Info
Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń8 - 0
- 2024, Grudzień15 - 0
- 2024, Listopad14 - 0
- 2024, Październik15 - 0
- 2024, Wrzesień15 - 0
- 2024, Sierpień28 - 0
- 2024, Lipiec19 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj21 - 0
- 2024, Kwiecień17 - 0
- 2024, Marzec17 - 0
- 2024, Luty12 - 0
- 2024, Styczeń17 - 0
- 2023, Grudzień13 - 0
- 2023, Listopad9 - 0
- 2023, Październik16 - 0
- 2023, Wrzesień10 - 0
- 2023, Sierpień15 - 0
- 2023, Lipiec16 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj18 - 0
- 2023, Kwiecień13 - 0
- 2023, Marzec14 - 0
- 2023, Luty13 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień10 - 0
- 2022, Listopad6 - 0
- 2022, Październik15 - 0
- 2022, Wrzesień9 - 0
- 2022, Sierpień21 - 0
- 2022, Lipiec19 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień23 - 0
- 2022, Marzec31 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 0
- 2021, Grudzień15 - 0
- 2021, Listopad4 - 0
- 2021, Październik28 - 0
- 2021, Wrzesień18 - 0
- 2021, Sierpień22 - 0
- 2021, Lipiec30 - 0
- 2021, Czerwiec24 - 0
- 2021, Maj23 - 0
- 2021, Kwiecień25 - 0
- 2021, Marzec26 - 0
- 2021, Luty16 - 0
- 2021, Styczeń8 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad6 - 0
- 2020, Październik23 - 0
- 2020, Wrzesień22 - 0
- 2020, Sierpień20 - 0
- 2020, Lipiec42 - 0
- 2020, Czerwiec25 - 0
- 2020, Maj19 - 0
- 2020, Kwiecień41 - 0
- 2020, Marzec25 - 0
- 2020, Luty16 - 0
- 2020, Styczeń24 - 0
- 2019, Grudzień17 - 0
- 2019, Listopad18 - 0
- 2019, Październik23 - 0
- 2019, Wrzesień16 - 0
- 2019, Sierpień6 - 0
- 2019, Lipiec5 - 0
- 2016, Marzec2 - 2
- 2016, Luty5 - 8
- 2016, Styczeń2 - 6
- 2014, Listopad4 - 10
- 2014, Październik5 - 14
- 2014, Wrzesień5 - 5
- 2014, Sierpień13 - 28
- 2014, Lipiec9 - 15
- 2014, Czerwiec13 - 34
- 2014, Maj13 - 29
- 2014, Kwiecień6 - 10
- 2014, Marzec9 - 19
- 2014, Luty8 - 15
- 2014, Styczeń7 - 24
- 2013, Grudzień8 - 16
- 2013, Listopad3 - 8
- 2013, Październik11 - 26
- 2013, Wrzesień7 - 10
- 2013, Sierpień9 - 18
- 2013, Lipiec8 - 26
- 2013, Czerwiec9 - 31
- 2013, Maj8 - 22
- 2013, Kwiecień9 - 41
- 2013, Marzec7 - 26
- 2013, Luty5 - 31
- 2013, Styczeń5 - 51
- 2012, Grudzień5 - 20
- 2012, Listopad7 - 20
- 2012, Październik6 - 31
- 2012, Wrzesień5 - 29
- 2012, Sierpień7 - 31
- 2012, Lipiec3 - 8
- 2012, Czerwiec5 - 12
- 2012, Maj4 - 13
- 2012, Kwiecień2 - 6
- 2012, Marzec2 - 2
- 2012, Luty2 - 8
- 2011, Grudzień4 - 8
- 2011, Listopad1 - 3
- 2011, Sierpień2 - 9
- 2011, Czerwiec2 - 4
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 1
- 2011, Marzec1 - 2
- 2011, Styczeń1 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
CO do zasady asfalt
Dystans całkowity: | 10896.91 km (w terenie 205.30 km; 1.88%) |
Czas w ruchu: | 500:29 |
Średnia prędkość: | 21.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 79.74 km/h |
Suma podjazdów: | 128729 m |
Suma kalorii: | 149842 kcal |
Liczba aktywności: | 139 |
Średnio na aktywność: | 78.40 km i 3h 36m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
74.21 km
0.50 km teren
03:00 h
24.74 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:720 m
Kalorie: kcal
Kacowa plątanina na raty.
Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 2
Kacowa??? Już tłumaczę :). Każdy wie zapewne co działo się 16 czerwca ok. godziny 21 - Reprezentacja Polski grała z Czechami!!. Od początku wiedziałem, że szans na wygranie tego meczu nie mamy. Optymistycznie przewidywałem remis 1:1. No cóż, każdy widział ten mecz i wie jak to wyglądało. Po prostu żenada!!!! No może pierwsze 15 minut było ciekawe bo później to już tylko była typowa gra naszej reprezentacji... Zatem dlaczego kacowa??? Otóż smutki po porażce i nie zakwalifikowaniu się dalej trzeba było zapić :).Rano wstałem i co??? Mega KAC!!!! A na kaca najlepsza jest....najlepszy jest rower :). Zatem siadłem na Authora i pojechałem do rodziców na niedzielny obiadek :). Skwar na zewnątrz był nieziemski ale przynajmniej szybko pozbyłem się toksyn z organizmu. Gdzieś przed kopcem w Lipniku zauważyłem jadącego kolarza. Był może przede mną 200 metrów. Zacząłem pościg :). Dogoniłem go dopiero w centrum Kóz. Nie powiem łatwo nie było - jego szosówka kontra mój rower na "typowo szosowych" ;) 26/2.1 cala :D. Do ronda w Kobiernicach na przemian się wyprzedzaliśmy - taki mały pokaz sił :D. Później nastąpiła część zapoznawcza, krótka rozmowa i każdy ruszył w swoją stronę - ja na Czaniec, a on na Kęty.
Jazda w takiej temperaturze i w takim tempie (28km/h) jest strasznie wyczerpująca. Na ostatnich metrach miałem już oznaki przegrzania organizmu - zaczęło mi być po prostu zimno, a na zewnątrz w słońcu było grubo ponad 30 st.
Po obiedzie przyszedł czas na relaks, ale tym razem nie na bike'u ale na ogrodowej huśtawce. W pewnym momencie załapałem straszne smaki na...loda włoskiego. A gdzie są najlepsze????? Wiadomo, że w Andrychowie koło parku :). Zatem siadłem i ruszyłem. Żeby nie było drogę powrotną trzeba było sobie urozmaicić i wracałem przez tzw. Morgę.
Basen w Andrychowie. Oj chciało się wskoczyć na chwilkę :).
I znowu relaks u rodziców po to by za chwilę ruszyć w stronę Bielska. Oczywiście powrotna droga tą samą trasą nie wchodziła w rachubę zatem skierowałem się na Międzybrodzie Bialskie by wjechać na Przegibek, a później zjechać do B-B.
Zwyczajowo trasę zakończyłem piwkiem w Grawitacji :)
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
47.23 km
0.00 km teren
02:17 h
20.68 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:560 m
Kalorie: 1859 kcal
Nocna pętla vol.2
Środa, 30 maja 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 3
Powtórka z rozrywki :), a wszystko w ramach przygotowań do Dream Babia Góra 2012. Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat tegoż tripu. Powód - tę samą trasę już opisywałem na BS :).Tym razem zacząłem wcześniej bo już o 21:30, czyli godzinę przed zeszłoroczną pętlą. Trasa dokładnie ta sama, no może tylko jedno udziwnienie :). Mowa tu o podjechaniu na stary rynek w Bielsku na koniec z myślą, że uda się jeszcze przechylić jeden kufel zimnego "trunku". Niestety próba nieudana, gdyż zagadałem się z dziewczynami w pracy i prawie przyjechałem na zamkniecie lokalu :(. No cóż był to jak narazie jedyny wyjątek od tradycji spożycia "zupki chmielowej" po tripie.
