Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 51859.25 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:466.99 km (w terenie 15.40 km; 3.30%)
Czas w ruchu:22:13
Średnia prędkość:21.02 km/h
Maksymalna prędkość:70.50 km/h
Suma podjazdów:7008 m
Suma kalorii:12853 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:58.37 km i 2h 46m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.49 km 0.00 km teren
02:14 h 23.50 km/h:
Maks. pr.:70.50 km/h
Temperatura:2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:980 m
Kalorie: 1743 kcal

Do Grawitacji na Spotkanie Podrózników

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 2

Co tu dużo pisać - jak co poniedziałek wybrałem się do bielskiej Grawitacji na Spotkanie Podróżników. Tym razem przedstawiano relację z wycieczki po Ameryce Środkowej. A żeby sobie odmienić,  postanowiłem do Bielska dojechać przez Przegibek :). Podczas zjazdu o mały włosy nie zaliczyłem spektakularnego upadku - przednie koło wpadło w poślizg. Tak to jest jak się jeździ w slickach po ciemku ( latareczka ledwo co świeciła :). Jakoś wybrnąłem ale od razu zwolniłem, skończyło się szaleństwo na serpentynach :D. Powrót już klasycznie...

Nima zdjęć, jest muzyczka :)









Dane wyjazdu:
143.00 km 0.00 km teren
07:02 h 20.33 km/h:
Maks. pr.:54.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:940 m
Kalorie: 3460 kcal

Jaworzańskie klimaty czyli na pogo wokół ronda Jeff'a Hanneman'a ;)

Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 16.03.2014 | Komentarze 6

Cóż to był za trip!!!! Poproszę więcej takich!!!! :)

Ale od początku... ;)

Od jakiegoś czasu planowaliśmy z K4r3l'em odwiedzić krejzoli z Jaworzna, a że akurat jest tam dość sławne rondo im. Jeffa Hannemana ( każdy szatanista musi odwiedzić te miejsce kultu ;) ),  to postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym :). Tak więc zgadaliśmy się na niedzielny poranek. No niestety ja miałem "ciężki" wieczór ;) ale ku zdziwieniu jakoś wstałem i dotarłem do Andrychowa ( hehe do tej pory mam lekkie luki w pamięci co do tego odcinka ). Wcześniej oczywiście Kuba dał znać Ojcu Dyrektorowi, tj. Funiowi, że nadciągamy :).  Jako miejsce spotkania bikerzy ustalili Zamek w Lipowcu. Warunki panujące na odcinku Andrychów - Babice były dość zmienne. Z Andrychowa wyjeżdżaliśmy przy pochmurnym niebie, w okolicach Zatora panowała nieziemska mgła ( w momencie byliśmy cali mokrzy i zmarznięci ) a już w samych Babicach świeciło piękne słońce. Tak więc misz masz jak się patrzy ;).
Kręciło się wybornie, choć z deczka nudno bo płasko jak cholera :D. Nie pamiętam już czy my przyjechaliśmy się za wcześnie czy Jaworzno się spóźniło, ale z deczka sobie poczekaliśmy, plażując na dziedzińcu Lipowskiego zamku. W końcu Jaworzno się zjawiło ...w dość obszernym składzie :D. Myślałem, że pojawi się tylko Tomek ( funio ) i Janusz ( Janusz507 ) a tu miła niespodzianka- przyjechała jeszcze Ewa ( efff ), Aniuta, Piofci i Kriss. Hehe już wiedziałem, że będzie wesoło!!! I tak też było :). Po krótkich powitaniach i konwersacji ruszyliśmy w stronę Jaworzna bo tam już czekał na Nas....RYBNICKI TERMINATOR czyli Gustav!!! Oj powróciły wspomnienia z Tour de Babia - Zakopane Edition 2013.




Plażing na Zamku w Lipowcu.


Prawie cała ekipa - Gustav już gdzieś dojeżdżał do Jaworzna
.






