Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52127.50 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
91.00 km 52.00 km teren
07:02 h 12.94 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2666 m
Kalorie: kcal

What the HAK...czyli majówkówy Leskowiec bbRiderZ'ów

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 03.05.2013 | Komentarze 4

Toż to byłą epicka wyprawa!!! Zjechało się aż 14-stu bikerów z Bielska i okolic ( Zabrzeg, Andrychów i okolice ) plus gość z Rzeszowa czyli można by rzec prawie 1/5 całej ekipy bbRiderZ, ta najbardziej aktywna ;). W planie był terenowy trip na Leskowiec - podobno jest to 1-szo majowa tradycja - nie wiem bo jestem świeżynką w tej grupie ;). Oczywiście trasa była tak wyznaczona aby jak najmniej jechać asfaltem. Zbiórka wyznaczona była na godzinę 7 pod Gemini. Oczywiście mi trochę zeszło ;) i nie posłuchałem się się rad Piasqa i spotkałem się z chłopakami dopiero w leśniczówce w Lipniku :). A taki tam jestem egoista :D. Pogoda początkowo nie zachęcała do kręcenia - mega mgła i mżawka - ale co tam, liczy się fan i wspólna jazda :). Z Lipnika ruszyliśmy terenem w stronę Hrobaczej Łąki. Oczywiście nie odbyło się bez niespodzianek: zjechanie z planowanej trasy i pierwsza guma na trasie - łapie ją Piaseq.



Jako że pomyliliśmy drogi na Hrobaczą to wjechaliśmy od innej strony niż planowaliśmy. Na szczycie, a nawet jeszcze przed nim, panowała nieziemska mgła - widoczność jakieś 30 metrów. Z racji, że z częścią ekipy mieliśmy się spotkać na zaporze w Porąbce, zdecydowaliśmy, że z Hrobaczej zjeżdżamy asfaltem. Przyznam się, że zjazd z jednego z najostrzejszych podjazdów w Polsce w warunkach, delikatnie ujmując, mglistych dawał niesamowitą adrenalinę :). Na zaporze dołączają do nas K4r3l, Darek i Damian jednak cały 14-sto osobowy peleton dzieli się na 2 zespoły: jeden pedałuje na Kocierz przez Wielką Puszczę, zahaczając o herbatkę u lubej jednego z Bikerów oraz drugi, nazwę to bardziej terenowo ambitny, który ma w planie wdrapać się na Żar czerwonym szlakiem a później pasmem dojechać do Kocierza. Ja byłem w tej drugiej grupie :). Przyznam się, że miałem pewne obawy co do tego czerwonego na Żar, gdyż zazwyczaj nim zjeżdżałem i pamiętam, że nie był to za lajtowy odcinek. Powiem tak: lekko nie było ale jakoś daliśmy radę. Wiadomo były odcinki, że trzeba było prowadzić ale i tak było fajnie.


Czerwonym na Żar.


Mglisty Żar.

Na Żarze uzupełniliśmy płyny/kalorie i ruszyliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Kocierza. Przez cały ten odcinek towarzyszyła nam mgła. Najlepszym motywem związanym z ową mgłą był moment, kiedy to wyjeżdżamy z pod zbiornika na Żarze na płyty betonowe. Jedziemy...mega mgła...nagle słyszymy dźwięk jakby jakiejś maszyny...nie możemy zlokalizować źródła...aż tu nagle z mgły wyłania się... (patrz niżej)



Hehe scena niczym jak z dobrego horroru :D. Ubaw był nieziemski. Najlepsze jest to, że wyglądało to tak jakby koparka sama jechała :D. W drodze na Kocierz gubimy Piasqa i Damiana. Chłopaki podczas zjazdu zgubili szlak. Powodem za pewne była ograniczona widoczność spowodowana...wiadomo - mgłą. Na domiar złego z chłopakami nie było kontaktu - brak zasięgu. Zdecydowaliśmy, że jedziemy dalej a chłopaki do nas dojadą. Na Kocierzu spotykamy się z grupa tzw szosową ;). Wspólna fota, uzupełnienie zapasów i jedziemy dalej. Udało nam się skontaktować z zaginionymi i podjęliśmy decyzję, że zaczekamy na nich na Potrójnej.


Prawie cała ekipa :). Brakuje tylko Piasqa i Damiana.

Na Kocierzu pojawiają się pierwsze problemy techniczne - Robert wykrzywia przerzutkę. Dzięki bogu był z nami nasz team'owy serwisant i udaję mu się jakoś naprostować element. Na odcinku między Kocierzem a Potrójna pogoda się poprawia - mgła się podnosi i wychodzi nawet na chwilę słońce. I zaczęło się ściąganie z siebie ciuchów ale... na chwilę. Na Potrójnej znowu mglisto. Na szczycie dołączają do nas zaginieni :) i dalej już jedziemy wszyscy.


