Info
Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń8 - 0
- 2024, Grudzień15 - 0
- 2024, Listopad14 - 0
- 2024, Październik15 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień28 - 0
- 2024, Lipiec19 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj21 - 0
- 2024, Kwiecień17 - 0
- 2024, Marzec17 - 0
- 2024, Luty12 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień13 - 0
- 2023, Listopad9 - 0
- 2023, Październik16 - 0
- 2023, Wrzesień10 - 0
- 2023, Sierpień15 - 0
- 2023, Lipiec16 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj18 - 0
- 2023, Kwiecień13 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty13 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień10 - 0
- 2022, Listopad6 - 0
- 2022, Październik15 - 0
- 2022, Wrzesień9 - 0
- 2022, Sierpień21 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień23 - 0
- 2022, Marzec31 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 0
- 2021, Grudzień15 - 0
- 2021, Listopad4 - 0
- 2021, Październik28 - 0
- 2021, Wrzesień18 - 0
- 2021, Sierpień22 - 0
- 2021, Lipiec30 - 0
- 2021, Czerwiec24 - 0
- 2021, Maj23 - 0
- 2021, Kwiecień25 - 0
- 2021, Marzec26 - 0
- 2021, Luty16 - 0
- 2021, Styczeń8 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad6 - 0
- 2020, Październik23 - 0
- 2020, Wrzesień22 - 0
- 2020, Sierpień20 - 0
- 2020, Lipiec42 - 0
- 2020, Czerwiec25 - 0
- 2020, Maj19 - 0
- 2020, Kwiecień41 - 0
- 2020, Marzec25 - 0
- 2020, Luty16 - 0
- 2020, Styczeń24 - 0
- 2019, Grudzień17 - 0
- 2019, Listopad18 - 0
- 2019, Październik23 - 0
- 2019, Wrzesień16 - 0
- 2019, Sierpień6 - 0
- 2019, Lipiec5 - 0
- 2016, Marzec2 - 2
- 2016, Luty5 - 8
- 2016, Styczeń2 - 6
- 2014, Listopad4 - 10
- 2014, Październik5 - 14
- 2014, Wrzesień5 - 5
- 2014, Sierpień13 - 28
- 2014, Lipiec9 - 15
- 2014, Czerwiec13 - 34
- 2014, Maj13 - 29
- 2014, Kwiecień6 - 10
- 2014, Marzec9 - 19
- 2014, Luty8 - 15
- 2014, Styczeń7 - 24
- 2013, Grudzień8 - 16
- 2013, Listopad3 - 8
- 2013, Październik11 - 26
- 2013, Wrzesień7 - 10
- 2013, Sierpień9 - 18
- 2013, Lipiec8 - 26
- 2013, Czerwiec9 - 31
- 2013, Maj8 - 22
- 2013, Kwiecień9 - 41
- 2013, Marzec7 - 26
- 2013, Luty5 - 31
- 2013, Styczeń5 - 51
- 2012, Grudzień5 - 20
- 2012, Listopad7 - 20
- 2012, Październik6 - 31
- 2012, Wrzesień5 - 29
- 2012, Sierpień7 - 31
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec5 - 12
- 2012, Maj4 - 13
- 2012, Kwiecień2 - 6
- 2012, Marzec2 - 2
- 2012, Luty2 - 8
- 2011, Grudzień4 - 8
- 2011, Listopad1 - 3
- 2011, Sierpień2 - 9
- 2011, Czerwiec2 - 4
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 1
- 2011, Marzec1 - 2
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
CO do zasady asfalt
Dystans całkowity: | 10896.91 km (w terenie 205.30 km; 1.88%) |
Czas w ruchu: | 500:29 |
Średnia prędkość: | 21.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.74 km/h |
Suma podjazdów: | 128729 m |
Suma kalorii: | 149842 kcal |
Liczba aktywności: | 139 |
Średnio na aktywność: | 78.40 km i 3h 36m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
57.56 km
0.50 km teren
02:22 h
24.32 km/h:
Maks. pr.:59.22 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1049 m
Kalorie: 1868 kcal
Szybkie Trzy Lipki.
Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 2
Co tu się będę rozpisywał :). Po prostu trasa odtwórcza mająca na celu zrobienie sobie zdjęcia na Trzech Lipkach w team'owym stroju ;) ( wszyscy z bbRiderZ mają to ja bym nie miał?? :D ) i rozruszaniu kości :D. Powiem tylko tyle, że codzienna jazda dobrze na mnie wpływa - nie potrzebuję parunastu kilometrów aby się "rozruszać" .Wszyscy mają zdjęcie - mam i ja :).