Oczywiście tempo do Jaworzna za mocne nie było bo...trzeba było sobie pogadać, pojajczyć :). Innymi słowy kupa śmiechu w rekreacyjnym tempie ;). Tak do końca wolno się nie jechało, bo parę razy wchodziliśmy sobie na ambicję, uciekając z peletonu i goniąc się nawzajem :).  W tak doborowej ekipie to można kręcić!!!! I przyszła pora na przejazd miastem naszych przewodników, hehe. Oczywiście można było do ronda Hannemana dojechać krótszą drogą ale Funio z bandą postanowili pokazać nam prawie całe miasto, oczywiście nie zapominając o jakże pięknym rynku/centrum ;)....A Gustav już tam na Nas czekał i zapewne klął pod nosem: " gdzie są te wariaty" :D.  Po gromkich powitaniach przyszła pora na moment kulminacyjny czyli POGO na Rondzie im. Jeffa Hannemana ;). Nie no z tym pogo, to przesadziłem :D - skończyło się tylko na foceniu i robieniu strasznych, szatańskich min do obiektywu :D.  Haha zapewne miejscowa ludność pomyślała sobie co za debile robią sobie foty na rondzie w obcisłych gaciach :D.




Tuż, tuż przed Jaworznem....





Po sesji zdjęciowej przyszła pora na uzupełnienie baterii - ruszyliśmy by coś zjeść. Jak się nie mylę to Tomek zaproponował pewną miła pizzerie, nota bene miejsce pracy jednej z naszych towarzyszek ;). Specjalnie dla nas otwarto ogródek letni - taką gościnność to ja rozumiem!!! Hehe pewnie od dawna mówiono na mieście, że dwóch górali przyjeżdża w odwiedziny więc trza się jakoś pokazać :D :D .
Oczywiście nie obyło się bez złocistego napoju i kupy śmiechu. Nie wspomnę już o samej pizzy bo jak żyję to tak dużej to jeszcze nie widziałem - 60 cm. obwodu. Hehe takie rzeczy tylko w Jaworznie ;). 




Zdjęcie mówi samo za siebie jaki panował klimat :).


Zdjęcie zapożyczone od Krissa.... Hehe bo rozmiar ma znaczenie :D



Po mega obżarstwie przyszła pora na pierwsze pożegnania. W dalsza trasę, czyli z powrotem do domu, ruszyliśmy już tylko z Tomkiem, Januszem, Gustavem i z naszym rodzynkiem czyli Aniutą. Po drodzę zahaczyliśmy jeszcze o dom Tomka, bo ten jakże zakręcony biker, postanowił obdarować swoich kompanów lampkami - miał chłop gesta :D. Heheh Gustav nie omieszkał zrobić sobie słit foci na tle domu Funia hehe. Dalej oczywiście kręciliśmy w jakże dobrych humorach. Gdzieś, może 500 metrów za włościami Funia, natrafiliśmy na jakże...dziwne miejsce....hmnnn w pierwszym momencie mnie zamurowało ale później buchnąłem śmiechem, oj nie byłem w tym momencie odosobniony :). A co Nas tak rozśmieszyło?? Ziurnijcie niżej :).




Takie rzeczy tylko w Jaworznie!!!!! :D.



Tym razem wracaliśmy inną drogą, bo przez Chełmek i Gorzów. W Oświęcimiu pożegnaliśmy się z Rybnickim Terminatorem i już w okrojonym składzie pokręciliśmy dalej. Jednak nie aż tak daleko bo w Rajsku Funio z ekipą postanawiają zawrócić. Dzięki wielkie za odprowadzenie!!!!!!! A ja z Kubą już bocznymi drogami pomknęliśmy dalej. Góry było widać czyli byliśmy już w domu :).  W Zasolu Bielańskim odbiliśmy na Malec by ominąć główne drogi. Po drodze narodził się jeszcze pomysł zrobienia paru metrów w pionie więc padło na nieśmiertelną Przełęcz Targanicką :). Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy :)  - tempo nie było za mocne...no bo już "parę" kilometrów w nogach mieliśmy :).

