Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52127.50 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

CO do zasady asfalt

Dystans całkowity:10896.91 km (w terenie 205.30 km; 1.88%)
Czas w ruchu:500:29
Średnia prędkość:21.77 km/h
Maksymalna prędkość:79.74 km/h
Suma podjazdów:128729 m
Suma kalorii:149842 kcal
Liczba aktywności:139
Średnio na aktywność:78.40 km i 3h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
23.94 km 0.00 km teren
01:01 h 23.55 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:234 m
Kalorie: 777 kcal

Po auto...

Wtorek, 5 sierpnia 2014 · dodano: 12.02.2015 | Komentarze 2

Po weekendowych szaleństwach na weselu kuzynki przyszła pora odebrać samochód spod sali. Hehe wiadomą rzeczą było, że poniedziałek w ogóle nie wchodził w rachubę - alko jeszcze w żyłach płynęło - stąd też wybrałem wtorek. Nie cudowałem z trasą bo upał był nieziemski, dlatego padło na najkrótszą i najszybszą opcję głównymi drogami. Jednak jak w miarę szybko przyjechałem tak szybko odjechałem...rowerem.Moje Cytrynowe Szaleństwo nie odpaliło - padł akumulator...Dziwne...w środku lata???? No cóż bywa.... Zatem wróciłem do domu by później już innym samochodem powrócić z kablami rozruchowymi.

Fot nie robiłem gdyż jakoś nie miałem weny... :D. Tak więc będzie miuzik :)






Dane wyjazdu:
75.00 km 0.00 km teren
02:54 h 25.86 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:994 m
Kalorie: 2126 kcal

W odwiedziny u Babci

Piątek, 18 lipca 2014 · dodano: 03.02.2015 | Komentarze 0


Lipiec zaczął się dla mnie ciężko - zacząłem pracować na 2 etaty. Powód prosty i jakże przyziemny - kasa. No cóż we wrześniu miałem dużo wydatków więc trza było tyrać. Skoro się dużo pracowało więc na rower już czasu za wiele nie było. Jednak w piątek postanowiłem odpuścić sobie fuszkę i zaraz po tzw. pracy głównej, dosiadłem Rumaka i pojechałem odwiedzić Babcię na Żywiecczyźnie. Z racji, że czasu za dużo nie miałem, nie kombinowałem z trasą. Do Rychwałdu dotarłem, jadąć przez Wilkowice, Łodygowice, Żywiec i Pewel Małą. Hhehe oczywiście nie omieszkałem zaliczyć budowanej ekspresówki. W zasadzie była już ona dużej mierze skończona jednak ruch jeszcze nie był puszczony. Kręciło się tam wybornie :). Od Rybarzowic jechałem już głównymi drogami.




Samojebka musi być ;)






Po pogaduszkach, pysznym babcinym obiadku przyszła pora na powrót. Jako że nie lubię wracać tymi samymi drogami, wybrałem wariant przez Rychwałd, Oczków i ma się rozumieć Przegibek. No bo jakby to tak wracać i nie zaliczyć żadnego uphillu :). W drodze powrotne przeszkadzał z deczka wzmożony ruch ale z drugiej strony czego się można spodziewać po piątkowym. letnim wieczorze ;). Zjeżdżając z Przegibka postanowiłem...tak przy końcu tygodnia...coś przechylić. Tak tak miałem na myśli kufel pysznego, zimnego browarka :). Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Piwko na bielskim starym rynku siadło jak złoto :).
Podsumowując: nic ambitnego jeno połączenie przyjemnego z pożytecznym :)









Dane wyjazdu:
126.00 km 2.00 km teren
05:35 h 22.57 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1103 m
Kalorie: 3400 kcal

Sobotnia Karvina.