Przy zjeździe z Przegipku udało mi się "chwycić sejczka" (fiata seicento) dzięki czemu można było ostro pędzić w dół z bonusowym oświetleniem :).
Kierunek Przegibek.
Zabawa ustawieniami w aparacie ;).
Zapora w Porąbce.
Oczywiście po raz drugi testowałem aplikację MapMyRide:
MapMyRide
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
41.25 km
0.00 km teren
01:32 h
26.90 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:180 m
Kalorie: kcal
Szybki wypad nad Zbiornik Goczałkowicki
Środa, 9 maja 2012 · dodano: 09.05.2012 | Komentarze 2
Nie wytrzymałem - musiałem siąść na siodełko i coś popedałować :). Z racji, że kolano jest w trakcie przyjmowania glukozaminy, wybrałem trasę mało uporczywą, rzekłbym nawet banalnie płaską i oczywiście asfaltową. Szczerze mówiąc to moja pierwsza "dłuższa" :) trasa od momentu przyjmowania leków. Wymyśliłem sobie, że po raz drugi odwiedzę Zbiornik Goczałkowicki i pojadę tą samą sprawdzoną trasą, gdyż w momencie wyjazdu była już 18:30 więc trzeba było zdążyć przed zmrokiem. Na nocne wypady przyjdzie jeszcze czas :D.Połowę trasy pokonałem w piorunującym tempie, średnia prędkość wyniosła 31,8 km/h. Byłem w szoku :), tylko dwa razy prędkość spadła mi poniżej 30 km/h i było to powodem remontu nawierzchni, a dokładnie jej brakiem, gdzieś przed Zabrzegiem.
Hehe oczywiście po zaporze trzeba było sobie urządzić mały sprint - taka tam mała popisówka.
Powrót dokładnie tą samą trasą, ale już wolniej - efekt zmęczenia :).
Podczas trasy po raz setny "męczyłem" koncertowy album Riverside'a.
http://
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
19.17 km
0.00 km teren
00:46 h
25.00 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:100 m
Kalorie: kcal
Nie wytrzymałem - musiałem sie przejechać.
Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 1
CYKLOZA to jest straszna choroba. Człowiek podejmuje wtedy nie racjonalne decyzję. Miałem oszczędzać kolano, ba nawet nie jeździć, ale choroba jest silniejsza. Nie wytrzymałem i pod pretekstem zrobienia zakupów i odwiedzenia siostry, siadłem na bike'a i ruszyłem na Jasienicę. Oczywiście ja nie potrafię wolno jeździć i średnią w jedną stronę miałem 28 km/h., w drugą trochę wolniej :). Ale ile radości człowiekowi sprawiło pokonanie zaledwie 19 kilometrów - istna ekstaza :D. Szkoda tylko, że ....tak mało :/.Na koniec...ustawowy browarek w ogródku piwnym na starym rynku w Bielsku :).
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
84.59 km
2.00 km teren
05:00 h
16.92 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1550 m
Kalorie: kcal
Podjazdy asfaltowe Beskidu Małego - próba nieudana.
Środa, 28 marca 2012 · dodano: 04.04.2012 | Komentarze 2
...Jak zawsze poślizg z wpisem - tym razem tygodniowy :/No cóż jak sam tytuł mówi - nieudana, a dlaczego o tym niżej.
Pomysł na trasę zrodził mi się kiedyś pewnego ciemnego wieczora :D. Stwierdziłem, że trzeba sobie w życiu stawiać jakieś cele i wyzwania, nie koniecznie takie, które się lubi. W ten zatem sposób postanowiłem "zrobić" prawie wszystkie ostre podjazdy asfaltowe w Beskidzie Małym. A dlaczego asfaltowe??? Powód prozaiczny i jakże prostacki - nie chciało mi się myć roweru z błota, który zapewne zalegał na szlakach czyli ogólnie mówiąc LENISTWO. Prawdą jest też, że nie lubię asfaltowych podjazdów z powodu bólu kręgosłupa, ale trza być twardym i walczyć z przeciwnościami losu i swoimi słabostkami.
