Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
163.22 km 90.00 km teren
12:38 h 12.92 km/h:
Maks. pr.:65.40 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3600 m
Kalorie: kcal

First Time in Beskid Makowski ;)

Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 15.12.2014 | Komentarze 6

Dawno, dawno temu, czerwcową porą dwóch jeźdźców wybrało się w dziewicze dla nich krainy. Były to góry makiem usypane... Krążyły o tych terenach różne opowieści, legendy lecz niestrudzeni i dzielni jeźdźcy postanowili zmierzyć się z przygodą..... ;)

Dobra, dość tego bajkowego wstępu - przejdźmy do rzeczywistości ;D.

Beskid Makowski hmnnn....Do tej pory eksplorowany przeze mnie tylko szosowo ( no może raz na 5 km wjechałem w teren ) stąd też cały czas siedziało mi w głowie makowieckie mtb :). Tak siedziało, tak drążyło, tak korciło, że w końcu nie wytrzymałem i gdzieś ze swojego archiwum bikemap'owego wyciągnąłem zarys trasy z tego jakże dziewiczego ( dla mnie ) pasma Beskidów. Hehe w zasadzie owy prototyp trasy zakładał trip dwudniowy ale jakoś sobie wyliczyłem , że powinienem się w ciągu jednego dnia zmieścić. Na ten jakże zwariowany pomysł zaprosiłem K4r3la. Kuba, jak to Kuba- wiadomo, nie odmówił :).
Plan trasy był stosunkowo prosty: na pierwszy ogień Leskowiec a później już czerwonym szlakiem przez Pasmo Babicy dotrzeć do Myślenic, powrót - żółtym szlakiem ( Pasmo Koskowej Góry ) do Makowa Podhalańskiego a później jeszcze raz Leskowiec :). Plan ambitny, patrząc na kilometry ale biorąc pod uwagę przewyższenia wydawało się lajtowo...wydawało się...:D. Ale może przejde do troszkę bardziej szczegółowego opisu :)

Tripa zaplanowaliśmy na sobotę, hehe taki prawie rozjazd po czwartkowym B. Żywieckim :). Prognozy pogody już jednak nie były tak obiecujące jak podczas poprzedniego tripu - gdzieś tam , coś tam straszono jakimś przelotnym deszczem w godzinach porannych i temperatura była zdecydowanie niższa - ok 14 st.C. Jednak nie przestraszaliśmy się tego i o 8 rano już wspólnie wyruszyliśmy na eksplorację Beskidu Makowskiego. Tak jak w planie - na początek Leskowiec serduszkowym. Przy schronisku dosłownie dwu minutowa przerwa i ruszyliśmy w dół, wpierw niebieskim a później czarnym. Zjazd bajka!! Czarnym jechałem po raz pierwszy
i powiem, że klimacik ma - haha cholernie zarośnięty. Widać, że rzadko nim ludziska chodzą :). Zjechaliśmy do Śleszowic by później pokręcić przez Tarnawę Dolną do naszego głównego szlaku - czerwonego w stronę Myślenic. W Zembrzycach pogoda się delikatnie mówiąc...zepsuła - mżawka.Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - w skutek małych
kombinacji zaliczyliśmy fajnego singielka :).




Tego miejsca chyba nie muszę opisywać ;)


Ave K4r3l :)


Początek czerwonego i pierwsze zacne widoczki.



  Czerwony szlak na dzień dobry przywitał nas niezłym asfaltowym podjazdem ( przysiółek Bałdyse ). Hehe idealnie rozgrzał lekko zmarznięte ciało :). Później szlak już był zdecydowanie łagodny - po wjechaniu na pasmo jechało się w większości po płaskim i szerokimi duktami, raz lasem raz łąką. Powiem tak - w zasadzie do Palczy nie było żadnych mocniejszych uphillów. Co prawda było raz w dół, raz pod górkę ale były to przewyższenia znikome. Odcinek ten rzekłbym krótko ale jakże dobitnie - był lekko nudnawy biorąc pod uwagę technikę, natomiast w kwestii widokowej super. Niby góreczki niewielkie a panoramki piękne.