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 22.12.2014 | Komentarze 1

No to coś dla urozmaicenia - szosa :). Jednak jakoś weny na trasę nie miałem :/. Jak nie wiadomo gdzie jechać to trzeba wypić kawę u szwagra i wtedy się coś narodzi mimowolnie :). Tak więc zrobiłem :). Szybka kawka, pogawędka i już pomysł się znalazł - Karvina :). Co prawda już w tym roku tam byłem ale zawsze to zagranica :D a poza tym chciałem coś delikatnie pokręcić po czeskich szosach. Grzało dość mocno więc trza się było odpowiednio zaopatrzyć bo...Koron nie zabrałem ze sobą. Zatem ruszyłem w stronę Karviny - inaczej niż ostatnio, jadąc przez Roztropice, Zaborze, Drogomyśl, Kończyce Małe. Trasę tę znam ale od drugiej strony - zawsze to inna perspektywa :D. Kręciło się dość dobrze, czasami tylko przeszkadzał wiatr ale w tych okolicach to norma. Po przekroczeniu  granicy udałem się na karviński rynek - ostatnio aura nie była sprzyjająca ;).





Siostrzenica :Boże ale ten wujek jest walnięty. Nic tylko kręci i kręci te kilometry...


Gdzieś w Bielowicku.




Rynek w Karvinie - impreza na całego :)



Głupi to ma zawsze szczęście :D. Wjeżdżam na karviński rynek a tu pełno taśm, jakaś scena i tłum ludzi. Podjechałem bliżej, ziuram a tu Pepiki sobie urządziły zawody w biegach. Pooglądałem chwilę - akurat biegły dzieciątka chyba z 2 klasy podstawówki - uzupełniłem
płyny i ruszyłem na...zachód ;). Aż mi się zdzikło bo na drogach kompletna pustka. Dziwne - w Polsce o tej porze to ścisk, korki itp. Ale co będę narzekał - hehe tak to można jeździć :). Następnie udałem się jakąś drogą wzdłuż kopalni by ostatecznie wyjechać w miejscowości Horni Sucha. Miałem wpaść na chwilę nad Jezioro Terlicko ale ostatecznie zryzygnowałem u dałem się nad zniornik wodny w Żermanicach. Haha dopiero na miejscu się kapłem, że już tam kiedyś byłem, jak się nie mylę w zeszłym roku :). Z racji że nie chaciało mi się jechać głównymi drogami do Cieszyna wybrałem dobrze mi znaną rowerówkę o numerze 6090.





W oddali majaczy Lysa Hora.


A tam już polskie górki ;)


Skoda musi być :D




Oczywiście musiałem się zagapić i zgubiłem gdzieś ową mi dobrze znaną rowerówkę :D. Nie ma tego złego co by na dobre ne wyszło - poznałem nowe miejscówki i co najważniejsze fajny, widokowy zjazd do Cieszyna :). Nie omieszkałem zatrzymać się na polskim rynku - wiadomo trza wszamać jakiś obiad. I znowu wybrałem kebaba. Oj człek ma nasrane pod deklem - zamiast wszamać coś konkretnego to ten ładuje do siebie takie cosik...Echhh. A na rynku?? Zaczynała się jakaś impreza - kapela się stroiła. Żal było wracać ale byłem umówiony z kuzynem na piwko . Heheh wiadomo - priorytety ;). Powrót najszybszą możliwą drogą czyli tak zwaną starą drogą na Bielsko.





Fajna panorama Cieszyna.







Dane wyjazdu:
11.00 km 0.00 km teren
00:41 h 16.10 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:134 m
Kalorie: 281 kcal

Czekoladowa chcica ;)

Wtorek, 24 czerwca 2014 · dodano: 16.12.2014 | Komentarze 1

Tak sobie siedząc w mieszkaniu naszła mnie straszna ochota na czekoladę, ale nie byle jaką bo z Goplany ( taka we fioletowym opakowaniu ) :D. Skoro czekofaza zaatakowała to trza było spożyć ową czekolajdę :). Z buta mi się nie chciało iść do sklepu to...zabrałem Białego Rumaka. Troszkę mi to utrudniło poszukiwania gdyż nie miałem kłódki więc musiałem dymać do sprawdzonych i pewnych sklepów. Jak pech chciał w owych akurat upragnionej Goplany nie było :( - trza się było zadowolić czymś niby podobnym. A że aura byłą wybitnie pikna więc pojechałem na lotnisko by tam dokonać czynu wchłonięcia czekolady :D. Tak też zrobiłem - wpitoliłem całą tabliczkę :).  Powrót prawie że identyczną trasą. 

