Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2014

Dystans całkowity:293.25 km (w terenie 51.00 km; 17.39%)
Czas w ruchu:16:35
Średnia prędkość:17.68 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:5505 m
Suma kalorii:2656 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:58.65 km i 3h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.25 km 7.00 km teren
01:52 h 20.49 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:806 m
Kalorie: 894 kcal

Pożegnalne LESKO...

Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 2

Przyszła pora pora na pożegnanie się z Białym Rumakiem na przeszło 3 tygodnie...Był to smutny okres - wizja braku roweru, braku kręcenia przez tak długi czas nie napawała optymizmem a wręcz doprowadzała do depresji ;). A dlaczego taka długo rozłąka?? Trza było jechać na saksy coś dorobić a poza tym odwiedzić stare rewiry i przypomnieć sobie smak szwabskiego wina :). Z racji, że czasu za dużo nie miałem, wybrałem nieśmiertelny Leskowiec. Wiem, wiem już byłem tam milion tysiąc razy ale cóż poradzę, że lubię tam jeździć :D. By troszkę urozmaicić, wpierw pokręciłem na Brzezinkę by później przez Bolęcinę dotrzeć do Rzyk.. Z Jagódek fajnym uphilem prawie że na sam szczyt. Tam miałem przyjemność, wraz ze starszym piechurem, podziwiać zachód słońca. Klimacik był pierwsza klasa :). No niestety trza było się już zbierać z powrotem. Zjazd klasycznie - do schroniska szlakiem, singielkiem do papieskiego  a następnie czarnym do Jagódek.   Później to już stricte męczenie asfaltów. 






Leskowiec - widok na północ.


Zachodzik :).



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
132.00 km 27.00 km teren
08:54 h 14.83 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2985 m
Kalorie: kcal

Niebieski - ostatnie podejście.

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 2

Tak, tak i znowu w Beskid Żywiecki trzeba było jechać. A dlaczego? Nurtował Nas niebieski szlak z Lipowskiejdo Złatnej. Podczas ostatnich wypadów w to pasmo, dwa razy przymierzaliśmy do zjazdu owym szlakiem, nota bene bardzo polecanym i zachwalanym, ale za każdym razem był on zamknięty ze względu na wiatrołomy.Tym razem postanowiliśmy się z nim zmierzyć mimo wszystko ;). Zrezygnowaliśmy z dojazdu PKP na rzecz skromnej dojazdówki, haha nie ma jak robić setę asfaltami by w terenie pokręcić niecałe 30 kilometrów :D. Zatem ruszyliśmy. Żeby nie było za łatwo i by odpowiednio rozgrzać nogi zaliczyliśmy dwie przełęcze: Kocierską i Rychwałdzką. Następnie pokręciliśmy przez Jeleśnię do Sopotni Wielkiej Koloni by tam zacząć nasz ulubiony „killer” na Halę Pawlusią. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy największym beskidzkim wodospadzie a mianowicie Wodospadzie Sopotnia. Hehe korciło Nas jeszcze sprawdzić mieszczące się gdzieś w pobliżu obserwatorium astronomiczne lecz czas troszkę gonił więc spasowaliśmy. Co odwlecze to nie uciecze :D. Podjazd na Pawlusią jak zawsze w siodle, no może poza 40 metrami zniszczonymi przez leśników… A na Pawlusie klimat nieziemski – część hali przykryta gęstą chmurą. Nawet przez chwilę było widać Tatry.




Wodospad Sopotnia.


Znajdź K4r3la :)







Hala Pawlusia. 




Rysianka.


