Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

CO do zasady asfalt

Dystans całkowity:10896.91 km (w terenie 205.30 km; 1.88%)
Czas w ruchu:500:29
Średnia prędkość:21.77 km/h
Maksymalna prędkość:79.74 km/h
Suma podjazdów:128729 m
Suma kalorii:149842 kcal
Liczba aktywności:139
Średnio na aktywność:78.40 km i 3h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
16.89 km 3.00 km teren
00:45 h 22.52 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:198 m
Kalorie: 510 kcal

Na próbę...

Sobota, 26 października 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0

Trasa Dom-Kanciapa-Dom. Tym razem znowu inaczej bo ileż można jeździć tą samą drogą :). Hehe za niedługo skończą mi się pomysły :D.




Dane wyjazdu:
23.10 km 0.00 km teren
01:07 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:423 m
Kalorie: 850 kcal

Miała być Jasienica a wyszło whiskaczowe BB

Sobota, 26 października 2013 · dodano: 19.11.2013 | Komentarze 0

Sobotni wieczór planowałem spędzić w Jasienicy, pilnując siostrze kotów. Miał to być, nazwijmy to delikatnie, relaks przed niedzielnym tripem. A że jakoś nie chciało mi się jechać autem postanowiłem pokręcić bike'iem - taka w sumie mała rozgrzewka :). Gdzieś w okolicach Lipnika dostałem zaproszenie od kuzyna na małe co nieco ;). Oczywiście nie odmówiłem i z werwą pokręciłem do BB. Jednak narzuciłem sobie za mocne tempo i dotarłem z szybko ( kuzyna jeszcze nie było na mieszkaniu ). Co tu będę pisał - trasa mało ambitna bo rasowa dojazdówka, bez żadnych ciekawych momentów :). Miałem u kuzyna posiedzieć chwilę, załyczyć jednego drina...Wyszło inaczej :D


Czekając na kuzyna...podziwiałem Katedrę Św. Mikołaja w Bielsku.


Dane wyjazdu:
19.10 km 0.00 km teren
00:41 h 27.95 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:178 m
Kalorie: 682 kcal

Na próbę...

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 11.11.2013 | Komentarze 0

Co tu dużo pisać...zwykłe dotlenienie mózgu i rozruszanie mięśni przed i po próbie :). Tym razem dojazd do kanciapy troszkę inny ale za to szybszy :). Powrót już klasyczny.





Dane wyjazdu:
46.30 km 0.00 km teren
01:55 h 24.16 km/h:
Maks. pr.:67.50 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:585 m
Kalorie: 1081 kcal

Na Spotkanie Podróżników do Grawitacji.

Poniedziałek, 14 października 2013 · dodano: 11.11.2013 | Komentarze 0

Po wykręceniu swojego rekordu przyszła pora na rozjazd :). W niedzielę nie miałem jakoś ochoty dosiąść Rumaka ;) więc zostawiłem sobie to na poniedziałek. A że akurat okazja była dobra, bo jak zawsze w Grawitacji co poniedziałek było Spotkanie Podróżników, postanowiłem rozprostować nogi :). A co było tematem ówczesnego spotkania?? "Kilimandżaro to tylko dodatek..." - bardzo ciekawa prezentacja. Na wstępie powiem, że pierwsze kilometry na bike'u były ciężkie - nogi jak z kamienia, w ogóle nie chciały podawać :/. Jakoś w nie za mocnym tempie ale się dokulałem do Grawitacji. Tam czekał już na mnie mój kumpel i razem, przy piwku, oglądaliśmy prezentację :). A że nogi jeszcze trochę bolały więc trza było dobrego painkillera - piwko zrobiło swoje i już bez żadnych boleści dotarłem do domu..po północy ;).



Dane wyjazdu:
343.92 km 0.00 km teren
13:59 h 24.59 km/h:
Maks. pr.:72.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3350 m
Kalorie: 7804 kcal

