Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

CO do zasady asfalt

Dystans całkowity:10896.91 km (w terenie 205.30 km; 1.88%)
Czas w ruchu:500:29
Średnia prędkość:21.77 km/h
Maksymalna prędkość:79.74 km/h
Suma podjazdów:128729 m
Suma kalorii:149842 kcal
Liczba aktywności:139
Średnio na aktywność:78.40 km i 3h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
119.00 km 2.00 km teren
04:48 h 24.79 km/h:
Maks. pr.:71.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1344 m
Kalorie: 2728 kcal

Szosowo po okolicy + spontaniczny Cieszyn :)

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 02.09.2014 | Komentarze 0

Sobotnie szosowanie z Dawidem i nie tylko :).

Dostałem telefon od Dawida: " kręcimy coś?". Hehe głupie pytanie - "wiadomo, że TAK":). Szybko przeistoczyłem się w bikera i już mam wychodzić z mieszkania a tu telefon - idzie burza. Hmnn no co trza było trochę poczekać ale dzięki bogu jakoś to cosik ominęło Bielsko :). Zatem  szybko pomknąłem na myjkę, no bo jak tu tak do ludzi jechać z uciapranym Białym Rumakiem. Zbiórka ustawowo na lotnisku. Niestety Dawid nie miał za dużo czasu więc wybraliśmy wariant krótki czyli Jaworze, Biery, Łazy i Międzyrzecze. Przyznam się bez bicia, że moja noga, tudzież koło, jeszcze tam nie była/o. No cóż zawsze jakoś wolałem jechać dalej niż kręcić po okolicy. Zawsze mi się wydawało, że są to mało ciekawe tereny, ni ma górek, widoczków etc. Podjazdów może ambitnych nie było ale szło nacieszyć oko i to nie koniecznie płcią piękną ;). Przy okazji poznałem parę nowych dróg, ścieżek choć nadzień dzisiejszy zapewne miałbym problem powtórzyć tę trasę bez mapki ;D. Podczas powrotu, gdzieś w okolicy zapory w Wapienicy zaskoczył Nas mały deszczyk. Przeczekaliśmy ją...w Karczmie Pod Strusiem ( na lotnisku w BB ) :D. Dawid niestety musiał już wracać do domu a ja wciąż miałem niedosyt :).   



Gdzieś w Rudzicy...



Jednak jakiegoś konkretnego planu nie miałem.. Postanowiłem zatem odwiedzić Szwagra i tam poszukać inspiracji tudzież jakiegoś rowerowego celu :). Kawkę wypiłem i mnie olśniło :D - dawno mnie nie widzieli w ...Cieszynie, mieście dwóch Terminatorów :). Jako że pogoda zrobiła się wyśmienita, słoneczko mocno przygrzewało, trza było uzupełnić zapasy ciekłe by człek się nie odwodnił ;). Na Cieszyn ruszyłem klasycznie czyli tzw starą drogą, biegnącą nieopodal dwu-pasu. Pierwotnie miałem jechać przez Kisielów i Goleszów ale jakoś mnie pokusiło, żeby odbić w drugą stronę a mianowicie na Iskrzyczyn i  Dębowiec. W sumie ileż razy można jeździć tymi samymi drogami - trza w końcu coś urozmaicić a przy okazji poznać nowe miejscówki :).


 

W tyle zostawiam Beskid Śląski...



Na wstępie powiem, że dróg to tam za dobrych nie mają - dziura na dziurze. Na kolarce za miło by nie było :(. Mimo wszystko kręciło się fajnie, widoczki dopisywały i ten specyficzny klimacik wiejski dawał niezłego kopa ;). W Hażlach wbiłem się już na z deczka lepszą drogę bo na krajówkę 938. Asfalt lepszy był ale też przy okazji więcej samochodów. I tak oto dojechałem do Cieszyna, totalnie z innej strony niż zawsze :). Jak już byłem w tym jakże pięknym miasteczku, trzeba było oczywiście przejechać przez granicę , jednak zaraz przed mostem na Olzie zauważyłem tabliczkę " Cieszyńska Wenecja". Plany odwiedzenia Pepików poszły w tym momencie w niepamięć :). Ruszyłem odświeżyć sobie pamięć czyli pokręciłem do owej Wenecji.


