Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
85.42 km 30.00 km teren
06:08 h 13.93 km/h:
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1920 m
Kalorie: 2055 kcal

Barania Góra z Sarenkami ;)

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 7

No dobra...teraz to już przesadziłem z zaległościami....Wiem trzeba mnie gonić za to i to ostro...Z chęcią zostanę ukarany przez jakąś miłą niewiastę :D . Nie no żart :D

Wróćmy do sedna :).

Efff (Ewa) powróciła po raz drugi w Beskid Śląski - tym razem chciała w nieco dogodniejszych warunkach zdobyć Baranią Górę. A że warun był zacny, że miałem tym razem czas to postanowiłem Im ( Była z koleżankami ) towarzyszyć ale jak to w moim przypadku - na rowerze :). Stąd też zbytnio z wyjazdem się nie spieszyłem, gdyż wybrany przez Ewę szlak znam i wiem, że troszkę czasu się drepta. Planowałem dołączyć do dziewczyn gdzieś w okolicy Hali Radziechowskiej. 
Jednak tym razem wymyśliłem sobie, że do owego miejsca spotkania dojadę inaczej a mianowicie niebieskim szlakiem z Matyski. Hehe na dzień dobry troszkę pobłądziłem, nawet lokalna sarenka nie wiedziała, gdzie biegnie szlak :D. Jakoś go odnalazłem i ruszyłem w górę. Początkowo kręciło się fajnie - dziki, mało uczęszczany szlak dawał sporo frajdy. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy :( - w pewnym momencie szlak przerodził się w drogę zwózkową ale nie taką ładnie ubitą, wyrównaną tylko w mega rozpieprz - widać, że nie dawno tu coś robili. Po prostu tragedia - konary, gałęzie leżały wszędzie, szlaku w ogóle nie było widać. Po dobrych 20-stu minutach poszukiwań udało mi się odnaleźć szlak. Dzięki bogu dalszy odcinek do Hali Radziechowskiej pozwolił zapomnieć o mega wkurwie - fajny wąski singielek :).



Widoczek na Matyskę i Beskid Żywiecki.


Na niebieskim...





No niestety do  planowanego miejsca spotkania przyjechałem z lekkim poślizgiem stąd też dziewczyny były kawałek przede mną. Korzystając z pięknych widoczków i ogólnej słabości do Hali Radziechowskiej, postanowiłem sobie zrobić krótką przerwę na małe co nieco  :). Tak więc zacząłem gonić niewiasty :) . Udało mi się to dopiero kawałek za Magurką Wiślańską czyli można by rzez zaraz przed "szczytowaniem" - hehe proszę tu nie mieć żadnych sprośnych skojarzeń ;). Widać dziewczyny miały konkretne tempo, skoro tak daleko je dogoniłem. Krótka pogawędka i ruszyłem dalej by spotkać je znowu na szczycie. Nie ukrywam, że ostatnie chwile czerwonego szlaku są dla mnie zawsze wyzwaniem. Odcinek ten jest dość wymagający ( mam na myśli ten "leśny) a ja zawsze lubię "trochę" powalczyć :).  Po krótkiej chwili dziewczyny dołączyły do mnie - tym razem widoczki były przednie, nawet Tatry było widać. Ustawowa przerwa na małe co nieco - muffiny Ewy wymiatały :). Niestety zaczęło coś grzmieć i trza było się teleportować w dół. Schodziliśmy/zjeżdżaliśmy już wszyscy razem, początkowo czarnym szlakiem by ostatecznie wbić się na zielony. Przyznam się bez bicia - ani jednym ani drugim nigdy nie jechałem w całości, zawsze gdzieś odbijałem/ skracałem. Tym razem zrobiliśmy je w całości i powiem szczerze bardzo fajne i klimatyczne szlaki, miejscami zdrowo zarośnięte i sporo singielków :). 




Hala Radziechowska.


cd.






Barania Góra.



Powiem więcej - już zawsze będę zjeżdżał tymi szlakami bo fan był przedni mimo, że jechałem tempem piechurów. Już nawet nie chce wiedzieć co by się działo, gdybym zjeżdżał sam... Ekstaza murowana :D. Na ostatnich metrach, nazwijmy to leśnego odcinka zielonego szlaku, zaczęło już padać ( zbliżała się pioruńska burza ) więc postanowiłem zjechać do "cywilizacji" i tam już poczekać na dziewczyny - ja nie miałem nic przeciwdeszczowego :/. Oj burza była konkretna!! Gdy deszcz ustał, pojawiły się niewiasty - szybkie pożegnanie i ruszyłem z powrotem asfaltami w stronę Bielska bo coś czułem, że to nie koniec wyładowań :).


P.S. Dzięki za towarzystwo Sarenki :)



Na czarnym szlaku...


Sarenki depczą mi po piętach ;)



Zielony szlak - dosłownie :D


Foto by Efff.



Kategoria Beskid Śląski



Komentarze
Marek87
| 16:03 czwartek, 21 sierpnia 2014 | linkuj O cholera ale się uśmiałem z tego szczytowania :). Dobry tekst i trip! Towarzystwo jak się patrzy :).
jakubiszon
| 07:28 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj Skowronku nic bardziej prostszego, potrenuj trochę na Jurze ( zapewne też są tam fajne miejscówki ) i wpadaj w Beskidy ;)
Lama
| 15:45 poniedziałek, 11 sierpnia 2014 | linkuj bułki lepsze ;)
Skowronek
| 10:58 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj To pewnie efekty nadmiernego promieniowania słonecznego. Plus wysiłek i już człek dziwne rzeczy prawi.
Chciałabym umieć tak jeździć w terenie jak Wy tam w Beskidach...
jakubiszon
| 07:31 niedziela, 10 sierpnia 2014 | linkuj hahaha głodnemu chleb na myśli :P
efff
| 17:05 sobota, 9 sierpnia 2014 | linkuj No właśnie.. o co chodzi? ;P
k4r3l
| 09:02 piątek, 8 sierpnia 2014 | linkuj "szczytowanie", "ekstaza", "małe co nieco" - o co chodzi? :DDDDDDD
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa sukce
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]