Pierwsze 300 km

Sobota, 12 października 2013 · dodano: 07.11.2013 | Komentarze 7

Tak, tak w końcu przekroczyłem magiczną liczbę 300 kilometrów na raz :). A wszystko to przez dwóch Terminatorów: cieszyńskiego - daniel3ttt i rybnickiego - gustava, którzy to po prostu weszli mi na ambicję :). No bo co?? Oni mogą trzaskać po 600/800 kilometrów a ja nie?? W zasadzie nie planowałem na ten rok tak długiego dystansu - TdB-ZE miało być rekordowe - ale chłopaki/szatany musiały namieszać mi w głowie :D. Skoro już narodził się pomysł nowego rekordu trzeba było wyznaczyć jakiś termin a z tym był ciągły problem :/. W końcu zebrałem się do kupy i wyznaczyłem datę 12 października. Tak naprawdę był to już ostatni dzwonek na tak długi trip bo...w końcu to już prawie końcówka roku i dnia już nie ma za dużo. Najlepsze jest to, że nie miałem kompletnie pomysłu na trasę. Wiedziałem tylko, że chce odwiedzić Myślenice a co będzie dalej?? Hmn...jakoś będzie...i było. Tak budowałem trasę, że zahaczyłem nawet o...Pieniny :). Ale od początku...
Planowałem start na 6 rano ale...zaspałem. To się nazywa szczyt szczytów - zaspać na długo planowany trip :D. Wyruszyłem w końcu półgodziny później. Na domiar złego w nocy lało i już po 10 kilometrach byłem udupcony jak świnia :).


Poranne mgły w Wieprzu.


Beskid Mały.



Mimo, że droga była mokra kręciło mi się bardzo dobrze. Do Wadowic jechałem bocznymi drogami wdychając wiejskie "klimaty" - hehe tak na pobudzenie :D. Za Wadowicami warunki atmo się z deczka pogorszyły - kręciłem w mega mgle. Nawet zmuszony byłem uruchomić światełka by nikt mnie nie potrącił. Troszkę mnie to zaniepokoiło bo prognozy były całkiem inne. Na chwilę się "rozjaśniło" w Kalwarii Zebrzydowskiej, ale tylko na chwilę bo od Lanckorony do Sułkowic pedałowałem w jeszcze większej mgle, co chwile przecierając okulary z nadmiaru wilgoci.


No niestety nie nacieszyłem się pięknym widoczkiem rynku w Lanckoronie :/

W Sułkowicach humor mi się poprawił bo...magła opadła i wyszło słońce :). Jednak znowu nie na długo bo już za Myślenicami miałem powtórkę z rozrywki. Wkurzyłem się z deczka bo chciałem podjechać na zaporę w Dobczycach ale przy takich warunkach mijało się to totalnie z celem - widoczków by i tak nie było fajnych. Jeszcze w drodze z Sułkowic do Myślenic, jadąc przez Jasienicę dostrzegłem ciekawe tereny do pure mtb :) - hehe coś mi się wydaję, że w przyszłym roku tam przyjadę coś pokręcić. W Dobczycach zrobiłem sobie krótką przerwę na uzupełnienie kalorii i ruszyłem w stronę zamku - no bo w końcu trzeba choć trochę pozwiedzać okolice :). W sumie czas miałem dobry ale profilaktycznie zrezygnowałem ze zwiedzania zamku bo nigdy nie wiadomo co się może jeszcze przytrafić w trasie. A co gorsze kusiło strasznie zwiedzanie bo...pojawiło się w końcu słońce :).




Rynek w Myślenicach.


Zamek w Dobczycach.

W zasadzie od Dobczyc już ciągle towarzyszyło mi słońce :). Kręciło się wyśmienicie choć trochę "wmordęwind" dawał się we znaki. Z Dobczyc ruszyłem w stronę Tymbarku/Limanowej, kręcąc raz w dół, raz w górę przez "jabłkowe zagłębie" :). Kurcze, gdzie się człowiek nie obejrzał, tam sady jabłkowe. Hehe najlepszy był moment przejazdu obok zakładów "Tymbarku" - człek się czuł jakby się kąpał w soku jabłkowym- mega intensywny zapach!!!


Rynek w Tymbarku.

W Limanowej zaplanowałem zrobić sobie dłuższą przerwę obiadową. Jednak pech chciał, że w bardzo przyjemnym ( cenowo i wizualnie ) lokalu miała się odbyć impreza zamknięta ( prawdopodobnie wesele ) i zmuszony byłem szukać jakiejś innej ciekawej opcji. Trochę mi to zajęło lecz i tak w końcu wybrałem pizzerię. Na dzień dobry siara bo kelnerko-barmanka miała wielki problem z wniesieniem roweru do środka. Kurcze, co najlepsze w lokalu była tylko obsługa i ja i nikt inny a ona mi sapie o rower. W końcu się zgodziła i zamówiłem para pizze. Nie dość, że w smaku była kiepska to jeszcze w środku znalazłem zszywkę. A dokładnie utkwił mi w zębie. Po prostu makabra, żeby takie cosik było w pizzy!!!! Z Limanowej ruszyłem w stronę...Krościenka nad Dunajcem :). Po drodze zaliczył superowy uphill z Starej Wsi na Przełęcz Pod Ostrą.


W drodze na Przełęcz Pod Ostrą - niczym jakby się jechało po torze :).




Piękny Beskid Wyspowy.