 









Uliczka może nie jest za długa ale klimacik na niej panuje przedni :). Oczywiście do prawdziwej Wenecji to jej brakuje oj wiele ale mimo wszystko warto się tam wybrać. Ja oczywiście nie omieszkałem odmówić lokalnemu browarowi - przechyliłem pyszne Brackie w "weneckiej" knajpce ;). A że jakoś tak poczułem klimat Śląska Cieszyńskiego to jeszcze wchłonąłem ponoć ich przysmak - oblat. Ile w tym prawdy nie wiem, muszę się zapytać Cieszyńskich Terminatorów czy to oby na pewno jest lokalny przysmak :).


 

Być w Cieszynie i nie wypić Brackiego to już grzech ciężki ;).





Skoro Goleszowa nie zrobiłem jadąc do Cieszyna postanowiłem tam zajechać w drodze powrotnej. Tak więc powrót do Bielska był już bardzo ale to bardzo klasyczny czyli przez Bażanowice, Goleszów, Ustroń, Górki Wielkie, Jaworze. I tak oto prawie pół soboty na rowerze. Może mało ambitnie ale przyjemnie i w miłym towarzystwie :).







Dane wyjazdu:
54.11 km 0.50 km teren
02:22 h 22.86 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:536 m
Kalorie: kcal

Zimowa końcówka maja...

Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 11.08.2014 | Komentarze 0

Co tu dużo pisać...Po prostu pojechałem do rodziców w celach różnych ;).  Aura tego dnia byłą wyjątkowo paskudna -siąpiło i było jak na maj zimno i to bardzo ( 9 st.C.). Miałem wielki dylemat jak się ubrać - gdyby nie siąpiło sprawa byłaby prosta. No niestety nie mam żadnej kurtki przeciwdeszczowej więc poratowałem się...zimówką. W zasadzie przy takich warunkach odczuwalna temperatura jest dużo niższa więc zimówka z membraną była nawet wskazana. Ubrałem na siebie nawet zimowe nogawki i ochraniacze na buty - hehe ubiór jakby co najmniej był marzec :D. Z racji że deszcz mi wtedy nie przeszkadzał wybrałem troszkę dłuższą trasę przez Podlesie, Kobiernice, kładkę na Sole i już odświeżone ścieżki wzdłuż rzeki ;). Jednak owe ubranie było troszkę za ciepłe ale przynajmniej spaliłem więcej kalorii ;). Powrót też troszkę urozmaiciłem :) . W Bujakowie skręciłem na Podlesie a tam w lewo w stronę lasu. Zawsze ciekawiła mnie tam jedna droga więc postanowiłem ją sprawdzić :). Początkowo był asfalt a później już można by rzec namiastka terenu ;). No niestety trzeba było posłużyć się mapą bo skończyłbym w szczerym polu :D. W końcu się jakoś odnalazłem i ruszyłem w stronę Pisarzowic, dobrze mi znaną trasą :)
Kurcze o kto by pomyślał, że w maju będzie taki warun... :)

Nie ma zdjęć to będzie...muzik ;)







Dane wyjazdu:
57.12 km 1.00 km teren
02:28 h 23.16 km/h:
Maks. pr.:54.90 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal

Do domu na Grilla :)

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 0

Po górskich klimatach przyszedł czas na rozjazd :). Tym razem zrobiłem sobie lajtową przejażdżkę do rodziców na niedzielnego grilla a przy okazji załatwiając Dzień Matki :). Jakoś za bardzo z trasa nie kombinowałem - wybrałem wariant przez Krzemionki, Podlesie. W Kobiernicach odbiłem tylko w lewo na kładkę na Sole by przypomnieć sobie dawne tereny. Hehe z deczka się pozmieniało - parę ścieżek/dróg zarosło albo rzeka porwała :). Troszkę pokombinowałem ale w końcu wyjechałem na drogę główną, hehe co prawda nie tam, gdzie planowałem :). U rodziców piwko, kiełbaska czyli wszystko tak jak należy :). No niestety trza było się brać bo rano do pracy. Po lekkim obżarstwie troszkę ciężko się kręciło ale dałem radę :). Wracałem można by już rzec klasycznie przez Bujaków, Kozy-Zagrodę, Pisarzowice i Hałcnów. Tak to można kończyć tydzień :).