Pomysłem też zaraziłem Kubę (k4r3la), który z chęcią się zgodził i przy okazji poinformował innych bikerów. Termin trasy przewidywany był na 1 kwietnia lecz ja postanowiłem się wcześniej sprawdzić czy podołam mojemu szatańskiemu pomysłowi i wyruszyłem w 28-go marca. Dzięki bogu mi pogoda dopisała lecz wspólnemu tripowi już nie. Szkoda...
Na Przegibek wyjechałem bez większego wysiłku, pamiętając przy okazji, że przede mną jeszcze jest trochę "ciekawych" podjazdów. Głupio się trochę czułem jak dwójka bikerów na kolarkach mnie dublowała ale cóż z tym - ja musiałem oszczędzać siły. Maksymalną prędkość jaką udało mi się uzyskać przy zjeździe z przełęczy to 65 km/h.
Kolejny podjazd - Góra Żar. Tu tez bez większych problemów. Jedynie co to się przypomniał kręgosłup i mała niespodzianka pod samym szczytem - mżawka. Zaskoczenie tym faktem było o tyle duże, że żadne prognozy na ten dzień nie przewidywały ani kropelki deszczu. Hmn...Prędkość max. - 72 km/h.
Przyszedł i czas na Hrobaczą Łąkę. Tu już poczułem zmęczenie ale i tak jestem z siebie dumny bo na początkowym, najostrzejszym, asfaltowym odcinku zrobiłem tylko jeden odpoczynek. Nota bene w tamtym roku robiłem je trzykrotnie. Po wjechaniu w część leśną, nieutwardzoną zaczął mi dawać coraz bardziej w du..ę kręgosłup. Na szczycie kolejna niespodzianka - spore płaty śniegu :) i... ból kolana. Coś mi te kolano ostatnio szwankuje i chyba trzeba będzie się wybrać do jakiegoś lekarza :(. Boleści nie przyćmiły jednak kolejnego fajnego zjazdu - tu V-max - 62 km/h.
W drodze do Porąbki rozruszałem trochę kolano i było nawet całkiem całkiem. Niestety postój na uzupełnienie zapasów kalorycznych był gwoździem do trumny. Kolano zrobiło sobie lekki odpoczynek i nie chciało się później "rozruszać". W połowie drogi na Przełęcz Targanicką podjąłem decyzję o zawróceniu. Niestety kolano odmawiało mi posłuszeństwa, ból był nieziemski, a według planu było jeszcze przede mną ponad 40 kilometrów ( Kocierz i powrót przez Kocierz Moszczanicki, Łodygowice). Decyzja trudna ale słuszna. Zjechałem do Porąbki, przyjąłem 4 painkillery i ruszyłem w stronę Bielska. Tabletki zaczęły działać dopiero gdzieś w centrum Kóz...
No cóż następnym razem zrobię tą trasę :)
A co męczyłem w trasie?? Wiele ale w szczególności kawałki mojej kapeli:
Human Fossil - Love in Space.
/
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
85.20 km
0.00 km teren
04:00 h
21.30 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:860 m
Kalorie: kcal
W odwiedziny u Babci.
Czwartek, 15 marca 2012 · dodano: 19.03.2012 | Komentarze 0
Urlop się kończył więc chociaż jeden trip trzeba było zaliczyć. W góry jeszcze nie ruszam bo tona błota i śniegu zalega na szlakach więc...standardowo asfalt.Pomysł na trasę był prosty i można by rzec odtwórczy, bez żadnych udziwnień.