W planie miałem jeszcze jedną górską premię ale niestety czas gonił i trzeba było zmienić trochę trasę. W Kamienicy zrobiłem sobie kolejną przerwę na uzupełnienie płynów i oczom nie mogłem uwierzyć jak na jakiejś reklamie ukazała mi się aktualna temperatura powietrza - 22,5 st.C!!!. W Krościenku nie zagościłem zbyt długo - zrobiłem zakupy na resztę trasy i pokręciłem w stronę zamku w Czorsztynie. Tam niestety niemiła niespodzianka - zamek był nieczynny - spóźniłem się...niecałe 2 tygodnie :(.


"ala spływ Dunajcem" czyli krótki odcinek wzdłuż rzeki ;).


Pieniny.


Zamek w Czorsztynie.


Jezioro Czorsztyńskie, Zamek w Nidzicy w tyle słabo widoczne Tatry.


Zachód słońca nad Jeziorem Czorsztyńskim.

W zasadzie po "wizycie" w Zamku Czorsztyńskim dostałem mega przypływu energii. Skąd ona się wzięła?? Nie mam pojęcia ale noga podawała jak ta lala - do Nowego Targu rzadko schodziłem poniżej 35 km/h :). Był POWER!!! Do Nowego Targu wjechałem już po zmroku. Następnie pokręciłem do Jabłonki przez Czarny Dunajec. Według mapy jechałem identyczną trasą jak na TdB-ZE ale tym razem poszła ona mi jakoś dużo szybciej - hehe przynajmniej tak mi się wydawało :D. Podczas odcinka Nowy Targ - Jabłonka dostawałem szewskiej pasji!! Powodem tego stanu były matoły jadące autami, namiętnie mnie oślepiające. Po prostu ćwoki jechały non toper na długich światłach ( drogowych ), nie obchodziło ich, że im "migałem", idioci musieli postawić na swoim!!! W Zubrzycy Górnej miałem spotkanie pierwszego stopnia z...psem pasterskim. Psiak mnie strasznie przestraszył - pojawił się dokładnie znikąd parę metrów przede mną i szczekał w niebo głosy. Dzięki bogu jakiś baca go zawołał i mogłem już spokojnie kontynuować uphill na Przełęcz Krowiarki. Hehe o tej porze to jeszcze nigdy tak wysoko nie byłem :). Zjazd z Krowiarek bardzo spokojny i asekuracyjny. W Zawoi dopadł mnie kryzys - zacząłem usypiać za kółkiem!!! Przyznam się bez bicia - bardzo nieprzyjemne uczucie, nikomu go nie życzę bo o glebę bardzo, ale to bardzo łatwo. Zdając sobie sprawę, że jest to już efekt zmęczenia postanowiłem poszukać jakiegoś sklepu/knajpy by podładować baterię. Udało się znaleźć jeszcze czynny sklep i zakupić coś do jedzenia. Jednak efekt posiłku nie był do końca taki jaki oczekiwałem a przede mną było jeszcze trochę kilometrów i na początek uphill na Przełęcz Przysłop. Za dobrze się nie wyjeżdżało lecz na samym szczycie pomogło mi zakupione wcześniej...jabłko!!! .Kurcze już drugi raz zwykłe jabłko dodaje mi mega kopa :). Zjeżdżając z przełęczy okropnie zmarzłem - paluchów już prawie nie czułem ( jechałem w krótkich rękawiczkach ). Za ostatnie drobne kupiłem sobie na stacji benzynowej w Stryszawie...rękawiczki robocze :D :D. Powiem tak: zrobiły one ogromną robotę!!!! Paluchy w końcu nie marzły i można było dalej kontynuować jazdę po około Leśnych chopkach :). Na sam koniec, taka wisienka na torcie, zostawiłem sobie uphill na Kocierz :). Tempo miałem kiepskie ale w końcu miałem już ponad 300 kilometrów w nogach. Za to zjazd na maxa :). Do domu dotarłem o 1:20 w całkiem dobrym stanie fizycznym. Hehe chodził mi po głowie szatański plan dokręcić do 400 ale niestety moje oświetlenie odmawiało już posłuszeństwa ;).