Po ostatnich opadach Soła za ciekawie nie wyglądała...


A tu kiedyś biegła droga...


Idealne zwieńczenie tygodnia :).

Route 2 618 674 - powered by www.bikemap.net




Dane wyjazdu:
61.00 km 0.50 km teren
02:23 h 25.59 km/h:
Maks. pr.:61.50 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

Na obiad z lekkim bonusem ;)

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 2

Trip z cyklu "szosowo bez celu" - ma się rozumieć ambitnego :).
Kurcze co tu się będę rozpisywał, po prostu pokręciłem do rodziców na obiad oraz skosić trawę w ogródku :). CZyli można by rzec zwykła dojazdówka. Dojazd do Czańca był najprostszy z możliwych  a zarazem z najszybszy . Wiadomo, jak się kończy prace o 15 i się ma "trochę" metrów kwadratowych do skoszenia to nie kombinuję się z trasą :). Oczywiście dałem ciała bo zapomniałem kluczy od garażu i musiałem czekać na padera :(. Oczywiście nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i w międzyczasie skoczyłem sobie na cooltowego lodzika włoskiego do Andrychowa. Powrót był już troszkę bardziej urozmaicony gdyż pokręciłem troszkę po bocznych, czanieckich drogach a na koniec zafundowałem sobie traskę przez Pisarzowice - jakoś nie chciało mi się wracać głównymi drogami. Przy okazji poznałem nową drogę, którą teraz namiętnie wracam do BB..




Czas na powrót  :)



 
Route 2 669 757 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
212.00 km 2.00 km teren
09:21 h 22.67 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2200 m
Kalorie: 4600 kcal

Namiastka Jury czyli pierwsze 200 w tym roku :)

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 26.05.2014 | Komentarze 4

Przyszła pora w końcu na coś dłuższego :)  bo TdT zbliża się nieubłaganie a bez porządnego treningu się tego nie zrobi ;). Tak więc trzeba było na dzień dobry wykręcić jakieś 200 by nóżki się przyzwyczajały do dłuższych dystansów. Długo myślałem, gdzie by tu pojechać...Na pierwszy dłuższy trip nie chciałem robić górskich tras więc z góry założyłem, że będą to raczej tereny nizinne. Myślałem o śląsku ale po przestudiowaniu map stwierdziłem, ze za dużo tam ekspresówek i dwu-pasów więc trzeba było coś innego wykombinować...A że od dłuższego czasu chodziła mi po głowie Jura...więc postanowiłem jej choć trochę liznąć :). Wpierw rozważałem Ogrodzieniec ale pomysł szybko przepadł po przeliczeniu kilometrów ;). Tak więc padło na Ojców i okolice :). I to był szczał w  dziesiątkę. Trasę wyznaczyłem dość szybko, rzekłbym nawet pioruńsko szybko :D. Pomogła mi przy tym troszkę Ewa ( efff ), doradzając  odwiedzenie Dolinek Krakowskich :).  A zapomniałbym dodać, że startowałem nie z Bielska a z domu rodzinnego tj. Czańca ;).
To może tyle tytułem wstępu ;). Przejdźmy do samej trasy... :)