Ni ma zdjęć więc będzie miuzik ;)

P.S. Strasznie mi ten kawałek ostatnio siedzi w głowie :)







Dane wyjazdu:
49.00 km 0.00 km teren
02:07 h 23.15 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1646 m
Kalorie: 668 kcal

Miejski rozjazd po sobotniej seteczce.

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 19.11.2014 | Komentarze 0

W niedzielę po przyjeździe dostałem telefon od Dawida z propozycją krótkiej szoski, tak na w sam raz na rozjazd po sobotniej seteczce.  Oczywiście się zgodziłęm, wiadomo - rozjazd zawsze mile widziany :). Myślałem, że zrobimy jakie Goczałki ale Dawid nie miał za dużo czasu więc pokręciliśmy po okolicy tj. Jaworzu, okolicach Cygańskiego Lasu. Hehe nie obyło się oczywiście bez lansu na lotnisku :D. Nie będę się rozpisywał bo w zasadzie nie ma o czym :). Powiem tak: krótka, lajtowa przejażdżka po okolicy, bez napinki, dużo gadania czyli rasowy rowerowy chillout ;).

Skoro nie ma fotek to jest muzyka :).






Dane wyjazdu:
118.00 km 0.00 km teren
07:10 h 16.47 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2055 m
Kalorie: 2764 kcal

Szosowa eskorta Jaworznickich Bikerów ;)

Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 19.11.2014 | Komentarze 7

O szatańskim planie 3 tygodniowego tripu, a raczej wyprawy, po Bałkanach jaworznickich bikerów dowiedziałem się podczas wspólnego kręcenia do "stolicy górnictwa" , hehe to jest Jaworzna. Strasznie mnie to zaintrygowało, ba nawet chodził mi plan po głowie, żeby do nich dołączyć lecz niestety nie dostałbym tyle urlopu...Skoro nie udało się im towarzyszyć w całej wyprawie, postanowiłem chłopaków odprowadzić..choć kawałek :). HEhe jakoś sobie później o tym zapomniałem lecz z pomocą przyszedł K4r3l :). Dostał cynka od bikerów, kiedy wyjeżdżają i już byliśmy umówienie na wspólną eskortę do granicy Polski i Słowacji. Pierwotne prognozy pogody nie były najgorsze...pierwotne... Z chłopakami umówiliśmy się na 9-tą w Porąbce -hehe mieli lekki poślizg ale można im to wybaczyć :D.




Są i oni ;)


Wyglądali jak przystało na prawdziwych wyprawowców - powiewające białe-czerwone flagi i na maxa zapakowane rowery, które ważyły sobie konkretnie :). Tak więc zaczęliśmy eskortę po ostatnich, górskich kilometrach ojczyzny :). Jak wcześnie pisałem pierwotne prognozy były dobre, jednak troszkę się, mówiąc kolokwialnie, posrało - co chwile kropiło a jak nie to ...lało stąd też często trzeba było się chować przez deszczem. Mimo to atmosfera była genialna :). Hehe nawet miałem przyjemność przejechać się na Janusza wyprawowym bike'u ( od Żywca do Jeleśni ). Powiem tak: kurcze...lekko nie było :D. Czuło się każdy kilogram, a początkowo kierownicą miotało jak diabli ;). Dopiero po paru kilometrach człek się do tego przyzwyczaił :). Po wyjechaniu z Jeleśni peleton się troszkę rozdzielił - wiadomo, pojawiły się górki a z takim bagażem lajtowo nie ma. W międzyczasie dołączył do Nas kolejny jaworznicki biker - Lama.
On jednak już na szosie, hehe bez pakunków :). Na granicy przywitała Nas...ulewa. Tak więc w oczekiwaniu na bezdeszczową aurę, zrobiliśmy sobie ostatnią, wspólną sesję zdjęciową :D. Jak zawsze kupa śmiechu, bo z tymi chłopami nie da się inaczej :).
Jak tylko wyszło słońce pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę - chłopaki jechali w tą lepszą - cieplejszą i bardziej słoneczną :). My za to z Kubą pokręciliśmy z powrotem w stronę Korbielowa, Jeleśni.