Reasumując: Bardzo fajna wyprawa. Dowiodłem sobie, że potrafię wykręcać tak długie dystanse i że moja kondycja jest na dość wysokim poziome. Powiele słowa Gustava, że na tak długich dystansach bardzo ważna jest psychika i duża motywacja, bo bez niej nawet koks nie da rady. Aaaa no i przy okazji trochę "świata" zwiedziłem :). Byłem w Beskidzie Makowskim, Wyspowym, Żywieckim i Pieninach. Cóż więcej powiedzieć...Teraz pora na 400 kilometrów :)


Dane wyjazdu:
16.00 km 3.00 km teren
00:55 h 17.45 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 80 m
Kalorie: kcal

Próbowo z namiastką terenu ;)

Niedziela, 15 września 2013 · dodano: 16.10.2013 | Komentarze 0

Delegacja minęła - nastał weekend...A był to weekend imprezowy :). W sobotę balowałem u siostry na urodzinach i trochę mi zeszło - w domu byłem przed 6 rano :). Co najlepsze na 10 byłem umówiony z chłopakami z kapeli na próbę więc za długo nie pospałem :D. By się odpowiednio obudzić postanowiłem dojechać na bike'u. To był strzał w dziesiątkę - zmęczenie i niewyspanie minęło w momencie. Na samą próbę jechałem standardowo, czyli asfaltami. Jednak z powrotem zmieniłem troszkę trasę by wbić się na jeszcze przeze mnie nie jechaną drogę.





Wjechałem w las, tzw. Bulowicki Las. Przez owy drzewostan prowadziła dość szeroka, kamienista droga jednak ja po przejechaniu może kilometra postanowiłem poeksperymentować i wjechać w leśną ścieżkę. Do końca nie wiedziałem, gdzie ona mnie zaprowadzi ale jest ryzyko, jest zabawa. Oczywiście ścieżka skończyła się na skraju lasu w czyjejś bramce. Zatem postanowiłem jechać wzdłuż linii lasu, w większości przedzierając się przez chaszcze. Tak mi się spodobało, że po szybkim obiedzie znowu dosiadłem Białego Rumaka i ruszyłem...ale to już w następnym wpisie :P.






Dane wyjazdu:
12.89 km 0.00 km teren
00:41 h 18.86 km/h:
Maks. pr.:53.46 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:515 m
Kalorie: kcal

Po...auto na Kocierz

Poniedziałek, 9 września 2013 · dodano: 15.10.2013 | Komentarze 0

Po weekendowym weselichu trza było w końcu skoczyć po auto na Kocierz. A jaki jest najlepszy sposób na KACa??? Uphillowa praca :). Stąd też dosiadłem Białego Rumaka i kacowym tempem pokręciłem w stronę weekendowych pijatyk ;)



Dane wyjazdu:
47.27 km 0.00 km teren
01:59 h 23.83 km/h:
Maks. pr.:56.88 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:741 m
Kalorie: 1507 kcal

Do i z pracy + porada u Remika

Środa, 4 września 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

No co tu dużo pisać - zwykła traska do i z pracy. No może z deczka wzbogacona o krótkie odwiedziny w sklepie Remika Cioka w celu zapytania w sprawie dziwnych odgłosów dochodzących z tylnego koła i porobocze pifko :).




Dane wyjazdu:
24.63 km 0.00 km teren
00:53 h 27.88 km/h:
Maks. pr.:56.43 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:217 m
Kalorie: 849 kcal

na meczyka...

Wtorek, 27 sierpnia 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Krótki trip, oj krótki!! W zasadzie takie rozprostowanie kości wieczorową porą :). A że akurat Legia grała mecz z Steaua Bukareszt, a że nie chciało mi się samemu oglądać, postanowiłem coś po kręcić a później wbić się do Pubu Chillout na bielskim ZWM-ie na transmisję "widowiska" :D. Na wstępie ugadałem się przez "twarzoksiążkę" na przechowanie bike'a w pubie by nikt mi podpierdzielił Białego Rumaka. No niestety wyszło jakieś małe nieporozumienie i barmanka nic nie wiedziała o mojej umowie. Hehe dzięki bogu mam znajomości u konkurencji więc udało mi się spokojnie przechować rower na czas meczu :). A wracając jeszcze do samej trasy dojazdu to w zasadzie nie było to nić szczególnego - zwykła asfaltowa trasa - choć starałem się omijać główne drogi :).

Pifko w Opium © jakubiszon


Po meczyku, lekko zniesmaczony grą "warszawiaków", poszedłem po bike'a do Opium a przy okazji wlałem jeszcze jedno piwko i ruszyłem, już niestety, głównymi drogami. Hehe na szczęście o tej porze ju nie ma dużego ruchu więc można śmiało kręcić,



Dane wyjazdu:
19.29 km 0.00 km teren
00:46 h 25.16 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:255 m
Kalorie: kcal

Do pracy...

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0

Ostatni trip z serii "krótko do pracy". Następne, o ile będą, to już zapewne duuużo dłuższe :), hehe czyli normalnie :D.


P.S. Skąd mi się wzięło tyle metrów w pionie to już sam nie wiem :D. Przecież tam jest płasko jak cholera :D


hehe kawałek idealnie ilustruje tempo jakim jechałem do pracy...Hehe zaspało mi się na...10-tą :D :D