Docelowym miejscem był Rychwałdek. Po ostatnich wydarzeniach stwierdziłem, że miło będzie odwiedzić Babcie i pomóc jej trochę w pracach przydomowych.
Zatem ruszyłem...
Pierwszy podjazd - Przegibek. I tu niespodzianka - ból kręgosłupa. Co było grane, nie mam pojęcia. Dzięki bogu po przejechaniu paru kilometrów ból ustał. Uff..
Standardowo przy zjeździe do Międzybrodzia Bialskiego próbowałem pobić rekord prędkości - standardowo się nie udało :D.
Gdzieś w drodze na Przegibek.
A na Żarze ludzie jeszcze szusują na nartach.
Chwila dla fotografa na zaporze w Tresnej i dalej ruszyłem w stronę punktu docelowego.
Jak widać Jezioro Żywieckie jeszcze pokryte cienkim lodem.
W Rychwałdzie zjechałem trochę z drogi w celu zapalenia znicza na grobie Dziadka (r.i.p.) i zacząłem drugi dość mocny podjazd tego dnia pod Rychwałdek.
W tle miejsce docelowe.
U Babci jak to u Babci :) - jak zawsze zostałem zmuszony do zjedzenia ogromnej ilości jedzenia. Ale z Babcią nie ma dyskusji wiec jak mus to mus :).
Podczas studiowania dalszej drogi i wchłaniania obiadu podjąłem decyzję o skróceniu trasy. Pierwotnie myślałem o uderzeniu na Jeleśnię, Sopotnię Małą by przedostać się w okolice Przybędzy, Radziechowów ale obawiałem się, że mogę nie podołać czasowo i będę zmuszony jechać po ciemku. No cóż trochę się u Babci zasiedziałem :).
Drogę do Żywca pokonałem w niezłym tempie - nie schodziłem poniżej 30 km/h. Niestety się to później odbiło. Tak to jest jak mózg mówi szybko, a mięśnie nie dają rady. W końcu jest jeszcze kalendarzowa zima i kondycja nie jest jeszcze za dobra.
Żeby nie jechać główną drogą z Żywca do Bielska skręciłem na Lipową. Spodziewałem się tam pięknych widoków na Beskid Żywiecki - niestety chmury zasłoniły góry i była kupa.
No niestety widoków nie było.
Do Bielska dojeżdżam z silnym bólem ścięgna/mięśnia (gdzieś koło kolana).
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
112.00 km
6.00 km teren
05:30 h
20.36 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: kcal
Mokre Jastrzębie - Zdrój
Wtorek, 28 lutego 2012 · dodano: 28.02.2012 | Komentarze 4
powiem tak: jestem tak wyje...ny, że mój proces twórczy, tudzież odtwórczy jest znikomy. Dokładną relacje, fotki wrzucę na dniach....Narazie tylko mapka :).
"Lekki" poślizg...
Pewnego wieczoru wpadłem na pomysł, żeby nadrobić zaległości i uzupełnić wpisy na BS. Przez przypadek kolega Kuba (k4r3l) zrozumiał, że robię setki w lutym, a to przecież był trip z zeszłego roku, z sierpnia :). Ale nie powiem...Wszedł mi na ambicje - długo się nie zastanawiałem, spojrzałem do grafiku i padło na wtorek za parę dni.
Dzień wcześniej sprawdziłem prognozę pogody - nie była obiecująca: od 13 śnieg, a od 16 deszcz i temperatura ok. 0 st.C. Ale co tam, poruszona ambicja robi swoje :).
Główny cel - Jastrzębie-Zdrój i może jak się uda Karviná w Czechach.
Jak to zazwyczaj bywa przy ustalaniu dokładnej trasy brałem pod uwagę boczne drogi czyli jak najdalej od ruchu.
No i ruszyłem - wpierw w stronę Strumienia.
Gdzieś za Mazańcowicami.