;)


Takie okazy tylko w Makowskim :D






Troszkę " artyzmu" :P


A w oddali Lanckorona.



Zjeżdżając do Palczy na chwilę zgubiliśmy szlak...Jednak udało nam się go odnaleźć i znowu czekała nas droga pod górę ( momentami ostro ) - teraz już na Pasmo Babicy. I tu zaczęła się dopiero przyjemność z jazdy :). Super tereny, co prawda brak widoków ( jechało się głównie lasem ) ale rekompensowały go genialne interwałowe odcinki. Kręciło się wybornie!! Musieliśmy trochę podgonić tempo gdyż zachwycając się pięknem przyrody na poprzednim pasmie, straciliśmy sporo cennego czasu... Hehe za bardzo się nam to nie udało mimo, że po tych piknych, leśnych, ściółkowych duktach całkiem szybko pedałowaliśmy :). Haha coś to sobie źle poobliczałem :D. Po dojechaniu do skrzyżowania z zielonym szlakiem nastąpiła chwila refleksji i szybkiej kalkulacji dalszej trasy. Pierwotny plan zakładał zjazd czerwonym do Myślenic ale poślizg czasowy zdecydowanie odradzał dalszą jazdę głównym szlakiem beskidzkim. Opcją było właśnie zjechania na zielony by szybko dostać się na równoległe pasmo, którym to już biegł nasz powrotny szlak - żółty. Jednak chęć zaliczenia Myślenic wygrała z rozsądkiem :D. I dobrze bo zjazd do Myślenic był prze genialny - szybki, techniczny z fajnymi singlami.
Oj pucha się cieszyła!!! Pierwszy odcinek leśny - bajka, drugi - "łąkowy" - jeszcze większa bajka - prze, prze, prze genialny singiel do samych Myślenic. Oj warto było, warto!!! Polecam każdemu ten odcinek, na pewno będzie w pełni usatysfakcjonowany.
W Myślenicach zrobiliśmy sobie konkretny popas - pizza i skrzydełka :D. Niby niezdrowe ale wchodziło elegancko :). Szybka rundka po mieście by jeszcze uzupełnić zapasy na dalsza drogę i pokręciliśmy wzdłuż dwu-pasu by wbić się na żółty szlak. Jednak z braku czasu nie dojechaliśmy do Pcimia tylko odbiliśmy na Stróżę by tam wjechać zielonym na główne pasmo.






Singlowy zjazd do Myślenic.


Myślenice.



Zielony początkowo zapowiadał się łagodnie ale wiedzieliśmy,że lekko nie będzie bo stoki pasma do najłagodniejszych się nie zaliczały. Hehe okazało się, że straszna jest rąbanka więc postanowiliśmy troch skrócić tej mordęgi i iść na przeszczał :). Oj nie był to dobry pomysł bo na szlak nie wróciliśmy a musieliśmy się przedzierać przez niezłe chaszcze. Ostatecznie wylądowaliśmy na jakiejś leśnej drodze. Hehe jako doświadczone osobniki wiedzieliśmy, że gdzieś owa droga musi prowadzić. Morale trochę spadły, gdyż temperatura dawała się we znaki - po wjechaniu do Myślenic wyszło słońce i zrobiło się zdecydowanie goręcej :). Uratowało nas źródełko :). W końcu dojechaliśmy do szerokiej drogi, niczym autostrady, która doprowadziła nas do naszego celu - żółtego szlaku. Pasmo Koskowej Góry zdecydowanie różni się od Pasma Babicy - bardziej przypomina nasze "małobeskidzkie" klimaty. Mam tu na myśli podłoże i strukturę przewyższeniową pasma. Podjazd pod Parszywkę dał równo w du..ę. Hehe fajna stromizna. Ja oczywiście nie mogłem sobie odpuścić i całość zrobiłem w siodle, wypluwając sobie płuca :). Ale ostry uphill zrekompensowały bajeczne widoczki spod i z Koskowej Góry. Mimo że przejrzystość nie była za dobra, to i tak było miodnie. Panorama rozwaliła system całkowicie!!!!