No to przyszłą pora na podsumowanie!!! Cóż mogę powiedzieć??? W tak doborowym składzie zawsze jest zajebiście ( przepraszam za wulgaryzm ale on idealnie oddaje moje uczucia ;) )!!! Mimo, ze jechałem na małej bomce, z jednym sprawnym hamulcem to uznam to, jak narazie, za trip roku!!!!  No bo wiadomo - super towarzystwo rekompensuje wszystko!!! DZIĘKI WIELKIE za tripa i mam nadzieję, że do NASTĘPNEGO!!!!

P.S. Widzę, że temat Tour de Tatry nabiera rozpędu i to mi się podoba !!!


Oczywiście nie może zabraknąć samego SLAYERA i Jeffa Hannamana!!!!!!! 










Dane wyjazdu:
28.56 km 12.00 km teren
02:05 h 13.71 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1008 m
Kalorie: 720 kcal

Jawornica i Potrójna wieczorową porą :)

Niedziela, 16 lutego 2014 · dodano: 16.03.2014 | Komentarze 1

Zaległości trzeba nadrabiać.....

Przyszła pora na nutkę MTB :). Po ostatnich szosowych trasach korciło mnie, żeby wjechać teren, no bo ileż można kręcić po tych asfaltach :D. W zasadzie jakieś konkretnego pomysłu na trasę nie miałem, wiedziałem tylko, że pokręcę coś po okolicy, a że tereny wokół mnie zacne więc jest w czym wybierać . Na pierwszy ogień poszedł fajny szutrowy podjazd w Roczynach ( pod Złotą Górką ). Oj spodobał mi się ten fragment, jest stromy, wąski i potrafi odpowiednio rozgrzać ;). Jako że ciekawiła mnie jedna odnoga drogi na Złotą Górkę, postanowiłem ją sprawdzić. I co??? Genialny zjazd do Brzezinki dał mi sporo frajdy. No może gdyby nie kiepskie hample i sztywny amor to zapewne radość była by jeszcze większa :). Mimo wszytko zjeżdżało się przednie. Podczas downhill'u narodził się w mojej głowie pomysł ataku na Potrójną ale od innej strony, a mianowicie od Sułkowic. Ziurnąłem na mapę w fonie i zacząłem się kierować w stronę punktu docelowego.





W wyższych partiach można było jeszcze spotkać śnieg :)


Nowe ścieżki dość mocno mnie zaintrygowały więc zapewne powrócę w owe tereny i troszkę poeksploruję :).




Na Potrójną kręciłem totalnie mi nieznanymi drogami ale przyznam, że bardzo ciekawymi pod względem widoczków jak i samej trasy. Jechało się wybornie. Kurcze człek mieszka tak blisko a takich fajnych dróg/ścieżek nie zna...masakra :D. U podnóża Jawornicy zmieniłem z deczka plany ataku na Potrójną - postanowiłem wpierw wjechać na ową Jawornicę ( tam mnie jeszcze nie widziano ) a później żółtym szlakiem kręcić do celu. Oczywiście żeby dojechać do szlaku, musiałem improwizować bo nie miałem ze sobą mapy turystycznej. Tak też wjechałem w pewną leśną drogę, która okazała się nie do podjechania. Nie powiem w dół była by bajka ( bardzo techniczny odcinek ) ale pod górę trzeba było zdrowo butować. Co ciekawe pchając mojego Białego Rumaka pod górę, zauważyłem że klamka tylniego hamulca zaczyna mi się zapadać. Już wiedziałem, że powrót będzie nie za ciekawy bo mimo "pompowania hampla" klamka dalej była miękka jak nie powiem co.... Żeby było ciekawiej czym wyżej się jechało tym więcej było śniegu. Tylna opona kompletnie sobie z tymi warunkami nie radziła - no cóż za dużo bieżnika to ona nie ma :D. W końcu wbiłem się na żółty szlak i już spokojnie kręciłem sobie w stronę szczytu Jawornicy.




