Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:247.28 km (w terenie 43.20 km; 17.47%)
Czas w ruchu:13:49
Średnia prędkość:17.90 km/h
Maksymalna prędkość:60.70 km/h
Suma podjazdów:3684 m
Suma kalorii:5893 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:41.21 km i 2h 18m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
26.28 km 6.00 km teren
02:05 h 12.61 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:580 m
Kalorie: 641 kcal

Wypizgus Maximus

Sobota, 25 stycznia 2014 · dodano: 18.02.2014 | Komentarze 1

Pierwsze w tym roku kręcenie w sporym mrozie :). Ale od początku...:) Umówiliśmy się z k4r3l'em na sobotnie kręcenie po okolicy. W planie był Leskowiec ale szybko ten pomysł padł - oj pizgało niemiłosiernie ( termometr pokazywał -13 st. C a odczuwalnej temperatury było dużo niżej ). No cóż, trza było jednak coś popedałować więc padło na okolice Zagórnika, Andrychowa i to najlepiej gdzieś w lesie bo wiatr znacząco potęgował zimno. Tym razem z góry założyłem, że nie będę ściągał rękawiczek bo wiedziałem czym się to może skończyć :).  Po dojechaniu do Andrychowa licznik odmówił posłuszeństwa, hehe widać nie lubi mrozów :D. Z Andrychowa przez Pańską Górę udaliśmy się do Zagórnika by tam wjechać w las i na zielony szlak w stronę Andrychowa. Powiem tak: klimacik w lesie był genialny - wszystko białe. Po prosu coś pięknego!!!
















No niestety, o ile korpus mi nie marzł, o tyle stopy dawały się coraz bardziej we znaki mimo, że byłem ciepło ubrany :/. No cóż od bloków ciągnie i bez odpowiedniej wkładki nie ma jazdy przy takich niskich temperaturach...Stąd też trzeba było skracać trasę.  Zimno coraz bardziej psuło mi humor, nawet genialne single odkryte niedawno przez Kubę, nie poprawiały mi samopoczucia. Trzeba będzie tam jeszcze raz pojechać jak będzie znośniejsza aura :).






Singielki.





W Andrychowie pożegnałem się z Kubą i czym prędzej pomknąłem do domu by się ogrzać. Największy ból przyszedł w domu - zmarznięte kończyny poczuły troszkę ciepła i miałem uczucie jakby mi je chciało od wewnątrz rozsadzić. Masakra!!! No nic...trzeba kupić porządne wkładki albo jeździć w "cywilnym" obuwiu ;)





Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
26.68 km 1.00 km teren
01:41 h 15.85 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:-6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:570 m
Kalorie: 600 kcal

Nocno-śnieżny Kocierz ;)

Środa, 22 stycznia 2014 · dodano: 11.02.2014 | Komentarze 1

......Trza w końcu te wpisy uzupełniać ;).

Ale do rzeczy...Tym razem było krótko ale treściwie :). Ugadałem się z K4r3l'em na nocny uphill na Kocierz... no bo przecież...spadł śnieg i trzeba było to wykorzystać - hehe w tym roku to nie był za częsty widok :). Oj chciało nam się już takiej aury. Na przełęcz wyjechaliśmy klasycznie czyli asfaltem - klimacik był genialny: cisza, spokój i śnieg :). Na szczycie zrobiliśmy sobie krótką przerwę na herbatkę/focenie i zaczęliśmy zjazd. Oj to był chyba najwolniejszy zjazd w moim życiu - nawet jak zjeżdżałem kiedyś półświadomy to było szybciej... powodem tak wolnego downhill'u było arktyczne zimno. No niestety ja popełniłem spory błąd i a górze zdjąłem na chwilę rękawiczki - ręce mi zamarzły i nie nie mogły się zagrzać. Poza tym  mroźne powietrze i prędkość niemiłosiernie katowały twarz, mimo  że mieliśmy założone kominiarki. Nie wspomnę tu już o stopach ( od bloków ciągłe strasznieb). Oj wypizgało nam konkretnie. Ja dopiero w miarę rozgrzałem się wchodząc do domu.