Na Ryniance niespodzianka – całkiem przypadkowo natrafiliśmy na bieg górski. Fajnie było pooglądać zmagania górskich biegaczy. Oczywiście nie omieszkaliśmy wszamać cooltowy żurek - jak na raziemieszczący się w pierwszej trójce ;). No…po obżarstwie i skromnym leniuchowaniu przyszła pora na nasz główny cel a mianowicie niebieski z Lipowskiej. Na dzień dobry pozytywna wiadomość- szlak nie był zamknięty. No to..sruuu w dół.Pierwszy odcinek mocno korzonkowy, czyli taki jaki lubię, później już teren dość mocno zniszczony przez wiatrołomy ( dzięki bogu pousuwane ) i leśników – na szczęście krótki, a następnie to już sama rozkosz ;). Początkowo fajny singiel w leśną ścieżką, mało wymagający ale za to bardzo przyjemny i momentami ładny widokowo. Dalej to już cud miód i orzeszki – singiel biegnący wśród wysokich traw, trawersujący zbocze, z pięknymi widokami. Następnie odcinek leśny, już szerszą droga ale równie przyjemny. No niestety myśmy w pewnym momencie zgubili szlak ale jakoś udało nam się dostać do drogi głównej w Złatnej. Przyznam bez bicia – niebieski z Lipowskiej wymiata – coś pięknego, fajny dziki, zapomniany szlak/singiel, dający mnóstwo frajdy.




No to zaczynamy :)


















Pierwotny plan zakłada łwjazd na Halę Radykalną, wpierw czarną rowerówką a później żółtym szlakiem, jednak gdzieś owa szlak cyklistów nam umknął, nie mogliśmy go znaleźć… Metodą prób i błędów, jazda na azymut jakoś dotarliśmy do owej rowerówki. Mnie się włączył Power więc wszystko na siodle mimo dość konkretnego podjazdu ;). Po wjechaniu na owy szlak mega niespodzianka – spotkałem znajomych z Porąbki, którzy akurat przyjechali w te rejony testować nową terenówkę. Szok straszny bo kto by się na takim zapupiu spodziewał spotkać znajomych :D. Co do żółtego szlaku to powiem tak: w zasadzie podjeżdżalny z wyjątkiem jednego, 100-metrówego odcinka – kamerdolnia straszna. Ja oczywiście starałem się wszystko podjeżdżać ale czasami przegrywałem z przyroda nieożywioną :D. Dojeżdżając do Hali Radykalnej, pogoda zaczęła się dość drastycznie psuć – zaczęło kropić i było widać, że lepiej już nie będzie. Z Radykalnej zjechaliśmy na Hale Boraczą. Tam krótka przerwa na jagodziankę ( kobitka w schronisku powaliła mnie swoim zachowaniem na kolana, a hasło „dawać buły” skierowane do koleżanki z zaplecza , rozłożyło mnie na łopatki :D ) i czym prędzej zjeżaliśmy w dół bo burza wisiała w powietrzu. Menda dopadła Nas w Węgierskiej Górce. Nie dość że burza to jeszcze konkretne oberwanie chmury. Schroniliśmy się w sklepie lecz niestety trza było jechać bo nie zapowiadało się na poprawę. I tak do Żywca, z drobnymi przerwami, jechaliśmy w deszczu. Morale spadły całkowicie. Nie ma nic gorszego jak człek przemoczony do suchej nitki. Po przekroczeniu Soły w Żywcu przestało lać...Dzięki bogu ;) . Dalsza trasa już w nieco lepszych warunkach, haha nawet w okolicach Oczkowo zaczęło się przebijać słońce. Postanowiliśmy jeszcze raz zaliczyć Przełęcz Kocierską. A co…:D. Jednak trza było się spieszyć bo kolejna burza już krążyła w okolicy.
I tak oto za trzecim razem udało się zaliczyć piękny, dziki, dający mnóstwo fun’u niebieski szlak z Lipowskiej do Złatnej :).

Route 2 945 418 - powered by www.bikemap.net


Kategoria Beskid Żywiecki


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
00:51 h 24.71 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:156 m
Kalorie: 597 kcal

W interesach do Jasienicy.

Środa, 10 września 2014 · dodano: 25.03.2015 | Komentarze 0

Szybka, mało wyrafinowana traska w interesach :). Stricte asfaltowo, bez terenowych odskoczni . Po części oficjalnej skoczyłem jeszcze na ZWM by chlapnąć małe co nieco gdyż wieczór był piękny :D.

