Proud member of bbRiderZ

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jakubiszon z miasteczka Czaniec / Bielsko-Biała. Mam przejechane 56854.76 kilometrów w tym 2592.35 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.67 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jakubiszon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
87.22 km 24.00 km teren
04:34 h 19.10 km/h:
Maks. pr.:62.70 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1300 m
Kalorie: kcal

Team'owe poty na Błatniej.

Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 27.08.2013 | Komentarze 3

To już nie jest zwykły poślizg z wpisem tylko makabryczno-przejeb...e opóźnienie. No cóż po prostu brak kompa i czasu zrobiły swoje...:/

Ale do rzeczy... :)

Jako, że miałem urlopa ;), jako że w niedziele zawsze odbywają się team'owe tripy, nie omieszkałem siedzieć w domu, tudzież smażyć się na basenie w ten potwornie upalny dzień i wybrałem się z ekipą na, mało może wymagający trip tj. na Błatnią w Beskidzie Śląskim. W zasadzie nawet nie miałem w planie robić porządnej wyrypy, gdyż po południu jechałem na urodziny do Gugolaka (5-te). Zgadaliśmy się na 9 pod Strusiem z k4r3l'em, Marcinem i Konradem. Do Bielska jechałem sam bo Kuba postanowił jeszcze pokręcić coś w okolicach Gaików. Ja z racji, że rannym ptaszkiem nie jestem wybrałem dłuższe spanie i jazdę głównymi drogami do B-B. Tradycji by nie był,o gdybym się oczywiście nie spóźnił 10 minut :). Hehe muszę popracować nad tymi spóźnieniami ;). Po dojechaniu na miejsce niespodzianka: zjawiła się nawet nasza team'owa koleżanka Justyna ( hehe szczerze mówiąc zobaczyłem ją pierwszy raz na żywo bo na naszym team'owym fejsbukowym profilu trochę ludu jest ;) ), nota bene na co dzień zawodniczka Gedore Cycling Team. No i tym oto sposobem nie było "gejotripu" :D. Szczerze mówiąc to dopiero, gdy wszyscy się spotkaliśmy, podjęliśmy decyzję, że bijemy na Błatnią ( dalsza trasa nie wchodziła w rachubę ze względu na mega upał. Zatem ruszyliśmy na Błatnią atakując wpierw Dębowiec a później Szyndzielnię.


Dębowiec.


W drodze na Szyndzielnię.



Z Szyndzielni pokręciliśmy na Klimczok. Pierwotnie w planie był podjazd na szczyt a później zjazd do schroniska, hehe wyszło w końcu na odwrót :D. W schronisku zrobiliśmy sobie przerwę na mały popas i uzupełnienie izo/wody, no i oczywiście na pogaduszki :D. Jak zawsze kupa śmiechu :).


Popas ;).


Przed "atakiem" na szczyt :).





Atak może i był ale...nie udany. Wyjechał prawie do końca tylko Konrad, reszta odpadła nawet nie w połowie podjazdu :). No cóż, lajtowy to podjazd nie jest, może już nie chodzi tutaj o pochylenie terenu ale o z deczka mało przyczepne podłoże, na którym łatwo o poślizg tylnego koła. Oj dogrzało nam na tym wypychu, ze mnie lało się jak wiadra. Z Klimczoka standardową już drogą/szlakiem pomknęliśmy w stronę Błatniej. Jako, że była niedziela, piechurów na szlaku mnóstwo, co z deczka utrudniało swobodną jazdę. Podczas jednego ze zjazdów Justyna popisała się doświadczeniem i pełną kontrolą nad rowerem - wyprowadziła rower z pewnej wywrotki. Wyglądało to po prostu niesamowicie!! Wielki szacun dla niej, ja bym na bank wyrżnął orła, zważywszy na fakt, że nie mam jeszcze dużego obycia z SPD. Dosłownie parę sekund później Kuba złapał snejka więc zrobiliśmy sobie małą przerwę - hehe Justyna w tym czasie obżerała się borówkami :). Dalsza trasa na Błatnią obyła się już dzięki bogu bez żadnych niespodzianek.


bbRiderZ w drodze na Błatnią.


"mesję" k4r3l.


"Madam" Justyna und "mesję" Marcin.


und "mesję" Konrad :)



Widoczek z Błatniej na południe.


cd.




Widoczek z Błatniej na północ.


Team'owo na samym szczycie.

W schronisku na Błatniej nie zatrzymywaliśmy się tylko od razu pokręciliśmy na genialny harcerski szlak do Jaworza. Przyznam się, że jechałem dość asekuracyjnie ale i tak fan był nieziemski. Co prawda w pewnym momencie, na jednym z trawersów, zawiało grozą podczas wymijania piechurów - chwila nie uwagi i można było sturlać się ze skarby. Już nie mogę się doczekać następnego zjazdu harcerskim - tym razem będzie szybciej :).


Gdzieś na harcerskim :).





Po genialnym Harcerzu przyszła pora na powrót do Bielska asfaltami ale żeby nie było za nudno to na każdym podjeździe urządzaliśmy sobie wyścigi :). Tuż przed samym lotniskiem zjechaliśmy z asfaltu by na koniec nacieszyć się ostatkiem terenu - krótki odcinek wzdłuż rzeczki Wapienica. A na sam już koniec zawitaliśmy na małego browarka do Baru Strudzonego Rowerzysty. Na lotnisku pożegnałem się z ekipą i popedałowałem do domu najkrótszą możliwą droga do domu. Oj przyznam, że jazda przy 35 st.C po asfalcie, na terenowych oponach do najmilszych nie należy - odcinek asfaltowy dał mi najbardziej w...4 litery, po prostu makabra!!


Kategoria Beskid Śląski



Komentarze
jakubiszon
| 22:52 wtorek, 27 sierpnia 2013 | linkuj wiem, wiem - aparat pójdzie do czyszczenia :). Pomalutku będę uzupełniał wpisy, a tego trochę jest :/
tlenek
| 19:42 wtorek, 27 sierpnia 2013 | linkuj Likwiduj poślizg, bo warto poczytać o fajnych wycieczkach :). Pozdro
Ps. Obiektym zabrudzony, wychodzi plamka :/
ludwikon
| 14:46 wtorek, 27 sierpnia 2013 | linkuj Harcerski powiadasz. To już znam cel następnego wyjazdu.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa mmyta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]