P.S. Dzięki wielkie K4r3l za odebranie moich team'owych spodenek!!!!







Route 2 427 770 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
86.91 km 5.20 km teren
03:59 h 21.82 km/h:
Maks. pr.:58.29 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:588 m
Kalorie: 2649 kcal

Foggy Road*

Sobota, 18 stycznia 2014 · dodano: 02.02.2014 | Komentarze 5

...To już drugie podejście do zrobienia wpisu - za pierwszym razem wywaliło mnie ze strony klikając "zapisz"...Oj sypały się niecenzuralne słowa....

Ale do rzeczy!!!!  :) 

Przyszła pora na jakiś noworoczny dłuższy trip :). Oj chciało mi się już wykręcić coś więcej  kilometrów :). Z racji, że warunki atmo były nie za ciekawe ( mokro, błotniście ), padło na szosę.  Poza tym w niedzielę chciałem coś pokręcić z team'em w terenie więc nie uśmiechało mi się babrać bike'a i później czyścić go w sobotni wieczór - hehe wiadomo co się wtedy robi ;).
Jakoś ( dziwne... ) tym razem nie brałem pod uwagę górek, ciągnęło mnie na niziny stąd też obrałem kierunek Goczałkowice. Może też dlatego, że zainteresowała mnie pewna Cytryna stojąca tam w komisie ;). Hehe a sobie znalazłem powód :D :D. Zatem ruszyłem... Zaplanowałem, że do Goczałek wjadę od zachodniej strony stąd też na dzień dobry pokręciłem do Bielan by później udać się do Jawiszowic. Tereny te mi są dobrze znane ale żeby nie było tak monotonie to postanowiłem coś pokombinować i w Jawiszowicach skręciłem w ulicę Faracką. Hehe spodziewałem się asfalciku a tu niespodzianka - fajna szutróweczka. 

  Klimacik jest :).



Od tego momentu zaczęła się jazda z mapą. No niestety widokami tamtejszych okolic się za bardzo nacieszyć nie mogłem - mglisko jak cholera. Może dlatego, że jest tam zagłębie stawów - gdzie człek nie spojrzy tam staw ;). W Kaniowie odbiłem w lewo na tzw. drogę technologiczną, która na mapie wyglądała na szeroki asfalcik. I znowu niespodzianka - asfaltu brak, tylko betonowe płyty a na nich tona błota. Już wtedy wiedziałem, że czysty do domu nie wrócę :D. Sama droga technologiczna była dość ciekawa - jechało się między stawami - w lecie musi tam być pięknie. 








Następnie zjechałem  z technologicznej  i wbiłem się na szutrówkę, która później przerodziła się w istne bagno. Opony miałem tak obklejone błotem/szlaką, że ledwo się kręciły. Powiem szczerze: idealne miejsce na kręcenie horroru - aż ciary przechodziły po plecach jak się tam przejeżdżało :).  










Jak się okazało wyjechałem koło lotniska w Kaniowie. Krajobraz był tam istnie kosmiczny, nie wspominając już o mega tonach błota. W pewnym momencie wjechałem w niemalże 30sto centymetrowe błoto -  prawie wszytko było pokryte 2 cm. warstwą mazi, łańcuch ledwo trzymał się na zębatkach. Po prostu makabra!!!! Po przejechaniu tego masakrycznego odcinka trzeba było trochę bike'a oczyścić bo ledwo się dało jechać - skupiłem się głównie na napędzie. W Rudołtowicach wjechałem już na asfalt ale niestety trzeba było jechać wolno gdyż każde mozniejsze naciśniecie na pedały kończyło się błotnym prysznicem. Już wtedy wiedziałem, że mogę zapomnieć o dogłębnych oględzinach auta no bo kto by wpuścił do środka człeka tak uwalonego od błota :D.