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
183.00 km
1.00 km teren
08:40 h
21.12 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3318 m
Kalorie: kcal
Częstochowskie Krowiarki :)
Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 21.04.2013 | Komentarze 5
Hehe miało być trekkingowo a wyszło rowerowo :). Ale od początku... Od dłuższego czasu ze Skowronkiem umawialiśmy się się na wspólny trekking gdzieś po Beskidach ale za każdym razem coś stało na przeszkodzie, jak nie pogoda to coś innego... Jednak udało nam się ustalić dogodny termin na wspólny wypad i padł pomysł trekkingu na wschód słońca na Babią Górę :). Prognozy początkowo były obiecujące jednak czym bliżej wyznaczonego terminu tym pogoda się pogarszała... Zaplanowaliśmy wyjście na sobotę jednak pogoda na tyle się spaprała, że nie było szans na jakiekolwiek słońce. A jak tu iść na wschód, skoro w ogóle ma go nie być :/. Zatem padł pomysł wspólnego kręcenia w okolicach Zawoi a ewentualny trekking przenieśliśmy na niedzielę :) ( relacja ze wschodu już niedługo w zakładce ANTYWPIS ). Pomysł na tripa wyglądał następująco : Zawoja - Przełęcz Przysłop - Sucha Beskidzka - Maków Podhalański - Bystra - Krowiarki. Hehe przyznam się bez bicia, że nie do końca przeanalizowałem ową trasę i w miałem troszkę inny zarys :D. Umówiliśmy się, że Skowronek z Rafałem będą wyjeżdżać o 10-tej z Zawoi i spotkamy się w Stryszawie. Ja oczywiście stwierdziłem, że nie ma sensu dojeżdżać autem do owego miejsca spotkania więc postanowiłem dojechać...Rowerem :). Do Stryszawy dojechałem podobnie jak podczas ostatniego tripu czyli przez Kocierz, Las. Jakieś 2 kilometry przed miejscem spotkania dostałem info, że Skowronek ma lekkie problemy techniczne i będą mieli lekki poślizg czasowy. A że ja miałem bardzo dobry czas to postanowiłem wyjechać przed nich i tym sposobem przez Przełęcz Przysłop dotarłem do Zawoi :).W drodze na Przełęcz Przysłop.
Przyznam się - wydawało mi się, że podjazd będzie ostry. Okazał się, że całkiem lajtowy :). Sprawnie sobie z nim poradziłem. W Zawoi czekali już na mnie częstochowscy bikerzy :) więc ruszyliśmy według ustalonego planu czyli z powrotem na Przysłop :). W Suchej Beskidzkiej zrobiliśmy sobie krótką przerwę na "oględziny" Zamku Suskiego i pokręciliśmy w stronę Bystrej. Kręciło się wyśmienicie :). Początkowo po stosunkowo płaskim terenie ( śr. prędkość w granicach 30 km/h.) by w okolicach Sidziny zacząć porządny uphill. Tempo, jak to określił Rafał, było...turystyczne :). Ładna mi ta częstochowska turystyka :D :D.
Zamek Suski.
Turystyczne tempo sprzyjało oczywiście rozmaitym rozmowom na wszelakie tematy :). Takie coś to lubię :). Jest bike, jest ekipa, jest wesoło :).
Trudy podjazdu idealnie zrekompensował fantastyczny zjazd do Zubrzycy. Udało mi się wykręcić 70 km/h. Możliwości były znacznie większe ale akurat, gdzieś w owych okolicach mieliśmy odbijać w prawo na szosę w kierunku Krowiarek. A co do samego uphillu na Krowiarki to ponownie spodziewałem się niezłej wyrypa a okazało się całkiem inaczej :).
Góra Matka.
Krowiarki :)
Zjeżdżając z Przełęczy chciałem pokusić się o pobicie rekordu prędkości ale zalegający kurz i piasek na drodze w momencie mnie powstrzymał :/. W okolicach wyciągu na Mosorny Groń pożegnałem się z Darią i Rafałem i już samotnie kręciłem w kierunku domu.
DRODZY PRZYJACIELE DZIĘKI WIELKIE ZA GENIALNĄ WYCIECZKĘ I BARDZO MIŁO SPĘDZONY CZAS. MAM NADZIEJĘ, ŻE JESZCZE COŚ WSPÓLNIE POKRĘCIMY ALE MOZĘ DLA ODMIANY TO JA PRZYJADĘ NA JURĘ :).
A tak a propo mojego powrotu to postanowiłem wracać tą samą drogą co przyjechałem czyli przez P. Przysłop, Las, Ślemień, Kocierz. Przyczyną takiej decyzji była już późna pora i brak oświetlenia a to była najszybsza trasa. Podjazd na Kocierz zaliczę do najwolniejszych w mojej historii... Zmęczenie dawało o sobie już mocno znać. W Targanicach miałem już konkretny kryzys - musiałem odpocząć chwilę, gdyż kompletnie nie miałem już siły. Krótka pauza postawiła mnie jeszcze chwilę na nogi i w zupełnych ciemnościach dotarłem jakoś do domu :). Co najlepsze w domu byłem o 20:30 a o 1:20 wstawałem już by jechać na wschód słońca :).
Tym o to sposobem zrobiłem 2x Kocierz, 3x Przełęcz Przysłop i raz Krowiarki :).
Reasumując: bardzo fajna wycieczka w doborowym towarzystwie, pierwszy konkretny dystans w tym roku i pierwsze 3K przewyższeń :). Oby takich tripów jak najwięcej ;).
