Info
Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń8 - 0
- 2024, Grudzień15 - 0
- 2024, Listopad14 - 0
- 2024, Październik15 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień28 - 0
- 2024, Lipiec19 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj21 - 0
- 2024, Kwiecień17 - 0
- 2024, Marzec17 - 0
- 2024, Luty12 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień13 - 0
- 2023, Listopad9 - 0
- 2023, Październik16 - 0
- 2023, Wrzesień10 - 0
- 2023, Sierpień15 - 0
- 2023, Lipiec16 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj18 - 0
- 2023, Kwiecień13 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty13 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień10 - 0
- 2022, Listopad6 - 0
- 2022, Październik15 - 0
- 2022, Wrzesień9 - 0
- 2022, Sierpień21 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień23 - 0
- 2022, Marzec31 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 0
- 2021, Grudzień15 - 0
- 2021, Listopad4 - 0
- 2021, Październik28 - 0
- 2021, Wrzesień18 - 0
- 2021, Sierpień22 - 0
- 2021, Lipiec30 - 0
- 2021, Czerwiec24 - 0
- 2021, Maj23 - 0
- 2021, Kwiecień25 - 0
- 2021, Marzec26 - 0
- 2021, Luty16 - 0
- 2021, Styczeń8 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad6 - 0
- 2020, Październik23 - 0
- 2020, Wrzesień22 - 0
- 2020, Sierpień20 - 0
- 2020, Lipiec42 - 0
- 2020, Czerwiec25 - 0
- 2020, Maj19 - 0
- 2020, Kwiecień41 - 0
- 2020, Marzec25 - 0
- 2020, Luty16 - 0
- 2020, Styczeń24 - 0
- 2019, Grudzień17 - 0
- 2019, Listopad18 - 0
- 2019, Październik23 - 0
- 2019, Wrzesień16 - 0
- 2019, Sierpień6 - 0
- 2019, Lipiec5 - 0
- 2016, Marzec2 - 2
- 2016, Luty5 - 8
- 2016, Styczeń2 - 6
- 2014, Listopad4 - 10
- 2014, Październik5 - 14
- 2014, Wrzesień5 - 5
- 2014, Sierpień13 - 28
- 2014, Lipiec9 - 15
- 2014, Czerwiec13 - 34
- 2014, Maj13 - 29
- 2014, Kwiecień6 - 10
- 2014, Marzec9 - 19
- 2014, Luty8 - 15
- 2014, Styczeń7 - 24
- 2013, Grudzień8 - 16
- 2013, Listopad3 - 8
- 2013, Październik11 - 26
- 2013, Wrzesień7 - 10
- 2013, Sierpień9 - 18
- 2013, Lipiec8 - 26
- 2013, Czerwiec9 - 31
- 2013, Maj8 - 22
- 2013, Kwiecień9 - 41
- 2013, Marzec7 - 26
- 2013, Luty5 - 31
- 2013, Styczeń5 - 51
- 2012, Grudzień5 - 20
- 2012, Listopad7 - 20
- 2012, Październik6 - 31
- 2012, Wrzesień5 - 29
- 2012, Sierpień7 - 31
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec5 - 12
- 2012, Maj4 - 13
- 2012, Kwiecień2 - 6
- 2012, Marzec2 - 2
- 2012, Luty2 - 8
- 2011, Grudzień4 - 8
- 2011, Listopad1 - 3
- 2011, Sierpień2 - 9
- 2011, Czerwiec2 - 4
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 1
- 2011, Marzec1 - 2
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
CO do zasady asfalt
Dystans całkowity: | 10896.91 km (w terenie 205.30 km; 1.88%) |
Czas w ruchu: | 500:29 |
Średnia prędkość: | 21.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.74 km/h |
Suma podjazdów: | 128729 m |
Suma kalorii: | 149842 kcal |
Liczba aktywności: | 139 |
Średnio na aktywność: | 78.40 km i 3h 36m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
63.90 km
0.10 km teren
02:41 h
23.81 km/h:
Maks. pr.:65.70 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1083 m
Kalorie: 2068 kcal
Nocne Bielskie Koło.