Jako ze dzień już długi, nie startowałem o jakiejś wczesnej porze, heh np o świcie :D.  Klasycznie na pierwszy rzut poszedł Zator i Babice - kręciło się tam fajnie bo prawie cały czas lekko w dół :). Za Babicami zaczęła się już zabawa z mapą, hehe. W Kwaczale skręciłem w lewo na Czarną Górę i Rogulice. Fajne okolice - sporo łagodnych podjazdów i urokliwych wąskich uliczek. Następnie przeciąłem A4 i pokręciłem w stronę zamku w Rudnie :). Oj jak pierwszy raz go zobaczyłem kiedyś tam z oddali to wiedziałem, że muszę go nawiedzić :). Budowla robi wrażenie!! Szkoda tylko, albo nie szkoda ;), że jest zamknięty dla zwiedzających ze względu na prace konserwatorskie i odbudowę fragmentów zamku. Jednak ja nie mogłem się powstrzymać i wspiąłem się w spdekach po mikrodrabinie na mury by troszkę pofocić i ponapawać się widoczkami.  Jak skończą prace to zamek będzie się prezentował prze genialnie - oby jak najszybciej :).




Klasyczne mgiełki za Wieprzem.


Zamek już widać ;). Szkoda tylko, ze mgły się nie podniosły po panoramka na zachód była by piękna :).




Odrobina MTB ;)




Hehe jako że nie chciało mi się wracać kawałek tą samą drogą postanowiłem w slickach zaliczyć troszkę terenu :). Przyznam się bez bicia, że w paru miejscach zrobiło mi się cieplutko, gdy przednie koło traciło przyczepność ;). Po zjechaniu na asfalt dostrzegłem mnogość szlaków rowerowych - pomyślałem:  toż to przecie prawdziwy raj dla rowerzystów :). Jednak czas troszkę gonił więc postanowiłem dłużej nie studiować owych szlaków. Ruszyłem przez Tenczynek w stronę Krzeszowic. Miałem się tam nie zatrzymywać ale jakoś zaintrygowała mnie ta miejscowość i postanowiłem ją trochę spenetrować ;). I co mogę o niej powiedzieć??  Bardzo ładne miasteczko z urokliwym mikro ryneczkiem. Były tam jeszcze jakieś pałace w parku ale postanowiłem sobie je zostawić na inny trip. W miedzy czasie, całkiem przypadkowo zauważyłem cukiernie, a że ze mnie straszny łasuch nie mogłem sobie odmówić ciacha :).




Tras co nie miara :)



Zdjęcie roku, a dokładnie praca roku!!! Kto chce się dorobić gigantycznych pieniędzy zapraszam na zbiory/połowy ;)


Jest i ciacho ;)



Po słodkiej przyjemności przyszła pora na kolejne kilometry. Zatem ruszyłem w stronę Dolinek Krakowskich wąskimi i mega spokojnymi uliczkami, taki w sam raz pod szosowe kręcenie :). A same dolinki??? Jak dla mnie bomba!!! Zerowy ruch, ładne widoczki na skałki, spokój, cisza - rewelacja!! Polecam każdemu te tereny!!! Żeby nie było- to nie są za płaskie tereny!! Dwa podjazdy potrafiły wylać troszkę potu :). Po sielankowym odcinku przyszła pora na mniej kolorowe fragmenty czyli jazdę przy dużym ruchu ale z drugiej strony co się dziwić....Przecież mieliśmy wtedy majówkę i każdy chciał w pełni wykorzystać ładną pogodę. Do momentu zjechania z 94-ki bikerów było jak na lekarstwo, potem to już co kawałek trza było pozdrawiać i witać się z szanownymi posiadaczami dwóch kółek  ;). 







Przyznam się bez bicia - nie przygotowałem się do wyjazdu - mam tu na myśli zabytki/ciekawe miejsca, no może poza zamkiem w Rudnie czy tam Tenczynie. Tak więc dopiero po wjechaniu do  Ojcowskiego Parku Narodowego dorwałem mapę i przestudiowałem na szybkości co by tu można było zobaczyć. I tak na pierwszy ogień poszedł Zamek Piaskowa Skała. Oj ludu to tam było jak mrówków :D - wszędzie te ludziska. Nie udało mi się nawet wejść na dziedziniec z rowerem tak więc zostawiłem rower na zewnątrz i wskoczyłem do środka zrobić szybkie foto. Z chęcią tam powrócę ale na pewno nie przez weekend a tym bardziej długi weekend :).