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
94.97 km
0.00 km teren
03:56 h
24.14 km/h:
Maks. pr.:63.40 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1255 m
Kalorie: kcal
Szosowa Sucha :)
Czwartek, 18 kwietnia 2013 · dodano: 18.04.2013 | Komentarze 5
Kolejny wolny, piękny dzień :). A jakoś wyjątkowo nie chciałem go całego wykorzystać na kręcenie. Postanowiłem pojeździć po południu a rano sobie poleniuchować :). Stąd też na bike'a siadłem dopiero o 15. W planie było pojechanie do Suchej Beskidzkiej, gdyż dawno mnie tam nie widzieli a poza tym chciałem ponapawać się widokiem Babiej Góry :). Tym razem do Suchej pojechałem inaczej niż zazwyczaj a mianowicie wpierw wjechać na Kocierz a później przez Las dotrzeć do miasteczka ( czyli odwrotni niż zazwyczaj ).Pilsko widziane z Przełęczy Kocierskiej.
Pilsko.
Po drodze do Suchej minąłem dwóch szosowców - widać, że nikt nie chce marnować takiego pięknego dnia :). A przyznam się, że kręciło mi się dzisiaj wyśmienicie :). Co prawda na uphillu kocierskim poczułem kolano ale tak w ogóle to noga podawała jak ta lala. Coś mi się wydaję, że będę musiał odwiedzić Panią Aptekarkę bo kolano pomału daje o sobie znać a przede mną Tour De Babia - Zakopane Edition :).
Babia się w końcu pokazała :)
Babia Góra.
Babia i Pilsko.
W Suchej trzeba było uzupełnić płyny bo lampa byłą niezła. I tu niespodzianka: w sklepie, który nie należy do najtańszych - Żabka - wyhaczyłem Oshee za...1,99 :). To się nazywa promocja!! Z Suchej ruszyłem w stronę Wadowic - stety/niestety już główną drogą. Hehe dzięki bogu jest tam boczny pas więc samochody mi w ogóle nie przeszkadzały :).
Karczma Rzym w Suchej Beskidzkiej.
Zapora w Świnnej Porębie. Ile to już ją budują??? Za długo :).
Żeby ominąć mega ruchliwą drogę z Wadowic do Andrychowa odbiłem na Tomice, Frydrychowice by od strony Wieprza wjechać do miasta. A w samym Andrychowie zrobiłem sobie krótką przerwę na....lodzika włoskiego :). Jakoś nie mogę nigdy sobie tej rzeczy odmówić :D. I tym oto dziwnym sposobem wykręciłem prawie 100 kilometrów :).
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
69.98 km
0.00 km teren
02:47 h
25.14 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:601 m
Kalorie: kcal
Pierwsza krew w tym roku... ;)
Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 7
UWAGA WPIS ZAWIERA TREŚCI DRASTYCZNE (18+)!!! ;)Zaglądając za okno nie mogłem się dzisiaj powstrzymać by siąść na bike'a i coś pokręcić. Tak się akurat składało, że musiałem podholować moją Cytrynę do mechanika ( wydech zaniemógł ) więc nie omieszkałem podjechać po auto rowerem ( samochód zostawiłem w Bielsku ). Do stolicy Podbeskidzia jechałem głównymi drogami, gdyż miałem zamiar odwiedzić mojego znajomego mechanika w celu umówienia wizyty. Jak się okazało owy znajomy już w tym warsztacie nie pracował :/ stąd też musiałem znaleźć jakiś inny. Po drodze kupiłem linkę holowniczą i ruszyłem na poszukiwania jakiegoś warsztatu. Hehe jakie te kieszonki w koszulce są pojemne - w sam raz na linkę :D. W końcu uderzyłem do mechanika, którego poleciła mi znajoma. Cytrynę dostarczyłem z pomocą Szwagra do warsztatu i później ruszyłem w drogę powrotną zahaczając na chwilę o pracownię Siostry. Jako że pogoda była wyśmienita postanowiłem sobie urozmaicić drogę powrotną :). Z racji, że Przegibek mi się już trochę znudził uderzyłem w bardziej płaskie tereny a mianowicie popedałowałem na Janowice, Dankowice.
A na Skrzycznem jeszcze sporo śniegu.
Drewniany kościół w Starej Wsi.
W Starej Wsi zrobiłem sobie przerwę na uzupełnienie baterii. I do tej pory było beż żadnych ekscesów. Podczas zakupów, przez przypadek zahaczyłem o butelkę piwa, która się to rozbiła...Ale bardzo nie fortunnie, gdyż kawałek szkła ranił moją nogę...
Skutki odpryśniętego kawałka szkła.
Z racji, że normalnie nie wożę ze sobą plastrów i nie miałem przy sobie już gotówki trzeba było jakoś zabezpieczyć ranę. Hehe Polak potrafi :). Po raz któryś przydały się gumki recepturki, które profilaktycznie wożę na kierownicy :).
2 gumki + chusteczka higieniczna = genialny opatrunek :)
Ze Starej Wsi ruszyłem w stronę Hecznarowic i Kęt. Opatrunek sprawdził się idealnie - ani razu mi nie spadł :). Od Kęt jechałem już oklepanymi, bocznymi drogami. Po przyjeździe dokładnie zdezynfekowałem ranę i...zrobiłem sobie grilla ;).