Wtorek, 18 marca 2014 · dodano: 14.04.2014 | Komentarze 1
Weekend był stricte a-rowerowy więc trzeba było coś pokręcić w tygodniu :). Z racji, że już troszkę pomieszkiwałem w Bielsku, postanowiłem się wybrać na nocne kręcenie z fejsbuchową grupą Bielskie Koło :). Jak zawsze bielska ekipa ustawiła się przy Reksiu o godzinie 20-tej. Byłem za 5 a tu kupa - nikogo nie ma!! Pomyślałem : kurcze albo się spóźniłem i już pojechali, albo w zwyczaju mają bikerzy się spóźniać. Hehe dzięki bogu to drugie :). Szybkie przywitanie, uzupełnienie zapasów w Biedronie i ruszyliśmy 6-osobowym peletonem na Przegibek. Chłopaki to miały tempo, aż się przestraszyłem na wstępie...Oczywiście na serpentynach zdrowo mnie odstawili w tyle :). No cóż na podjazdach ( asfaltowych ) jakoś nigdy nie byłem dobry... Po szybkim uphillu nastał szatański downhill - hehe dzięki bogu chłopaki miały niezłe jarzeniówy i dało się mknąć w dół. Z Międzybrodzia ruszyliśmy w stronę Zapory w Tresnej a później prawą stroną jeziora do Łodygowic. Tam też spaprała się pogoda -zaczęło mżyć. Co prawda zapowiadali opady ale jakoś nie chciało mi się w nie wierzyć... No niestety prognozy się sprawdziły i od Bystrej jechaliśmy już w niezłej ulewie...Oczywiście ja nie miałem nic przeciwdeszczowego....Dolało mi wybitnie...Jadąc nową, jeszcze nieotwartą obwodnicą, kląłem jak szewc bo wyjątkowo nie lubię jak mi przemokną buty...Koło Gemini rozdzieliliśmy się i każdy pomknął w swoją stronę...hehe oczywiście ja miałem najdalej..bo do Jasienicy... Przyznam się bez bicia - nie miałem na sobie ani milimetra suchej powierzchni. Po przekroczeniu progu musiałem z siebie zrzucić łachy bo przejście przez dom groziło zalaniem go ;)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
31.20 km
0.00 km teren
01:54 h
16.42 km/h:
Maks. pr.:61.40 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:355 m
Kalorie: 797 kcal
Miejskie kilometry z Ballantyną w tle ;)
Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 10.04.2014 | Komentarze 3
Jazda totalnie bez pomysłu...jakoś na nic nie mogłem się zdecydować....W teren za późno ( po 16-tej ), szosa??? Hmnn też jakoś nie tak. W końcu pokręciłem przed siebie, w stronę centrum BB. Jako że aktualnie stacjonowałem w Jasienicy, czasu miałem dość na przemyślenia i wyznaczenie jakiegoś celu. Klasycznie trzeba było się "polansować" na bielskim lotnisku :). Tam wpadł mi do głowy pomysł, żeby zaliczyć Przegibek. Jak pomyślałem, tak ruszyłem w stronę przełęczy. Heheh "pech" chciał, że po drodze spotkałem starą znajomą no i zaczęło się....:D. Z planu nici, Przegibek musiał poczekać :). Oczywiście się dość mocno zagadałem i ni stąd, ni zowąd zrobiło się ciemno :). Ale tak to jest jak się spotyka dawno nie widzianą funfelę z dawnej pracy :). Jakoś mrok mi zbytnio nie przeszkadzał ale zimno dawało coraz bardziej we znaki więc postanowiłem powrócić do Jasienicy. Po drodze złapałem jeszcze smaka na Ballantynę ( czyt. Ballantine's ) więc trzeba było się zatrzymać na starym rynku na szklaneczkę pysznego trunku :). Powrót już tym razem głównymi drogami.Skoro nie ma zdjęć to musi być musik ;)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
99.00 km
0.00 km teren
04:18 h
23.02 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:878 m
Kalorie: 3005 kcal
Szosowa Karvina
Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.04.2014 | Komentarze 8
Jeden hampel, brak amora, założone slicki.. czyli musi być szosa ;-)Tym razem jakoś wybitnie późno się zabrałem za kręcenie ( okolice południa )...wiadomo sobotnie wieczory bywają ciężkie ;). Jeszcze rano, zajadając śniadanie ugadałem się z Michałem na wspólne pedałowanie. Co ciekawe gościa w ogóle nie widziałem/znałem ale należał do naszej bielskiej grupy riderz'ów więc postanowiłem zaryzykowac. Najlepsze było jego zdziwienie jak dojechał na miejsce spotkania ( Rancho pod Strusiem koło lotniska ) i zobaczył mnie na oslickowanym góralu - biker myślał, że ja też śmigam na szosie....a tu taka niespodzianka :D. No cóż...życie :D. Tym razem postanowiliśmy uderzyć w stronę Cieszyna i jak bozia da to pokręcić troszkę po Czechach. Ja proponowałem kręcić bocznymi drogami lecz Michał zasugerował, że lepiej będzie do Cieszyna dojechać starą drogą a w zamian zaliczyć parę kilometrów u naszych południowych sąsiadów. Tak też zrobiliśmy!. Do samego Cieszyna jechało się wybornie, nożka podawała a do tego świeciło słoneczko. No czegóż można więcej chcieć?? :). Tak elegancko się pedałowało, że kompletnie zapomniałem o foceniu....W cieszyńskim Kauflandzie uzupełniliśmy zapasy i ruszyliśmy w stronę Olzy. No niestety chwilę po przekroczeniu granicy, Michał zorientował się, że zapomniał spod sklepu zabrać bidon...Wróciliśmy się ale fanta już nie było. Nasuwa się pytanie: po jakiego czorta komuś bidon?? Nota bene używany i za parę groszy ( nie był nawet markowy tylko jakiś paść z Lidla...) . No cóż głupota ludzka nie zna granic....Ruszyliśmy w stronę Karviny drogą nr 67. Była to "główna" droga ale ku zdziwieniu jechała nią garstka samochodów stąd też kręciło się wyśmienicie.
gdzieś w Karvinie...
W samej Karvinie nie zatrzymywaliśmy się na dłużej, krótka przerwa na banana, łyk izo i pokręciliśmy w stronę starego przejścia granicznego w Kończycach. Co ciekawe już kiedyś chciałem przekroczyć tam granicę, wracając też właśnie z Karviny ale pomyliły mi się drogi i wyjechałem w Kaczycach... W zasadzie od Karviny do granicy prowadził Michał, gdyż on te tereny znał lepiej ale za nią role się wyrównały - hehe jakoś nie zapomniałem dróg w ciągu roku :). No niestety po wjechaniu do Polski już tak wesoło nie było - cały czas pod wiatr!!! Szybko człek opadał z sił, morale spadały z kilometra na kilometr. Do tego Michał został poinformowany, że musi szybko wracać do domu więc można było zapomnieć o odpoczynkach.
Ja nie wytrzymałem i w Ligocie musiałem się zatrzymać coś wszamać bo brakowało powera. W Mazańcowicach pożegnaliśmy się i każdy pokręcił w swoją stronę. Ja troszkę podładowany postanowiłem jeszcze zaliczyć na sam koniec Trzy Lipki. Oj przyznam, że jazda pod wiatr wyssała ze mnie sporo energii i co najciekawsze to w bardzo szybkim czasie ale i tak to był pikuś w porównaniu do zeszłorocznego tripu na Baranią Górę, gdzie jadąc prostą drogą z Żywca do Węgierskiej Górki, szczytem marzeń było osiągnięcie prędkości 22 km/h. Wiało tak nie miłosiernie w fację, że miałem ochotę zawrócić :)
P.S. Mało fotek ale za to dużo jazdy - uroki jazdy z kimś ;)
Kategoria CO do zasady asfalt, Międzynarodowo
Dane wyjazdu:
22.21 km
0.00 km teren
01:51 h
12.01 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: kcal
Plątanina po mieście...
Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 0
Jazda w zasadzie bez jakiegoś ambitnego celu. Wpierw zapoznawałem się z okolica ( hehe zostałem mieszczuchem - przeprowadziłem się do Bielska ) a później pojechałem do kumpla w celu wycentrowania tylnego koła. Rawka była już w masakrycznym stanie, poza tym jedna szprychą rażąco mi się poluzowała...Bez pomysłu więc bez rewelacji...Nawet zapomniałem spisać sobie dokładnych danych z licznika a navime pokazywało mi straszne głupoty stąd też statystyki dość ubogie... Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
52.49 km
0.00 km teren
02:14 h
23.50 km/h:
Maks. pr.:70.50 km/h
Temperatura:2.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:980 m
Kalorie: 1743 kcal
Do Grawitacji na Spotkanie Podrózników
Poniedziałek, 24 lutego 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 2
Co tu dużo pisać - jak co poniedziałek wybrałem się do bielskiej Grawitacji na Spotkanie Podróżników. Tym razem przedstawiano relację z wycieczki po Ameryce Środkowej. A żeby sobie odmienić, postanowiłem do Bielska dojechać przez Przegibek :). Podczas zjazdu o mały włosy nie zaliczyłem spektakularnego upadku - przednie koło wpadło w poślizg. Tak to jest jak się jeździ w slickach po ciemku ( latareczka ledwo co świeciła :). Jakoś wybrnąłem ale od razu zwolniłem, skończyło się szaleństwo na serpentynach :D. Powrót już klasycznie...Nima zdjęć, jest muzyczka :)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
143.00 km
0.00 km teren
07:02 h
20.33 km/h:
Maks. pr.:54.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:940 m
Kalorie: 3460 kcal
Jaworzańskie klimaty czyli na pogo wokół ronda Jeff'a Hanneman'a ;)
Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 16.03.2014 | Komentarze 6
Cóż to był za trip!!!! Poproszę więcej takich!!!! :)Ale od początku... ;)
Od jakiegoś czasu planowaliśmy z K4r3l'em odwiedzić krejzoli z Jaworzna, a że akurat jest tam dość sławne rondo im. Jeffa Hannemana ( każdy szatanista musi odwiedzić te miejsce kultu ;) ), to postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym :). Tak więc zgadaliśmy się na niedzielny poranek. No niestety ja miałem "ciężki" wieczór ;) ale ku zdziwieniu jakoś wstałem i dotarłem do Andrychowa ( hehe do tej pory mam lekkie luki w pamięci co do tego odcinka ). Wcześniej oczywiście Kuba dał znać Ojcu Dyrektorowi, tj. Funiowi, że nadciągamy :). Jako miejsce spotkania bikerzy ustalili Zamek w Lipowcu. Warunki panujące na odcinku Andrychów - Babice były dość zmienne. Z Andrychowa wyjeżdżaliśmy przy pochmurnym niebie, w okolicach Zatora panowała nieziemska mgła ( w momencie byliśmy cali mokrzy i zmarznięci ) a już w samych Babicach świeciło piękne słońce. Tak więc misz masz jak się patrzy ;).
Kręciło się wybornie, choć z deczka nudno bo płasko jak cholera :D. Nie pamiętam już czy my przyjechaliśmy się za wcześnie czy Jaworzno się spóźniło, ale z deczka sobie poczekaliśmy, plażując na dziedzińcu Lipowskiego zamku. W końcu Jaworzno się zjawiło ...w dość obszernym składzie :D. Myślałem, że pojawi się tylko Tomek ( funio ) i Janusz ( Janusz507 ) a tu miła niespodzianka- przyjechała jeszcze Ewa ( efff ), Aniuta, Piofci i Kriss. Hehe już wiedziałem, że będzie wesoło!!! I tak też było :). Po krótkich powitaniach i konwersacji ruszyliśmy w stronę Jaworzna bo tam już czekał na Nas....RYBNICKI TERMINATOR czyli Gustav!!! Oj powróciły wspomnienia z Tour de Babia - Zakopane Edition 2013.
Plażing na Zamku w Lipowcu.
Prawie cała ekipa - Gustav już gdzieś dojeżdżał do Jaworzna.
Oczywiście tempo do Jaworzna za mocne nie było bo...trzeba było sobie pogadać, pojajczyć :). Innymi słowy kupa śmiechu w rekreacyjnym tempie ;). Tak do końca wolno się nie jechało, bo parę razy wchodziliśmy sobie na ambicję, uciekając z peletonu i goniąc się nawzajem :). W tak doborowej ekipie to można kręcić!!!! I przyszła pora na przejazd miastem naszych przewodników, hehe. Oczywiście można było do ronda Hannemana dojechać krótszą drogą ale Funio z bandą postanowili pokazać nam prawie całe miasto, oczywiście nie zapominając o jakże pięknym rynku/centrum ;)....A Gustav już tam na Nas czekał i zapewne klął pod nosem: " gdzie są te wariaty" :D. Po gromkich powitaniach przyszła pora na moment kulminacyjny czyli POGO na Rondzie im. Jeffa Hannemana ;). Nie no z tym pogo, to przesadziłem :D - skończyło się tylko na foceniu i robieniu strasznych, szatańskich min do obiektywu :D. Haha zapewne miejscowa ludność pomyślała sobie co za debile robią sobie foty na rondzie w obcisłych gaciach :D.