W pewnym momencie, gdzieś przed Landkiem (tudzież Landekiem - nie wiem dokładnie jak się to odmienia, ale to jest wersja jednej z mieszkanek tej miejscowości), zgłupiałem - dojechałem do skrzyżowania, którego nie było na mapie. Hmnn... I co tu zrobić????? Zastosowałem taktykę ze starych gier RPG - idź/jedź w PRAWO :). No i udało się :).
Nota bene gdzieś koło 11 zaczęło już sypać czyli coś się już prognozy nie sprawdziły...Wiało grozą :).
Rynek w Strumieniu.
Żeby było mało....
...ta urokliwa droga przerodziła się w dwu-pas :/ , a dokładnie skończyła się na nim... Oj coś źle wybrałem tę trasę...
No niestety z parę kilometrów trzeba było popedałować w tych "jakże komfortowych" warunkach :D. ...W zasadzie tak do samego Jastrzębia-Zdroju...
Nota bene drogę z Pawłowic do Jastrzębia wspominam najgorzej - makabryczny ruch i paskudna breja na drodze - rower miałem brązowy.
A to już główny cel wycieczki.
Park zdrojowy w J-Z.
A co do samego Jastrzębia - no cóż nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Może dlatego, że ostatnie kilometry mnie poirytowały, miałem buty przemoczone (czego strasznie nie lubię), zjadłem tam najgorszą pizze w swoim życiu ( omijajcie Cafe Dor Pizzeria ).
Po minięciu granic miasteczka podjąłem decyzje, że nie ruszę na Karwine. Powód - jakże prozaiczny - brak czasu i lekkie wychłodzenie organizmu.
W Zaborzu znowu problem z mapą...Ale dzięki pomocy mieszkanki zmieniam trochę plany i wbijam się na....szlak rowerowy ( szczerze mówiąc całkiem przyjemny ).
Żeby nie jeździć tymi samymi drogami w Landku/eku zamiast jechać na Bronów odbiłem na Rudzicę, żeby docelowo przez Jasienicę dojechać do Bielska.
Oj nie powiem ten podjazd pod Rudzicę daj mi w d..pę szczególnie, że już miałem wykręcone ok. 100 kilometrów.
Na sam koniec eskapady podjechałem na herbatkę z prądem (wiśniówką) do Grawitacji ;).
A co do muzyki...Męczyłem płyty Katatonii.
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
76.60 km
3.00 km teren
05:00 h
15.32 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:810 m
Kalorie: kcal
Mroźny wypad na Równicę.
Czwartek, 2 lutego 2012 · dodano: 06.02.2012 | Komentarze 4
...Nowy Rok - nowe wyzwania :). Tym razem nie ilość przejechanych kilometrów, nie maksymalna prędkość, ale temperatura otoczenia. Chciałem sprawdzić czy możliwa jest jazda przy dość niskiej temperaturze (-16st.C.) i jak sobie organizm radzi w takich warunkach. Na wstępie powiem, że typowo zimowych ciuchów nie mam, no może poza, zakupionymi przed wyjazdem, ochraniaczami na buty :). Ubrałem się na przysłowiową "cebulkę" i ruszyłem w teren. Planowałem start ok. godz. 10, ale brak słońca i temperatura -18 st. trochę mnie zniechęciły więc postanowiłem chwilę poczekać :). Wybiła 11:30, temperatura podniosła się o 2 stopnie więc siadłem na białego rumaka :) i pognałem w stronę Ustronia by docelowo wyjechać na Równicę.Tu napój w bidonie da się jeszcze pić. Nota Bene jeszcze pół godziny temu był bardzo ciepły.
Najbardziej śliski odcinek - przydałyby się opony z kolcami..
Zamarznięta Wisła. Napój zamarzł - 45 min. od nalania.
Po zrobieniu tego zdjęcia sprzęt foto zaniemógł - baterie nie dawały rady przy takim mrozie. Dopiero po odtajaniu i grzaniu zaczęły działać.