Niezła ranka ;)
/
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
141.26 km
0.30 km teren
06:27 h
21.90 km/h:
Maks. pr.:64.40 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1884 m
Kalorie: kcal
Wiosenne zgrupowanie bbRiderZ
Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 2
Wolny weekend - sprawa prosta!! Trzeba coś popedałować :). A tak się akurat złożyło,że na facebook'owej stronie bbRiderZ padło hasło szosowej trasy na tzw. Goczałki więc nie sposób było ominąć takiego wydarzenia. Pierwotnie był pomysł okrążenia Zbiornika Goczałkowickiego ale jak to zazwyczaj bywa - wyszło inaczej :). Trasę zaproponowałem również k4r3l'owi bo jak wiadomo czym większa grupa tym weselej a poza tym dawno razem nic nie pedałowaliśmy :). Zgadałem się z Kubą na 9-tą ale oczywiście się z deczka spóźniłem i mieliśmy "skromny" poślizg czasowy - z bbRiderZ'ami ustawiliśmy się na 10-tą a na miejscu, tj. na lotnisku w B-B, byliśmy dobre 20 po. Po dojechaniu na miejsce spotkania doznałem lekkiego szoku :) - zobaczyłem niezły peleton bikerów. Oczywiście byli to bbRiderZ'i w skromnej liczbie 10-ciu ludu. No to sobie pomyślałem - będzie niezła jazda :). Z ekipy BS byli to: kondzios230 , dawidn, webit, piaseq no i oczywiście k4r3l . Po kulturalnym przywitaniu ruszyliśmy w stronę Jaworza bocznymi drogami. Po drodze zgubił się gdzieś kondzios230 z siostrą stąd też dalszą podróż kontynuowaliśmy już w dziesiątkę.Dobre humory towarzyszyły nam przez cały czas.
Zdjęcie dnia :)
Gdzieś w Świętoszówce skręciliśmy w prawo i od tej pory nie wiedziałem kompletnie, gdzie jesteśmy :). Grunt, że chłopaki znali te drogi i wiedzieli jak jechać :). A jechało się bardzo fajnie, co prawdo tempo nie było zbyt ostre, rzekłbym nawet dość rekreacyjne, ale dzięki temu można było sobie spokojnie pogadać i pożartować :). W końcu nie tak często zdarza się jechać w takiej liczbie bikerów. Świadomość orientacyjną ( czyt. przestrzenną ) odzyskałem dopiero w Zabrzegu. Oczywiście nie omieszkaliśmy zahaczyć o zaporę na Zbiorniku Goczałkowickim. Krótka przerwa na "zdjęcie rodzinne" i dalej ruszyliśmy w stronę Bielska.
Niezły peletonik :).
"Zdjęcie rodzinne" ;).
Na "promenadzie" goczałkowickiej :D.
Czym bliżej Bielska tym częściej musieliśmy się zatrzymywać czekając na jednego z naszych - bikerowi siadała kondycha. Ostatecznie, gdzieś w okolicach Ligoty, owy Biker odpadł od Nas ( po telefonicznej rozmowie stwierdził, że do domu dojedzie już sam ). Do Trzech Lipek dojechaliśmy już tylko w ósemkę - najmłodszy z całej ekipy również skapitulował. W Bielsku pożegnaliśmy z k4r3lem bbriderz'ów i ruszyliśmy na Przegibek. Hehe no jakoś się tak złożyło, że było nam mało :D. Ja podczas podjazdu bardzo delikatnie odczuwałem już skutki dotychczasowych kilometrów ( ponad 100-u ) ale jakoś się zmotywowałem muzyką i dzielnie pedałowałem do góry. Na przełęczy przerwa na małe co nieco i ruszyliśmy z Kubą w dół by później wdrapywać się na Przełęcz Targanicką. tam się już znacznie odczuwało zmęczenie - trza było wykorzystać młynki :). Zjazd z Przełęczy dodał nam jednak powera i do Andrychowa śmigaliśmy z prędkością ok 40 km/h. Pożegnałem się z k4r3lem i jeszcze na koniec ruszyłem w stronę Brzezinki. A z tamtąd już bocznymi drogami do domu.
No to na koniec...PODSUMOWANIE :) - Bardzo fajna trasa w doborowym towarzystwie!!! Mam nadzieję, że nie ostatnia :).
