Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 57773.75 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.63 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Beskid Śląski

Dystans całkowity:1941.63 km (w terenie 495.10 km; 25.50%)
Czas w ruchu:115:54
Średnia prędkość:16.75 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:35116 m
Suma kalorii:16189 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:84.42 km i 5h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
74.84 km 19.00 km teren
04:22 h 17.14 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1310 kcal

Salmopol -> Równica

Czwartek, 31 maja 2012 · dodano: 05.06.2012 | Komentarze 5

Po nocnej rozgrzewce (Nocna Pętla vol.2) przyszedł czas na właściwą trasę :). Nad tym tripem myślałem od dwóch tygodni - w końcu trzeba poznawać okoliczne "górki" :D - więc przyszedł czas na jego realizację.
Jak to w moim przypadku bywa zazwyczaj, trasę rozpocząłem ok południa - wcześniej mi się jakoś ciężko zebrać :D. Wyjątkowo na Przełęcz Salmopolską nie wyjeżdżałem klasycznie (od strony Szczyrku) tylko postanowiłem sprawdzić pewną drogę, ba nawet szlak (żółty), która zaczyna się zaraz przed serpentynami.


W drodze na Przełęcz Salmopolską.


Fragment żółtego szlaku na Salmopol.

Prawdę mówiąc zrobiłem sobie niezły skrót i zyskałem sporo czasu jadąc ową drogą. Może tylko 100 metrów było ciężkie. Ja na tym odcinku prowadziłem bo nie chciałem forsować swojego "nasmarowanego na nowo" kolana, choć w zasadzie ta część jest przejezdna.
Żółtym szlakiem jechałem cały czas aż do Trzech Kopców podziwiając piękne widoki i napawając się superowymi zjazdami, momentami singiel track'ami.


Tego miejsca chyba nie muszę opisywać :).


To co tygryski lubią najbardziej!!


Widok na Brenną i ostatnie metry żółtego.

Na trzech Kopcach zmieniłem kolor szlaku i dalszą część drogi na Równice jechałem już niebieskim. Bardzo fajna trasa z wieloma fajnymi podjazdami i szybkimi zjazdami no i nawet trafiły się 2 mini singiel track'i. Na jednym, podczas zjazdu, złapał mnie skurcz - dziwne bo już dawno tego nie odczuwałem. Oczywiście nie mogłem stracić takiej okazji wiec w połowie odcinka wziąłem rower na ramie i się wróciłem - zrobiłem sobie mini masaż i z powrotem ruszyłem w dół :).


To właśnie tu dopadł mnie skurcz.


Jeden z ostatnich zjazdów przed Równicą.

Na Równicy dłuższy odpoczynek na naładowanie baterii :). Oczywiście mowa tu obiedzie i "skromnym" piwku. Nota bene w schronisku pracuje bardzo "sympatyczna" dziewojka :) i podają, tak z innej beczki, dziwne flaczki :D. Pierwszy raz w życiu widziałem flaczki zabarwione papryką, choć były wyśmienite :). Podczas odpoczynku spotkałem bikera - bardzo sympatyczny starczy Pan. Wypiliśmy piwko, powymienialiśmy się doświadczeniami i każdy ruszył w swoja stronę.
Z Równicy bardzo dobrze było widać Malá Fatra (Małą Fatrę) i Lysá Hora (Łysą Górę).


"Baton energetyczny" :D




Widok na Górki Wielkie, Brenną i nie tylko ze szczytu Równicy :).

Z Równicy zjeżdżałem ponownie żółtym szlakiem. Bardzo fajny, szybki i kamienisty downhill. Dawał bardzo dużo frajdy aż do pewnego momentu, jak z kamienistej drogi przerodził się w - patrz zdjęcie poniżej- i wtedy nastąpiło apogeum zadowolenia :).



Od Górek Wielkich uciekałem szybko przed deszczem, który nadciągał od strony Cieszyna. No niestety dalsza część tripu już stricte asfaltowa, zakończona tradycyjnie browarkiem w Grawitacji :).

Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
62.88 km 15.00 km teren
03:30 h 17.97 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:990 m
Kalorie: 2738 kcal

Skrzyczne - pierwsze MTB po kuracji glukozaminowej.

Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 3

W końcu ruszyłem w teren :). Na wstępie zaznaczę, że miał być to test mojego kolana po miesięcznej kuracji więc zbytnio się nie forsowałem.. Specjalnie wybrałem delikatne podjazdy by pomału przygotowywać kończynę do mocniejszych tras, które mam zaplanowane na ten rok. Jedną z nich będzie wyjazd na Babią Górę :).. Aaaa zapomniałbym...Był jeszcze drugi test podczas tego tripu :). Swego czasu ściągnąłem sobie aplikację na telefon, która to miała rejestrować całą trasę przez gps'a. Mowa tu o MapMyRIDE. Szczerze mówiąc bardzo fajna sprawa, ma tylko jeden wielki minus :(. Owa aplikacja działająca na androidzie, przy włączonym gps'ie, zużywa nieziemską ilość baterii. Niestety po 4,5 godziny użytkowania aplikacji bateria byłą prawie całkowicie wyładowana. Dzięki bogu udało mi się zapisać przeważającą część trasy - zabrakło 16 km :/.
A więc ruszyłem ...Wpierw w stronę Szczyrku, a później Salmopolu.