Widoczki pierwsza klasa.


Zaczynam śniegowanie....


Jawornica.





Co ciekawe Jawornica okazała się intrygującym szczytem pod względem turystycznym. Mimo, ze nie ma z niej żadnych widoków ( szczyt obecnie jest zarośnięty przez las - kiedyś był guluśki i wypasano na nim owce ) to jest tam sporo atrakcji: krzyż jak również odrestaurowane ruiny schronu turystycznego. Poza tym ten niepozorny szczyt skrywa sporo tajemnic.




Tak kiedyś wyglądał szczyt Jawornicy.



Z Jawornicy na Potrójną jechało się w zasadzie po płaskim, no dobra były delikatne podjazdy. Żeby tak lajtowo nie było kręciło się prawie cały czas po śniegu i to nie byle jakim bo najgorszym z możliwych czyli cholernie mokrym. Oj sporo kalorii się spaliło, nawet najmniejszy podjazd dawał się we znaki, wstyd się przyznać ale momentami butowałem - nie dało się jechać....
Na Potrójna dotarłem już po zmroku...Nie powiem, klimacik był :).









No to przyszła pora na zjazd czerwonym szlakiem na Przełęcz Kocierską. Oj lekko nie było: ślisko, ciemno i co najgorsze miałem tylko przedni hampel sprawny. Po dojechaniu na przełęcz byłem zdrowo przemoczony i zmarznięty a tu jeszcze trzeba było zjechać asfaltem do Targanic. I znowu jeden z najwolniejszych zjazdów tym jakże cudownym zjazdem :(. Mimo wszystko uznam to za jeden z ciekawszych wypadów tego roku. Poznałem nowe miejscówki, ścieżki/drogi i co najważniejsze nieźle się przy tym bawiłem :).


Route 2 499 780 - powered by www.bikemap.net



Kategoria Beskid Mały


Dane wyjazdu:
44.78 km 1.00 km teren
01:47 h 25.11 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:520 m
Kalorie: 1480 kcal

Po auto do BB

Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 2

Po sobotnim imprezowaniu w Bielsku trzeba było skoczyć po auto a wiadomo jaki jest najlepszy sposób dotarcia - rowerem. Poza tym człek był zmięty jak cholera więc odpowiednia dawka tlenu była jak najbardziej wskazana :). Jako, że nie uśmiechało mi się jechać głównymi i najszybszymi drogami postanowiłem zrobić Przegibek by doszczętnie wypocić alkotoksyny :). Jednak już w Porąbce mnie natchnęło, że w sumie mógłbym sobie zrobić pętelkę przez Zarzecze i Łodygowice. Tak też zrobiłem. Na Zaporze w Tresnej pogoda się spaprała - zaczęło kropić. Oj się poirytowałem bo 2 z 3 prognoz przewidywały ładną pogodę, tylko meteo.pl twierdziło, że ma coś pokropić koło 16-tej. Tak też od Zapory zaczęła się walka z czasem, a dokładnie z zapowiadanym deszczem.






W zasadzie deszcz dopadł mnie już w Bielsku. Co najlepsze zapowiadali deszcz ale niewielki a tu ulewa jak się patrzy. Przemokłem do suchej nitki a tu trzeba było jeszcze wsiąść do auta i zapakować bike'a. Oj nie mogłem się rozgrzać mimo, że ogrzewanie w Cytrynie dałem na full.







Dane wyjazdu:
108.28 km 2.00 km teren
05:06 h 21.23 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2289 m
Kalorie: 2545 kcal