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
23.98 km
0.00 km teren
00:58 h
24.81 km/h:
Maks. pr.:55.43 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 824 kcal
Biały Rumak w końcu w rękach Księciunia ;)
Czwartek, 11 kwietnia 2013 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 7
Po wczorajszych perturbacjach z Cytryną w końcu dzisiaj odebrałem Białego Rumaka z serwisu ( Bike Doctor Service ). I co za radość pojawiła się na mojej twarzy :). Wszystko działa jak ta lala - hehe w końcu Biały Rumak dostał całkowicie nowy napęd :) ( całość deore - czyli prawie taki sam jak poprzedni z wyjątkiem korby, która to tym razem jest już 100%-owym deore ). Do tego wymieniłem klocki hamulcowe na półmetaliki więc skuteczność hamowania powinna być zdecydowanie lepsza ( narazie są na dotarciu ). A co do samej trasy?? No cóż - bez szału :D. Zwykła droga prawie z pracy do domu :). Zdjęć nie robiłem bo po pierwsze nie zabrałem aparatu a po drugie rozkoszowałem się jazdą i nowym napędem :).Ale żeby nie było tylko tekstu to będzie teledysk :)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
120.00 km
0.00 km teren
06:40 h
18.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1616 m
Kalorie: kcal
Rower:Author Solution
Podwójna dawka witaminy D
Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · dodano: 09.04.2013 | Komentarze 8
To się nazywa mieć szczęście :). Wolny dzień i akurat idealne okienko pogodowe!! Oj takiej pogody trzeba mi było bardzo ( innym chyba też) :). Nie ma jak piękny, słoneczny i ciepły dzień po tygodniach paskudnej niby wiosny ;). Oczywiście nie mogłem inaczej wykorzystać tego wspaniałego dnia jak na porządne pedałowanie. W grę wchodził, ma się rozumieć, całodniowy trip by jak najbardziej nacieszyć się warunkami na zewnątrz :) a wieczorem, z racji że był poniedziałek, oczywiście Spotkanie Podróżników w Grawitacji. Miałem dwa pomysły na trip'a :). Pierwszy - wycieczka śladami, jakże znanego na BS, jaworzańskiego bikera ;); drugi - pośmigać po nieznanych mi jeszcze drogach Żywiecczyzny. Ostatecznie wybrałem drugą opcję ponieważ wyprawa na Śląsk wiązała się ze zrobieniem prawie 200 kilometrów a jakoś nie ma mam do końca zaufania do Starego Rumaka ( Biały się aktualnie serwisował ) a poza tym jadąc na Żywiecczyznę odwiedziłbym Babcię i grób Dziadka.Zatem ruszyłem... Na początek oczywiście uphill na Kocierz. Noga coś wyjątkowo nie chciała podawać. Zauważyłem ostatnio, że jeśli mam dłuższą przerwę w niejeżdżeniu to potrzebuję min. 15 kilometrów, żeby się rozruszać. Podczas zjazdu z przełęczy "nogi się odblokowały" :). Dalej już mi się elegancko kręciło :). W Rychwałdzie odwiedziłem grób Dziadka i pomknąłem do Babci na krótkie odwiedziny. Babcia jak to Babcia, musiała mnie oczywiście odpowiednio nakarmić :) choć w ogóle nie byłem głodny :).
W drodzę na Kocierz.© jakubiszon
Widok na Pilsko z Przełęczy Rychwałdzkiej© jakubiszon
Żeby ominąć ruchliwsze odcinki, postanowiłem pojechać do Pewli Ślemieńskiej i przez Mutne dotrzeć do Jeleśni. Dzięki Bogu mieszkańcy wioski odradzili mi tą drogę, gdyż owy odcinek przez Mutne był całkowicie nieprzejezdny - droga była całkowicie zasypana przez śnieg. Zatem zmuszony byłem jechać klasyczną drogą do Jeleśni. Po drodze minąłem jednego szosowca - szczerze mówiąc byłem w szoku, że kogoś spotkam, w końcu był poniedziałek i do tego środek dnia. Widać, że nie tylko ja chciałem wykorzystać piękną pogodę :). W Jeleśni skręciłem na Sopotnie i od tego momentu zaczęło się poznawanie nowych rejonów :). Przyznam się, że odcinek od Jeleśni do Węgierskiej Górki był widokowo genialny. Przez prawie pół drogi towarzyszył mi widok na ośnieżone Pilsko a później na górę matkę czyli Babią Górę!! Piękne tereny!!! Myślę, że jeszcze nieraz pojadę tą trasą!!
ach te Pilsko...© jakubiszon
Babia widziana z okolic Sopotni Małej© jakubiszon
Panorama na Beskid Żywiecki z okolic Sopotni Małej© jakubiszon
Zjazd do Juszczyny.© jakubiszon
W Juszczynie pożegnałem widoczki na Babią i Pilsko a w zamian dostałem panoramę na Beskid Śląski :). Oj to był piękny odcinek! Cieszyłem się wtedy, że nie pojechałem na Śląsk bo straciłbym tak cudowne widoki na Nasze piękne Beskidy. Dalej w planie miałem odwiedzenie Ciśca, a dokładnie mojego "ukochanego" dłużnika i przypomnienie mu o spłacie długu. Jednak zrezygnowałem z wizytacji bo obawiałem się, że nie zdążę na Spotkanie Podróżników. Jak się później okazało obawy były zbyteczne... A pana dłużnika odwiedzę kiedyś przy weekendzie :). A tak jeszcze a propo tamtych terenów...mam słabość do Węgierskiej Górki :). Po prostu ta miejscowość jest położona w tak malowniczym miejscu, że nie sposób się w niej nie "zadurzyć" :).
