Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 52087.82 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.65 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
95.00 km 50.00 km teren
08:02 h 11.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2600 m
Kalorie: kcal

"Kuba...Przejaśnia się!!!!" Czyli Jałowcowe brodzenie w błocie ;)

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 24.10.2013 | Komentarze 3

Po jakże "długiej "delegacji" ( 4 dni ;) ) i kiepskim pogodowo weekendzie naszła mnie straszna ochota na PURE MTB :). Poza tym przed kolejną delegacją trzeba było odpowiednio naładować baterie :). Już w niedzielę z k4r3l'em zaplanowaliśmy wspólnego tripa w tereny dotąd dla nas nie znane. Wstyd się przyznać ale na Jałowcu jeszcze żaden z nas nie był a przecież jest tak niedaleko :/. Kuba zasięgnął troszkę info od naszego wspólnego znajomego Olafa, który to idealnie przedstawił trasę, opisując z najmniejszymi szczegółami. Prognozy nie były za optymistycznie ale ja już chciałem się porządnie sponiewierać w błocie i ogólnie mówiąc mokrych warunkach. Zatem ruszyliśmy :). Na pierwszy ogień poszła Pańska Góra nad Andrychowem, później namiastka zielonego szlaku w stronę Leskowca. Jednak na sam Leskowiec a dokładnie Groń Jana Pawła II wjechaliśmy szlakiem serduszkowym/czarnym z Rzyk Jagódek. To była taka rozgrzewka przed samym Jałowcem :).


K4r3l ostro kręci na fajnym singielku pod Groniem JP II.



Na sam szczyt Leskowca już nie wjeżdżaliśmy, szkoda było czasu a poza tym... hehe to miejsce nie jest nam obce :). Zjazd do Krzeszowa już genialnym czerwonym szlakiem. Przyznam się, że już dwukrotnie nim jechałem w drugą stronę ale w dół - nigdy. Po prostu bajka!! Szkoda tylko, że miałem lekką blokadę spowodowaną kiepskimi hamplami bo zapewne jechałbym dużo szybciej :). W Krzeszowie...No cóż...Pogoda się z deczka zmieniła - mgliście, pochmurno i widać było, że musiało niedawno ostro lać. Co ciekawe po drugiej stronie pasma suchuteńko i nawet momentami świeciło słońce. Planowo do Stryszawy mieliśmy jechać niebieskim ( asfaltowym ) szlakiem lecz ostatecznie wybraliśmy czarny, bardziej terenowy. Nota bene bardzo przyjemny odcinek, może mało wymagający ale kręciło się bardzo fajnie. Podczas już samego zjazdu do Stryszawy dopadł nas...deszcz - tzw pierwsza fala. A dlaczego pierwsza??? Hehe bo było ich więcej :). Rozlało się dość porządnie, do tego jeszcze nie wyglądało, żeby się miało coś poprawić :/. Dłuższa przerwa i rozkmina co dalej...Jednak postanowiliśmy zaryzykować i jechać dalej :).






Hehe atrakcje na trasie :D.



Dzięki bogu się przejaśniło i mogliśmy się troszkę podsuszyć a przy okazji uzupełnić baterie wcinając ma się rozumieć banany ;). Dalej pokręciliśmy niebieskim szlakiem w stronę Przełęczy Przysłop. Również bardzo fajny odcinek, takie "miż maż" terenu i szosy, downhillu i uphillu. Tam dopadła nas...II FALA!!. Hehe nie ma jak jazda w deszczu po mega grząskim terenie!!! Tego mi trzeba było - upodlić się na maxa :). Niestety minusem takiej przyjemności był spory ubytek mocy - śliskie/grząskie podjazdy pochłaniały mnóstwo siły. Mimo wszystko fan był a to najważniejsze :). Oczywiście podczas ulewy padł mi licznik - niestety nie jest wodoszczelny - stąd też dane są orientacyjne :/.



Po wjechaniu na Przełęcz Przysłop pogoda zaczęła się poprawiać. Od tej pory jechaliśmy trasą wyznaczoną przez Olafa. Nie kręciliśmy żółtym szlakiem na Jałowiec tylko boczną, pożarową,leśną drogą. Przypominało mi to trochę trasy po czeskiej stronie, w okolicach Ostrego czyli łagodnie, szutrowo, bez większego wysiłku.



Następnie wbiliśmy się na krótki odcinek zielonego szlaku, który doprowadził nas żółtego, tego który już bezpośrednio prowadzi na sam szczyt Jałowca. Samym żółtym jechało się bardzo fajnie: były piękne widoczki na Babia Górę, Policę, było słońce..hehe co najważniejsze :).


Kuba zapatrzony w GÓRĘ MATKĘ :).


A tu już sama Góra Matka!!





Na Przełęczy Opaczne zjechaliśmy do schroniska by odpowiednio podładować bateryje ;). Powiem szczerze: bardzo sympatyczne schronisko!! Po pierwsze pięknie położone; po drugie bardzo miła obsługa i odpowiednie ( jak przystało na prawdziwe schronisko ) porcje posiłków a po trzecie urocze kocięta pląsające wokół budynku. Hehe jeden nawet mi przewrócił aparat podczas robienia zdjęcia " rodzinnego" ;).