Szprychowo po Żywiecczyźnie

Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 0

Hehe miała być próba a wyszła ładna seteczka :). A było to tak...
W piątek późnym wieczorem dostałem od kumpla z kapeli wiadomość, że zaatakował go jakiś paskudny wirus i musimy odwołać próbę. Pomyślałem....hmnn....trza by coś wykombinować na sobotę, no bo miało być ładnie. Wiadomo co można robić w wolną a co lepsze piękną sobotą, trza ją spędzić na bike'u :). Szybko rozkmina, gdzie by tu jechać i w końcu padło na Żywiecczyznę. Stwierdziłem, że jeszcze w Koszarawie i Przyborowie mnie nie widzieli :) . No to, jak zawsze z małym opóźnieniem, ruszyłem :).
Na pierwszy ogień poszedł uphill na Kocierz. Słońce świeciło, kręciło się wybornie :). Jednak dla urozmaicenia podczas zjazdu, postanowiłem w końcu sprawdzić kultową ulicę Widokową. Zabrałem się za to od dupy strony bo hehe zjeżdżałem ją, nota bene na moich agonalnych hamlach. Oj to był baaardzo wolny zjazd. Sama ulica ma spory potencjał, hehe szczególnie w drugą stronę :).




Na Widokowej. Fakt - widoczki tam są fajne :).


Kocierz Rychwałdzki.


Następnie udałem się w stronę Ślemienia, gdzie czekał na mnie wymagający uphill na Czeretnik. Oj dał on w kość ale tak jak lubię. Coś dla miłośników ostrych podjazdów - trza było wrzucić na najlżejsze możliwe przełożenie czyli młynkowanie pełną gębą :). Kiedyś już tamtędy jechałem ale w drugą stronę i bardzo miło wspominam zjazd - adrenalina była i to niezłą. A szczycie zastałem ostatnie ślady śniegu i co z tym związane, temperaturę już zdecydowanie niższą. Ostry podjazd miałem za sobą a teraz genialny zjazd do Huciska. No niestety hample, a w zasadzie ich namiastka, nie pozwoliły mi się nim w pełni nacieszyć. Hehe wrócę tu jak już będę miał nowe :). Powiem szczerze, uphill na Przełęcz Targanicką się kryje w porównaniu z Czeretnikiem. Wydaję mi się, że nawet Widokowa to pikuś choć nią tylko zjeżdżałem ;). Jest to po prostu genialne miejsce na trening siłowy. Panowie szosowcy mieli by ogromny problem wyjechać tam, szczególnie od strony Huciska.




Ostatki śniegu na Czeretniku.


Babiczka przychmurzona.



W Hucisku wjechałem w dotąd nieznane mi tereny. Miałem dwie opcje przedostania się na drugą stronę pasemka, albo jechać asfaltem dobrze mi znanym albo spróbować jechać inną drogą, biegnącą przez las, Oczywiście wybrałem drugą opcję :). Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że będzie to droga asfaltowa, jednak było to klasyczna droga leśna, mocno utwardzona kamieniami. Hehe cieszyłem się, że nie założyłem slick'ów bo pluł bym sobie w twarz męcząc się na leśnym dukcie. Nota bene był to zielony szlak turystyczny. Heheh czyli troszkę terenu zaliczyłem :). W Koszarawie zatrzymałem się na małe co nieco bo brakowało już nieco energii.  Co gorsze pogoda się z deczka spitoliła - niebo spowiły szare chmury więc o słońcu można było zapomnieć.







Sama Koszarawa...hmn...w sumie nic ciekawego, wioska jak wioska stąd też pokręciłem szybko do Jeleśni by później udać się w stronę Juszczyny. Tam też zauważyłem lekki defekt - poluzowała mi się szprycha w tylnym kole co skutkowało irytującym cykaniem. Niestety nie miałem niczego, czym mógłbym ją dokręcić więc przez dalszą drogę musiałem się z tym dźwiękiem użerać.  W Juszczynie, po eleganckim zjeździe odbiłem w prawo na Trzebinię. Później już bocznymi uliczkami przez Żywiec w stronę Moszczanicy. W Oczkowie zatrzymałem się nad jeziorem podziwiając bajeczne widoczki. Przyznam się, że wcześniej tej miejscówki nie znałem a szkoda bo naprawdę jest tam sympatycznie mimo, że jakieś debile znacząco zaśmiecili okolice.



Pilsko widziane z okolic Sopotni Małej.