Po krótkich oględzinach udałem się w stronę Zbiornika Goczałkowickiego ( na zaporę ). Stamtąd już przez Ligotę do Bielska, gdzie pierwotnie planowałem odebrać spodenki teamowe. Z racji, że nie wyglądałem zbytnio ciekawie odpuściłem sobie to i pokręciłem przez  Hałcnów w stronę domu. W Kozach się zatrzymałem na myjce by z deczka umyć bike'a i wtedy pewien jegomośc, a prawidłowo mówiąc - BUC - wkur..ił mnie niemiłosiernie. Człek sobie prawie montuje oświetlenie ( będąc jeszcze na stanowisku ) a tu jakiś debil wbija się i niczego sobie zaczyna myć swoją daremną skodzinę. Jak poczułem na karku wodę to nie wytrzymałem i zwróciłem cepowi uwagę, że jeszcze nie opuściłem stanowiska i by po mnie nie lał. A ten na mnie z mordą, że to nie jest myjka rowerowa...  Nerwy puściły  i zapodałem mu soczystą wiązankę słowną. Wkur...ił mnie gość strasznie !!! Oj miałem ochotę mu tą skodzinę potraktować SPDkiem. I w tym jakże miłych humorze  powróciłem do domu...




Route 2 422 458 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
43.48 km 0.00 km teren
01:50 h 23.72 km/h:
Maks. pr.:52.50 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:380 m
Kalorie: 882 kcal

Spotkanie Podróżników w Grawitacji ( nowy sezon ;) )

Poniedziałek, 13 stycznia 2014 · dodano: 26.01.2014 | Komentarze 2

Asfaltowo-dojazdowo :). Powróciłem do uczestnictwa w poniedziałkowych spotkaniach podróżników w bielskiej Grawitacji, a jak powracać to wiadomo - na rowerze - bo najlepiej ;). Tym razem zgadałem się z ludwikonem  na wspólne oglądanie i piwko(wanie).  Żeby było milej dołączył do Nas nasz wspólny przyjaciel Darek ( kumpel od trekkingów ) i tak w trójkę oglądaliśmy prezentację z trzech stolic: Wilna, Kijowa i Moskwy. Może to nie był za ciekawy temat ale liczyło się wspólne spotkanie :). 
Co do samej trasy to nic ciekawego - klasycznie, najszybciej jak się dało dojechać i wrócić czyli głównymi drogami. Podczas powrotu zaatakowała nas chcica na MC - wiadomo po piwko się chce jeść ;).







Dane wyjazdu:
18.29 km 0.00 km teren
00:45 h 24.39 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 80 m
Kalorie: kcal

Na próbę i po...coś dobrego ;)

Sobota, 11 stycznia 2014 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 4

Z racji, że Cytryna jeszcze nie zrobiona, na próbę pojechałem bike'em :). A że dobroć została sprowadzona, to jeszcze podjechałem do kumpla, by ją odebrać. A co to było?? Patrz zdjęcie poniżej!!!! Hehe to nie są bębny :D. A co do trasy to klasyk klasyków. Tym razem zaszalałem bo aż wrzuciłem dwie foty :D.









Dane wyjazdu:
45.64 km 31.00 km teren
03:29 h 13.10 km/h:
Maks. pr.:60.70 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1486 m
Kalorie: 1121 kcal