Ni ma zdjęć - jest miuzik :)





Dane wyjazdu:
51.00 km 17.00 km teren
02:48 h 18.21 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1308 m
Kalorie: 1165 kcal

Poweselny rozjazd ;)

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 12.03.2015 | Komentarze 1

W weekend w zasadzie miałem nie jeździć. Powód prosty - wesele kumpla z kapeli :). Było pewne, że po całej nocy spędzonej na spożyciu i hulaszczych tańcach raczej nie będę w stanie prowadzić ;). Jednak wstałem koło południa i całkiem dobrze się czułem tak więc dosiadłem Białego Rumak i ruszyłem w stronę domu rodzinnego, z myślą że ostało się coś jeszcze z niedzielnego obiadku :D. Wybrałem, ma się rozumieć, wersję terenową - moją ulubioną. Zatem pokreciłem szutrówami, leśnymi autostradami  w kierunku koziańskiego kamieniołomu. Później ,hehe oczywiście singielkiem do niebieskiego szlaku. Cały czas zastanawiałem się jakby tu zjechać z niebieskiego, nie wjeżdżając w rezerwat Buczyny. Przypomniałem sobie, że w pewnym momencie odchodziła pewna droga w lewo. Zatem trza było ją sprawdzić. Haha pamięć jednak bywa zawodna - droga może i była ale czemu zapamiętałem, że była całkiem dobra?? Hmnnn....Nie wiem :D. Popatrzyłem w dół i z deczka zwątpiłem . Jednak chyba parujące procenty, wyłączyły mi racjonalizm. Zacząłem zjeżdżać, lecz z koordynacją były lekkie problemy...W pewnym momencie musiałem się teleportować z bike'a, gdyż zaczęło mnie ściągać na dół. O mały włos nie przypłaciłem tym skręceniem kostki. Uuuu głupi to ma zawsze szczęście :D. Nie wsiadłem już na rower - kolejne 60 metrów  prowadziłem - szkoda było ryzykować, zważywszy że skutki wesela dało się odczuwać.  





Grząsko, stromo, kamieniście czyli ogólnie przerąbane ;)


 

Zjechałem do Porąbki koło szlaku na Wołek. Asfaltami dostałem się na Bukowiec by tam ponownie wbić się na leśną autostradę. W domu czekała na mnie cała familia ( zjechała nawet siostra ze szwagrem i siostrzeńcem ). Hehe obiadek się na szczęście ostał a przy okazji jeszcze sporo łakoci. No niestety wieczorem trza było wracać na Bielsko. Tu już nie kombinowałem - wybrałem najkrótszą trasę. Niestety asfaltami :/.


 

Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
51.00 km 0.00 km teren
02:10 h 23.54 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: kcal

Urodzinowo do Siostry + 2 razy na fuchę

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 07.03.2015 | Komentarze 0

Na wstępie powiem, że 30 kilometrów z tego wpisu to są 2 zaległe wypady na wuchę ( DHLa ), jeszcze z września - gdzieś mi to umcknęło ;)
Przejdźmy do właściwego wpisu :). Otóż był to wypad stricte dojazdowy. W zasadzie na urodziny siostry mogłem jechać autem ale jak to na taką imprezę samochodem - a kto się napiję za zdrowie Siostry?? :D . Tak więc sprawa była prosta - rower i nie ma żadnej innej opcji. Dodam jeszcze, że miała to być impreza - niespodzianka więc bike pasował jak ta lala, że niby tak przypadkiem się pojawiłem :D. Co do samej trasy nie kombinowałem - liczył się czas i przede wszystkim stan ogólny po przyjeździe na imprezkę. Za to z powrotem troszkęe przycisnąłem, hehe w końcu  tzra się choć troszkę spocić i spalić parę kalorii. Zahaczyłem jeszcze o ZWM, sprawdzić czy kogoś znajomego nie ma. No niestety nie było ale i tak piwko siadło jak ta lala ;)

Ni ma zdjęć - jest miuzik :). A taką polską perełkę podesłał mi ostatnio K4r3l. Wszczelił się idealnie w moje gusta :).



Route 2 920 065 - powered by www.bikemap.net