I se pojechali na "wczasy" ;) 


K4rel pali gumę ;)  



No ale żeby nie było za nudno ( powrót tą samą trasa ) postanowiliśmy sobie troszkę urozmaicić trasę - odbiliśmy na Sopotnię Małą i Juszczynę zaliczając po drodze 2 fajne podjazdy szosowe :). Kuba jednak na zjazdach nie mógł się niestety nacieszyć prędkością - awaria tylnej piasty. Już w Porąbce ją zauważył ale stwierdził, że nie ma ..uja we wsi i trza chłopaków odprowadzić ;). Z racji, że aura nie była za pewna już więcej nie kombinowaliśmy - wybraliśmy wariant przez Żywiec, Rychwałd, Łękawicę i wiadomo...Kocierz :)
Hehe jeszcze w Żywcu, w okolicach szkoły rolniczej, zauważyliśmy pewne zgromadzenie na pobliskim torze jeździeckim. Okazało się, że akurat odbywają się jakieś zawody. Wiadomo - trza było zostać i poobserwować jak to dżokejki ( i konie wiadomo ) radzą sobie na torze ;).






Kocierz zdobyliśmy w deszczu... Na szczycie zrobiliśmy sobie krótką przerwę obserwując zdrowo nadziabane kobity, bawiące się zapewne na imprezie pracowniczej :D. Polew był niezły :D. Zjazd z racji ma mokry i zimny warun do za szybkich nie należał :/.
I tak oto niby z niczego wyszła piękna seteczka w jakże doborowym towarzystwie :)

P.S. Wiem, wiem trochę od tego czasu minęło...Miał być ten wpis po 3 tygodniach a jest po...5 miesiącach ;). Trza się w końcu ogarnąć i zakończyć te masakryczne opóźnienie :)





Dane wyjazdu:
24.18 km 0.00 km teren
01:02 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: kcal

Dojazdówka....

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 0

No co?? Miał być Beskid Śląski a wyszło...jak zawsze :).. A tak na prawdę to porwałem się troszkę z motyką na słońce z tymi moimi planami :). W zasadzie logistycznie można było to ogarnąć ale jakoś wizja jechania autem do Czańca mi się nie widziała. Poza tym w piątek obiecałem kumplowi, że coś z nim pokręcę w sobotę. Tak więc Beskid Ślaski musiałem sobie przełożyć na inny termin... A do samej trasy...Hmnn powiem tak - zwykła, klasyczna dojazdówka z mieszkania do domu rodzinnego. Oczywiście miałem być wcześniej niż planowałem ale jakoś ostatnimi czasy ciężko mi wyjechać o planowanej porze :D.

