Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
132.00 km 27.00 km teren
08:54 h 14.83 km/h:
Maks. pr.:69.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2985 m
Kalorie: kcal

Niebieski - ostatnie podejście.

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 2

Tak, tak i znowu w Beskid Żywiecki trzeba było jechać. A dlaczego? Nurtował Nas niebieski szlak z Lipowskiejdo Złatnej. Podczas ostatnich wypadów w to pasmo, dwa razy przymierzaliśmy do zjazdu owym szlakiem, nota bene bardzo polecanym i zachwalanym, ale za każdym razem był on zamknięty ze względu na wiatrołomy.Tym razem postanowiliśmy się z nim zmierzyć mimo wszystko ;). Zrezygnowaliśmy z dojazdu PKP na rzecz skromnej dojazdówki, haha nie ma jak robić setę asfaltami by w terenie pokręcić niecałe 30 kilometrów :D. Zatem ruszyliśmy. Żeby nie było za łatwo i by odpowiednio rozgrzać nogi zaliczyliśmy dwie przełęcze: Kocierską i Rychwałdzką. Następnie pokręciliśmy przez Jeleśnię do Sopotni Wielkiej Koloni by tam zacząć nasz ulubiony „killer” na Halę Pawlusią. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy największym beskidzkim wodospadzie a mianowicie Wodospadzie Sopotnia. Hehe korciło Nas jeszcze sprawdzić mieszczące się gdzieś w pobliżu obserwatorium astronomiczne lecz czas troszkę gonił więc spasowaliśmy. Co odwlecze to nie uciecze :D. Podjazd na Pawlusią jak zawsze w siodle, no może poza 40 metrami zniszczonymi przez leśników… A na Pawlusie klimat nieziemski – część hali przykryta gęstą chmurą. Nawet przez chwilę było widać Tatry.




Wodospad Sopotnia.


Znajdź K4r3la :)







Hala Pawlusia. 




Rysianka.


Na Ryniance niespodzianka – całkiem przypadkowo natrafiliśmy na bieg górski. Fajnie było pooglądać zmagania górskich biegaczy. Oczywiście nie omieszkaliśmy wszamać cooltowy żurek - jak na raziemieszczący się w pierwszej trójce ;). No…po obżarstwie i skromnym leniuchowaniu przyszła pora na nasz główny cel a mianowicie niebieski z Lipowskiej. Na dzień dobry pozytywna wiadomość- szlak nie był zamknięty. No to..sruuu w dół.Pierwszy odcinek mocno korzonkowy, czyli taki jaki lubię, później już teren dość mocno zniszczony przez wiatrołomy ( dzięki bogu pousuwane ) i leśników – na szczęście krótki, a następnie to już sama rozkosz ;). Początkowo fajny singiel w leśną ścieżką, mało wymagający ale za to bardzo przyjemny i momentami ładny widokowo. Dalej to już cud miód i orzeszki – singiel biegnący wśród wysokich traw, trawersujący zbocze, z pięknymi widokami. Następnie odcinek leśny, już szerszą droga ale równie przyjemny. No niestety myśmy w pewnym momencie zgubili szlak ale jakoś udało nam się dostać do drogi głównej w Złatnej. Przyznam bez bicia – niebieski z Lipowskiej wymiata – coś pięknego, fajny dziki, zapomniany szlak/singiel, dający mnóstwo frajdy.




No to zaczynamy :)


















Pierwotny plan zakłada łwjazd na Halę Radykalną, wpierw czarną rowerówką a później żółtym szlakiem, jednak gdzieś owa szlak cyklistów nam umknął, nie mogliśmy go znaleźć… Metodą prób i błędów, jazda na azymut jakoś dotarliśmy do owej rowerówki. Mnie się włączył Power więc wszystko na siodle mimo dość konkretnego podjazdu ;). Po wjechaniu na owy szlak mega niespodzianka – spotkałem znajomych z Porąbki, którzy akurat przyjechali w te rejony testować nową terenówkę. Szok straszny bo kto by się na takim zapupiu spodziewał spotkać znajomych :D. Co do żółtego szlaku to powiem tak: w zasadzie podjeżdżalny z wyjątkiem jednego, 100-metrówego odcinka – kamerdolnia straszna. Ja oczywiście starałem się wszystko podjeżdżać ale czasami przegrywałem z przyroda nieożywioną :D. Dojeżdżając do Hali Radykalnej, pogoda zaczęła się dość drastycznie psuć – zaczęło kropić i było widać, że lepiej już nie będzie. Z Radykalnej zjechaliśmy na Hale Boraczą. Tam krótka przerwa na jagodziankę ( kobitka w schronisku powaliła mnie swoim zachowaniem na kolana, a hasło „dawać buły” skierowane do koleżanki z zaplecza , rozłożyło mnie na łopatki :D ) i czym prędzej zjeżaliśmy w dół bo burza wisiała w powietrzu. Menda dopadła Nas w Węgierskiej Górce. Nie dość że burza to jeszcze konkretne oberwanie chmury. Schroniliśmy się w sklepie lecz niestety trza było jechać bo nie zapowiadało się na poprawę. I tak do Żywca, z drobnymi przerwami, jechaliśmy w deszczu. Morale spadły całkowicie. Nie ma nic gorszego jak człek przemoczony do suchej nitki. Po przekroczeniu Soły w Żywcu przestało lać...Dzięki bogu ;) . Dalsza trasa już w nieco lepszych warunkach, haha nawet w okolicach Oczkowo zaczęło się przebijać słońce. Postanowiliśmy jeszcze raz zaliczyć Przełęcz Kocierską. A co…:D. Jednak trza było się spieszyć bo kolejna burza już krążyła w okolicy.
I tak oto za trzecim razem udało się zaliczyć piękny, dziki, dający mnóstwo fun’u niebieski szlak z Lipowskiej do Złatnej :).

Route 2 945 418 - powered by www.bikemap.net


Kategoria Beskid Żywiecki



Komentarze
k4r3l
| 20:45 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj a ja se przeczytałem i powspominałem tu jeszcze raz, bo mało co pamiętam (taka pamięć, a raczej jej brak, hehe); wypad był godny - kompletna poniewierka :D
Marek87
| 21:27 sobota, 28 marca 2015 | linkuj Bardzo klimatyczne fotki - tak jak klimatyczny ten niebieski! Miałem okazję sprawdzić, ale do góry :). Pikna trasa! Kojarzę jak pół roku temu (albo i lepiej) czytałem wpis dotyczący tego wypadu u Karela... ;P.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa czuci
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]