Tuż, tuż przed Jaworznem....
Po sesji zdjęciowej przyszła pora na uzupełnienie baterii - ruszyliśmy by coś zjeść. Jak się nie mylę to Tomek zaproponował pewną miła pizzerie, nota bene miejsce pracy jednej z naszych towarzyszek ;). Specjalnie dla nas otwarto ogródek letni - taką gościnność to ja rozumiem!!! Hehe pewnie od dawna mówiono na mieście, że dwóch górali przyjeżdża w odwiedziny więc trza się jakoś pokazać :D :D .
Oczywiście nie obyło się bez złocistego napoju i kupy śmiechu. Nie wspomnę już o samej pizzy bo jak żyję to tak dużej to jeszcze nie widziałem - 60 cm. obwodu. Hehe takie rzeczy tylko w Jaworznie ;).
Zdjęcie mówi samo za siebie jaki panował klimat :).
Zdjęcie zapożyczone od Krissa.... Hehe bo rozmiar ma znaczenie :D
Po mega obżarstwie przyszła pora na pierwsze pożegnania. W dalsza trasę, czyli z powrotem do domu, ruszyliśmy już tylko z Tomkiem, Januszem, Gustavem i z naszym rodzynkiem czyli Aniutą. Po drodzę zahaczyliśmy jeszcze o dom Tomka, bo ten jakże zakręcony biker, postanowił obdarować swoich kompanów lampkami - miał chłop gesta :D. Heheh Gustav nie omieszkał zrobić sobie słit foci na tle domu Funia hehe. Dalej oczywiście kręciliśmy w jakże dobrych humorach. Gdzieś, może 500 metrów za włościami Funia, natrafiliśmy na jakże...dziwne miejsce....hmnnn w pierwszym momencie mnie zamurowało ale później buchnąłem śmiechem, oj nie byłem w tym momencie odosobniony :). A co Nas tak rozśmieszyło?? Ziurnijcie niżej :).
Takie rzeczy tylko w Jaworznie!!!!! :D.
Tym razem wracaliśmy inną drogą, bo przez Chełmek i Gorzów. W Oświęcimiu pożegnaliśmy się z Rybnickim Terminatorem i już w okrojonym składzie pokręciliśmy dalej. Jednak nie aż tak daleko bo w Rajsku Funio z ekipą postanawiają zawrócić. Dzięki wielkie za odprowadzenie!!!!!!! A ja z Kubą już bocznymi drogami pomknęliśmy dalej. Góry było widać czyli byliśmy już w domu :). W Zasolu Bielańskim odbiliśmy na Malec by ominąć główne drogi. Po drodze narodził się jeszcze pomysł zrobienia paru metrów w pionie więc padło na nieśmiertelną Przełęcz Targanicką :). Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy :) - tempo nie było za mocne...no bo już "parę" kilometrów w nogach mieliśmy :).
No to przyszłą pora na podsumowanie!!! Cóż mogę powiedzieć??? W tak doborowym składzie zawsze jest zajebiście ( przepraszam za wulgaryzm ale on idealnie oddaje moje uczucia ;) )!!! Mimo, ze jechałem na małej bomce, z jednym sprawnym hamulcem to uznam to, jak narazie, za trip roku!!!! No bo wiadomo - super towarzystwo rekompensuje wszystko!!! DZIĘKI WIELKIE za tripa i mam nadzieję, że do NASTĘPNEGO!!!!
P.S. Widzę, że temat Tour de Tatry nabiera rozpędu i to mi się podoba !!!
Oczywiście nie może zabraknąć samego SLAYERA i Jeffa Hannamana!!!!!!!