Ni ma zdjęć - jest miuzik ;)




Route 2 791 748 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
24.18 km 2.00 km teren
01:54 h 12.73 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 550 kcal

Z kumplem po okolicy :)

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 0

Obiecany wypadzik po asfaltach Beskidu Małego. Z racji, że kumpel dopiero zaczął kręcić, zrobiliśmy sobie krótką pętelkę po okolicy. Na dzień dobry klasycznie do Targanic. Następnie postanowiłem coś poeksperymentować, gdyż intrygowała mnie jedna polanka pomiędzy Targanicami a Sułkowicami. Oj i było warto bo polanka ( ala niskopienna hala :] )  była prze urokliwa. Nic tylko przyjść kiedyś wieczorem i zrobić sobie ognisko albo zabrać tam płeć piękną ;). Minusem jest tylko odległość do zabudować - z deka blisko :/. Mimo wszytko miejscówka genialna :). Oczywiście chcieliśmy sobie troszkę upiększyć traskę i nie zjeżdżać do Sułkowic drogą tylko na azymut przez polankę :). Hmnnn :D.... troszkę się tam trawie urosło - patrz zdj. 2  :D.




Genialna miejscówka...







No niestety podczas trawiastego zjazdu kumplowi , jakimś dziwnym sposobem wyskoczyła linka z przedniej przerzutki :(. Narzędzi oczywiście nie mieliśmy więc trza było skrócić traskę :(. W pierwotnym planie był odcinek zielonego szlaku z Zagórnika do Andrychowa lecz niestety nie był nam dany tego dnia. Dojechaliśmy asfaltami do Achowa by tam w ramach rekompensaty...wchłonąć bronxa  ;).







Dane wyjazdu:
95.82 km 24.00 km teren
05:08 h 18.67 km/h:
Maks. pr.:57.10 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1589 m
Kalorie: 2924 kcal

Nieśmiertelny Beskid Mały - Potrójna/Leskowiec

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 1

A co, a zrobiłem sobie długi weekend :). Prognozy były obiecujące więc postanowiłem wziąć sobie urlop na piątek :). Już w czwartek wieczorem narodził mi się w głowie szatański plan, zrobienia 3 pasm Beskidów w cały weekend. Miały to być: Beskid Mały w piątek, Śląski w sobotę i Żywiecki w niedzielę. Plan ambitny a czy go wykonałem w całości??? Zobaczycie, przeczytacie :).

Zatem zgodnie z harmonogramem na piątek przypadał Beskid Mały :). A wiadomo, że jak się tylko pomyśli o tej części Beskidów to do głowy przychodzi tylko jeden cel - Leskowiec :). Jeszcze po drodze nawiedziłem pracę by przekazać pewne informację kumplowi zza biurka . Z góry założyłem, że nie będę się tłukł z BB górami tylko jak najszybciej dotrę do okolic Andrychowa, by tam wpierw zaatakować Potrójną lecz jakąś nową, świeżą drogą/ścieżką. Jak planowałem tak zrobiłem - do Kóz jechałem głównymi drogami lecz zaraz przed centrum skręciłem w prawo by troszkę zaznać spokoju na bocznych traktach. Hehe miało być najszybciej a wyszło jak zawsze :D. Po chwilowym przestudiowaniu mapy w fonie, wyznaczyłem sobie idealną traskę, przy okazji odwiedzając rodzinne strony, gdzie człek za młodu szalał ( Bujaków ). Oj powróciły wspomnienia z dzieciństwa.... Sporo się od tego czasu pozmieniało jednak pewnych zaułków, dróg się nigdy nie zapomina :). W Kobiernicach ponownie powróciłem na główną drogę by nią już jechać do Roczyn. Dalej już klasycznie kręciłem do Bolęciny skąd miałem zaczynać atak na Potrójną.  W zasadzie była to lekka improwizacja, gdyż mapa nie pokazywała jakiejś konkretnej drogi - coś tam wchodziło do lasu ale szybko się kończyło. Jednak wiedziałem, że jest tam mnóstwo dróg zwózkowych, które albo łączą się z żółtym, albo czarnym szlakiem na Potrójną. Zatem przyszła pora na improwizację :D. Początkowo jechało się całkiem przyjemnie ale w momencie jak zaczęły się mocniejsze podjazdy, droga zamieniała się w krajobraz po burzy - jeden wielki syf spłukany  przez wodę....




