Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 56854.76 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.67 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
77.66 km 31.00 km teren
05:30 h 14.12 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2484 m
Kalorie: 2805 kcal

Po szosie musi przyjść Pure MTB ;)

Niedziela, 17 listopada 2013 · dodano: 26.12.2013 | Komentarze 1

Po sobotnim męczeniu buły na szosie przyszła pora na prawdziwy teren :). Zgadałem się z K4r3lem i Piasqiem na niedzielne Gaiki i Magurkę Wilkowicką. Oczywiście nie była to zbyt odkrywcza trasa, gdyż jeździłem nią już parę razy ale z przyjemnością do niej wracam. Za miejsce spotkania z Piasqiem ustaliliśmy z Kubą Przegibek. Jako, że w niedzielę za dobrze się nie wstaje :D, to wyjechaliśmy niezbyt wcześnie stąd też do punku spotkania dojechaliśmy asfaltami - spokojnie, na luzie :). Co najlepsze wyjeżdżaliśmy w totalnym mleku ( mgła jak cholera ) a już w okolicy Międzybrodzia zaczęło się przejaśniać. Dziwna ta pogoda!! Dla porównania w Bielsku kompletny brak mgły... Oczywiście jak wyszło słońce człek się zaczął masakrycznie grzać - i weź się tu chłopie odpowiednio ubierz :D. Na krótkim podjeździe na Gaiki lało się ze mnie jak z wodospadu. Choć z drugiej strony dużym plusem było słońce bo widoczki towarzyszyły nam genialne - w dolinach mgła a na górze piękna pogoda.

Przerwa na małe co nieco :)

Z Gaików ruszyliśmy jakże ciekawym i technicznym czerwonym szlakiem do Starconki. Lubie ten odcinek choć niestety z roku na rok jest on coraz bardziej zniszczony przez tzw. leśników. Ostatnia część szlaku to już kwintesencja PURE MTB - genialne techniczne odcinki i singletracki. Niestety w Straconce opuszcza nas Piaseq - nie czuł się najlepiej. My za to z Kubą ruszyliśmy w stronę Magurki Wilkowickiej. Pierwotnie mieliśmy wyjeżdżać czerwonym szlakiem ale ostatecznie padło na żółty. Hehe nie był to trafiony szczał bo początek szlaku to mega wypych ale za to dalsza część była już bardzo przyjemna i co najważniejsze poznało się coś nowego :). Ma Magurce rozkminialiśmy jak jechać dalej, no bo przecież coś za mało tego terenu było :). Padło na mój ulubiony czarny szlak do Łodygowic. Poza tym Kuba jeszcze nim nie jechał w całości więc była okazja do zapoznania się z nim dogłębnie ;). No niestety z bólem serca muszę powiedzieć, że za każdym razem jak nim zjeżdżam szlak jest w coraz gorszym stanie - woda i leśnicy robią swoje. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w bardzo urokliwym miejscu namiętnie trzaskając foty. No niestety aparaty w komórach nie są najlepszej jakości stąd też ciężko uchwycić to co jest w realu.

Magiczna mgła

Z Łodygowic ruszyliśmy już asfaltami by dostać się na Zaporę w Tresnej ( klasycznie wzdłuż jeziora ). Z Zapory pojechaliśmy do Wilczego Jaru, gdzie wbiliśmy się na żółty szlak na Jaworzynę. Początkowo szlakiem jechało się wybornie - leśna droga wyłożona ściółką i drobnymi kamieniami - lecz po jakimś czasie już tak kolorowo nie było . Po wjechaniu w buczynę brodziliśmy po kolana w liściach a na domiar złego droga była na tyle stroma, że można było zapomnieć o pedałowaniu. Morale nam opadły strasznie- nic tak nie demotywuje jak wypych w ciężkich warunkach i przedzieranie się przez chaszcze . Na Jaworzynę dotarliśmy w zasadzie, gdy słońce już zachodziło, co nie ukrywam miało swój klimat :).

Z Jaworzyny jechaliśmy już niebieskim szlakiem do krzyżówki z czerwonym. Na owej krzyżówce ruszyliśmy czerwonym w stronę Kocierza. I tam zastał Nas MROK :). Jakoś z głupoty każdy z nas zabrał lampki :D. Co najlepsze po zapadnięciu zmroku morale powróciły ( mi ) na odpowiedni poziom - jakaś niepojęta siła i motywacja wstąpiły we mnie :). Mimo, że moja lampka delikatnie mówiąc dała dupy kręciło się fajnie. Hehe w zasadzie to k4r3l oświecał mi drogę :D. Na Kocierzu trzeba było się odpowiednio przygotować na zjazd więc każdy opatulał się jak tylko mógł :).

A sam zjazd - w moim przypadku zawsze taki sam - na złamanie karku :D. Co prawda był to wariant asfaltowy ale jak zawsze dał sporo frajdy. W Targanicach zatrzymaliśmy się jeszcze w sklepie na małe co nieco bo w bidonie posucha była straszna, po czym pożegnaliśmy się i każdy pomknął w swoją stronę. I tym oto sposobem zaliczyliśmy z Kubą piękny Night MTB Ride.

Kategoria Beskid Mały



Komentarze
k4r3l
| 22:51 czwartek, 26 grudnia 2013 | linkuj Niełzy bobok na ostatnim zdjęciu :D Ten trip to jedno także jedno z kilku poważnych odcięć zasilania w tym sezonie. No i w połowie listopada było zimniej niż w końcówce grudnia :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dajaj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]