Błotna Inauguracja Bike Sezonu 2014

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 7

Późna oj późna w tym roku ta Inauguracja :). Planowałem 1 stycznia zacząć ale jakoś leń po sylwestrowy wygrał... No cóż lepiej później niż wcale ;).  Pierwotnie chciałem rozpoczynać nowy sezon podobnie jak zeszły - uphillem na Skrzyczne - ale jakoś wizja sporej dojazdówki asfaltem mi się nie widziała więc postanowiłem zacząć od mocnego, terenowego akcentu. A jako że miało być jak najwięcej terenu, to padło na okolice czyli Beskid Mały :). Na dzień dobry postanowiłem sprawdzić jedną, nowo poznaną ścieżkę, a dokładnie jej przedłużenie. Ale żeby to zrobić, musiałem wyjechać prawie na Trzonkę. Sama ścieżka....hmnnn... no może gdyby amor działał to była by dużo ciekawsza a tak musiałem jechać dość spokojnie. Suma sumarum pupy nie urywała ale najgorsza też nie była :).




6 stycznia - słońce i 7 st. C. w cieniu. Anomalia jak się patrzy :)


Z racji, że wyjechałem z deczka późno i troszkę mi zeszło testując nową ścieżkę musiałem sobie odpuścić mój pierwotny plan zaliczenia żółtego szlaku z Inawłdu do Gorzenia ( m.in przez Bliźniaki ). Zatem postanowiłem, mało ambitnie ale za to klasycznie, pokręcić na Kocierz a później na Leskowiec. Żeby to zrobić musiałem się wbić na zielony szlak, a ja byłem jeszcze na dole ( u podnóża Trzonki ). Postanowiłem coś pokombinować i leśnymi drogami, ścieżkami wyjechałem na mój ulubiony punkt widokowy pod Złotą Górką ( Złotą Górą ). Przy okazji poznałem fajny uphill od strony Roczyn, hehe co prawda końcówka to już ostry wypych ale mimo to  traska godna :).



Super podjazd






Mój ulubiony punkt widokowy w okolicy - niestety trochę już zarasta.  Widać całą andrychowską część Beskidu Małego.



Następnie zjechałem na Przełęcz Targanicką, łąpiąc po drodze kapcia. A na przełęczy niespodzianka - ekipa z Jaworzna w postaci Funia, Janusza507, Kovvala i Piofci :). To się nazywa mieć fuksa :D. Co prawda rano dostałem cynka od k4r3la., że chłopaki mają być w okolicy ale nie spodziewałem się, że ich spotkam.  Oczywiście podczas spotkania kupa śmiechu i porady Funia na tematy damsko- męskie ;)



Funio dosiada Białego Rumaka :D.


Dalej już klasycznie zielonym szlakiem pokręciłem na Kocierz a później czerwonym w stronę Leskowca. Ludzi na szlaku jak mrówek, aż się źle jechało. Ale w sumie co się dziwić - piękna pogoda i stosunkowo ciepło jak na styczeń. Nie wspomnę już o błocie ale to akurat dodawało uroku :). Były też fragmenty oblodzone i lekko zasypane przez śnieg.  Po wjechaniu na Potrójną ukazał mi się piękny widok - Tatry!!. Widoczność była prze genialna, dosłownie Tatry były na wyciągnięcie dłoni. Po prostu bajka!!!






Resztki śniegu na Czarnym Groniu.

Wjazd do Rezerwatu Madohora.


Dopiero wjeżdżając do Rezerwatu
Madohora doświadczyłem większej ilości śniegu i lodu na trasie. Niestety, dziwnym sposobem w rezerwacie zerwałem łańcuch. Jakim sposobem?? Do tej pory nie wiem, chyba spinka nie wytrzymała... Do Leskowca nie dojechałem - zjechałem w zwóskową drogę kawałek za szczytem Na Beskidzie. Obawiałem się, że może zaskoczyć mnie zmrok a ja nie miałem przy sobie żadnego oświetlenia.... Ową zwóskową drogą jechałem po raz pierwszy więc było to kręcenie na totalnego czuja :). Sam początek był dość mocno kamienisty - istna rąbanka beskidzka - dalej było już zdecydowanie lepiej, bo błotniście ;). Wyjechałem gdzieś w Rzykach, gdzieś w okolicach drogi biegnącej na stok. Dalej już niestety asfaltami do domu.
Mimo, że może nie była to inauguracja z wielka pompą, to i tak mi się podobało - było terenowo, błotniście, technicznie czyli krótko mówiąc zacząłem Nowy Sezon od PURE MTB :).




