Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
52.00 km 40.00 km teren
07:34 h 6.87 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1902 m
Kalorie: kcal

Raczańskie sarny są najpiękniejsze ;)

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 06.03.2015 | Komentarze 2

I znowu Beskid Żywiecki ;).W tym roku ( a dokładnie patrząc na datę wpisu – w zeszłym ), to Pasmo było dość mocno eksplorowane. Tym razem z dość liczną ekipą ( Cieszyn , Bielsko, Andrychów ) wybraliśmy się na Wielką Raczę. Tutaj małe sprostowanie – razem wszyscy nie wyjeżdżaliśmy. Ja, K4r3l i Ludwikon dojeżdżaliśmy pociągiem do Zwardonia a reszta bandy autami do Rajczy, gdyż wpierw atakowali Rachowiec. Myśmy sobie to darowali. Prawda jest taka – chcieliśmy się spokojnie piwka napić po tripie więc opcja dojazdy samochodem odpadała :D. Ale do sedna ;).
Dojeżdżając do Zwardonia zaoszczędziliśmy trochę czasu. Planowo z ekipa mieliśmy się spotkać przy starym schronisku PTTK „Stary Dworzec” czyli przy styku szlaku czerwonego z czarnym. I czekaliśmy, i czekaliśmy i doczekać się nie mogliśmy. Dzwoniliśmy – już jadą, już są blisko… Czas mijał a nich nie było widać… Okazało się, że ktoś ( jakiś turysta ) im powiedział, że nas już mijał wyżej na szlaku. Uwierzyli…. Niestety. Znowu telefony…W końcu ruszyliśmy czerwonym szlakiem, nie wiedząc do końca kto jest gdzie, choć zdrowy rozsądek podpowiadał, że są przed nami. Kto jechał tym szlakiem to wie, że trochę ciężko się tam ścigać, gonić – sporo ostrych podjazdów. Jednak mieliśmy nadzieję, że skoro oni jadą w dość dużej grupie, to wiadomo, że tempa ostrego nie będą mieć. Co gorsze co chwila im ktoś mówił na szlaku, że nas widział… Ja nie wiem, co ci turyści wąchali tudzież brali, bo ciężko twierdzili, że widzieli 3 bikerów w koszulkach bbRiderZ a to jest przecie niemożliwe, aż tylu nas nie jeździ :D. Na Kikuli się sprawa rozwiązała ( w zasadzie potwierdziła ) – w rozmowie z napotkanymi turystami wyszło, że to oni na bank jadą przed nami. No to zaczęliśmy ich ścigać. Ostatecznie dogoniliśmy ich tuż przed właściwym podjazdem na Wielką Raczę. Hehe mnie się włączył Power i za wszelką cenę chciałem być pierwszy na szczycie. Nie udało się – byłem trzeci :( . Może powrócę do samego szlaku. Jechałem nim już 3-ci raz ( dwa razy ze Zwardonia na Raczę i raz na odwrót ) i za każdym razem jest niezły fan. A dlaczego?? Już tłumaczę: są tam fajne, sztywne podjazdy ( momentami trza prowadzić ), super widoczki i co najważniejsze GENIALNE I KLIMATYCZNE SINGLE. Jeszcze jak się trafi na fajną pogodę to w ogóle jest bajka. Mnie tego dnia nóżka podawała jak ta lala więc starałem się wszystko wyjeżdżać. Oczywiście z różnym skutkiem :D. Za pierwszym razem jak jechałem tą trasą czyli podczas Beskid Żywiecki Expedition 2013, musiałem się oszczędzać ze względu na bagaż na plecach i co chyba najważniejsze – by się nie skatować pierwszego dnia wyprawy. Tym razem nie odpuszczałem :] . Kręciło się wybornie.



Jadymy PKP ;)




Pięknych widoczków nie brakowało :) 












Wielka Racza


Jest i ona - Raczańska Sarnenka. Oj zawróciła nam ( albo przynajmniej mi ) w głowach ;)