Jest i Maczuga Herculesa










Następnie ruszyłem w stronę Ojcowa, gdzie planowałem coś wszamać, hehe że niby taki obiad :). Jak szybko tam dojechałem, tak szybko stamtąd wyjechałem - cenu mnie rozwaliły!!! Niestety nie zobaczyłem tam wszystkiego ciekawego ale zapewne powrócę tam jeszcze nie raz. Na koniec Ojcowskiego Parku Narodowego zaliczyłem jeszcze fajny brukowany podjazd ( nie za mocny ale zawsze coś ).  W Czajowicach nie wytrzymałem i zatrzymałem się w pierwszym napotkanym zajeździe na obiad - hehe tam już ceny były przystępne. I tak oto popijając sobie piwko i przegryzając gołąbka dostałem telefon od Karela - Funio jest w okolicy tj. w Ojcowie. Szybki esesman i już z Tomkiem jesteśmy ugadanie w Krzeszowicach :).  Hehe po piwku tak fajnie mi się jechało, że....zjechałem zdeczka z planowanej trasy a co za tym idzie musiałem troszkę nadrobić i to po głównych drogach :/. Nie wiem czy ja tak wolno jechałem, czy to ta pomyłka ale Funio był pierwszy w miasteczku, skurczybyk wyprzedził mnie o jakieś 10/15 minut :). Z racji, ze byłem ugadany z Ewą pokręciliśmy z Tomkiem do Tenczynka, gdzie waćpana stacjonowała z koleżanką. Heheh skończyło się na wspólnym piwku w altanie - żeby nie było spożywała tylko płec piękna inaczej czyli ja, Funio i wujek Anny ( koleżanki Ewy ). Oj te drugie piwko już mnie totalnie rozleniwiło a tu ledwo ponad 130 km zrobione. Postanowiłem zatem jaworznicką ekipę odprowadzić do domu - hehe zawsze to weselej i dodatkowe kilometry ;). Za przewodników robiły dziewczyny i tak oto zaliczyłem troszkę terenu. Ja to jeszcze jakoś wyglądałem ale Funio na szosie leśną droga już nie za bardzo :D :D. Tempo mieliśmy spokojne, takie w sam raz na pogaduszki :).






Funio co tam chowasz???



I tak oto mijały kolejne miłe kilometry, jednak przyszedł czas pożegnań. Wpierw pożegnaliśmy się z dziewczynami gdyż Tomek chciał mnie jeszcze odprowadzić do dobrze mi znanych terenów ;).  Jeszcze przez pożegnaniem jedno piwko i miałem już dość kręcenia - życie uszło z nóg ;). Jakoś się pozbierałem i ruszyłem samotnie w stronę domu. Oj nóżki już nie podawały tak jak na początku...Jazda na 1/3 gwizdka. W Kętach spotkałem jeszcze znajomych, podładowałem baterie i ostanie kilometry były już zdecydowanie lepsze.

Dzięki wielkie na tripa, za kupę śmiechu i miłe towarzystwo!! Hehe miało być samotnie a wyszło jak zawsze ;). Jeszcze raz Dzięki Wielkie!!!










Dane wyjazdu:
54.98 km 0.00 km teren
02:07 h 25.97 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:490 m
Kalorie: 1269 kcal

Szosa z Maćkiem

Czwartek, 24 kwietnia 2014 · dodano: 24.05.2014 | Komentarze 1

Szybki choć nie do końca udany wypad...A dlaczego nieudany?? W planie była Zapora w Goczałkach ale z racji, ze Maciek nie miał aż tyle czasu skróciliśmy trasę i zawróciliśmy w Ligocie. Tempo nie było najgorsze ale zdecydowanie było by lepsze gdyby nie ciągły w mordewind :/. No kuźwa, w którą stronę byśmy nie jechali tam zawsze było pod wiatr...Masakra!! Aż się momentami odechciewało kręcić...Aaa zapomniałem powiedzieć, że u Maćka w serwisie ( Bike Doctor Service ) na szybkości przełożyliśmy w moim Białym Rumaku opony na slicki bo...hehe ciężko by było nadążyć za kolarką :D. Po odprowadzeniu kumpla pod dom i ponownej przekładce laczków, pokręciłem się jeszcze trochę po mieście i tak w sam raz zdążyłem przed ulewą ;).