Skocznia w Szczyrku.

Swego czasu kumpel pokazał mi fajną trasę na Skrzyczne więc grzechem by było jej nie powtórzyć :). Podjazd rzekłbym bardzo lajtowy - cały czas jedzie się leśną drogą, która leśnicy ściągają drzewo.










Widoczek na Babią i nie tylko :).

Oczywiście na Skrzycznym - masa turystów, wycieczek szkolnych więc nawet nie wchodziłem do schroniska bo mijało się to z celem. Szybka sesja zdjęciowa, uzupełnienie płynów, sprawdzenie baterii w telefonie i trza było ruszać niebieskim szlakiem do Lipowej.





Niebieski szlak do Lipowej ...hmnn...Powiem tak wychodziłem nim w lutym tego roku jak było jeszcze z dobre 30 cm. śniegu. Zapowiadał się ciekawie...I też tak było :).




Nikt nie powie, że zjazd jest mało interesujący :).

Nota bene jak zacząłem zjazd ze Skrzycznego to miałem pewne obawy co do zasadności ale po chwili byłem tak nasterowany techniczną jazdą, że nie było mowy o zmianie trasy. Zjazd- powiem krótko- jak dla mnie genialny - szybki, techniczny, niebezpieczny, mega kamienisty. Mimo, że mam hamulce hydrauliczne to dłonie mnie strasznie bolały. Ale co tam - liczyła się adrenalina :). W Lipowej stwierdziłem, że trzeba sobie podnieść średnią prędkość więc do Bielska cisnąłem ile fabryka dała. Niestety w Godziszce zaczęła mi padać komóra więc szybko zapisałem trasę i ostatnie 16 kilometrów nie było rejestrowane :/.

Jak tradycja nakazuję zwieńczeniem trasy było symboliczne piwko w Grawitacji :)

A TU JUŻ LINK DO MOEJEJ TRASY NA MapMyRIDE
MapMyRIDE

Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
117.00 km 3.00 km teren
06:30 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1120 m
Kalorie: kcal

Dookoła Beskidu Śląskiego

Piątek, 2 grudnia 2011 · dodano: 05.12.2011 | Komentarze 3

....Kolejny plan wykonany. Od pewnego czasu chodziła mi po głowie pętelka wokół Beskidu Śląskiego, ale jakoś się nie mogłem zebrać i siąść na rower. A propo to już moja druga trasa z cyklu "wokół Beskidu..." i chyba wejdzie do kanonu moich asfaltowych wędrówek :), a może nawet zapoczątkuję cykl wypraw rowerowych okrążających rożne pasma górskie... Któż to wie, pomysł nie jest głupi :). Ale wracając do sedna...
Pora roku, szybko zapadający zmierzch, brak dobrego oświetlenia spowodowały, że trzeba było podjąć decyzję o wczesnym wyruszeniu w trasę. Nie powiem, wstawanie o 5:30 nie należy w moim przypadku do normalnych rzeczy, ale że wtedy nocowałem u rodziców trzeba było wstać wcześnie, spakować rower do auta i cisnąć na Bielsko by trasę rozpocząć w okolicach godziny 7. Plan był taki, żeby wrócić przed zmrokiem więc jakby nie patrząc miałem na pokonanie 116 km 9 godzin. Nie wiem dlaczego, ale jak zawsze planuję trasę korzystając z map, Bikemap to zawsze suma kilometrów przejechanych jest dużo mniejsza niż ta, która pokazuje mi licznik (od 7 do 10 km. różnicy). Dziwne....
Wyznaczając sobie trasę starałem się wybierać drogi mało ruchliwe, szlaki rowerowe etc., ale nie zawsze się to udawało, gdyż ze względów "czasowych" trzeba było jechać trasami najszybszymi , a nie zagłębiać się w boczne, często źle oznaczone dróżki na mapach. Początek wypadu, pod względem omijania dróg głównych, wypad całkiem dobrze bo do samego Ustronia, ba nawet kawałek za niego, dojechałem zielonym (Greenway), niebieskim szlakiem rowerowym zaczynającym się w Jaworzu.




Ścieżka rowerowa wzdłuż Wisły


Gdzieś w Ustroniu - ciąg dalszy ścieżki rowerowej wzdłuż Wisły.

Przed Wisłą niestety szlak rowerowy się skończył i trzeba było wjechać na drogę główną w kierunku Istebnej. Wyjazd na Kubalonkę nie powiem, dał mi w d..ę, ale z pomocą przyszedł Rammstein, a dokładnie ich pierwsza płyta :). Dała mi takiego kopa, że część podjazdu zrobiłem na stojąco :). Na przełęczy powstał dylemat: jechać do Istebnej, czy może zobaczyć Rezydencję Prezydenta, a później jakimiś drogami dotrzeć do Koniakowa.