A teraz może o postanowieniach/planach/celach na Nowy Sezon 2014!!!
W Nowym Sezonie mam w planie:
  • dalej realizować stare zobowiązania dotyczące objeżdżania i wdrapywania się na najwyższe szczyty Pasm Beskidów,
  • brać udział w maratonach mtb,
  • poprawić rekordy prędkości, dystansu całkowitego i dziennego, wysokości nad poziomem morza na bike'u. Hehe 400 kilometrów w tym roku na bank padnie :),
  • poznawać nowe rejony ( na pewno będą to Czechy i Śląsk ). Częstochowo!!! Nadciągam!!! :),
  • wyprawy - już w głowie tworzą mi się nowe, szatańskie pomysły ;)
i wiele, wiele innych rzeczy/tripów, które zapewne narodzą się podczas roku :).
Mam nadzieję, że rok 2014 będzie równie udany jak poprzedni, a nawet lepszy czego Wam i jak i sobie życzę!!!

A na koniec...muzyczka :)


Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Podsumowanie Bike Sezonu 2013.

Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 06.01.2014 | Komentarze 4

Przyszedł czas na rozliczenie się z ubiegłym sezonem/rokiem :). Tytułem wstępu powiem, że był to rok zdecydowanie lepszy od 2012 i to w zasadzie pod każdym względem. Podobnie jak w 2012-tym miałem jakieś cele, tak też rok 2013 przyniósł nowe, bardziej ambitne, które w większy lub mniejszy sposób zostały zrealizowane.

A jakie to miałem plany na sezon 2013?? Już podaję:
1. Wykręcić dużo więcej kilometrów niż w zeszłym roku :).
2. Pokusić się o pobicie dotychczasowych rekordów prędkości i dystansu dziennego.
3. Poznać nowe rejony.
4. Wziąć udziału w jakimś Maratonie - w końcu :D .
5. Przejść w końcu na SPD.
6. Zrobić jakiegoś kilkudniowego tripa.
7. W dalszym ciągu realizować plan zdobycia wszystkich najwyższych szczytów pasm Beskidów jak również okrążenie zaległych pasm  Beskidów.

No to zaczynamy rozliczenie się z planów/celów na rok 2013 ;)

Ad. 1.
Patrząc na statystyki dużo pisać nie trzeba :D. Poprawiłem swój roczny dystans o 50% więc chyba źle nie ma :D. W tym sezonie jeździłem zdecydowanie więcej i częściej. W dużej mierze przyczyniła się do tego praca jaką miałem -  początkowo jej brak a później dużo wolnego w środku tygodnia - no bo o zaostrzającej się CYKLOZIE nie wspomnę ;).  Niestety częsta praca w weekendy odbiła się na teamowych ( bbRiderZ ) wypadach ale za to nadrabiałem w tygodniu na samotnych tripach.

Ad. 2.
Tym razem to już zaszalałem :D. Może w przypadku rekordu prędkości szału nie było bo mój Vmax poprawiłem raptem o 1,5 km/h ( 79,5 km/h.) ale za to dystans dzienny pobiłem i to zdecydowanie :). W zasadzie długich wyjazdów w tamtym roku było sporo, bo aż 19-krotnie przekraczałem liczbę 100 kilometrów. Zaczęło się od szosowego tripu do Krakowa ( plan narodził się w trakcie sezonu ), następnie integracją z Częstochową a dokładnie ze Skowronkami ( oj to był piękny trip, który o mały włos nie skończył by się karetką  - mega odcięcie, spora utrata świadomości ), a później to był już prze epicki wypad do Zakopanego ( Tour de Babia - Zakopane Edition ) z ekipą z Jaworzna, Cieszyna, Rybnika, Bielska, Andrychowa i Grzechyni. Pobiłem wtedy swoją życiówkę - 270 km.  Przyznam się bez bicia, była to najlepsza szosowa wyprawa 2013 roku - genialna ekipa, trasa i atmosfera. Oby takich więcej w 2014 roku. A już wiem, że w planach są kolejne :).