Route 2 616 647 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
21.41 km 0.00 km teren
00:54 h 23.79 km/h:
Maks. pr.:52.95 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:286 m
Kalorie: 695 kcal

Powrót z próby i po Corocznym Leskowcu z bbR.

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 0

Ku zdziwieniu na próbie grało się całkiem dobrze, mimo że wcześniej się z deczka sponiewierałem fizycznie :). No cóż...trza było w końcu zabrać manatki i pokręcić na mieszkanie...A kolorowo nie było, zmęczenie się pojawiało a co najgorsze na polu dość mocno już pizgało. By zabić zimno teoria mówi, ze trzeba jechać szybko, trzeba ostro pedałować :) .Starałem się :). Z racji, że nie zależało mi już na jakiejś ambitnej trasie, wybrałem najszybszą i najkorzystniejszą a mianowicie przez Podlesie. W Krzemionkach skręciłem jednak w stronę Lipnika by ominąć troszkę główniejszych dróg.

Ni ma zdjęć - jest muzyczka ;). Dziś wyjątkowo coś innego ;).






Dane wyjazdu:
31.29 km 2.00 km teren
01:21 h 23.18 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: kcal

Na próbę i do domu.

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0

Co tu dużo pisać...Zwykły dojazd na próbę i jeszcze zwyklejszy powrót z niej do domu rodzinnego na obiadek ;).





Dane wyjazdu:
23.29 km 1.50 km teren
01:27 h 16.06 km/h:
Maks. pr.:58.70 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:230 m
Kalorie: kcal

Z kumplem po okolicznych asfaltach

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0

Hehe drugie wyjście z mroku.....Po obiadku zgadałem się z kumplem na jakieś delikatne kręcenie, gdyż on na rowerze nie siedział już łohohoho, albo...wpizdu i jeszcze trochę czasu :). Stąd też miało być nie za mocno, nie za długo, tak w sam raz na pierwszy raz ;).  Zatem zabrałem kumpla po okolicznych asfaltach. Hehe oczywiście parę podjazdów musiało być, żeby aż tak lajtowo nie było :). Zdjęć nie robiłem bo jakoś tak wyszło ;). Co tu więcej pisać- krótko, rekreacyjnie i sympatycznie :).

Ni ma fot - jest muzyczka,. Dziś lajtowo bo trip też taki był :)








Dane wyjazdu:
25.58 km 1.00 km teren
01:03 h 24.36 km/h:
Maks. pr.:59.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: kcal

Urodzinowo-szwagrowo ;)

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 2

Trasa mało ambitna, rzekłbym zwykła dojazdówka :). No bo po co jeździć autem po mieście jak pewne sprawy można załatwić na rowerze. A jakie to sprawy...różniaste :D. W pierwszej kolejności udałem się do Piasqa po kłódkę rowerową- swoją zostawiłem w Czańcu a strach zostawiać bike'a pod sklepem, szczególnie jak się do niego troszkę dołożyło. Po krótkiej wizycie udałem się do Makro bo była tam fajna promocja na Jack'a Daniel's'a. Jechałem tam głównymi drogami bo czas  gonił. Jak się okazało popitoliły mi się daty i Jacek był w troszkę wyższej cenie ;) - kupiłem czarnego Jasia Wędrowniczka :). A później wióra do Jasienicy z flachą złożyć szwagrowi zaległe życzenia. Tym razem wybrałem inną trasę, troszkę tak na czuja. Udało się - dojechałem całkiem sprawnie a przy okazji poznałem nowe rejony ;). Powrót głównymi drogami, gdyż robiło się już zimno a ja za ciepło ubrany nie byłem :).

Nima zdjęć - jest muzyczka. Tym razem...Opeth ;).





Route 2 577 134 - powered by www.bikemap.net