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
44.78 km
1.00 km teren
01:47 h
25.11 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:520 m
Kalorie: 1480 kcal
Po auto do BB
Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 2
Po sobotnim imprezowaniu w Bielsku trzeba było skoczyć po auto a wiadomo jaki jest najlepszy sposób dotarcia - rowerem. Poza tym człek był zmięty jak cholera więc odpowiednia dawka tlenu była jak najbardziej wskazana :). Jako, że nie uśmiechało mi się jechać głównymi i najszybszymi drogami postanowiłem zrobić Przegibek by doszczętnie wypocić alkotoksyny :). Jednak już w Porąbce mnie natchnęło, że w sumie mógłbym sobie zrobić pętelkę przez Zarzecze i Łodygowice. Tak też zrobiłem. Na Zaporze w Tresnej pogoda się spaprała - zaczęło kropić. Oj się poirytowałem bo 2 z 3 prognoz przewidywały ładną pogodę, tylko meteo.pl twierdziło, że ma coś pokropić koło 16-tej. Tak też od Zapory zaczęła się walka z czasem, a dokładnie z zapowiadanym deszczem.W zasadzie deszcz dopadł mnie już w Bielsku. Co najlepsze zapowiadali deszcz ale niewielki a tu ulewa jak się patrzy. Przemokłem do suchej nitki a tu trzeba było jeszcze wsiąść do auta i zapakować bike'a. Oj nie mogłem się rozgrzać mimo, że ogrzewanie w Cytrynie dałem na full.
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
108.28 km
2.00 km teren
05:06 h
21.23 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2289 m
Kalorie: 2545 kcal
Szprychowo po Żywiecczyźnie
Sobota, 8 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 0
Hehe miała być próba a wyszła ładna seteczka :). A było to tak...W piątek późnym wieczorem dostałem od kumpla z kapeli wiadomość, że zaatakował go jakiś paskudny wirus i musimy odwołać próbę. Pomyślałem....hmnn....trza by coś wykombinować na sobotę, no bo miało być ładnie. Wiadomo co można robić w wolną a co lepsze piękną sobotą, trza ją spędzić na bike'u :). Szybko rozkmina, gdzie by tu jechać i w końcu padło na Żywiecczyznę. Stwierdziłem, że jeszcze w Koszarawie i Przyborowie mnie nie widzieli :) . No to, jak zawsze z małym opóźnieniem, ruszyłem :).
Na pierwszy ogień poszedł uphill na Kocierz. Słońce świeciło, kręciło się wybornie :). Jednak dla urozmaicenia podczas zjazdu, postanowiłem w końcu sprawdzić kultową ulicę Widokową. Zabrałem się za to od dupy strony bo hehe zjeżdżałem ją, nota bene na moich agonalnych hamlach. Oj to był baaardzo wolny zjazd. Sama ulica ma spory potencjał, hehe szczególnie w drugą stronę :).
Na Widokowej. Fakt - widoczki tam są fajne :).
Kocierz Rychwałdzki.
Następnie udałem się w stronę Ślemienia, gdzie czekał na mnie wymagający uphill na Czeretnik. Oj dał on w kość ale tak jak lubię. Coś dla miłośników ostrych podjazdów - trza było wrzucić na najlżejsze możliwe przełożenie czyli młynkowanie pełną gębą :). Kiedyś już tamtędy jechałem ale w drugą stronę i bardzo miło wspominam zjazd - adrenalina była i to niezłą. A szczycie zastałem ostatnie ślady śniegu i co z tym związane, temperaturę już zdecydowanie niższą. Ostry podjazd miałem za sobą a teraz genialny zjazd do Huciska. No niestety hample, a w zasadzie ich namiastka, nie pozwoliły mi się nim w pełni nacieszyć. Hehe wrócę tu jak już będę miał nowe :). Powiem szczerze, uphill na Przełęcz Targanicką się kryje w porównaniu z Czeretnikiem. Wydaję mi się, że nawet Widokowa to pikuś choć nią tylko zjeżdżałem ;). Jest to po prostu genialne miejsce na trening siłowy. Panowie szosowcy mieli by ogromny problem wyjechać tam, szczególnie od strony Huciska.
Ostatki śniegu na Czeretniku.
Babiczka przychmurzona.
W Hucisku wjechałem w dotąd nieznane mi tereny. Miałem dwie opcje przedostania się na drugą stronę pasemka, albo jechać asfaltem dobrze mi znanym albo spróbować jechać inną drogą, biegnącą przez las, Oczywiście wybrałem drugą opcję :). Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że będzie to droga asfaltowa, jednak było to klasyczna droga leśna, mocno utwardzona kamieniami. Hehe cieszyłem się, że nie założyłem slick'ów bo pluł bym sobie w twarz męcząc się na leśnym dukcie. Nota bene był to zielony szlak turystyczny. Heheh czyli troszkę terenu zaliczyłem :). W Koszarawie zatrzymałem się na małe co nieco bo brakowało już nieco energii. Co gorsze pogoda się z deczka spitoliła - niebo spowiły szare chmury więc o słońcu można było zapomnieć.