Częstochowskie Krowiarki - Dzięki Daria i Rafał za wspólny trip :)


Epickie Tour de Babia - Zakopane Edition!! Zgraja maniakalnych Bikerów ( niestety bez Waldka, który opuścił nas przed Zakopcem ).

Drugi raz przekroczyłem magiczną liczbę 200-tu km. na nota bene terenowej wyprawię na Lysą Horę. Nie no stricte terenowy trip to nie był :D bo było sporo asfaltowych dojazdówek. Była to bardzo fajna wycieczka, poznało się nowe tereny, mam tu na myśli czeskie górki ;). Wisienką na trocie była moja udana próba przekroczenia, zdawało by się kosmicznej liczby, 300-tu kilometrów na raz. Hehe w zasadzie 270 kilometrów z TdB -ZE by mi w zupełności wystarczyło tylko pewien człek, biker z Rybnika, niejaki Gustav wszedł mi na ambicje i musiałem wykręcić coś wielkiego - tak to jest jak się czyta o wyczynach Rybnickiego Terminatora :). Udało mi się wykręcić prawie 344 kilometrów w ciągu 19 godzin z czego 14 w siodle ale nie po byle asfaltach tylko po całkiem niezłych górkach i co ciekawe nie w lecie jak dzień jest długi tylko w październiku :). Nie obyło się bez kryzysów, bez chwil zwątpienia ale radość po przyjeździe do domu była ogromna. Wtedy uświadomiłem sobie, że jeśli się czegoś bardzo chce można tego dokonać :).


Tymbark - w trakcie pobijania życiówki :).

Ad.3.
No tego się trochę poznało :). Byłem łohoho w wielu, wielu miejscach, miejscowościach, górach. Kurcze od czego tu zacząć, hehe najlepiej od początku. No to może w wielkim skróci powiem tak: zawiało mnie do Czech parokrotnie ( m.in. Terlicko, Karvina ), byłem w Zakopanem, Limanowej, Myślenicach, Krościenku nad Dunajcem, Nowym Targu, Krakowie, Rajczy, troszkę pokręciłem po Słowacji - Namestowo. Ogólnie rzecz ujmując zwiedziłem kawał Małopolski, troszkę Czech i Słowacji i przejechałem parę nowych gmin Żywiecczyzny. Niestety Śląsk sobie w tamtym roku odpuściłem ale myślę, że w obecnym nadrobię ;).     

Ad.4.
No tego jedynego elementu zeszłorocznego planu nie udało mi się zrealizować. Powody w zasadzie były dwa: brak funduszy i częsta praca w weekendy. No niestety przyszło mi pracować za żenujące pieniądze i to jeszcze bardzo często w weekendy. Co tu dużo pisać - trzeba będzie z nawiązką zrealizować ten element w tym roku :).

Ad.5.
W końcu!!! Po tylu latach bycia upartym i nie do końca przekonanym, przesiadłem się na SPD :). Oczywiście nie na początku roku tylko...w połowie :). Stwierdziłem, że raz kozie śmierć i na pierwszy wypad w SPD-kach zafundowałem sobie tripa do Czech. Hehe udało się bez gleby :). Jednak w teren szybko nie wjechałem bo dopiero po miesiącu - wolałem wtłoczyć do mózgu kwestię wpinania i wypinania. Po wjechaniu w teren zauważyłem kolosalną różnicę - górki, które do tej pory były nie podjeżdżalne, zrobiły się nagle płaskie :). Powiem tak - głupi byłem, że tak późno przesiadłem się na ten system ale mądry Polak po szkodzie :D.

