Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57024.03 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.68 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
63.74 km 29.00 km teren
04:10 h 15.30 km/h:
Maks. pr.:55.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1863 m
Kalorie: kcal

Pierwsza spalenizna czyli terenowo po Beskidzie Małym ;)

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · dodano: 26.04.2013 | Komentarze 2

Z lekkim poślizgiem ale jest :)

Już dawno chciało mi się porządnego terenu stąd też na "początek terenowych wyryp" wybrałem moją klasykę gatunku a mianowicie uphill na Magurkę Wilkowicką :). Jako że miało być terenowo, wyznaczałem tak trasę, żeby asfaltu było jak najmniej ( przynajmniej w jedną stronę ). Stąd też pierwszy raz w życiu od domu do Bukowca dojechałem terenem :). Wstyd się przyznać ale ową drogę znalazłem na mapie a przecież mieszkam tak blisko, że teoretycznie powinienem ją znać ;). A co do samego odcinka - bardzo przyjemny. Co prawda spodziewałem się typowo leśnej drogi a tam prawie że asfalt :D .


Nowo poznana droga :). Zapewne będę nią teraz namiętnie śmigał :).



No niestety od Bukowca do prawie Żarnówki jechałem już asfaltem. Tam też wbiłem się na zielony w stronę Gaików. Przyznam się bez bicia, że lubię ten szlak przez Nowy Świat. Przy dobrej widoczności można zobaczyć Tatry a poza tym bardzo przyjemnie się kręci :). Oczywiście na pierwszym mocniejszym podjeździe zderzyłem się z rzeczywistością i uświadomiłem sobie po raz któryś, że kondycha na asfalcie a kondycha w terenie to dwie różne bajki. No cóż na terenowych podjazdach jestem jeszcze kiepściutki.. i to bardzo :/. Trza będzie się ostro wziąć do roboty!!


W drodze na Nowy Świat - jakkolwiek to brzmi ;)



Po dojechaniu do Gaików miałem lekki dylemat jak wjechać na Magurkę. Opcje były dwie: narciarskim albo zjechać czerwonym do Straconki i ponownie czerwonym wjechać na Magurkę. Wybrałem drugą opcję :). Powód prosty jak budowa cepa :) - czego się nie zrobi dla dobrego zjazdu w terenowych warunkach. Poza tym jest to fajny techniczny zjazd, na końcu którego jest ciekawy singielek :). Aaaa zapomniałbym - wróciłem się trochę w stronę Hrobaczej szlakiem, gdyż łudziłem się, że może odnajdę zgubioną mp3-ke ;). No owym singielku zaliczyłem drzewo...ale dzięki bogu nie rosnące tyko leżące - nie wyrobiłem się na jednym zakręcie :D. Oczywiście słowo "zaliczyłem" jest lekko przekoloryzowane ponieważ w zasadzie bardzo lekko w nie uderzyłem :).




Widok na stolicę Podbeskidzia z okolic Gaików.






Czerwony z Gaików do Starconki.


j.w.

Zjazd był genialny :). Dobrze, że wybrałem tę opcje bo fan był przedni :). W Straconce przyszła pora na uzupełnienie płynów i już tym razem ruszyłem w stronę Magurki, ponownie czerwonym szlakiem. Jest to drugi łagodniejszy sposób wjechania na ową górę. Oj przyznam się, że na tym odcinku to mi dopiekło!! Po prostu lało się ze jak z prysznica. Dwa razy się zatrzymałem i przemyłem sobie twarz gdyż byłą cała z soli. Hehe poczułem wtedy już lato :D.


Miła niespodzianka na szlaku :).


I znowu panorama na Bielsko :).



Na Magurce wyjątkowo się nie zatrzymywałem tylko pomknąłem na mój ulubiony szlak w okolicy a mianowicie na czarny do Łodygowic. Po prostu uwielbiam tę trasę - jest tam po prostu wszystko co powinno być na idealnym dowhillu. Tym razem nie robiłem zdjęć, gdyż delektowałem się zjazdem :) (zdjęcia z tego odcinka zamieściłem już kiedyś na blogu ). Ale żeby nie było tak kolorowo to oczywiście musieli mnie wkur..ć leśnicy, którzy w najlepszym odcinku urządzili sobie wycinkę i zostawili pościnane drzewa na szlaku. Tam, gdzie można pięknie mknąć singielkiem, trzeba było zeskoczyć z bik'a i omijać ścięte drzewa. Wrrr...



W Łodygowicach znowu troszkę asfaltu - odcinek dojazdowy do czerwonego szlaku na Przysłop. Tej trasy ( czerwony szlak ) jeszcze nie robiłem stąd też padł pomysł na zrobienie lekkiego rekonesansu :). Odcinek dość urozmaicony pod względem nawierzchni - początkowo szuter, później betonowe płyty by ostatecznie wbić się na leśną, kamienistą a nawet skalistą drogę. Słowo "skalista" należy rozumieć poprzez drogę biegnącą po płaskich skałach ;). Na Przysłopie odbiłem na żółty szlak na zaporę. Ten odcinek już znałem ale mimo wszystko przez przypadek zjechałem z trasy i wyjechałem za zaporą. Oczywiście nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - poćwiczyłem sobie strome, kamieniste zjazdy :). W palnie miałem jeszcze trochę terenowego pedałowania ale niestety troszkę mi zeszło a czas mnie gonił - o 17-tej byłem umówiony ze Szwagrem na "roboty ziemne" ;) - stąd też do domu dojechałem już asfaltem.

P.S. Zapomniałbym. Oto skutki pięknej pogody :) :



Kategoria Beskid Mały



Komentarze
Skowronek
| 18:48 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj Ciężka trasa...
tlenek
| 17:19 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj Barwy narodowe na skórze :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa alawe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]