W Ustroniu zrobiłem sobie przerwę na małe co nieco, ogrzanie się i ruszyłem na Równicę oczywiście asfaltem.... Aaaaa zapomniałbym...pozdrowienia dla BIKERA, który mnie mijał przed Ustroniem :). Miał chłop moc w nogach i krzepę nieziemską bo ja już czułem zmęczenie walcząc z zimnem, a on śmignął obok mnie jakby na zewnątrz było dobre 20 st....
"Małe co nieco" w Ustroniu :)
Wyjazd na Równicę...Hmnn...Walka z samym sobą. Prawdą jest, że nie lubię długich, asfaltowych podjazdów, ale trzeba było podjąć wyzwanie. Walka trwała zdecydowanie za długo, ale w końcu wyjechałem, niekoniecznie na sam czubek góry, bo tylko do schroniska. Tam usłyszałem złe wieści, że szlak jest nie przetarty i nawet nie mam po co ruszać na szczyt bo śniegu po kolana :(.
Piękna karczma pod szczytem Równicy
Widoki nie rozpieszczały :(
Szczerze mówiąc nie chciało mi się wierzyć gospodarzowi schroniska w tak głęboki śnieg, ale czas gonił i obawiałem się, że gdybym jednak podjął wyzwanie to przedzierałbym się przez las po ciemku więc zdecydowałem się zawrócić i jechać na mieszkanie po części tą samą drogą. Pisząc "po części tą samą" miałem na myśli jakieś 40%, bo starałem się jak mogłem wybierać tak trasę, by się nie dublowała.
Wróciłem przemarznięty, wycieńczony ale było warto :). Sprawdziłem siebie w ekstremalnych warunkach (jak przyjechałem było już -20 st.) i już wiem, że nie ma złej pogody dla bikera (no może deszcz) ;).
A na koniec trochę muzyki, która mi towarzyszyła podczas trasy :
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
85.50 km
4.00 km teren
04:40 h
18.32 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:620 m
Kalorie: kcal
Śnieżne pożegnanie roku.
Piątek, 30 grudnia 2011 · dodano: 04.01.2012 | Komentarze 2
30 grudnia. Hmnn.. kto by pomyślał, że o tej porze roku ktoś będzie jeździł na rowerze. Ja się wybrałem :). Stwierdziłem, że skoro mam spieprzonego sylwestra (praca) to chociaż zakończę rok na rowerze :). A że obiecałem Babci, że ją odwiedzę jeszcze przed Nowym Rokiem więc sprawa była prosta - trzeba jechać :). Oczywiście miałem wyruszyć rano, ale.. zaspałem, więc rozpocząłem pedałowanie ok. 11. Pierwsze kilometry nie wróżyły udanego wypadu, gdyż od Bielska do Żywca jechałem w "śnieżycy". Hhehe w końcu chyba to normalne o tej porze roku :D. Momentami chciałem już zawrócić bo czułem, że zaczynam pomału przemakać ale...trza być twardym, a nie miętkim.W Żywcu, ma się rozumieć, trochę pobłądziłem bo w centrum nie byłem już chyba z 5 lat.
Za piwnym miastem było już lepiej - nie padało. Miałem lekkie obawy co do podjazdu pod Rychwałdek, gdyż znam tę drogę i wiem, że to wzniesienie nie jest za delikatne, ale wyjątkowa lekko sobie z nim poradziłem :).
Półgodzinna przerwa u Babci na krótką pogawędkę, wysuszenie ciuchów, ciepłą herbatkę i trzeba było ruszać dalej bo dzień niestety jeszcze jest krótki, a droga przede mną jeszcze daleka. Dzięki bogu Babcia wytłumaczyła mi jak mam jechać na Ostry Groń bo bym się pogubił w tym szeregu dróżek. Pamiętam, że kiedyś jak byłem mały to się tam krążyło, ale to było tak dawno, że gdyby nie rady Babci była by wielka kupa.
Widok na Beskid Mały spod Barutki.