Sama Koszarawa...hmn...w sumie nic ciekawego, wioska jak wioska stąd też pokręciłem szybko do Jeleśni by później udać się w stronę Juszczyny. Tam też zauważyłem lekki defekt - poluzowała mi się szprycha w tylnym kole co skutkowało irytującym cykaniem. Niestety nie miałem niczego, czym mógłbym ją dokręcić więc przez dalszą drogę musiałem się z tym dźwiękiem użerać. W Juszczynie, po eleganckim zjeździe odbiłem w prawo na Trzebinię. Później już bocznymi uliczkami przez Żywiec w stronę Moszczanicy. W Oczkowie zatrzymałem się nad jeziorem podziwiając bajeczne widoczki. Przyznam się, że wcześniej tej miejscówki nie znałem a szkoda bo naprawdę jest tam sympatycznie mimo, że jakieś debile znacząco zaśmiecili okolice.
Pilsko widziane z okolic Sopotni Małej.
A Babiczka wciąż w churach.
Z Żywca wracałem do domu już głównymi drogami jednak w Międzybrodziu Żywieckim postanowiłem zjechać z asfaltu i jechać wzdłuż jeziora, nazwijmy to, deptakiem. Hehe nie myślcie sobie, że był on wyłożony brukiem czy czymś podobnym - jest to po prostu droga z drobnego, luźnego kamyczka. "Floł" był przedni :D. Niestety nie dojechałem nim do centrum ( wypoczynkowego ) Międzybrodzia Bialskiego - owy deptak skończył się może gdzieś po 500 metrach przy zdezelowanych domkach. No niestety ktoś do końca tego nie przemyślał i nie zrobił normalnego wyjścia na drogę główną tylko trzeba było się przedzierać przez hasioki. Dalej już klasycznie choć z małym udziwnieniem ( Bukowiec ), wróciłem do domu. I tym oto sposobem zaliczyłem pierwszą setkę w nowym 2014 roku :)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
30.44 km
0.40 km teren
01:24 h
21.74 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:706 m
Kalorie: 965 kcal
Nocna Wielka Puszcza.
Czwartek, 6 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 1
Przyszła pora na wieczorne/nocne kręcenie. Miało być krótko ale intensywnie no i przede wszystkim szosowo :). Pierwotnie myślałem nawet o Żarze ale pomysł szybko upadł ;) więc pokręciłem na Przełęcz Targanicką. Żeby się bardziej zmęczyć wybrałem trasę przez Bukowiec - hehe zawsze to trochę metrów w pionie. Po pokonaniu przełęczy kierowałem się w stronę Bolęciny, bo pamiętam był tam jeden fajny podjazd. Jednak jakoś mi się poknociło i wjechałem na złą drogę. W sumie podjazd był ale....wyjechałem na żółtym szlaku na Jawornicę. No cóż...jakoś mi się nie uśmiechało wjeżdżać w teren więc zjechałem z powrotem i ruszyłem już w stronę domu. Jednak żeby sobie z deczka urozmaicić, postanowiłem sprawdzić jedną drogę ( chyba już w Andrychowie ). Okazałą się niczym szczególnym hehe. Do domu wróciłem już klasycznie przez Brzezinkę i Roczyny. Jakaś puenta na koniec??? Hmnnn....a daruję sobie ;D. Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
42.38 km
0.00 km teren
01:49 h
23.33 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:-3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:380 m
Kalorie: 1390 kcal
Szosowo na Spotkanie Podróżników
Poniedziałek, 3 lutego 2014 · dodano: 27.02.2014 | Komentarze 0
Tradycyjnie w poniedziałek wybrałem się do bielskiej Grawitacji na Spotkanie Podróżników. Tym razem temat prezentacji brzmiał " Północna Skandynawia - Lofoty i Kebnekaise". Bardzo ciekawa relacja i mnóstwo fajnych fotek - hehe aż się zachciało tam przejechać :). Co do samej trasy to nic szczególnego, tam i z powrotem jechałem tymi samymi drogami. Rzekłbym: klasyczna dojazdówka :)Brak fotek rekompensuję muzyką.
Kategoria CO do zasady asfalt