A Babiczka wciąż w churach.










Z Żywca wracałem do domu już głównymi drogami jednak w Międzybrodziu Żywieckim postanowiłem zjechać z asfaltu i jechać wzdłuż jeziora, nazwijmy to, deptakiem. Hehe nie myślcie sobie, że był on wyłożony brukiem czy czymś podobnym - jest to po prostu droga z drobnego, luźnego kamyczka. "Floł" był przedni :D. Niestety nie dojechałem nim do centrum ( wypoczynkowego ) Międzybrodzia Bialskiego - owy deptak skończył się może gdzieś po 500 metrach przy zdezelowanych domkach. No niestety ktoś do końca tego nie przemyślał i nie zrobił normalnego wyjścia na drogę główną tylko trzeba było się przedzierać przez hasioki. Dalej już klasycznie choć z małym udziwnieniem ( Bukowiec ), wróciłem do domu.  I tym oto sposobem zaliczyłem pierwszą setkę w nowym 2014 roku :)













Dane wyjazdu:
30.44 km 0.40 km teren
01:24 h 21.74 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:706 m
Kalorie: 965 kcal

Nocna Wielka Puszcza.

Czwartek, 6 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 1

Przyszła pora na wieczorne/nocne kręcenie. Miało być krótko ale intensywnie no i przede wszystkim szosowo :). Pierwotnie myślałem nawet o Żarze ale pomysł szybko upadł ;) więc pokręciłem na Przełęcz Targanicką. Żeby się bardziej zmęczyć wybrałem trasę przez Bukowiec - hehe zawsze to trochę metrów w pionie.  Po pokonaniu przełęczy kierowałem się w stronę Bolęciny, bo pamiętam był tam jeden fajny podjazd. Jednak jakoś mi się poknociło i wjechałem na złą drogę. W sumie podjazd był ale....wyjechałem na żółtym szlaku na Jawornicę. No cóż...jakoś mi się nie uśmiechało wjeżdżać w teren więc zjechałem z powrotem i ruszyłem już w stronę domu. Jednak żeby sobie z deczka urozmaicić, postanowiłem sprawdzić jedną drogę ( chyba już w Andrychowie ). Okazałą się niczym szczególnym hehe. Do domu wróciłem już klasycznie przez Brzezinkę i Roczyny. Jakaś puenta na koniec??? Hmnnn....a daruję sobie ;D.
 











Dane wyjazdu:
42.38 km 0.00 km teren
01:49 h 23.33 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:380 m
Kalorie: 1390 kcal

Szosowo na Spotkanie Podróżników

Poniedziałek, 3 lutego 2014 · dodano: 27.02.2014 | Komentarze 0

Tradycyjnie w poniedziałek wybrałem się do bielskiej Grawitacji na Spotkanie Podróżników. Tym razem temat prezentacji brzmiał " Północna Skandynawia - Lofoty i Kebnekaise". Bardzo ciekawa relacja i mnóstwo fajnych fotek - hehe aż się zachciało tam przejechać :). Co do samej trasy to nic szczególnego, tam i z powrotem jechałem tymi samymi drogami. Rzekłbym: klasyczna dojazdówka :)

Brak fotek rekompensuję muzyką.







Dane wyjazdu:
17.06 km 0.00 km teren
00:46 h 22.25 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:185 m
Kalorie: 550 kcal

Na próbę po raz....któryś

Sobota, 1 lutego 2014 · dodano: 27.02.2014 | Komentarze 3

Jak to zazwyczaj w sobotę - trza było jechać coś pobębnić :). W końcu nie tylko nogi trzeba trenować ale ręce i ramiona też ;). Oczywiście jak tradycja nakazywała, trzeba było się z deczka spóźnić :D. Co do trasy, to klasyk bez żadnych udziwnień :).


Zestaw bikerodrummera ;)





Skoro tekstu i fot mało to będzie muzyczka - takie wspomnienie styczniowego koncertu :)




Route 2 449 032 - powered by www.bikemap.net