Gdzieś za Ostrym Groniem.
Po wjechaniu na asfalt poczułem zmęczenie- może narzuciłem sobie za mocne tempo ;). Planowałem, że do Bielska wjadę przez Przegibek, ale ból prawej nogi spowodował, że wybrałem trasę mniej stromą i wracałem przez Żywiec, Łodygowice. Oczywiście w Bystrej, nie wiadomo skąd, dostałem takiej energii, że do Bielska ścigałem się z samochodami (mowa tu oczywiście o niesamowitej ulicy Żywieckiej).
P.S. odcinek górski od Rychwałdku do Przełęczy Ślemieńskiej jest na mapie narysowany "prowizorycznie" ponieważ na BikeMap'ie nie było tam żadnej drogi.
?132567954289920
Kategoria CO do zasady asfalt
Dane wyjazdu:
104.00 km
2.00 km teren
05:00 h
20.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:590 m
Kalorie: kcal
Cieszyńska setka
Piątek, 19 sierpnia 2011 · dodano: 24.02.2012 | Komentarze 2
hmn... W końcu po paru miesiącach nadrabiam zaległości z wpisami. Oczywiście wszystkich danych z tripów nie pamiętam więc z góry przepraszam. Tym razem na pierwszy ogień pójdzie wypad do Cieszyna.Tak sobie ( z tego co pamiętam :))siedziałem na mieszkaniu i rozmyślałem, gdzie by tu pojechać....Hmn... I na co wpadłem?? Może mało ambitnie....ale nigdy nie byłem na rowerze w Cieszynie. Z tego co pamiętam to może byłem tam 2 razy w życiu i to jeszcze wtedy jak chodziłem do liceum. Popatrzyłem z grubsza na mapę, przygotowałem rower i ruszyłem w stronę celu. Założenie miałem takie, aby jechać głównymi drogami (oczywiście nie 2-pasem), żeby było jak najszybciej bo wieczorem byłem ugadany na piwko ze szwagrem i kumplem więc nie mogłem się zbytnio zmęczyć :). W Jaworzu myślałem, że już zawrócę ponieważ miałem problem z korbą. Jak się okazało dwie zębatki mi się poluzowały. Dziwne... :/. Dokręciłem i ruszyłem dalej.
Rynek w Skoczowie.
Nie powiem, stara droga na Cieszyn do płaskich nie należy :D. Dały mi trochę w kość te "góreczki" , ale był plus tej trasy - znikomy ruch.
Widok na Beskid Śląsko-Morawski.
Heheh nie ma jak wjechać do miasta nie znając w zasadzie jego planu :D. No nic trzeba było skorzystać z mapy w google'ach :D.
Wybiła pora obiadowa więc trzeba było coś zjeść... Ale jakby to wyglądało, żeby być "za granicą" i nic nie zjeść lokalnego :). Znalazłem skromną knajpkę po stronie czeskiej i zamówiłem. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co, ale że w nazwie były knedliki więc musiało być dobre :). Nota bene za 60 koron czeskich zjadłem dwudaniowy obiad z "kompocikiem" więc można by rzec, że się opłacało :).
Oczywiście nie mogło zabraknąć czeskiego piwka :).
:)
Rynek po polskiej części Cieszyna.
Z Cieszyna miałem pierwotnie wracać tą samą drogą, ale ja tego nie lubię więc zmieniłem plany i ruszyłem w stronę Ustronia przez Bażanowice i Goleszów. Pokręciłem się trochę po uzdrowisku i ruszyłem w stronę mieszkania. Po drodze spotkałem uprzejmego staruszka, który mi pokazał ciekawą ścieżkę (szlak rowerowy) do Skoczowa. Od tej pory zawsze o nią zahaczam, jak jadę w stronę Ustronia.
...Tak w sumie przy okazji zaważyłem, że niewiele brakuję mi do setki więc jeszcze trochę poplątałem się po Bielsku :).
Kategoria CO do zasady asfalt