Ad.6.
Taaaak :). A było coś takiego :) ( Beskid Żywiecki Expedition ). Udało mi się zrealizować ten cel podczas urlopu i powiem, że to był chyba najlepszy urlop w moim życiu. Choć wyprawa nie trwała długo, bo zaledwie 3 dni ale prawie cały Beskid Żywiecki został zorany przez mnie.  Epicka wyprawa, genialna pogoda, walka z samym sobą, super tereny, hektolitry wylanego potu i niezapomniana frajda - tak mógłbym krótko opisać ten trip. Po BŻE już wiem co warto zabierać na wyprawy więc na kolejne pojadę zapewne z dość mocno okrojonym plecakiem.  W nowym roku też mam w planie kilkudniowe wypady, już pomału rodzą mi się w głowie nowe eskapady choć jak znam życie, będą to spontaniczne akcje :) . Jak Bozia da pieniążki i zdrowie to i może powrócę do Chorwacji by trochę zorać tamtejszych ziem ;).


Beskid Żywiecki Expedition 2013 - pierwsza wyprawa kilkudniowa.

Ad.6.
Do kolejnych okrążonych Pasm Beskidów mogę dodać Beskid Wyspowy, Makowski i Gorce. Choć powiem szczerze, że zrobiłem to na raz podczas bicia życiówki i nie do końca było to pełne okrążenie pasma/pasm ale myślę, że można to pod to podpisać :). Niestety żadnego nowego szczytu z Korony Gór Polski nie zaliczyłem. Myślę, że w tym roku uda mi się tego dokonać podczas jakiś wypraw rowerowych bo niestety kolejne szczyty są już za daleko, żeby dojeżdżać do nich rowerem...

Do swoich osiągnięć 2013 roku mogę m.in. zaliczyć pobicie życiówki,  wjechanie na Pilsko i Babią Górę podczas jednego dnia ( zero dojazdówek autem ), zimowe zdobycie Skrzycznego. Porażek jakiś takich większych nie było, hehe były tylko 2 urwane haki  ale to bardziej straty :).

Poza tym był to bardzo udany rok. Poznałem mnóstwo zakręconych rowerowo ludzi ( ekipa z Częstochowy - Skowronki; z Jaworzna - Funio, Janusz507, Piofci, Majorus, Kovval; z Cieszyna - Daniel3ttt [ Cieszyński Terminator ], Marek87, Qwertysun; z Rybnika- Gustav [ Rybnicki Terminator ]; z Grzechyni - Tlenek; z Rzeszowa - Sebol; i z Bielska - Marzen, Pawelp7 ). Ponadto spędziłem miłe chwile kręcąc razem ze bbRiderZ'ami podczas temowych wypadów ( Leskowiec, Lysa Hora, Filipka itd.). No co tu dużo pisać - to był bardzo dobry rok!!!

A na koniec pozwolę sobie zrobić mały TOP 2013 :) :
  • najlepszy trip szosowy - ex aequo Tour de Babia - Zakopane Edition 2013 i Pierwsze 300 km;
  • najlepszy trip terenowy - samotnie  - ex aequo Beskid Żywiecki Ęxpedition i Pilsko-Babia Expedition,
  • najlepszy trip terenowy w towarzystwie - Filipka z finałem na Skrzycznem;
Na razie tylko tyle kategorii ale z biegiem lat pewnie pojawi się więcej!!!

Na koniec dziekuję wszystkim za mile spędzone chwile, za wspólne wypady/tripy i mam nadzieję, że nikomu nie zalazłem za skórę ;).
W nowym roku życzę wszystkim żeby nóżka zawsze podawała, żeby obyło się bez kontuzji, poważniejszych awarii, żeby nowy rok był jeszcze lepszy niż poprzedni!!!
Do zobaczenia gdzieś na beskidzkich i nie tylko szlakach :).