Jednak po namyśle stwierdziłem, że trzeba się trzymać pierwotnego planu i ruszyłem w stronę Istebnej. I tu małe rozczarowanie... Z tego co pamiętałem z profilu trasy to powinien być szybki zjazd z przełęczy, a tu kupa :(. Najwięcej udało mi się uzyskać 55km/h.
Istebna, Koniaków...Hmn... Miejscowości położone w bajkowym miejscu. Te widoki miażdżą. W zasadzie od Istebnej zaczęła się najładniejsza (krajobrazowo) część trasy.








Barania Góra w tle.






Widoczek z tarasu widokowego Karczmy Ochodzita.



Podczas postoju przy Karczmie Ochodzita spotkałem dwóch Bikerów, ale w "cywilu" (byli na urlopie w Beskidach), krótka wymiana zdań i ruszyłem dalej (nota bene fajny z zjazd spod karczmy) :). Do Węgierskiej Górki dotarłem niestety głównymi drogami, gdzie zrobiłem sobie przerwę na obiad. Heheh kobitki w pizzeri jakoś dziwnie na mnie patrzyły. Ciekawe dlaczego :D. Po posiłku nabrałem energii i ruszyłem w stronę Bielska tym razem bocznymi drogami przez Radziechowy, Lipową, Godziszkę, Bystrą. To był moment, gdzie bardzo często zatrzymywałem się i lookałem na mapę - urok bocznych dróg.


Widok na Skrzyczne - gdzieś między Radziechowami a Lipową.

Szczerze mówiąc spodziewałem się po tej trasie wielu rzeczy: po pierwsze - da mi ostro w kość - nie było tak źle; po drugie - pobiję rekord długości trasy - nie udało się :(. Najważniejsze jest to, że z moją formą nie jest tragicznie, pogoda dopisała, nie miałem żadnej awarii i dobrze się przy tym wszystkim bawiłem, nawet jak pobłądziłem, czy przejechałem sobie drogę, w którą miałem skręcić :). Może za jakiś czas znów wpadnę na pomysł, żeby okrążyć jakiś Beskid :).

Kategoria Beskid Śląski


Dane wyjazdu:
81.40 km 5.00 km teren
05:00 h 16.28 km/h:
Maks. pr.:76.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1550 m
Kalorie: kcal

Zimowe stolice Beskidu Śląskiego

Wtorek, 8 listopada 2011 · dodano: 17.11.2011 | Komentarze 3

Po prawie dwumiesięcznej przerwie w końcu powróciłem... do pedałowania :). Nie powiem, obawiałem się strasznie swojej kondycji więc dlatego postanowiłem wyruszyć nie w teren, ale na asfalt. Pierwotna koncepcja trasy była trochę inna, ale jak zawsze wszystko się zmienia w trakcie podróży więc zamiast jechać do Wisły asfaltem przez Ustroń itp. to ja w Wapienicy wbiłem się na niebieski szlak i pedałowałem w kierunku Błatniej. Na owy szczyt wyjeżdżało się fajnie, ale dopiero po wdrapaniu się na Kopany.


Widok na Jasienicę, Jaworze.


Pod Błatnią - widok na Bielsko.



Chwilę odpocząłem przed schroniskiem podziwiając widoki i ruszyłem zielonym szlakiem do Brennej. Nota Bene bardzo fajny, szybki, momentami techniczny, zjazd - jeden z ciekawszych moim skromnym zdaniem ;).





W Brennej trzeba było uzupełnić zapasy i wymyślić sposób przedostania się do Wisły. Pomysłów było wiele, ale że czas gonił trzeba było wybrać najszybszy i najmniej męczący. Tej ostatniej przesłanki raczej nie spełniłem :). Przyznać muszę, że sposób przedostania się nie należał do "lajtowych" bo trza było pokonać sporo ostrych podjazdów, ale w zamian pobiłem swój rekord prędkości zjeżdżając do Wisły, tj. 76 km/h.




W mieście Adama Małysza nastąpiła ustawowa przerwa na obiad :). No niestety nie znalazłem tam żadnej ciekawej budki z jedzeniem i musiałem się zaspokoić kebabem choć szczerze mówiąc, jako fan owej "potrawy", nie przypominał go w ogóle :D.
Po "wspaniałym" posiłku ruszyłem w stronę Przełęczy Salmopolskiej. I w tym momencie wyszły na jaw braki w formie. Od Wisły Malinki aż na sam szczyt przełęczy walczyłem z bólem i brakiem sił. Krótko mówiąc to był najgorszy i najbardziej kompromitujący odcinek mojego wypadu.
Do Bielska dojechałem już po zmroku.

#lat=49.73469&lng=18.90816&zoom=11&type=2
Kategoria Beskid Śląski