W oczekiwaniu na zaginionych pstrykamy sobie fotkę w team'owych strojach.

Od Potrójnej zaczyna się pasmo awarii. Na dzień dobry ja podczas zjazdu i skoku na jednym kamieniu łapię gumę. Jak się później okazało ( tj. w domu ) wykrzywiam jeden ząb w zębatce w korbie ( efekt uderzenia kamienia ). Domowe próby wyprostowania zęba skończyły się jego częściowym złamaniem :/. Niespełna parę kilometrów dalej, za rezerwatem Madohora, Bartek urywa hak przerzutki. Nasz dzielny serwisant uratował sytuację - zdemontował przerzutkę, skrócił łańcuch i Bartek mógł dalej kręcić jednak już tylko na jednym przełożeniu :/.




Maciek reanimuje sprzęt Bartka.





Na Leskowcu zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na obiad i małe co nieco ;). Jak przystało na dzień wolny od pracy w schronisku i koło niego ludzi od groma. Było nawet paru bikerów w tym jeden rowerze typu cross-country z cienkimi laczkami. Jak ona tam wyjechał??? Świr :D.


Prawie cała ekipa. Tym razem bez Sebol'a - robił zdjęcie ;).

Pod schroniskiem nastąpił rozłam peletonu - Damian, Darek i Bartek zjeżdżają czarnym do Rzyk. Bartek z wiadomej przyczyny nie mógł już z nami kontynuować tripu. Jeszcze po drodze gubi dwie śruby trzymające blat. Dalsza jazda nie miała już sensu. My za to wracamy się do Anuli by jechać zielonym szlakiem na Ścieżków Groń. Jest to jeden z moich ulubionych szlaków w andrychowskiej części Beskidu Małego.





Ulubiony na pewno był :). Teraz też jest pechowy :/. Na Gibasach, na prostej szutrowej drodze urywam...HAK!! No po prostu myślałem, że mnie krew zaleje!! Przed najlepszym odcinkiem szlaku taka awaria!! Co prawda od momentu kapcia miałem lekkie problemy z przerzutką ( lekko się rozregulowała ) ale dało się jechać. Prawie miałem sobie wyregulować dziada a tu jebudu!! Hak urwany. No niestety musiałem się pożegnać z ekipą!! Maciek tylko taśmą izolacyjną przykleił mi przerzutkę i łańcuch do ramy i zjechałem do Kocierza Rychwałdzkiego szutrową drogą. Dzięki bogu znałem te rejony więc nie było problemu. Na domiar złego nie miałem zasięgu w komórce więc nie mogłem wezwać "holu". Postanowiłem wprowadzić rower na Kocierz i stamtąd dzwonić po pomoc. Udało się :). Zjechałem sobie z Kocierza do Targanic, gdzie czekał na mnie transport. Hehe udało mi się jeszcze podczas zjazdu, zawstydzić trzech motocyklistów, wyprzedzając ich :) .



Szkoda wielka z tym hakiem bo chciałem z chłopakami jechać do końca :/. No cóż tak to już bywa...

Reasumując: Wielki dzięki chłopaki za epicki trip.!! Było genialnie!! Mam nadzieję, ze to nie był ostatni raz i wkrótce znowu uderzymy gdzieś w teren :). Co do strat - wykrzywiona przerzutka, złamane dwa haki, utrata dwóch śrub trzymających blat w korbie, 4 kapcie (Piasqa, mój, Darka i już na ostatnich metrach znowu Piasqa ), wykrzywiony ząb w blacie. Strat w ludziach nie było :) tylko dwa niegroźne upadki.

Kategoria Beskid Mały



Komentarze
Skowronek
| 16:53 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj Ale siła chłopa (żeby nie powiedzieć zgraja);)
feels3
| 10:57 sobota, 4 maja 2013 | linkuj Klimacik mieliście niezły, ja tam takie warunki pogodowe od czasu do czasu nawet lubie ;)
sebol
| 20:14 piątek, 3 maja 2013 | linkuj przygód jak na jeden trip aż nad to..ale takie są zalety jazdy w grupie, dobrze że mieliśmy mechanika Marka Konwy więc mogliśmy spokojnie jechać całą traske :P
k4r3l
| 16:10 piątek, 3 maja 2013 | linkuj A no widzisz, każdy w opisie dodaje coraz więcej usterek, o niektórych nie wiedziałem, hehe. Ci motocykliści to pewnie Ci sami co nas mijali w okolicach Potrójnej - idioci na szlakach... Zajebiście to pojechaliśmy, do następnego!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa erzep
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]