Koskowa Góra.



Dalsza część trasy to już była lekka walka z czasem. Mimo że tereny były wyśmienite (fajne kamieniste zjazdy, męczące podjazdy, piękne widoczki ) staraliśmy się nie zatrzymywać i nie tracić czasu. Wstępnie zaplanowaliśmy, że nie będziemy zjeżdżać do Makowa tylko pojedziemy dalej szlakiem ( czarnym ) do Suchej Beskidzkiej. Hehe nawet tak zrobiliśmy ale jedna porządna górka na owym szlaku nas zdecydowanie zniechęciła do dalszej drogi. No cóż w nogach już mieliśmy swoje, czas gonił a taka sztajfa na pewno by nam nie poprawiła humoru. Zatem postanowiliśmy zjechać ze szlaku...Skutki były oczywiste - lekkie pogubienie, które zaowocowało chaszczingiem i jazdą po sianku :). Haha napędy na po tej przejażdżce wyglądały fajnie :D. Tak pokombinowaliśmy, że wyjechaliśmy na granicy Makowa i Suchej :D. Szybkie uzupełnienie zapasów i rozkmina jak wracać...Światełek nie mieliśmy a tu już 20-sta na budziku, organizmy  zmęczone a tu jeszcze tyle kilometrów...Najszybszą opcją był powrót terenem ale ale wiadomo, że jazda po "ćmoku" w lesie nie jest najbezpieczniejsza, wybraliśmy wariant szosowy czyli przez Las, Kocierz. Powiem Wam, nie mam zielnego pojęcia skąd w nas wzięła się taka energia ale do Łękawicy pędziliśmy jak najęci a jak każdy wie ten fragment do płaskich nie należy :D. Na Przełęcz Kocierską wyjechaliśmy już po zmroku.
Zjazd....Przy diodzie z Kuby telefonu :D. .





Gdzieś nad Makowem Podhalańskim.



Czas na podsumowanie...
Miał być rekreacyjny trip po Beskidzie Makowskim a wyszła konkretna wyrypa a co za tym idzie mogę śmiało zaliczyć ją do grona tych EPICKICH. Piękne tereny, mimo że nie są to za wysokie górki ale dają naprawdę dużo frajdy z samej jazdy jak również dostarczają mnóstwa czynników estetycznych.
No to co?? W przyszłym roku na pewno tam powrócę :).

P.S. Mapka zapożyczona od K4r3la, gdyż mój środek rejestrujący trasę padł...;)







Kategoria Beskid Makowski



Komentarze
Marek87
| 15:10 poniedziałek, 22 grudnia 2014 | linkuj Opis - rewelacja. Foty miażdżą. Zajebioza! Jak będziesz tam wracał to ja z chęcią dołączę. Muszę załatwić bagażnik na dach auta i pozapuszczać się gdzieś dalej :)).
Skowronek
| 19:27 wtorek, 16 grudnia 2014 | linkuj Piękne zdjęcia:)
gustav
| 23:03 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj ale też mi się marzy jakieś 100-200km w górskim terenie.. :> zazdroszczę
gustav
| 22:59 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj w przyszłym roku też tam powrócę, bo gminy trzeba załapać
k4r3l
| 17:04 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj Żeby to przejechać w całości MTB faktycznie potrzeba by było 2 dni, a tak to były asfaltwe sprinty na sam koniec ;) To był dobry pomysł i okazja do poznania nowych okolic. Górki niewysokie, ale wymagające :))
JPbike
| 15:38 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj Faktycznie, bardzo fajny TRIP MTB ! :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa awioe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]