W drodzę do Węgierskiej Górki© jakubiszon
Most na Sole w Ciścu.© jakubiszon
Żeby nie było, że to nie moja wycieczka ;)© jakubiszon
Panoramka z Traktu Cesarskiego.© jakubiszon
Soła, Węgierska Górka i Beskid Żywiecki ;)© jakubiszon
Ostatnie spojrzenie na Babią Górę (okolice Przybędzy)© jakubiszon
Z Węgierskiej Górki do Bielska jechałem standardowo przez Przybędzę, Godziszkę i Bystrą. Jak się okazało moje obawy związane ze dotarciem do Grawitacji okazały się niepotrzebne - w Bielsku byłem już o 18-tej. Zatem postanowiłem odwiedzić mojego serwisanta, gdyż wcześniej poinformował mnie, że Biały Rumak jest zrobiony :). Akurat jak do Niego przyjechałem, zmieniał napęd w szosówce Marka Konwy.
Biały Rumak po wymianie napędu i gruntownym serwisie - gotowy na nowe wyzwania© jakubiszon
Oczywiście się trochę zagadaliśmy i do Grawitacji musiałem ostro pedałować :). A jaki był temat prezentacji?? Oj bardzo słoneczny bo...Jamajka :).
Do domu wracałem już głównymi drogami, gdyż o tej porze ( ok. godziny 23.) ruch już jest znikomy.
Oby tak pięknych dni w tym roku było jak najwięcej!!!!!!
P.S. Z braku licznika ( jest w Białym Rumaku ) statystyki są orientacyjne i niepełne.
Dla porównania mapka z NAVIME ( na podstawie pliku gpx z Bikemap). Widać lekką różnicę w przewyższeniach ;).
/Podwójna+dawka+witaminy+D
Przypomniałem sobie o ostatniej płycie Carrion'a ( jeszcze z Kulawikiem ) więc ją "męczyłem" podczas tripu :)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
12.42 km
0.00 km teren
00:41 h
18.18 km/h:
Maks. pr.:32.04 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:172 m
Kalorie: 290 kcal
Rower:
Bożonarodzeniowa Wielkanoc ;)
Niedziela, 31 marca 2013 · dodano: 01.04.2013 | Komentarze 4
Takiej Wielkanocy to ja jeszcze nie pamiętam - w ciągu doby spadło 25 cm. śniegu. Pokrzyżowało mi to całkowicie moje plany rowerowe :/. A w planie miałem szosowy trening z chłopakami z bbRiderZ. Co gorsza nie był to miły puszek tylko mokre, paskudne śnieżysko. Zatem miałem zrezygnować z świątecznego pedałowania ale...nie wytrzymałem :). Po obrzarstwie u siostry dosiadem bike'a. Co prawda na dzień dobry wynikła siara - mamuśka wyłączyła mi z gniazdka ładującą się latarkę i tym sposobem byłem pozbawiony przedniego oświetlenia a na zewnątrz było już ciemno. Chwilę podładowałem i ruszyłem na wielkanocne śnieżne kręcenie. Z racji, że latarkę podładowałem tylko chwilę z góry założyłem , że trip będzie mega krótki. A szkoda. Co prawda warunki panujące na zewnątrz nie skłaniały do długich podróży - śnieżyca i mokry nie ubity śnieg - ale chęci były straszne :).Nocą w śnieżnych warunkach ;)© jakubiszon
i sypie i sypie - końca nie widać...© jakubiszon
Jakieś 2 kilometry przed domem odezwało się kolano. Hehe dawno mnie nic nie bolało podczas jazdy... Z tego powodu zmuszony byłem trochę skrócić trasę - nie chciałem nadwyrężać kolana bo prawdziwe pedałowanie dopiero przede mną :).
P.S. I mam pierwszy tysiąc w tym roku :)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
94.00 km
12.00 km teren
06:30 h
14.46 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1400 m
Kalorie: kcal
Rower:Author Solution
Zimowe Skrzyczne
Poniedziałek, 25 marca 2013 · dodano: 29.03.2013 | Komentarze 3
Nadszedł wolny dzień…więc trzeba go było optymalnie wykorzystać. Były dwie opcje: sprzątanie bądź rower. Wybór był jasny jak słońce :). Wiadomo, że ROWER :D. Pierwszy pomysł na trasę jaki mi wpadł do głowy to…uphill na Skrzyczne. W końcu miał on inaugurować sezon 2013 ale z przyczyn zewnętrznych nie udało się zrobić więc przyszła pora na drugi atak . Spodziewałem się, że tym razem powinno być lepiej, po pierwsze weekend był ładny więc turyści/narciarze powinni ubić dobrze trasę, po drugie - od paru dni nie padał śnieg i był mrozik więc śnieg powinien być twardy. Jako, że chciałem jeszcze zaliczyć Spotkanie Podróżników w bielskiej Grawitacji, zbytnio ze startem się nie spieszyłem. I dobrze bo podczas