Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
94.55 km 41.00 km teren
07:40 h 12.33 km/h:
Maks. pr.:76.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3159 m
Kalorie: 2284 kcal

Jałowiec vol. 2

Piątek, 2 maja 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 3

Drugie dzień majówki był już stricte terenowy :). Zgadałem się z K4r3l'em na powtórkę z rozrywki a mianowicie na powtórny atak na Jałowiec :). Za pierwszym razem owy szczyt zdobyliśmy w deszczu ( 3 fale ) więc tym razem chcieliśmy się troszkę ponapawać widoczkami.  Prognozy były całkiem obiecujące , co prawda jakiś tam leciutki, przelotny deszczyk zapowiadali ale co tam - trza być optymistą :). Pierwotny zarys trasy znacząco się nie różnił od poprzedniego jednak końcówka miała być już inna. Hehe wiadomo, że początkowe plany lubią się zmieniać, tak więc nie mogło być i tym razem inaczej. Ale od początku.... :) .
Na pierwszy ogień poszedł fajny singielek wzdłuż Wieprzówki w Andrychowie. Mimo, że jest on prawie że płaski to kręci się wybornie. Następnie, można by rzec już klasycznie, pojechaliśmy na Leskowiec serduszkowym szlakiem. Kurcze troszkę się obawiałem na dzień dobry tego podjazdu po dzień wcześniej wykręciłem 200 km i nie chciałem się zbytnio forsować bo traska krótka i lekka nie była :). Hehe tempo może nie było za ostre ale wszystko wyjechane :). W schronisku nie zatrzymywaliśmy się tylko od razu pokręciliśmy na szczyt Leskowca, żeby obgadać opcję zjazdu :). Tak, tak, trasa się w zasadzie tworzyła cały czas mimo, że wstępne założenia były :). Mieliśmy dwie opcje zjechania do Krzeszowa -żółtym albo czerwonym szlakiem. Wybraliśmy chyba tą lepsza opcje - czerwony. Szlak sprawdzony, dostarczający mnóstwo fanu. Heheh oczywiście wieczna, drogowa rzeka nie wyschła pozwalając nam choć troszkę wyczyścić opony ;).








W Krzeszowie narodził się pomysł, żeby zahaczyć jeszcze o Żurawnicę czyli klarował się kolejny fajny podjazd zielonym szlakiem . Przyznam się, że w tę stronę jeszcze nie jechałem, zazwyczaj zjeżdżałem nim jadąc czerwonym z Zembrzyc. Jednak do samego końca szlaku nie jechaliśmy tylko wbiliśmy się na czarny szlak rowerowy by zaoszczędzić trochę czasu. Widoczki z Błąchutówki wymiatały. Kurcze człek tak blisko mieszka a nigdy nie był w tych terenach...






Hehe dzięki bogu, że noszę okulary bo miałbym pięknie zafajdane oko :D



W Stryszawie trzeba było  pouzupełniać zapasy bo był to już ostatnie sklep na trasie przed schroniskiem Opaczne. Po podładowaniu baterii ruszyliśmy tak jak w zeszłym roku czyli niebieskim na Przełęcz Przysłop. No i było by nadal pięknie gdyby nie....nadciągająca burza i lekkie opady. Już myśleliśmy, że jest to jakaś klątwa Jałowca :).  Na przełęczy podjęliśmy decyzję, że mimo niepewnej pogody spróbujemy zaatakować nasz główny cel. Jednak tym razem wybraliśmy inną trasę niż ostatnio a mianowicie od razu wbić się na żółty szlak. Początkowo było sporo butowania ale za Kiczorą zaczął się już superowy odcinek - raz w dół raz lekko pod górkę ale cały czas pasmem. Po prostu bomba :). A do tego jeszcze 2 burze w dolinach - klimacik był przedni.