Po przejechaniu może 100 metrów wiedzieliśmy, że bez III fali się nie obędzie...Z braku czasu musieliśmy skrócić pierwotną trasę, która zakładała ominięcie ataku zółtym szlakiem na sam szczyt Jałowca. Byliśmy zmuszeni właśnie wjeżdżać, a dokładnie w większej części wypychać bike'i owym żółtym szlakiem. Nie dość że stromo to jeszcze mega ślisko :/.



A na szczycie....Mleko jak cholera, zerowa widoczność choć wyglądało na to, że miejscówka ma potencjał widokowy. Szybkie foto i zjazd niebieskim i żółtym szlakiem do Stryszawy Górnej. Oj był to mega śliski downhill. W pewnym momencie zrobiło mi się ciepło, gdy na stromiźmie przednie koło wpadło mi w poślizg. Jakimś cudem utrzymałem się na bike'u ale od tej pory jechałem bardzo asekuracyjnie. Żółty szlak jakoś nam się zgubił ale nie przejmując się tym cinęliśmy ostro w dół szeroką, szutrową, leśną drogą, pełną sympatycznych zakrętasów :).




Za ciepło na szczycie nie było :/.



Ze Stryszawy ponownie pokręciliśmy do Krzeszowa lecz już inną trasą - czerwonym szlakiem rowerowym :). Z Krzeszowa asfaltami dojechaliśmy do Tarnawy Górnej, gdzie wbiliśmy się na niebieski szlak na...Leskowiec!! Hehe nie ma to jak jednego dnia zaliczyć podwójnie jeden z wyższych szczytów Beskidu Małego. Ja niestety na tym odcinku odczuwałem już pierwsze oznaki zmęczenia. Chyba za mało jadłem i przeliczyłem się z trasą. Poza tym trudne warunki na szlakach też zrobiły swoje. Przy samym schronisku zaliczyłem nawet śmiesznie wyglądającą glebę - hehe jakoś ze zmęczenia zapomniało mi się, że mam kopyta wpięte w spd-ki :D. Tym razem zjazd z Gronia JP II już w prawie w całości czarnym szlakiem - hehe tak na koniec troszkę technicznego zjazdu. Przed Andrychowem zacząłem już totalnie opadać z sił, rzekłbym odcinało mnie już porządnie. Przerwa w sklepie - Kuba kupił złocistego Żywca a ja dwa jabłka...A tak jakoś poczułem nieopartą potrzebę wszamania tegoż owocu!! I co ciekawe postawiło mnie to na nogi!!! Zmęczenie poszło w pizdu i niczym młody bóg popedałowałem do domu. Hehe wtedy to poznałem wspaniałe właściwości tego jakże popularnego owocu. Nie omieszkałem oczywiście tego sprawdzić jeszcze w innych okolicznościach ale o tym już w następnych wpisach ;).


Beskid Mały widziany z Krzeszowa.


Singielek pod Groniem JP II.

P.S. A dlaczego taki tytuł?? Bo te hasło co chwilę pojawiało się na naszych ustach. Oczywiście było to złudne marzenie :D



Komentarze
Marek87
| 16:17 wtorek, 29 października 2013 | linkuj No to żeście się sponiewierali w tym błocie... Nie wiem czy zazdrościć czy współczuć ;). Fajny trip. We dwóch to już całkiem co innego niż w samotności. Godne przewyższenia. Ja mam całkowicie odmienne zdanie jeśli chodzi o jabłka. Powodują, że w momencie staję się głodny. Podobnie jest u mnie w kwestii gumy do żucia ;)
.
k4r3l
| 07:18 piątek, 25 października 2013 | linkuj Dobry trip, hehe. Nawet te fale nie były takie złe:)

Tlenek: mocne story z tym jeleniem, buehehehe ;)
tlenek
| 22:26 czwartek, 24 października 2013 | linkuj Z Jałowca można podziwiać ładną panoramke, tylko oczywiście przy lepszej pogodzie, Babia góra, Mała Babia, Pilsko i inne. Od przysłopu do samego Jałowca jechaliście identycznie jak ja w 2009r. ta droga pożarnicza, potem obok schroniska, i stromy wypych i wkońcu szczyt. Zjeżdzałem też z Jałowca do Stryszawy, ale to już chyba innym razem, bodajże 2008r, przy ładnej pogodzie, ale stres przeżyłem gigantyczny, gdy jadąc własnie tą szutrówką, szeroką równą, jadąc to 50-60 km/h nagle wyskoczył mi Jeleń a potem biegł równolegle do mnie przez kilkadziesiat metrów :D robiąc taki hałas w lesie, a ja nie wiedziałem gdzie spie*****- uciekać :)
Szkoda że pogoda nie wyszła, ale przynajmniej macie powód żeby wrócić w 2014 :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa walas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]