porannej „internetowej prasówki” zgadałem się z LUDWIKONEM na wspólny trip :). Oczywiście on ruszał z Bielska a ja z Czańca :). Za miejsce spotkania ustaliliśmy skrzyżowanie w Lipowej, koło remizy strażackiej. Początkowo wydawało mi się, że się za grubo ubrałem bo do Lipowej jechałem cały czas z do połowy rozpięta kurtką. Hehe później już mi się tak nie wydawało ;). Do Lipowej kręciło mi się bardzo dobrze, noga podawała jak ta lala. Oczywiście czasu dojazdu znacząco nie poprawiłem a w sumie zajęło mi to niecałą godzinę i 45 minut. Po drodze trzeba było zahaczyć o sklep i przygotować się do uphillu. Byłem jakoś tak podekscytowanym tym zimowym atakiem, że zapomniałem zabrać ze sklepu zapłaconego już batonika :D . No cóż wielkiej straty nie było. Po drodze pisałem jeszcze do Ludwikona, żeby nie zapomniał zabrać kamerki GoPro bo można by nakręcić ciekawy filmik. Pierwszym do miejsca spotkania dojechałem ja, Konrad był raptem po 10 minutach. Dalej razem już jechaliśmy, początkowo asfaltem, ale ten szybko przerodził się w… zaśnieżony asfalt :).Widok na Pilsko z Zapory w Tresnej© jakubiszon
A przede mną cel - Skrzyczne!!© jakubiszon
Po zjechaniu z zaśnieżonego asfaltu zaczęło się zmaganie ze śniegiem. Jednak troszkę inaczej wyobrażałem sobie podjazd od Ostrego. Spodziewałem się dobrze ubitej trasy a tu raptem środkiem drogi pojedyncze ślady butów i nart a tak to tylko ślady jakiegoś samochodu terenowego. Oczywiście po śladach ludzkich nie dało się jechać ( zbyt miękko) więc został uphill w rynienkach ( śladach kół) , które czym wyżej tym były głębsze. Nie powiem jazda w ok. 25 centymetrowych ( szerokość ) koleinach to najłatwiejszych nie należy zważywszy na fakt, że momentami miały głębokość ponad 25 cm. i wewnątrz nich zalegał lód. Oj targało się pedałami po śniegu, niestety to nie był puszek.
Jazda w "rynienkach" - łatwo nie było.© jakubiszon
Jazda w "rynienkach" - tym razem Ludwikon walczy :)© jakubiszon
CIąg dalczy "rynnowej" jazdy ;)© jakubiszon
Wjeżdżamy w trudny teren ;)© jakubiszon
Momentami uprawialiśmy tzw. „Biking Walking” czyli bieganie siedząc na siodle – hehe taka nasze nazewnictwo tego jakże dziwnego „biegu” :D. W pewnej chwili ślady się skończyły i zaczęła się jazda po nie ubitym śniegu. Przyznam się bez bicia – daleko nie ujechaliśmy. Koła się zapadały więc było pozamiatane. Powstało pytanie czy zawracamy czy prowadzimy?? Oczywiście wybraliśmy drugą opcję bo wizja zdobycia Skrzycznego i zjazdu z niego było o wiele ciekawsza niż powrót. Zatem prowadziliśmy, skracając drogę na szczyt jak tylko się da. W pewnym momencie znowu pojawiły się ślady, tym razem byli to leśnicy, którzy ściągali drzewo. Więc siedliśmy na bike’i i ruszyliśmy ale daleko nie dojechaliśmy. Po może 300-stu metrach ślady leśników zjechały z drogi w … „las” . A my za nimi :). Zrobiliśmy sobie mały skrót. Z racji, że targanie rowerów do góry za szybko nam nie szło, mimo że skracaliśmy drogę jak tylko się dało, postanowiliśmy odbić na niebieski szlak na szczyt. Każdy kto nim szedł wie, że momentami jest niezłe wydmuchowisko. Do tego jeszcze trasa nie była za dobrze ubita więc się lekko zapadaliśmy w śniegu, nie mówiąc już o rowerach. W końcu dotarliśmy do schroniska :).
I przyszedł czas na prowadzenie...© jakubiszon
No, w końcu na siodle :)© jakubiszon
Jak zawsze telofony dzwonią w najmniej oczekiwanym momencie ;)© jakubiszon
Ludwikon daje ostro pod górę.© jakubiszon
A tu taka mała panoramka ;)© jakubiszon
Czym wyżej tym widoki były coraz gorsze...© jakubiszon
Przyszła pora na ogrzanie się i odmrożenie… w moim przypadku butów bo śnieg się dostał do „bloków” i powstała zamarznięta kulka :). Tak bardzo chciałem szybko odmrozić buty, że uchyliłem za mocno drzwiczki od kominka i…zakopciłem całe pomieszczenie :D :D . W schronisku dowiedzieliśmy się , że na zewnątrz jest -9,5 stopnia mrozu. Dodając do tego porywisty wiatr odczuwało się dobre -14 stopni. Ale co tam ;).