Konrad...Gdzie tam patrzysz??  A siooo :D


Na szczycie nie zabawiliśmy długo - przywitanie z resztą ekipy, fotencję i podziw ( przynajmniej część męska ) piknej Słowaczki. Oj dziewcze miało potencjał :D. Jak ja lubię takie ładne widoki na tripach - od razu człek się weseli i szybciej jedzie. Taki...estetyczny motywator :). Żeby nie było - nie mówię o górach :D.. Ale do sedna… Większy popas zrobiliśmy sobie na Hali na Małej Raczy. Jest to przepiękna polana z takim widokiem, że aż dech zapiera. Następnie kontynuowaliśmy tripa czerwonym szlakiem w stronę Przegibka. Tak, tak zaczęła się sekcja korzonkowa czyli to z czego te pasmo słynie. Jak zawsze fan przedni. Oczywiście trzeba było uważać bo momentami było dość ślisko ale mimo to zabawa była przednia. Na Przegibku zrobiliśmy sobie przerwę na obiad. Ja klasycznie testowałem żurek :]. A jaki był?? Hmnn….Bez szału – Rysianki i Leskowca nie pobił, nie miła nawet szans. Po obżarstwie przyszła pora na…konkretny uphill na Majów. Oj nóżka podawała. Razem z Markiem zaczęliśmy prowadzić i momentami się troszkę ścigać ;). Ostatecznie zjechaliśmy z czerwonego szlaku ( na niebieski ) by ominąć butowanie pod Wielką Rycerzowi. Przyznam się, że nie znałem tej opcji a szkoda bo bym w przeszłości nie musiał butować. Kolejny popas, choć krótszy, zrobiliśmy na Hali Rycerzowej. .












Pięknie prezentował się przy schronisku na Przegibku nasz park bike'owy :)


Ładowanie baterii.






Zbiorowo przy Bacówce na Rycerzowej.


 Został nam już jeden większy mocniejszy podjazd i w dóóóół czerwonym szlakiem do Rycerki. Po drodze Grześ zaliczył spektakularny lot przez kierownice. Dzięki bogu nic mu się nie stało Przypominam sobie jak ostatnio jechałem tym szlakiem w 2011 roku – wtedy to była rzeź. Nie dość, że w drugą stronę to jeszcze przy ponad 30-sto stopniowym upale. Masakra… Tym razem było zdecydowanie lepiej… bo w dół :D. Już prawie na samym końcu szlaku, tuż przed asfaltem, moja tylna przerzutka, delikatnie mówiąc, zepsuła się. Klasycznie szlak trafił sprężynę. Dzięki bogu, że stało się to na dole i w zasadzie na samej końcówce tripu. Jak się znalazło odpowiednie przełożenie to nawet dało się jechać. I tak oto dojechaliśmy do Rajczy, gdzie przyszła pora się pożegnać z resztą ekipy. Bikerzy spakowali się i wsiedli do samochodów a my…skoczyliśmy do sklepu po piwko i ruszyliśmy na dworzec by tam w spokoju spożyć. Jednak pociąg nas troszkę ubiegł i trza było zabrać reszki do przedziału. Ale jak tu pić jak się siedzi koło konduktorów. Ja kulturalnie poszedłem do kibelka by zmęczyć bronxa do końca. Żeby nie było, nie był to zwykły pociąg tylko ten wypaśny kolei śląskich – pełen luxus. I tak sobie piwko spożyłem, chce otwierać drzwi ( zmechanizowane, otwierane przyciskiem ) a tu zonk – zacięły się. Początkowo chciało mi się śmiać ale później już tak wesoło nie było. Trza było jakoś otworzyć. Przycisk wołający obsługę nie działał. Pomyślałem – jakieś fatum… No nic trza było wykonać ostateczna czynność – zadzwonić do kumpli by poprosili konduktora. Gromki śmiech towarzyszy mówił swoje – wstyd jak cholera :D. Ostatecznie się udało otworzyć przy udziale obsługi pociągu ale siara była straszna a mina obsługi bezcenna :D. Tak to jest jak się chce spożyć coolturalnie piwko w kibelku. Drodzy czytelnicy – nie róbcie tego nigdy… :D :D.W Bielsku Pożegnaliśmy się z K4r3l3m i ruszyliśmy z Ludwikonem na ZWM by tym razem w spokoju i bez żadnych przeszkód ;) spożyć kolejne piwko. I tak oto z wielkimi przygodami skończył się nasz wielki trip w Beskid Żywiecki.









A na koniec filmik Kazimierza :)


Mapka zapożyczona od K4r3la - mnie szlag trafił navime :/




Kategoria Beskid Żywiecki



Komentarze
k4r3l
| 17:55 poniedziałek, 9 marca 2015 | linkuj No to był kultowy wypad i mega wyrypa w jednym, a że przy okazji widoczków nie brakowało (hehe) to już taki urok gór i Słowaczek :D
Marek87
| 22:49 sobota, 7 marca 2015 | linkuj Masz u mnie piwo za rogal na twarzy podczas czytania tych Twoich wypocin ;). Szlak Zwardoń - Wielka Racza to czysta radocha z elementami wypychu :). Te Twoje Raczańskie Sarenki w oczojebnych legginsach... No proszę Cię... :D. Ścigania nie pamiętam. Było ambitnie ale nie odczuwałem presji otoczenia :D ;).
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa awten
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]