy :).






Przełęcz Bukowska.





Czym wyżej się jechało tym większa była mgła. O jakichkolwiek widokach mogłem zapomnieć. Na domiar złego padała marznąca mżawka, która ograniczała mi widoczność - hehe szkła w okularach mi zamarzały i co chwile trzeba było zeskrobywać lód :D. Jako że warunki były z deczka nie sprzyjające postanowiłem nie atakować już żadnego szczytu. Za to poznałem nową drogę z Jarosówki do Brzezinki Górnej i zamierzam tamte tereny/drogi w najbliższym czasie posprawdzać :). Do domu jechałem również bocznymi drogami.

A tutaj dokładna statystyka z trasy.

Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
107.78 km 0.00 km teren
05:32 h 19.48 km/h:
Maks. pr.:53.90 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1190 m
Kalorie: kcal

Inauguracja bike sezonu 2013.

Niedziela, 13 stycznia 2013 · dodano: 13.01.2013 | Komentarze 8

Stało się - bike sezon 2013 oficjalnie otwarty!!!! Co prawda z lekkim poślizgiem patrząc na dokonania znajomych z BS bądź ogólnie bikerów z BS. Ale co tam, liczy sie, że zacząłem coś pedałować w nowym roku :). Pierwotnie miała to być inauguracja z pompą ale nie wyszło do końca ale o tym poniżej.

Plan inauguracji był ambitny a mianowicie zimowy uphill na Skrzyczne od Ostrego. Przyznam się bez bicia, że dzisiejszy plan był w zasadzie już druga próba inauguracji. Za pierwszym razem przeszkodziła mi pogoda - odwilż jak cholera. Stwierdziłem, że jazda w ciapie i mokrym śniegu mija się z celem - zanim dojechałbym do Ostrego byłbym całkowicie przemoczony. Zatem poczekałem aż przyjdą mrozy. Mrozy przyszły a na dodatek jeszcze świeży śnieg. Nie powiem miałem pewne obawy czy podołam ale postanowiłem jednak wyruszyć :).
Początkowo kręciło się wyśmienicie, suchy asfalt lub biały asfalt :). Lekki dyskomfort pojawił się dopiero na Zaporze w Tresnej. Służby drogowe na odcinku zapora - Pietrzykowice nie żałowały soli i droga pokryta była albo ciapą albo "soloną woda". Dalej było już całkiem elegancko - bo biało :). W końcu wjechałem w tzw. Ostre. Początkowo jechało się wybornie. Po przekroczeniu szlabanu tak wesoło już nie było.


wjazd do Ostrego.



Śnieg nie był za dobrze ubity, w zasadzie były tylko ślady jakiegoś samochodu a tak to śnieg na wysokość ok. 10 cm. Żeby nie było tak wesoło to pod owymi śladami były jeszcze jakieś stare zamarznięte koleiny na których namiętnie ślizgało oponę. Na początkowych płaskich odcinkach jakoś się jechało ale pojawiły się pierwsze lajtowe podjazdy i były już problemy z trakcją. I tak oto dojechałem do pierwszej 90-tki (czytaj zakręt mający 90 stopni) i pierwszego podjazdu troszkę ostrzejszego i musiałem skapitulować. Trasa była bardzo źle udeptana i co co najgorsze bardzo "grząska" - opony zapadały się w śniegu. Z bólem serca musiałem zawrócić :(.


Moment kapitulacji.


W drodze powrotnej towarzyszyły mi widoczki, wcześniej musiałem się skupiać wyłącznie na trasie.

Podczas powrotu przez Ostre rozmyślałem, gdzie by tu jechać. Narodził mi się pomysł uphill'u na Przełęcz Salmopolską, ale po dojechaniu do Buczkowic zrezygnowałem, gdyż nie wyrobiłbym się w czasie i musiałbym jechać po ciemku i to jeszcze głównym drogami. Zatem ruszyłem w stronę Szczyrku.


Skocznia SKALITE w Szczyrku.

Dojechałem do centrum Szczyrku, zrobiłem krótki odpoczynek na uzupełnienie kalorii i ruszyłem w stronę Bielska. Chciałem sobie urozmaicić trasę i odcinek Buczkowice - Bystra pokonać bocznymi drogami lecz niestety moja wspaniała aktualizowana aplikacja googlemaps nie chciała się otworzyć. Ależ się wpieniłem - tak to jest czasami z tymi aktualizacjami, które działają o niebo gorzej niż poprzednie wersje. Nie pozostało mi nic innego jak dotrzeć do Bielska głównymi drogami. Po drodze jakiś samochód na mnie piskał. Myślę sobie, przecież jadę prawidłowo. Hehe jak się okazało później to był piaseq, który jechał na narty :). W Bielsku chciałem uczcić inaugurację piwkiem w Opium ale niestety przyjechałem godzinę przed otwarciem, zatem ruszyłem do Rock Galerii na szklaneczkę whisky i znowu pech - w niedzielę czynne od 18-tej. I znowu piana - specjalnie jechałem do centrum a tu dupa. Z braku laku podjechałem do bielskiego Browaru na pysznego Koźlaka :).



Jako że mało miałem i nie miałem żadnego porządnego uphill'u postanowiłem do domu wracać przez Przegibek, który dość mocno mnie sponiewierał :).


W drodze na Przegibek.


Widok na Jezioro Międzybrodzkie z Zapory w Porąbce.



A teraz coś a propos PLANÓW NA TEN ROK:
W dalszym ciągu będę realizował nie wykonane cele z zeszłego roku. Ponadto mam w planie:
- wykręcić dużo więcej kilometrów niż w zeszłym roku :) ;
- pokusić się o pobicie dotychczasowych rekordów prędkości i dystansu dziennego;
- poznać nowe rejony;
- wziąć udziału w jakimś Maratonie - w końcu :D ;
- przejść w końcu na SPD;
- zrobić jakiegoś kilkudniowego tripa;
i wiele innych rzeczy, które zapewne narodzą się w trakcie roku :).