pora się odmrozić :D© jakubiszon
przed schroniskiem na Szkrzycznem© jakubiszon
Dwóch szaleńców na Skrzycznym© jakubiszon
Pierwotnie planowaliśmy jechać na Malinów ale ostatecznie wybraliśmy zjazd do Szczyrku trasami narciarskim. Pamiętam tylko pierwszą- była to zielona trasa. Później tak skupiałem się na jeździe, na tym żeby nie zgubić Konrada, że nie patrzyłem już na oznaczenia. Przyznam się, że w dół nie jechało mi sięga dobrze. Po pierwsze strasznie pizgało mi w dłonie, po drugie- zapadałem się w śniegu, szczególnie przednie koło, a po trzecie mój tylni hamulec chwilowo zaniemógł ( w końcu to nie są tarczówki tylko V-break’i) . Stąd też jechałem strasznie zachowawczo i asekuracyjne. Za to LUDWKON pruł w dół ile fabryka daje. W pewnym momencie na budziku miał 55 km/h. Myślę, że pomagała mu w tym jego waga- w końcu chłop jest z 10 kilo lżejszy ode mnie. Gdzieś w połowie zjazdu nie czułem już kompletnie dłoni. Zatrzymaliśmy się i trochę się ogrzałem. Fajnie to wyglądało jak dwóch bikerów śmiga po stoku z narciarzami. Zjazd zakończył się pod Golgotą, gdzie czekali na Nas Paparazzi . Hehe nie no żartuję :D – jacyś goście nas filmowali na ostatnich metrach stoku. Jeszcze dodam że ostatnie metry stoku były bardzo trudne. Chwilę przed nami jechał ratrak i trasa w ogóle nie była ubita.
Baaardzo asekuracyjny zjazd stokiem...© jakubiszon
Od Golgoty do Buczkowic jechaliśmy już asfaltem ale żeby nie było tak kolorowo to kręciliśmy cały czas pod wiatr :/. W Buczkowicach rozdzieliliśmy się z Konradem, gdyż on zostawił tam auto. Hehe nie chciał się spóźnić więc podjechał trochę samochodem :D. Do Bielska dotarłem trochę później niż pierwotnie palowałem. Chciałem jeszcze podjechać do siostry, do Jasienicy na kawkę ale nie wyrobiłbym się na Spotkanie Podróżników więc postanowiłem poczekać w centrum. Z racji, że zawsze właścicielka/menagerka Grawitacji mówiła mi, żebym był wcześniej, tym razem zjawiłem się już o 19:15 a tam już nie było wolnej miejscówki :/. Coś za bardzo popularne zrobiły się te spotkania, bo jak pamiętam jeszcze rok temu człek przychodził o 19:30 i było jeszcze mnóstwo wolnych miejsc. Zatem została mi „miejscówka” na schodach ;). Tym razem prezentacja była na temat Indii. Hehe nie powiem , który raz już był ten temat ale jest to tak ciekawy kraj, że za każdym razem jest coś nowego i interesującego.
Katedra Św. Mikołaja w Bielsku© jakubiszon
Grawitacyjne Indie :)© jakubiszon
Powrót z Bielska do domu był z deczka ciężki. Brakowało już powera i w dalszym ciągu kręciłem pod wiatr. Baterie podładowałem sobie w mojej ex pracy zjadając stacyjnego hot doga ;). W domu byłem przed północą.
Reasumując: bardzo udany trip, w bardzo miłym towarzystwie - dzięki Ludwikon. Skrzyczne zdobyte zimą choć nie do konca na bike’u ;).
Hehe a teraz totalna nowość na "mym" bikelogu :D :D :D.... Taki...filmik ;)
Noi oczywiście mapka :)
P.S. Kolejny raz jechałem bez licznika więc brak niektórych danych :/
Kategoria Beskid Śląski, CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
18.36 km
1.00 km teren
00:59 h
18.67 km/h:
Maks. pr.:39.51 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:330 m
Kalorie: 547 kcal
Rower:Author Solution
Za krótko, oj za krótko - Nocny Outdoor'owy Spinning II.
Piątek, 22 marca 2013 · dodano: 22.03.2013 | Komentarze 1
Miało być szybko i intensywnie. Wyszło jak wyszło :D. W porównaniu z ostatnim N.O.S. było zdecydowanie wolniej ale patrząc na warunki na zewnątrz tragedii nie ma :). Jechało się dużo trudniej bo śnieg był niemiłosiernie mokry a miejscami zalegała na drodze tzw. ciapa ( błoto pośniegowe ) i było masakrycznie ślisko. Do tego.....hahahaah ja dupa źle podpiąłem ładowarkę to latarki i...się w ogóle nie naładowała :D D :D więc jechałem prawie po ciemku. A co do samej trasy???? Hmnn... W większości improwizowana ale po mniej więcej znanym terenie :). Na mapkę ziurnąłem dosłownie 2 minuty i ruszyłem standardową trasą na Targanice.Bocznymi drogami do Targanic.© jakubiszon
Zjazd do Targanic© jakubiszon
Później zaczęła się improwizacja. Wyhaczyłem na mapie boczną drogę biegnąca wzdłuż głównej na Andrychów więc nią też pojechałem. Ale z racji, że nie zapamiętałem dokładnie, w którą uliczkę mam później skręcić, oczywiście się z deczka pogubiłem. Nie przejmowałem się tym i jechałem w ciemno :). Jak się później okazało przejeżdżałem przez Bolęcinę a wyjechałem prawię przed granicą Andrychowa.
WTF, gdzie ja jestem?? ;)© jakubiszon
Żeby omijać panujący syf na drogach wybierałem boczne uliczki, no bo w sumie lepiej jechać po śniegu niż po "osolonej breji". W tym wypadku akurat drogi już znałem więc się nie pogubiłem :D :D.
Kategoria CO do zasady asfalt