Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
43.20 km 35.00 km teren
03:13 h 13.43 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1290 m
Kalorie: kcal

Nieśmiertelny Leskowiec :)

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · dodano: 27.07.2013 | Komentarze 2

W końcu, po blisko 1,5 miesięcznej przerwie, wjechałem w teren :). A dlaczego tak długo trwała moja szosowa przygoda??? Powód prosty :) - 1,5 miesiąca temu przesiadłem się na SPD i chciałem wpierw dobrze potrenować na asfaltach by z pompą wjechać w teren :D.
No to przyszła pora na terenowego stwora :D. Przełożyłem laczki na terenowe, w tym na tył poszła nóweczka Panaracer Fire XC Pro i ruszyłem wpierw na Trzonkę, moją klasyczną trasą. Oj przyznam się, że różnica była piorunująca - nowa oponka i przede wszystkim SPD zrobiły swoje. Miejsca , które robiłem na 2/3 razy poszły z paluszkiem w ... na raz i to bez większego wysiłku. Oponka kleiła się wyśmienicie a SPD nie pozwoliło zsiadać z Bike'a :). Kręciło się wybornie!! Z Trzonki ruszyłem na Kocierz zielonym szlakiem.


Początek uphillu na Trzonkę.




Przełęcz Targanicka.

W drodze na Kocierz spasowałem tylko w jednym miejscu ( dość mocny podjazd z mega ilością luźnych kamieni ). Po prostu miałem obawy, że mogę się w porę nie wypiąć uślizgując na kamieniu. Oczywiście obawy okazały się bezpodstawne ale jako nowicjusz SPD w terenie wolałem dmuchać na zimne. Po tym jednym incydencie postanowiłem być ambitny i resztę podjazdów pokonywać na bike'u. A pomyślałem - raz kozie śmierć!! Hehe najwyżej GOPR będzie mnie ściągał :D. Z Kocierza pomknąłem czerwonym szlakiem na Leskowiec. Każdy wie, kto jechał tą trasą, że sam początek szlaku ( może 50 metrów za drogą asfaltową ) jest mega kamienisty. Obawiałem się trochę tego odcinka ale SPD sprawdziło się wyśmienicie - poszło bez problemu :). Pomyślałem, że skoro ten odcinek poszedł gładko to reszta też :). I tak sobie kulturalnie pedałowałem, bez żadnych przeszkód na Leskowiec. Nawet przejazd przez Madohorę nie sprawił mi żadnych problemów a wiadomo, że jest tam mocno korzennie :).


Potrójna - tym razem zjazd bez skoków :). Hehe ostatnim razem skończyło się kapciem :)


Wjazd na Madohorę.


Jak to na czerwonym - raz w dól, raz pod górę ale i tak zabawa jest przednia :).


Namiastka "rąbanki beskidzkiej".


Laba na Leskowcu ;)




Góra Matka - będę ją atakował w czwartek.

Na Leskowcu zrobiłem sobie przerwę- jakieś dobre pół godziny poleżałem sobie na polanie, wpatrując się w Górę Matkę i układając sobie plan Pilsko-Babia Expedition. Po tym popasie ;) zjechałem do, nota bene jednego z moich ulubionych, schroniska na małego Okocimia. Co jak co ale tam piwko smakuje wyśmienicie :). Ludzi jak przystało na tydzień, mało. Czyli tak jak lubię. Nie obyło się też bez czynnika estetycznego ;). Nie , nie mówię tu akurat o pięknych widokach gór ale pięknych niewiastach, które spotkałem w schronisku. Rzadko mi się to zdarza, ale gdy je ujrzałem to mnie po prostu zamurowało!!( z wrażenia nawet cześć nie powiedziałem ). Nazwę to zdarzenie taką wisienką na torcie tegoż tripu :D.




Przepiękny widok z Gronia Jana Pawła II.


Krótki singielek u stup Gronia JP II

Po ochłonięciu ;) wjechałem na Groń Jana Pawła II w celu pooglądania pięknych widoków. Widoczność była genialna - Kraków był widoczny jak na dłoni. Następnie wróciłem się do schroniska i krótkim singielkiem wjechałem na zielony szlak do Andrychowa. Zjazd z Gancarza mega stromy, adrenalina była niezła :). Później to już była bardziej rekreacyjna jazda, gdyż nogi chyba już zapomniały jak to się jeździ w terenie i odczuwałem lekkie zmęczenie. Przed ostatnim terenowym zjazdem przed Pańską Górą zjechałem trochę ze szlaku. Hehe najlepsze jest to, wiedziałem że muszę być czujny ale mimo wszystko przejechałem skręt. Nic złego się nie stało bo wyjechałem może 50 metrów od szlaku a w zamian miałem krótki, ale za to bardzo fajny singielek.


Fragment Beskidu Małego widzianego chyba z okolic Zagórnika ;).

W Andrychowie nie omieszkałem zahaczyć o kultowego włoskiego lodzika. Hehe tym razem ptak mnie nie osrał :D. Powrót niestety już asfaltowymi drogami. Choć nie ma źle - na 43 kilometry tylko 8 po asfalcie :)
Kategoria Beskid Mały



Komentarze
Marek87
| 19:41 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj Jasny gwint ale ekstra zdjęcia i widoki. Teraz widzę co straciłem w trakcie mojego wypadu w Beskid Mały przy mokrej, pochmurno-mglistej pogodzie. Na Potrójnej miałem mleko dookoła i widok w ogóle nie przypominający tego co widzę teraz na fotach. Ale czerwony z Kocierza na Łamaną Skałę wspominam miło. Początkowe kilka kilometrów świetnych, potem trochę więcej kamieni i pchania, bo było ślisko. Niemniej jednak zawitam tam ponownie na jesień - za namową Kuby ;-). Fajna trip. Nie ma co - SPD bardzo pomaga. Nie chcę już widzieć platform w górach ;).
k4r3l
| 18:38 sobota, 27 lipca 2013 | linkuj Klasyka Beskidu Małego! Fajnie, że espedeki Ci przypasowały - to naprawdę fajna sprawa! Piana w schronisku musi być, a jak jeszcze dziołchy skowyrne, to już można uznać trip za udany, hehe.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa otemu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]