Kozy - zaraz po zjechaniu z drogi głównej...


Tereny z dzieciństwa a w tle Gancarz :)


Początkowo uphill z Bolęciny był przyjemny...


Dalej ju mniej...





Zatem butowania było i to całkiem sporo ale takie są uroki szukania nowych wariantów :). W końcu dotarłem na Potrójną lecz nie zatrzymywałem się tam na długo tylko od razu ruszyłem czerwonym szlakiem na Leskowiec. Dla odmiany odbiłem na żółty szlak do Chatki pod Potrójną. Hehe jeszcze w sumie nigdy tamtędy nie jechałem na bike'u :). Ponownie wbiłem się na czerwony, tuż przed Rezerwatem Madohora. No to teraz zaczął się najlepszy odcinek na całej trasie - kto tam był to wie o czym mówię :).




Potrójna :)


Chatka pod Potrójną :)


W schronisku na Leskowcu zrobiłem sobie przerwę na obiad. Oczywiście zamówiłem sobie prze pyszny żurek, jak narazie najlepszy w promieni u 100 km ( mam na myśli schroniska ) . Podczas obiadu rozkminiałem, gdzie by tu jechać dalej...Padło na Gancarza i zielony szlak do Andrychowa :). Lubię ten szlak choć do najtrudniejszych nie należy. W zasadzie jest tylko jeden stromy zjazd ( Gancarz ) a tak to do Zagórnika śmiga się szerokimi leśnymi drogami. Za to można sobie zdrowo przycisnąć :). Chyba najlepszy odcinek, choć krótki jest po przecięciu drogi łączącej Zagórnik z Inwałdem - fajna, kręta, korzonkowa ścieżka. Tak tam pędziłem, że...wpadłem w dziką róże...Heheh paskudny krzak się troszkę rozrósł od ostatniego czasu :). Polało się troszkę krwi i parę ciał obcych trza było wyciągnąć ze skóry... Nie ma nic przyjemniejszego jak spocone ciało i rany do krwi...Hmnnn miodzio :D. Szczypało jak cholera ale trza było jechać. Po drodze wstąpiłem jeszcze na 2 godzinki do domu rodzinnego na uzupełnienie zapasów ;).



 
Schronisko PTTK Leskowiec. Uwielbiam tam jeździć :)


Jak na razie najlepszy schroniskowy żurek.


Gancarz. Przy okazji zaintrygowała mnie jedna ścieżka - trza ją sprawdzić w najbliższym czasie :)


Oj szczypało....



Powrót na Bielsko ostatnio najczęściej uczęszczaną trasą przez Kozy. Pisarzowice, Hałcnów. Mimo, że sporo było asfaltu to i tak zabawa była przednia - nie ma jak Beskid Mały!!!!



Route 2 785 348 - powered by www.bikemap.net



Dane wyjazdu:
55.19 km 0.00 km teren
02:21 h 23.49 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1086 m
Kalorie: 1861 kcal

Rozjazdowy Dzień Dziecka ;)

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 02.09.2014 | Komentarze 3

Po sobotniej setce przyszła pora na lekki rozjazd i chillout u rodziców :). Tak więc dosiadłem Białego i ruszyłem przez Przegibek w stronę Czańca. Jechałem sobie bardzo lajtowo, bez żadnej spinki - czysta rekreacja. W końcu do czego się miałem śpieszyć...w sumie by się może znalazło ( niedzielny rosołek ) ;) ale jakoś taki rozleniwiony byłem ;). Po błogim lenistwie i niedzielnym obżarstwie przyszła pora na powrót, tym razem już nie uphillowo tylko łagodnie, można by rzez już ostatnimi czasy klasycznie czyli przez Kozy, Pisarzowice, Hałcnów. Na sam koniec zafundowałem sobie prezent na Dzień Dziecka a mianowicie...[patrz niżej] :)


 
Pifko na bielskim ZWMie