Żółty widokowo wymiata - w tle Babiczka :)





Oczywistą oczywistością ;) było odwiedzenie schroniska Opaczne i wszamanie...pomidorówki :D. Hehe można by to nazwać już zwyczajem... jednym z dwóch - drugim był deszcz :D. Jak nigdy omówiłem sobie piwka ale po poprzednim dniu ( 200 km na szosie ) miałem złe doświadczenia ( brak mocy po złocistym ;) ). Po paru metrach pogoda się wyklarowała i szczyt Jałowca zdobyliśmy już w dość dobrych warunkach atmo. Hehe oczywiście lampy nie było ale przynajmniej było coś widać i to całkiem ładnie :).




Panorama z Jałowca.


Jest i Babiczka





Ludzi na Jałowcu nawet dość sporo było - hehe człek nie przyzwyczajony. Przyszła pora na powrót. I podobnie jak w zeszłym roku, czyli zjeżdżaliśmy niebieskim szlakiem lecz tym razem do do Przełęczy Cicha, gdzie wjechaliśmy na czerwoną rowerówkę. Później wbiliśmy się na zielony szlak do Huciska. Co najlepsze już kiedyś tym szlakiem jechałem ale w przeciwną stronę. A że było Nam mało podjazdów do dorzuciliśmy sobie chyba najostrzejszy podjazd w okolicy a mianowicie uphill na Czeretnik. Oj lubię ten odcinek - potrafi rozgrzać a dokładnie przegrzać :D Hehe stawiam 4-paka szossowcowi, który nam wyjedzie :).





Na niebieskim...


Początek uphillu na Czeretnik.



Ze Ślemienia ruszyliśmy w stronę Gibasów - hehe no bo uphillów było z deczka mało. Trasę poleciła nam nasza wspólna znajoma - miał być lajtowy podjazd drogą zwózkową. No ja nie wiem ale dziełcha musi mieć niezłe łydy skoro wszystko podjechała bo my większość prowadziliśmy. Może też przyczyną butowania były nawałnica z przed paru godzin, gdyż droga zamieniła się w jedną wielką rynnę usłaną luźnymi kamieniami i gałęźmi. Wracając jeszcze do nawałnicy to musiało być ostro bo miejscami gradu było po kostki...




Troszkę tego gradu spadło... :)





A po ostrym butowaniu przyszła pora na piękny krajobraz po burzy - widok z Gibasów powalił na kolana ( patrz zdj. niżej ). Czas gonił nieubłaganie  więc nie zastanawialiśmy się zbytnio i zjechaliśmy drogą zwózkową do Kocierza Rychwałdzkiego. Tam też narodził się kolejny szatański pomysł by na sam koniec zaserwować sobie...kultową ulice widokową :).  Tempo może za ostre nie było ale w sumie juz ponad 2K w nogach było :). 




Babiczka z Gibasów.


Zjazd z Kocierza już asfaltem ale za to w niezłym tempie - heh zawsze jakoś tam dostaję powera :).

Reasumując: mimo, ze pogoda chciała nam po raz drugi spłatać figla, udało się w zacnych warunkach zdobyć Jałowiec :) . Tym razem było zdecydowanie więcej podjazdów a co za tym idzie więcej fanu :). Trip pierwsza klasa ale mam nadzieję, że uda nam się w końcu zdobyć ten szczyt w perfekcyjnej pogodzie i przejrzystości powietrza bo widoczki są genialne. Dzięki Kuba za super trip!!!

P.S. Kurcze nie sądziłem, że dzień po zrobieniu 200 km. będę miał tyle siły, by wykręcić prawie 100 kilometrów w górach. Progres jest :).







Komentarze
k4r3l
| 09:43 środa, 11 czerwca 2014 | linkuj No i wyszło, że musisz mniej jeździć jednak to wpisy będą bardziej regularne ;) Kurde ten trip był zajebisty! Do powtórzenia w drugą stronę to pasmo!
jakubiszon
| 20:13 wtorek, 10 czerwca 2014 | linkuj Seba jeździć to ja jeżdżę tylko nie mam kiedy robić wpisów :)
gustav
| 19:32 wtorek, 10 czerwca 2014 | linkuj 2 maj taaa.. :D :D nie graj na tych bębnach, tylko zacznij coś jeździć :>
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa goobl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]